Jak możecie zauważyć w tym rozdziale skupię się na emocjach Damon'a.
Jeżeli macie jakieś pytania piszcie śmiało!
Proszę piszcie komentarze, każdy nowy komentarz sprawia mi tyle radości! Kocham was miśki! xx
Czas na rozdział bum bum.
___________________________________
____________________________
_______________
Czekałem przez cały ten czas,
By w końcu to powiedzieć,
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze.
By w końcu to powiedzieć,
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze.
*Damon*
Mój chłopak.
Chłopak.
Chłopak.
Chłopak.
Głos Julie odbijał się w mojej głowie niczym echo, gdybym był w pustym, wielkim pokoju gdzie każdy najcichszy dźwięk, rozchodził się po pomieszczeniu, głos który każdy zdołałby usłyszeć, powtarzający się w kółko. Wszystkie inne myśli zastąpione zostały jedną, tą że serce dziewczyny posiada ktoś inny. Przetwarzałem w głowie jeszcze raz zdarzenie, które wydarzyło się trzy dni temu, wciąż mój umysł wytwarzał te same miejsca, ludzi, sceny, kolory, dźwięki, emocje.. Niekończąca się rutyna.
Od pamiętnego dnia, kiedy wszystko straciłem lub może dużą część tego, nie robiłem nic innego tylko siedziałem na skórzanym fotelu w salonie oglądając jakieś nudne filmy. Co takiego straciłem? Czemu się tak użalam nad tym, że Julie ma chłopaka? Jest parę powodów. Po pierwsze; wiedziałem już od dawna, że kiedy moja przyjaciółka odnajdzie swoją miłość, nasze więzły się nieco rozplączą, nie będziemy ze sobą spędzać tyle czasu co ostatnio, będę musiał zaakceptować to, że teraz z kimś innym częściej będzie spędzać wieczory, ona będzie miała swoją własną gwiazdkę, a ja zostanę księżycem, który będzie ich obserwować, chciałem jej szczęścia, widzieć radość w jej błękitnych oczach, ale kiedy w końcu to nastąpiło nie sądziłem że tak trudno będzie mi z tą myślą. Drugi powód jest o wiele ważniejszy; ona jest moją przyjaciółką, moim aniołem który wyciągnął mnie z doła, kiedy byłem smutny, zagubiony. Dzięki niej wyrzuciłem żyletkę i tym podobne sprawy. A teraz ona jest z nim, to mój problem. Harry Styles, członek najgroźniejszego i najbardziej nieprzewidywalnego gangu bokserskiego w tym mieście, nawet skład Marcusa, nie budził aż tak dużego lęku jak oni. Wiedziałem jaki był, uwodzicielski, bezczelny, pewny że może dosłownie wszystko, nie znający sprzeciwu, bawiący się kobietami. Tego się bałem, że ją skrzywdzi, wykorzysta i zostawi, że będę musiał patrzeć na jej załzawione oczy, widzieć smutek na jej twarzy, czuć jak jej dusza rozpada się na kawałki, wtedy to ja, będę jej stróżem, opiekunem, ja będę musiał każdego dnia do niej przychodzić i ją pocieszać, czuwać nocami, kiedy będzie zasypiać. Ona naprawdę nie wie co zrobiła. Nie wie czego może się spodziewać. To widać gołym okiem jaki jest Styles.
-Rusz się, cały czas siedzisz na tym fotelu.- Usłyszałem za sobą zirytowany głos, należący do mojego brata. Kiedy dowiedział się o tym co się stało w sklepie, o tym, że Julie jest ze Styles'em, sam był rozzłoszczony ponieważ nie znosił drania, a Jul bardzo lubił, ale uważał że ma swoje życie i sama musi wybierać kto w nim powinien być. Niby starszy tylko o dwa lata, a jednak wykazuje się tym rozsądkiem którego mi jak widać brakuje. Pff..
-Stephan, nie mam ochoty.- Powiedziałem krótko, wciąż wzrokiem świdrując po kolorowym ekranie plazmowego telewizora. Wziąłem do ręki niedokończone piwo i upiłem łyka. Wysoki brunet podszedł do mnie z grymasem na twarzy i wyrwał mi puszkę z ręki.
-Przestań się tym truć.- Powiedział. Ohh.. Czyżby zaraz miało się zacząć kazanie mojego kochanego brata?- Posłuchaj, to nie pomoże ci wyjść z dołka...- Zaczyna się.- Julie wie co robi, no dobra może jej się wydaje że tak jest. Ale jest dorosła i powinna sama decydować o swoim życiu, niech spotyka się z kim zechce. Musi sama w końcu odpowiadać za swoje czyny. Rozumiem, że jesteś zły, ale zauważyłem jedną rzecz; za bardzo się tym przejmujesz, wciąż przy niej czuwasz patrząc co jest dla niej dobre, a co złe. To cudowne z twojej strony, ale musisz dać Julie swobodę, ona jej potrzebuje, musi nauczyć się tego, że ty nie zawsze będziesz stał przy jej ramieniu i ją prowadził. Jesteś tylko jej przyjacielem, Damon.- Tymi słowami zakończył swoje przemówienie, a we mnie się coś poruszyło. Jakby żołądek nie mógł odebrać jednego ze zdań, wypowiedzianych przez brata, stojącego na przeciwko.
"Jesteś tylko jej przyjacielem."
Nie, ja jestem tylko jej najlepszym przyjacielem.
Ale to dziwne się tak nazywać. Nie czułem się tylko przyjacielem, czułem się kimś więcej. Pamiętam i to dobrze, okres w którym między mną i Julie coś się wydarzyło. Pamiętny wieczór, kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy, w tedy chcieliśmy ze sobą spróbować, staliśmy się parą. Parą z pozoru idealną, ale były sprzeczki, kłótnie. Nie wyszło nam, byliśmy młodzi, oboje głodni miłości, to był błąd. Oboje to zrozumieliśmy i postanowiliśmy zakończyć nasz romans, staliśmy się przyjaciółmi, którzy byli bardzo blisko, którzy się razem zwierzali niczym brat z siostrą. Wiem, że z tego związku byłem dumny z jednej rzeczy. Że to ja byłem jej pierwszy pocałunkiem i tego tytułu nikt mi nie może odebrać.
-Pójdę na górę.- Podparłem się dłońmi o fotel i wstałem. Podszedłem do chłopaka, który patrzył na mnie wzrokiem, takim jakby czegoś szukał. Zastanawiał się, chciał z wyrazu mojej twarzy odgadnąć odpowiedź na jego pytanie, lub może w oczach próbował doszukać się dowodu jego przypuszczeń, jakiekolwiek one by były.- Stephan.. Dzięki.- Położyłem mu rękę na ramieniu i poklepałem, następnie przekraczając próg do wejścia na salon, poszedłem w górę schodami kierując się do mojego pokoju.
Pierwsze co zrobiłem do walnąłem się na łóżku zamykając zmęczone oczy. Myślałem o tym wszystkim co powiedział mi Stephan, czyżby miał racje? Przesadzam? Ale ja chcę tylko jej dobra, staram się by nie cierpiała, czy to coś złego? Jestem smutny, tak jestem smutny, ale nie wiem nawet czym ten smutek jest wywołany. Uczuciem pustki? Tej właśnie pustki, którą poczułem zaraz po opuszczeniu lokalu zostawiając tę dwóję razem? Czy to właśnie, ta mała pusta część duszy wywoływała tyle zamętu w mojej głowie? Otworzyłem z powrotem oczy, usiadłem na materacu i rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajduje. Różne obrazy porozwieszane na brązowych ścianach (wraz z lustrem), zwykłe biurko z laptopem, lampką, długopisami. Ciemne meble; dwudrzwiowa szafa na ubrania, tuż obok niej znajdowała się duża półka, na której poukładane były książki, duże okno wraz z przeszklonymi drzwiami prowadzącymi na balkon przez który można było zobaczyć ogród. I w końcu jedna mała półeczka z pamiątkami oraz zdjęciami. Podszedłem do niej, chwiejąc się i chwyciłem jedno ze zdjęć z boku, które było w brązowej obramówce. Zdjęcie przedstawiało mnie i Julie na zakończenie nauki w szkole podstawowej, postacie na nim uśmiechały się i trzymały w jednej ręce świadectwa. Dziewczyna miała długie brązowe lekko sfalowane włosy i czarną sukienkę sięgającą do kolan, a mężczyzna (ja), czarny garnitur i rozpiętą u góry, białą koszule. Ich oczy błyszczały, a wszystkie emocje związane z tamtym dniem zostały zachowane w jednym pamiątkowym zdjęciu.
-Chodźcie tu!- Usłyszałem znajomy głos mojej mamy, właśnie razem z Julie opuszczaliśmy budynek szkoły podstawowej, zakańczając tym samym kolejny etap w naszym życiu. Wysoka kobieta o krótkich, prostych, brązowych włosach trzymała aparat fotograficzny w jednej ręce, a drugą machała do nas na znak byśmy podeszli.
-Dzień dobry.- Zabrzmiał radosny głosik małej dziewczyny stojącej obok mnie.
-Witaj Julie. I jak, już koniec męczarni.- Zaśmiała się mama, a potem jej wyraz twarzy nagle spoważniał.- Przykro mi, że nie będziecie mogli chodzić do tej samej szkoły.
-Tak, wiem proszę pani, ale myślę, że damy sobie rade.- Powiedziała brunetka, która mocniej ścisnęła moją dłoń. Ja nie byłem taki pełen optymizmu, bałem się co będzie dalej. Nowa szkoła, oznacza nowych znajomych, czyli mniej czasu dla starych, nie chciałem urywać kontaktu z moją najlepszą przyjaciółką.
-Julie już jesteśmy!- Naszych uszu dobiegł głos pani Collins, która kroczyła ramie w ramię ze swoim mężem. Duma była widoczna po ich wyrazach twarzy, podeszli do swojej córki i mocno ją uściskali.
Przykro mi było, że mój tata nie mógł tego zobaczyć. Starałem się powstrzymać łezkę, kręcącą się w oku. Mama posłała mi pocieszające spojrzenie.
-Okej! Robimy zdjęcie! Dzieciaki ustawcie się!- Rozbrzmiał wesoły głos mojej mamy. Objąłem Jul w pasie i razem wystawiliśmy nasze świadectwa w górę, mignął błysk flesza i pamiątka została zapisana w aparacie.- Idealnie!
Wciąż w głowie słyszałem krzyki i śmiechy dzieci, opuszczających bramy szkoły. Każde z nich cieszące się na słoneczne wakacje, bez zmartwień, nauki, problemów z zadaniami domowymi. Każdy miał jakiś plan, jedni mówili o wyjeździe za granice, inni że zostają w domu. Uśmiechnąłem się na to miłe wspomnienie sprzed lat. Moje obawy, co do naszej znajomości uleciały, zniknęły. Myliłem, się, każdy z nas poznał nowe osoby, ale więź jaka nas łączyła nie słabła, telefony, internet, spotkania one je jedynie umacniały. Dni, kiedy byliśmy osobno, a po tygodniu spotykaliśmy się ponownie jedynie umacniały naszą więź, dając dowód że nic nas nie rozdzieli. Oczywiście, ja miałem dziewczyny, ona chłopaków, ale nawet nasze krótkotrwałe związki, nie mogły odebrać nam tego co mieliśmy w sobie, zawsze kiedy się widzieliśmy. Wiedziałem dobrze, że na miłość nie ma co liczyć, byliśmy przyjaciółmi, to nam wystarczało, zawsze mogliśmy na siebie liczyć i to było najważniejsze. Ale teraz to się zmieniło, ktoś stanął pomiędzy nami, ktoś kto mógł wszystko zniszczyć. Styles. Chłopak który nigdy nie powinien wpieprzyć się do naszego życia. On mógł sprawić, że Julie się zmieni, zabłądzi, przejdzie na jego stronę. Słyszałem jaki on jest; stawia na swoim, wie czego chce, nie poddaje się, walczy, chamski, bezczelny, pewny siebie. Wiem, że teraz, kiedy ma miano chłopaka Jul, nie pozwoli mi się z nią często widywać, będzie uważał, że należy tylko do niego, nikogo innego. Julie wpadnie w jego towarzystwo..
Nie chciałem dłużej o tym myśleć, patrzyłem na rozradowaną i pełną entuzjazmu oraz optymistyczną na przyszłość dziewczynę ze zdjęcia. Nie mogłem pozwolić by ten gnój ją skrzywdził, za bardzo mi na niej zależało. Właśnie teraz, kiedy uświadomiłem sobie, że jej serce należy do innego poczułem jak gwoździe wbijają się w moją dusze i serce tworząc rany. Nie mogłem patrzeć na to wszystko jako obserwator, musiałem działać. Odstawiłem zdjęcie na półkę i sięgnąłem po telefon, był wyłączony, więc szybko nacisnąłem odpowiedni przycisk i chwilę potem ekran rozbłysnął, a na wyświetlaczu od razu pojawiły się informacje; 15 nieprzeczytanych sms'ów, 20 nieodebranych połączeń i 5 nagrań na sekretarkę, wszystkie od jeden osoby. Od Julie. Nie chciałem teraz dawać znaku życia, nie chciałem się tłumaczyć wymyśloną formułką, czemu nie odbierałem telefonu, przynajmniej nie teraz. Skasowałem wszystkie nieodebrane połączenia, zostawiając jedynie wiadomości, w głębi duszy cieszyłem się, że się martwiła o mnie. Nie wiedząc czy robię dobrze i czy w ogóle powinienem to robić, wybrałem numer do jednego z moich przyjaciół.
Po trzech sygnałach usłyszałem głos w komórce.
-Damon? Siema stary, co tam?- Usłyszałem jego głos.- Julie mówiła mi, że nie dajesz znaku życia. Co jest?- Czyli Julie, aż tak się o mnie martwiła, że chodziła po ludziach z myślą o mnie? Oh.
- Nevil, posłuchaj. Mam do ciebie sprawę.- Nie chciałem owijać w bawełnę, nie miałem na to czasu. Wszystko robiłem w euforii, nie zważałem na to co się może zaraz wydarzyć, miałem swoja misję. Misja ta dla prawdopodobnie wszystkich mogła się wydawać masochistyczna i w gruncie rzeczy taka była.- Muszę zdobyć numer telefonu Styles'a.- Mogłem przysiąc, że słyszałem westchnienie przerażenia i zdziwienia, mogłem wyczuć, że spokojny wyraz twarzy mojego kolegi zmienił się na przepełniony wątpliwością i pytaniami.
-Stary! Co ty chcesz?- Usłyszałem po drugiej stronie.
-Możesz mi to załatwić?- Dobrze wiedziałem, że nieliczni mają jego numer telefonu, ale pomyślałem, że Nevil tak zna tutaj wszystkich, że może ma znajomych, którzy maja dostęp do kontaktu z bokserem.
-Stary, ale po co ci to?
-Masz ten numer czy nie?- Zacząłem się denerwować, nie miałem wyjścia byłem zbyt podekscytowany, a zarazem zmieszany. Byłem jak mieszanka wybuchowa, która przy najmniejszym ruchu może eksplodować.- Nevil.. proszę.
-Jak mi się za to oberwie, to cie zabije.- Powiedział poddając się.- Mam kuzyna, który kumpluje się z gościem, który ma warsztat motorowy, wiem że tam Harry pojawia się ze swoim sprzętem. Może ma jego numer.- Na dodatek gościu ma motor.
-Nevil.. a mógłbyś..
-Damon, jak przez ciebie mi się dostanie to cie ożywię i jeszcze raz zabije. Tak, zadzwonię do kuzyna.- Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, na Nevil'u zawsze można było polegać, mimo gróźb, jakie mi złożył wiedziałem że lekko się uśmiecha.
-Stary, dzięki wielkie!- Krzyknąłem na tyle cicho by mój brat z dołu mnie nie usłyszał.
-Dobra. To kończę.
-Pa.- Powiedziałem i rozłączyłem się. Teraz tylko wystarczyło czekać na litość Boską i szczęście od losu by cały mój plan wypalił.
-Chodźcie tu!- Usłyszałem znajomy głos mojej mamy, właśnie razem z Julie opuszczaliśmy budynek szkoły podstawowej, zakańczając tym samym kolejny etap w naszym życiu. Wysoka kobieta o krótkich, prostych, brązowych włosach trzymała aparat fotograficzny w jednej ręce, a drugą machała do nas na znak byśmy podeszli.
-Dzień dobry.- Zabrzmiał radosny głosik małej dziewczyny stojącej obok mnie.
-Witaj Julie. I jak, już koniec męczarni.- Zaśmiała się mama, a potem jej wyraz twarzy nagle spoważniał.- Przykro mi, że nie będziecie mogli chodzić do tej samej szkoły.
-Tak, wiem proszę pani, ale myślę, że damy sobie rade.- Powiedziała brunetka, która mocniej ścisnęła moją dłoń. Ja nie byłem taki pełen optymizmu, bałem się co będzie dalej. Nowa szkoła, oznacza nowych znajomych, czyli mniej czasu dla starych, nie chciałem urywać kontaktu z moją najlepszą przyjaciółką.
-Julie już jesteśmy!- Naszych uszu dobiegł głos pani Collins, która kroczyła ramie w ramię ze swoim mężem. Duma była widoczna po ich wyrazach twarzy, podeszli do swojej córki i mocno ją uściskali.
Przykro mi było, że mój tata nie mógł tego zobaczyć. Starałem się powstrzymać łezkę, kręcącą się w oku. Mama posłała mi pocieszające spojrzenie.
-Okej! Robimy zdjęcie! Dzieciaki ustawcie się!- Rozbrzmiał wesoły głos mojej mamy. Objąłem Jul w pasie i razem wystawiliśmy nasze świadectwa w górę, mignął błysk flesza i pamiątka została zapisana w aparacie.- Idealnie!
Wciąż w głowie słyszałem krzyki i śmiechy dzieci, opuszczających bramy szkoły. Każde z nich cieszące się na słoneczne wakacje, bez zmartwień, nauki, problemów z zadaniami domowymi. Każdy miał jakiś plan, jedni mówili o wyjeździe za granice, inni że zostają w domu. Uśmiechnąłem się na to miłe wspomnienie sprzed lat. Moje obawy, co do naszej znajomości uleciały, zniknęły. Myliłem, się, każdy z nas poznał nowe osoby, ale więź jaka nas łączyła nie słabła, telefony, internet, spotkania one je jedynie umacniały. Dni, kiedy byliśmy osobno, a po tygodniu spotykaliśmy się ponownie jedynie umacniały naszą więź, dając dowód że nic nas nie rozdzieli. Oczywiście, ja miałem dziewczyny, ona chłopaków, ale nawet nasze krótkotrwałe związki, nie mogły odebrać nam tego co mieliśmy w sobie, zawsze kiedy się widzieliśmy. Wiedziałem dobrze, że na miłość nie ma co liczyć, byliśmy przyjaciółmi, to nam wystarczało, zawsze mogliśmy na siebie liczyć i to było najważniejsze. Ale teraz to się zmieniło, ktoś stanął pomiędzy nami, ktoś kto mógł wszystko zniszczyć. Styles. Chłopak który nigdy nie powinien wpieprzyć się do naszego życia. On mógł sprawić, że Julie się zmieni, zabłądzi, przejdzie na jego stronę. Słyszałem jaki on jest; stawia na swoim, wie czego chce, nie poddaje się, walczy, chamski, bezczelny, pewny siebie. Wiem, że teraz, kiedy ma miano chłopaka Jul, nie pozwoli mi się z nią często widywać, będzie uważał, że należy tylko do niego, nikogo innego. Julie wpadnie w jego towarzystwo..
Nie chciałem dłużej o tym myśleć, patrzyłem na rozradowaną i pełną entuzjazmu oraz optymistyczną na przyszłość dziewczynę ze zdjęcia. Nie mogłem pozwolić by ten gnój ją skrzywdził, za bardzo mi na niej zależało. Właśnie teraz, kiedy uświadomiłem sobie, że jej serce należy do innego poczułem jak gwoździe wbijają się w moją dusze i serce tworząc rany. Nie mogłem patrzeć na to wszystko jako obserwator, musiałem działać. Odstawiłem zdjęcie na półkę i sięgnąłem po telefon, był wyłączony, więc szybko nacisnąłem odpowiedni przycisk i chwilę potem ekran rozbłysnął, a na wyświetlaczu od razu pojawiły się informacje; 15 nieprzeczytanych sms'ów, 20 nieodebranych połączeń i 5 nagrań na sekretarkę, wszystkie od jeden osoby. Od Julie. Nie chciałem teraz dawać znaku życia, nie chciałem się tłumaczyć wymyśloną formułką, czemu nie odbierałem telefonu, przynajmniej nie teraz. Skasowałem wszystkie nieodebrane połączenia, zostawiając jedynie wiadomości, w głębi duszy cieszyłem się, że się martwiła o mnie. Nie wiedząc czy robię dobrze i czy w ogóle powinienem to robić, wybrałem numer do jednego z moich przyjaciół.
Po trzech sygnałach usłyszałem głos w komórce.
-Damon? Siema stary, co tam?- Usłyszałem jego głos.- Julie mówiła mi, że nie dajesz znaku życia. Co jest?- Czyli Julie, aż tak się o mnie martwiła, że chodziła po ludziach z myślą o mnie? Oh.
- Nevil, posłuchaj. Mam do ciebie sprawę.- Nie chciałem owijać w bawełnę, nie miałem na to czasu. Wszystko robiłem w euforii, nie zważałem na to co się może zaraz wydarzyć, miałem swoja misję. Misja ta dla prawdopodobnie wszystkich mogła się wydawać masochistyczna i w gruncie rzeczy taka była.- Muszę zdobyć numer telefonu Styles'a.- Mogłem przysiąc, że słyszałem westchnienie przerażenia i zdziwienia, mogłem wyczuć, że spokojny wyraz twarzy mojego kolegi zmienił się na przepełniony wątpliwością i pytaniami.
-Stary! Co ty chcesz?- Usłyszałem po drugiej stronie.
-Możesz mi to załatwić?- Dobrze wiedziałem, że nieliczni mają jego numer telefonu, ale pomyślałem, że Nevil tak zna tutaj wszystkich, że może ma znajomych, którzy maja dostęp do kontaktu z bokserem.
-Stary, ale po co ci to?
-Masz ten numer czy nie?- Zacząłem się denerwować, nie miałem wyjścia byłem zbyt podekscytowany, a zarazem zmieszany. Byłem jak mieszanka wybuchowa, która przy najmniejszym ruchu może eksplodować.- Nevil.. proszę.
-Jak mi się za to oberwie, to cie zabije.- Powiedział poddając się.- Mam kuzyna, który kumpluje się z gościem, który ma warsztat motorowy, wiem że tam Harry pojawia się ze swoim sprzętem. Może ma jego numer.- Na dodatek gościu ma motor.
-Nevil.. a mógłbyś..
-Damon, jak przez ciebie mi się dostanie to cie ożywię i jeszcze raz zabije. Tak, zadzwonię do kuzyna.- Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, na Nevil'u zawsze można było polegać, mimo gróźb, jakie mi złożył wiedziałem że lekko się uśmiecha.
-Stary, dzięki wielkie!- Krzyknąłem na tyle cicho by mój brat z dołu mnie nie usłyszał.
-Dobra. To kończę.
-Pa.- Powiedziałem i rozłączyłem się. Teraz tylko wystarczyło czekać na litość Boską i szczęście od losu by cały mój plan wypalił.
***
Mijały minuty, godziny. Godziny czekania i frustracji, zmęczenia, denerwowania i obaw.
Moja komórka milczała, kiedy spoglądałem na ekran z myślą, że przez przypadek wyciszyłem telefon, za każdym razem się zawiodłem. Chodziłem w kółko po domu, chcąc się czymś zająć, zrobiłem obiad, umyłem naczynia, szperałem w internecie, oglądałem telewizje, wszystko by tylko zabić czas.
-Damon, wszystko okej? Jesteś jak na szpilkach.- Usłyszałem rozbawiony głos Stephan'a.
-N-nie. Wszystko okej.- Powiedziałem, z udawaną swobodą.
-Widzę, że udajesz.- Powiedział i podszedł do mnie z podejrzliwym wzrokiem.- Co się dzieje? Czy to ma związek z Julie?
-Po co ci ten garnitur?- Starałem się zmienić temat, tylko po to by sytuacja nie doprowadziła do mojego rozłamu i wylaniu się ze wszystkich emocji. Prawda, bowiem była taka, że bałem się stracić Julie, była dla mnie kimś więcej. Nigdy nie chciałem się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale widząc jej uśmiech, motyle w moim brzuchu wydawały się rozrywać jego wnętrze. Jak się nazywa to uczucie?
Zauroczenie? Stan zakochania? Nie wiem.
To coś pomiędzy.
To coś pomiędzy.
-Idę do pracy. Nie tak jak ty.- Powiedział prosto z mostu.- A teraz powiedz o co chodzi. Jestem twoim bratem. Widzę, że coś cię trapi.
Tym razem to ja wystawiłem dłoń i poklepałem brata po ręce opuszczając salon i zostawiając go samego z zamętem w głowie.
*W pokoju Damon'a*
Byłem wdzięczny temu, że Stephan poszedł do pracy i zostałem sam w tym dużym domu, stałem na balkonie roztargniony. Minęły cztery, a może nawet pięć godzin od mojej rozmowy z Nevil'em. Telefon w mojej kieszeni milczał, zapewne wyśmiewał mnie, że mój plan legł w gruzach, jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy nagle rozległo się dzwonienie. Szybko sięgnąłem z nadzieją, że moim przyszłym rozmówcą okaże się mój przyjaciel, Bogu dzięki! To był on.
-Nevil?! I co?
-Stary. Mam ten numer.
brawo, jak zawsze świetnie :3 /@luv_my_Lou69
OdpowiedzUsuńSwietne :) Czekam na nastepne :-)
OdpowiedzUsuńOkropnie wspaniałe :-D
OdpowiedzUsuńŚwietny :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńświetne powiadanie, z niecierpliwoscią czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :
http://trust--me--please.blogspot.com/
Co raz lepsze te rozdzialy xx Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! <3 ciekawi mnie co Damon ma zamiar zrobic z tym numerem.. czekam na następny rozdział ;* weny kochanie :**
OdpowiedzUsuńMasakra <3 Uuper! :** Mega rozdział! :') czekam na następny ;3
OdpowiedzUsuńGenialny!!!!!! Czekam na next ze zniecierpliwoscią!!!!! :3
OdpowiedzUsuńWow! Jak ja dawno nie komentowałam!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, z resztą jak wszystkie. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam weny... :/
I na końcu:
Mam zaszczyt poinformować Cię o nominacji, do LBA na moim blogu!
Szczegóły tutaj:
http://they-dont-know-about-us-niewidoczna-z.blogspot.com/2014/06/lba-1-informacja-o-kalendarzu.html
Cud i miód !!!
OdpowiedzUsuńOhh kocham to Demon taki zazdrosny i dobrze ja wolę Harrego :* ciekawa jestem jaka była reakcja Hazzy nie moge sie doczekać życzę weny <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńWspaniałe 😍
OdpowiedzUsuńNo co by tuta dużo mówić. Zajebiste jak zawsze! :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następne.go Jak zwykle wspaniałe *.* ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest normalnie wspaniały :D
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt poinformować Cię o nominacji do VBA na moim blogu. Więcej informacji tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://they-dont-know-about-us-niewidoczna-z.blogspot.com/2014/07/vba-1.html?m=1