czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 12

________________________________
____________________
___________
Chcę ukryć prawdę
Chcę cię ochronić
Ale przed bestią w środku
Nie mamy gdzie się ukryć

       Sobota. Godzina dziesiąta, w tym dniu tygodnia powinnam jak reszta moich znajomych cały dzień wypoczywać i możliwe że przesiedzieć popołudnie w piżamie, byłoby to dobre rozwiązanie a zwłaszcza dlatego, że tej nocy odbyłam swoja pierwszą jazdę motorem, nadal nie mogłam uwierzyć, że Harry zdołał mnie do tego przekonać. Niestety ja nie mogłam pozwolić sobie na taką przyjemność i z jękiem sięgnęłam dłonią do po raz drugi dzwoniącego budzika nakazującego bym wstała i zaczęła dzień. 
       Usiadłam na łóżku, wzdychając z dezaprobatą i położyłam stopy na podłogę by znaleźć pantofle, kiedy nogi wyczuły ich puch wsunęłam w nie palce i podeszłam do szafy w celu znalezienia odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień. Odwróciłam się w stronę okna balkonowego z którego można było oglądać duże słońce, a promienie wydobywające się z jego wnętrza były wyczuwalne przez szybę. Tak więc wybrałam krótkie spodenki i croop top. Podreptałam szybko do łazienki znajdującej się w moim pokoju i rozebrawszy się weszłam pod prysznic, nałożyłam szampon na włosy i zaczęłam je porządnie szorować, następnie zajęłam się resztą mojego ciała. Kiedy skończyłam poranną toaletę, nałożyłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy, zabrałam torebkę i wrzuciłam do niej niezbędne rzeczy takie jak telefon, chusteczki, pomadkę i portfel z pieniędzmi, zeszłam na dół i zastałam mamę myjącą naczynia, wciąż zastanawiałam się czemu robi to tak często własnoręcznie skoro mamy od tego zmywarkę. Podeszłam do chlebaka i wyjęłam jedną kromkę smarując ją czekoladą, spojrzałam kątem oka na puste miejsce, gdzie zwykle siedział tata czytający gazetę przy czym popijał poranną kawę. 
-Gdzie jest tata? Ostatnio mówił, że mam dzisiaj na nockę. 
-Tak, ale miał wezwanie o piątej nad ranem. Była jakaś bójka i to było konieczne.- Wyraz twarzy mamy był przepełniony troską, że o tej godzinie ojciec jeszcze nie wrócił, z resztą tak jak mój sam. Nagle przez moment pojawił się u mnie lęk, że Harry mógł w niej uczestniczyć był znany z takich rzeczy, bójki, zadawanie się z ciemnymi i podejrzanymi typkami, moje myśli rozwiały się kiedy usłyszałam głos mamy.
-Wszystko dobrze? 
-Tak, jasne.- Skłamałam. Wzięłam moją kanapkę do ust, a brudny nóż włożyłam do zlewka, chodząc po kuchni szybko zjadłam mały posiłek i oświadczyłam.- Mamo, pójdę już, zaczynamy trochę wcześniej i zadzwoń jeśli tata się odezwie.- Znowu powiedziałam kłamstwo jeżeli chodziło o to że wcześniej zaczynam pracę, ponieważ miałam do niej około dwie godziny, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Była ładna pogoda i postanowiłam, że wykorzystam ją na spacer. 
-No dobrze. 
Podeszłam na ganek i zaczęłam zakładać wygodne czarne trampki, zabrałam klucze do domu wiszące na haczyku przy kurtach i na odchodne krzyknęłam. 
-Pa mamo! 
-Pa.- Zamknęłam drzwi i ruszyłam chodnikiem w stronę sklepu. 

*** 

Idąc w upale, słuchałam muzyki przez słuchawki i nuciłam już dobrze znaną mi melodię jednego z utworów. Pogoda była śliczna, niebo przejrzyste, bez żadnych chmur, można było dostrzec jak ludzie spacerują z psami lub rozmawiają z kimś przez telefon. Tak, to był Londyn; ludzie byli ciągle w ruchu, zajęci swoimi codziennymi sprawami, rozmawiający przez telefon, żyjący pracą, trochę to przykre, ale takie jest życie, cywilizacja się rozwija i trzeba to zaakceptować, ale mimo to kocham to miasto; ludzie tutaj są dla siebie mili, uprzejmi, nie interesuje ich to jak ktoś się ubiera, należą do osób tolerancyjnych, nie raz widziałam ulicami parę homoseksualistów, którzy nie przejmowali się tym, że komuś nie spodoba się ich miłość. Po drodze wstąpiłam do sklepu by kupić drugie śniadanie, weszłam do środka gdzie biło przyjemnym zimnem od wiatraków powieszonych na suficie, podeszłam do odpowiedniego stoiska i wybrałam bułkę z serem, zapłaciłam za zakup i ponownie wyszłam na zapełnioną gwarem ulicę.  Ale nawet w tym tłumie, kiedy zbliżałam się do sklepu mogłam po drugiej stronie ulicy zauważyć chłopaka z ciemnymi roztrzepanymi włosami, który szedł prosto z rękami w kieszeniach. 
-Damon!- Krzyknęłam i upewniając się, że żaden samochód nie zdoła mnie zabić, przebiegłam na drugą stronę. Chłopak zatrzymał się przede mną, widziałam w jego oczach coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam, nie mogłam nawet ocenić co to było, ale to było coś nieprzyjemnego. 
-Cześć. 
-Dlaczego się nie odzywałeś? Czemu mnie unikasz?- Nie owijałam w bawełnę, jego niepokojące zachowanie nie pozwalało mi na to. 
-Jaa... Miałem, telefon mi się rozładował.- Znałam go wystarczająco długo by wiedzieć, że jego wymówka była jedynie bzdurą. 
-Kłamiesz.- Powiedziałam, a chłopak spojrzał w kierunku sklepu w którym pracowałam. 
Widziałam jak jego mina zmienia się w przepełnioną niechęcią, skierowałam wzrok w tym samym kierunku i zauważyłam Harry'ego stojącego się przed szklanymi drzwiami obserwującego nas. Miał na sobie ciemne spodnie oraz biały podkoszulek na ramiączkach, jego loki były postawione do góry. Spojrzenia obu chłopaków natrafiły na siebie i oboje zmrużyli oczy; to wyglądało tak jakby telepatycznie przekazywali sobie myśli pełne niezadowolenia i złości. 
-Muszę iść.- Damon w końcu się odezwał i skierował wzrok na mnie.
-Ale..- Chciałam coś powiedzieć, jednak chłopak mnie wyminął. Chwyciłam jego ramię i obróciłam w swoją stronę, pożałowałam tej decyzji ponieważ napotkałam oczy przepełnione żalem, proszące bym go puściła i zostawiła tę sprawę. Zrobiłam jedną z tych rzeczy; moja ręką opuściła ramię chłopaka, a on odszedł dalej. Zostawiając mnie z kłębkiem myśli w głowie.
Podeszłam do wciąż czekającego przed drzwiami Harry'ego i zaczęłam grzebać w mojej torebce w celu znalezienia klucza do drzwi. 
-Witaj.- Usłyszałam ochrypnięty głos, chciałam zachować zimną krew, ale na dźwięk jego chrypki lekko się uśmiechnęłam i po otworzeniu drzwi wpuściłam nas do środka. 
-O co chodzi z Damon'em?- Spytałam kiedy byliśmy już w środku.  
-Co masz na myśli?- Powiedział opierając się plecami o blat gdzie była kasa. 
-No bo wiesz, wyglądaliście tak jakbyście... coś między wami było nie tak.- Chciałam prościej to wytłumaczyć, ale inaczej chyba się nie dało. 
-Może to dlatego, że go nie lubię.- Prychnął i złożył ręce na piersi. 
-Dlaczego?- Spytałam, ale w odpowiedzi uzyskałam tylko pełen kpiny śmiech, chłopak wystawił ku mnie ręce. 
-Podejdź bliżej.- Zrobiłam dwa kroki do przodu i tyle wystarczyło by Harry mógł uchwycić moje nadgarstki w swoje dłonie, sprawnym ruchem przybliżył mnie do siebie, a chwilę potem poczułam jego miękkie wargo składające delikatne pocałunki na skórze szyi.- A jak mi cię zabierze?- Na jego słowa odsunęłam się trochę, "trochę" ponieważ chłopak mocno trzymał mnie przy sobie, zauważyłam kątek oka, że do oficjalnego otworzenia sklepu pozostało piętnaście minut. 
-To jest tylko przyjaciel.- Sprostowałam. 
-Czyżby? 
-Harry! Przestań. To przyjaciel.- W końcu udało mi się wyswobodzić z silnego uścisku i cofnąć.
-Więc to powiedz.- Spojrzałam w jego oczy, które były bardzo poważne.
-Co mam powiedzieć?
-Że jesteś moja.- Chłopak ponownie zbliżył się i zanim się obejrzałam jego wargi przywarły do moich z wielką siłą, na początku nie zareagowałam, a może nawet nie chciałam reagować ponieważ w tym momencie chłopak uznał mnie za dziewczynę, która lata za dwoma chłopakami co jest absurdalne. Z silnych i głębokich pocałunków, zmieniły się małe i lekkie, które jedynie muskały moje usta.
-Jestem twoja.- Szepnęłam. Prawy kącik ust chłopaka drgnął w dumnym uśmieszku odsłaniając kilka białych zębów.
-To brzmi idealnie w twoich ustach.

*** 

Dzień przeminął bez żadnych nieoczekiwanych zdarzeń. Klienci przychodzili, wychodzili, jedni robili zakupy, a drudzy jedynie przyszli pooglądać towar. Bułka którą kupiłam w sklepie spożywczym podczas przerwy na lunch była bardzo dobra i dała wystarczająco energii na resztę dnia. Nawet Harry zachowywał się przyzwoicie, chciał nawet pomóc klientom, czego zwykle nie robił, zazwyczaj było to spowodowane tym że cóż; nie miał na to ochoty, jednak sami klienci unikali jego pomocy, ponieważ dobrze wiedzieli, że tam pracuje i niektórzy znali go zbyt dobrze, wiedzieli bowiem o jego czarnych sprawkach i woleli sami krzątać się w około drewnianych półek sklepu, ale tym razem widziałam jak Harry pomógł jednemu mężczyźnie w wyborze płyty i oboje nie wydawali się czuć niekomfortowo w tej sytuacji, może to dlatego że klient nie znał Harry'ego pod tym względem lub po prostu, po prostu chciał tej pomocy.

Ta miła sielanka spokojnego dnia przeminęła wraz z przekroczeniem progu sklepu przez dwóch chłopaków. Jeden blondyn z rękami w kieszeniach jeansowych spodniach i białej bluzce na ramiączkach, jego ramion były czyste, pozbawione jakichkolwiek tatuaży, jedyne co mogło się odznaczać na jego skórze to były blizny, drugi brunet z włosami opadającymi na czoło, ciemnymi szortami oraz również ale tym razem czarnym podkoszulkiem na ramiączkach, które odsłaniały ramiona pokryte tatuażami, tak jak jego koledze było widać blizny. Niall i Louis rozglądali się w poszukiwaniu czegoś lub kogoś. Kiedy chłopaki napotkali wzrokiem mój, podeszli bliżej lady (sklep był w tym czasie pusty), Niall położył dłonie na blacie i przysunął się bliżej, mogłam dostrzec małą raną w około lewej brwi.
-Gdzie Harry?
-J-ja...- Zawahałam się i rozglądnęłam w poszukiwaniu burzy włosów, ale gdy zdałam sobie sprawę, że go nie ma, zbyt głośno krzyknęłam zdenerwowana: Harry!- Chwilę potem usłyszałam jakby coś spadło z półki i mogłam się założyć, że to jedna z płyt. Następnie Harry wybiegł z zaplecza zwalając po drodze jeszcze jeden stos gazet, który już dawno powinien stamtąd zniknąć.
-Co?! Co się dzie... Louis? Niall?- Spojrzał ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, podszedł do nieoczekiwanych gości bliżej.
-Stary mamy problem. Chodzi o Zayn'a i... dzisiaj.- Louis powiedział kiwając głową na znak, że Harry powinien rozumieć o co chodziło i najwidoczniej tak było bo mina chłopaka zrzedła i stał się nerwowy.
-Okej, porozmawiajmy sami.- Niall skinął głową na mnie, wiedziałam o co chodzi i nie chcąc wszczynać niepotrzebnego zamieszania opuściłam główny teren sklepu. Czy można mnie nazwać bezczelną jeżeli powiem, że schowałam się za ścianą i starałam się podsłuchać ich rozmowę?
-Ale co dokładnie się stało?- Zabrzmiał głos Harry'ego.
-No bo Zayn... w niego strzelali, ale odepchnął go... i jest ranny.- Starałam się rozróżniać głosy rozmówców i uznałam, że te słowa wypowiedział Louis.
-Czemu po mnie nie zadzwoniliście?!- Krzyknął Harry.
-Cii... Myślisz, że był na to czas.... wet nie wiedzieliśmy gdzie by..eś.- Szeptał Niall.
-Ale czy ktoś jeszcze jest ranny? Czy on?
-Nie, to znaczy, tylko w nogę drasnęło go, a p...em przyjechały psy.- Powiedział Louis, a moim gardle panowała susza. Przyjechała policja, a uznałam że to wszystko było związane z bójką. O mój Boże, może właśnie na tą bójkę mój tata wyjechał rano.
-I co?
-Uciekliśmy, złapali kogoś, ale nie wiem kim on mógł być.- Powiedział, chyba Niall.- Harry musimy iść do Zayn'a.
Kiedy dotarł do mnie sens słów poczułam jak, coś przebiega pomiędzy moimi nogami i.. piszczy. Spojrzałam w dół i z moich strun głosowych wydał się przeraźliwy okrzyk na widok dużej myszy, która przeleciała przez moje nogi, szybko odskoczyłam i wybiegłam przez drzwi spanikowana, nienawidziłam tych stworzeń całym sercem, pobiegłam w stronę kasy i schowałam się za nią. Kiedy byłam już bezpieczna zdałam sobie sprawę, że trzy pary oczu kierują się prosto na mnie, jedne- błękitne ze zdziwieniem, a pozostałe- zielone i niebieskie powstrzymują śmiech. Zdałam sobie sprawę jak ta sytuacja mogła zabawnie i żenująco wyglądać. Spuściłam głowę i jedyne czego pragnęłam to zapaść się pod ziemie.
-Emm.. Tak, okej.- Odpowiedział, na poprzednią treść Niall'a, Harry. Cała trójka wróciła do tematu rozmowy, jakby zaistniała sytuacja nie miała miejsca.
-Gdzie idziesz?- Po fakcie zrozumiałam, że to pytanie wydobyło się z moich ust. Harry uśmiechnął się unosząc kącik ust, odsłaniając ponownie idealne zęby. Wyminął mnie i podszedł do szuflady, z której wyjął małe kluczyki, rzuciłam mu pytające spojrzenie. 
-Zostawiłem motor na tyłach sklepu.- Mrugnął do mnie i wrócił do czekających już przy drzwiach kolegów. Kiedy chłopaki chcieli wyjść przez szklane wrota, drogę zagrodziła im wysoka, ładna blondynka. Rose, pospiesznie wyminęła chłopaków, starając się nie patrzeć na ich twarze, jednak ja mogłam dostrzec cień uśmieszku na ustach Louis'a oraz mojej uwadze nie umknęło to, że dyskretnie spojrzał na tyłek mojej przyjaciółki, po czym ze zmieszaniem obrócił głowę. To było dziwne, a nawet bardzo. Cała trójka opuściła sklep, a we mnie wzrastała ciekawość co mogło być przyczyną spotkania -jak sądzę- Marcusa oraz gangu Zayn'a i co najważniejsze, czemu Harry'ego z nimi nie było? Moje przemyślenia przerwało chrząknięcie Rose, która przypatrywała mi się w sposób, jakby chciała wyczytać z moich oczu o czym myślę, mimo iż teraz ten proces zapomnienia został przerwany, obiecałam sobie, że jeszcze do niego wrócę.
-Posłuchaj, nie uwierzysz kto do mnie przyszedł.- Powiedziała na jednym wydechu, spojrzałam na nią wyczekująco, aż w końcu zamrugała i wyjaśniła.- Rayan! I powiedział mi, że Damon teraz cały czas siedzi w domu, Stephan też nie może do niego dotrzeć. Nie mam pojęcia o co mu może chodzić.- Kiedy usłyszałam imię Rayan'a, coś w moim żołądku się przekręciło. Byłam tak zaabsorbowana Harry'm, że kompletnie wyleciał mi z głowy obraz chłopaka leżące na ziemi, kulejącego, obolałego, błagającego o pomoc, którą mu nie dałam, tego fortunnego dnia imprezy.
-Spotkałam dzisiaj Damon'a.- Odpowiedziałam bez namysłu.
-I co?! Jak się zachowywał?
-Był oziębły, jakby nie mający na nic ochoty. Szybko poszedł i.. nie wiem o co mu chodzi.- Spuściłam ze smutkiem głowę. Gdzie się podział mój przyjaciel? 
-Musimy coś zrobić bo...- Wypowiedź koleżanki przerwała piosenka Ed'a Sheeran'a służąca jej jako dzwonek połączenia, spojrzała na wyświetlacz i przewróciła oczami, palcem przejeżdżając po zielonej słuchawce, a następnie przyłożyła ją do ucha.- Tak mamo?... Aha... Serio?.. To konieczne?... No dobra... Okej... No pa.- Wypuściła ciężko powietrze.- Muszę iść przypilnować młodszego kuzyna, bo ciocia przyjechała i z mamą chcą iść na zakupy ughh...- Powiedziała niezadowolona.
-Mówiłaś, że lubisz dzieci.- Przypomniałam.
-Posiedź z Brunem godzinę, a zmienisz zdanie. No nic muszę lecieć. Papa!
-Pa!- Krzyknęłam kiedy wyszła i zostawiła mnie samą w sklepie, jednak moje odosobnienie nie trwało długo ponieważ parę minut potem do sklepu weszła ruda kobieta z małą dziewczynką, która wyglądała na nie więcej niż siedem lat, przywitałam się, a ona odpowiedziała mi skinięciem głowy i uśmiechem.
Podczas bezczynnego siedzenia, do mojej głowy powróciły myśli, które zostały przerwane wraz z nadejściem Rose. Skoro Harry nie był z nimi podczas bójki, to gdzie mógł być? A Hayden? Czy ona z nimi była? A co jeśli... Nie, to nie możliwe, Harry zapewniał mnie, że to tylko jego przyjaciółka i nikt więcej, że jestem tylko ja. To zabawne bo jesteśmy razem z dwa, może więcej tygodni, ale czuje taką dziwną więź, że boje się go stracić, że ktoś mi go odbierze, a wiedząc że brunetka jest nie tylko bardzo ładna, ale też wysportowana i mająca podobne zainteresowania co chłopak, ten lęk wzrastał. Sam denerwował się, że pomiędzy mną a Damon'em coś jest, więc czemu ja mam się nie martwić, że iskrzy coś pomiędzy tą dwójką? Czy byłby zdolny do tego? Sama nie wiem, bo w sposób w jaki na mnie patrzył nie mówił o tym by był gotowy zrobić coś takiego. Trzymałam się tej małej, cichej, dobrej myśli i nadziei jak deski ratunkowej.
Wracając do zadymy z rana; Zayn'a prawie postrzelono! Nie dziwie się więc czemu Harry chciał do niego iść. Myślałam nad tym kto mógł go osłonić, bo słyszałam/wywnioskowałam, że to był jeden z wrażliwszych tematów, czy to możliwe by tym kimś był Liam? Pamiętam jak rozmawialiśmy o tym, kiedy mnie "pilnował" na prośbę Marcusa, czyżby wciąż bał się o swoich dawnych przyjaciół?
Do tego Damon, o co mu chodziło? Dlaczego tak się zachowywał przy mnie? Czemu tak zareagował na widok Harry'ego, wcześniej nie wspomniał mi nic, o tym że się go boi, sądziłam że należy do tych, którzy mają go gdzieś (co w pewnym stopniu powinno mnie boleć, ponieważ chodzi o mojego chłopaka, no ale nie ważne). Do tego mało wychodził. Przecież Damon jakiego znałam kochał różne wypady, zabawy, imprezy, ze... ze znajomymi. I wtedy to do mnie dotarło, mniej czasu spędzałam z przyjacielem, może to o to mu chodziło? Chciałam dalej ciągnąć, moje niekończące się hipotezy, kiedy mój telefon leżący obok zawibrował, spojrzałam na ekran i okazała się to nowa wiadomość.

From: Rayan
Hej Jul, nie wiem czy Rose już ci mówiła, ale powtórzę. 
Martwię się o Damon'a, wiesz o co może mu chodzić? Ciągle siedzi w domu! 
Musimy coś wykombinować, żeby go stamtąd wyciągnąć. 
Wiesz, może o co mu chodzi? 
Znowu poczułam to ukłucie. 

To: Rayan
Hej, sama nie wiem o co mu chodzi.
Ale skoro aż tak jest źle jak mówisz, to trzeba coś zrobić. 
Mam pomysł! Może wieczorem na skype pogadamy o tym wszystkim?
Co o tym myślisz? 
Pomysł wpadł mi do głowy w chwili kiedy pisałam wiadomość, nie musiałam długo czekać, aż przyjdzie odpowiedź. 
From: Rayan 
To genialny pomysł!
Jasne, musimy to obgadać, zadzwonię wieczorem. 
Miłego dnia w pracy, sorry jeżeli przerwałem ;)
Pa x
I od tego dnia można mnie zakwalifikować to najbardziej okropnych przyjaciół jakich można mieć. Dziękowałam rudej kobiecie, która szybko sprowadziła mnie na ziemie.
-Problemy z chłopakiem?- Spytała wnioskując z mojej miny. 
-Bardziej z... przyjacielem.- Uśmiechnęłam się nikle biorąc od niej płytę z najnowszymi przebojami jakiegoś nieznanego mi zespołu, zaczęłam obsługiwać się kasą i pakować wszystko do torebeczki. 
-To coś poważnego?- Spytała, nie była nachalna czy niegrzeczna w miłym wyrazie jej twarzy można było dostrzec jedynie małą ciekawość, ale i dobre intencje. 
-Chyba nie... Nie wiem, trochę się od siebie oddaliliśmy.- Wyjaśniłam, z uśmiechem podając towar małej dziewczynce. 
-Mamo! Jak sądzisz, spodoba się Max'owi? Będzie zadowolony?- Skakała podekscytowana.
-Na pewno kochanie, w końcu zawsze dużo mówił o tej płycie.- Położyła dłoń na jej główce i poczochrała średniej długości jej brązowe włosy. Wywnioskowałam, że kolor musiała mieć po tacie lub jej mama po prostu się pofarbowała, ale rudy kolor jaki miała na włosach był aksamitny i wyrazisty.- Wiesz...- Ponownie jej wzrok spoczął na mnie.- Powinnaś zadzwonić, tak myślę, a jeżeli nie odbierze to może sama do niego pójdź..?- Szczery uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy kobieta podsunęła mi pomysł. Sam w sobie, nie był głupi.
-Spróbuję i dziękuje za radę. 
-Nie ma za co. A teraz już pójdziemy, chodź Emily.- Powiedziała i pociągnęła podskakującą przy jej boku córeczkę w stronę drzwi.


***

Resztę dnia spędziłam sama w sklepie, pan Alex zaglądnął tylko na chwilę jak sprawy się mają, kiedy usłyszał ode mnie, że Harry wyszedł wywrócił oczami i jego mięśnie się spięły. Gołym okiem było widać, że nieodpowiednie zachowanie chłopaka irytowało go coraz bardziej.

Zamykając sklep około godziny 20:00, pamiętałam o tym, żeby pierwsze co zrobić to wejść na laptop i porozmawiać z Rayan'em. Z tą myślą i optymizmem na miłą rozmowę szłam w stronę domu, całe szczęście wieczór był ciepły i nie potrzebowałam żadnej kurtki, pierwszy raz od kiedy pracowałam w "Your Sounds" szłam późną godziną do domu, mimo że były wakacje, to słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przyśpieszyłam kroku by jak najszybciej znaleźć się w domu. Kiedy już szczęśliwie do niego dotarłam, moje plany by od razu biegnąć do pokoju zmieniły się widząc jak mama rozmawia z tatą, który... miał rękę całą w bandażach, wyszczerzyłam szeroko oczy i szybko do niego podbiegłam.
-Tato! Co ci się stało? Kiedy wróciłeś?!- Szybko zadawałam pytania, ale z naszej trójki tylko ja i mama byłyśmy niespokojne, natomiast tata wydawał się być opanowany ponieważ uśmiechnął się.
-Wszystko dobrze, tylko trochę mi zadrasnęli rękę.
-Trochę?! Masz całą rękę w bandażu! Kto to zrobił i jak?- Dopytywałam się nieugięta.
-Eh.. Jacyś goście się bili i jeden z nich, nie wiem jak się nazywa zaczął strzelać, odepchnąłem go i niefortunnie upadłem na rękę to tyle.- Mogłam przysiądź, że przez głowę przeleciał mi obraz Marcusa z bronią, przeszły mnie mdłości.- Wszystko dobrze?
-Tak jasne, a jak z tobą?
-Spokojnie kochanie, mama się mną zaopiekuje, to nic poważnego.- Powiedział, a ja powstrzymując łzy wtuliłam się w niego, uważając na obolałą rękę.
-Uważaj na siebie, teraz. Wziąłeś urlop, zwolnienie?- Spytałam z nadzieją, że pomyślał o tak ważnej dla jego zdrowia rzeczy.
-Oczywiście, że tak.- Tym razem mama się wtrąciła w rozmowę.
-Tato?
-Tak, tak..- Powiedział wywracając oczami, czasami czułam się tak jakbym to ja w tym domu miała prawa rodzicielskie.
-No i dobrze. Ja muszę iść na górę..- Czułam się trochę nieodpowiednio kiedy musiałam opuścić salon, ale obiecałam coś Rayan'owi.
Wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam torebkę na łóżku, szybko pochwyciłam laptop i otworzyłam go, kiedy wpisałam hasło od razu weszłam na skype, zapomniałam powiedzieć Rayan'owi o której kończę więc postanowiłam sama zadzwonić.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, myślałam, że chłopak nie odbierze, ale po czwartym sygnale na ekranie laptopa pojawiła się uśmiechnięta buźka blondyna.
-Cześć!- Przywitał się.
-Myślałam już, że nie odbierzesz.- Zaśmiałam się.
-Od ciebie, zawsze odbiorę haha.- Wydobył się dźwięk z głośników.
-Okej, to co robimy z Damon'em?
-Oh..- Jego mina zmieniła się na zamyśloną.- Może, ej! Mam pomysł!- Zamilkł, a ja czekałam na niego, aż mi go objawi, jednak milczał wyraźnie zafascynowany swoimi wymysłem.
-Powiesz mi?- Powiedział ze śmiechem.
-Ah! Tak! Zróbmy piknik! Co o tym myślisz? Cała paczka! Ja, ty, Damon, Nevil, Rose, Megan i Ashley! Jak myślisz?- Powiedział entuzjastycznie, mnie samej spodobał się ten pomysł.
-Świetny pomysł! Ty to masz głowę Rayan!- Klasnęłam w dłonie, z każdą chwilą ten pomysł wydawał się jeszcze lepszy.

*** 

Minęły około cztery godziny, a ja wciąż rozmawiałam z przyjacielem (zrobiłam sobie tylko piętnastominutową przerwę na prysznic), jak mi tego brakowało, dawno tak z nim nie żartowałam przez sieć, blondyn z naszej paczki znany był z ciągłych żartów i śmiesznych pomysłów. Umiał jednak doradzić i przejmował się losem swoich znajomych co było u niego dużym plusem, kochał imprezować i spędzać czas z przyjaciółmi. On i Damon to byli najlepsi kumple. Kiedy właśnie miałam skomentować jedną z opowieści chłopaka, podskoczyłam przerażona na łóżku słysząc pukanie do szyby od balkonu. 
-Julie? Co jest?- Zapytał przejęty moją nagłą zmianą nastroju.
-C-chyba coś usłyszałam.- Powiedziałam. Spojrzałam na szybę, ale nic nie widziałam, może dlatego że było tak ciemno, jednak kiedy ponownie pukanie rozniosło się po pokoju, sięgnęłam po telefon i włączyłam lampkę, nie reagując na pytania Rayan'a co się dzieje. Kiedy już światło oświetliło postać stojącą po drugiej stronie, szybki oddech nabrał wolniejszych obrotów i wypuściłam powietrze. Widziałam jak Harry stoi na moim b a l k o n i e i uśmiecha się cwaniacko z rękami włożonymi w kieszeniach, zastanawiałam się jak do wszystkich świętości on zdołał wyjść na mój balkon! 
-Julie!
-Rayan przepraszam, ale muszę iść. Do tylko konary drzew mi pukają.- Zaśmiałam się z nadzieją że uwierzy.-  Wybaczysz?- Zrobiłam minę smutnego pieska by go rozśmieszyć. 
-No dobra! Przekonałaś mnie haha, papa Jul!- Pomachał mi i chwilę potem jego twarz zniknęła z ekranu. Szybko zamknęłam laptop i podbiegłam do drzwi balkonowych, a następnie szybko je otworzyłam. 
-Harry! Co ty tutaj robisz?!- Syknęłam, na tyle cicho by rodzice się nie obudzili. Chłopak z uśmiechem wszedł do środka, znowu był w samym czarnym podkoszulku (co było mądre bo gdyby ubrał biały mógłby przyciągnąć czyjąś uwagę). 
-Dzisiaj musiałem wyjść, ale przyszedłem do mojej dziewczyny by jej to wynagrodzić.- Wyjaśnił zamykając drzwi i łapiąc mnie za ręce, po czym jego wargi zgniotły moje w porywczym i głębokim pocałunku, który odwzajemniłam z rozkoszą.
Czułam jak ręce chłopaka opuściły moje dłonie i spoczęły na biodrach, język bruneta oblizał moje wargi, przez co wydałam cichy jęk, chciał dostać się do moich ust, w pokoju było ciemno, a urok chwili sprawił, że poddałam mu się i chwilę później moje dłonie wplątały się w jego loki, pozwoliłam by język wsunął się do moich ust, następnie przejechał po równych zębach i oblizał mój własny. W odpowiedzi na jego pieszczoty pociągnęłam za ciemne włosy, przysuwając go jeszcze bliżej, jego usta wykrzywiły się w uśmiech, ręce Harry'ego mocniej ścisnęły skórę moich bioder i zaczął mnie prowadzić w stronę łóżka wciąż gorliwie całując, posadził mnie na nim, a sam usiadł obok. Pogładził ręką mój policzek, to co ze mną wyprawiał, to jak czułam się z nim kiedy byliśmy razem było takie, takie nie do opisania. Czułam się przy nim w jakimś sensie wyjątkowo, a sposób w jaki na mnie patrzył sprawiał, że wszystko dookoła znikało, a teraz kiedy mnie całował, wydawało mi się że na świecie nic nie jest piękniejsze od tej jednej chwili.
Druga ręka chłopaka zaczęła masować moje udo, przez co się wzdrygnęłam, jeżeli chłopak chciał to zrobić, to na pewno nie teraz, nie po tak krótkiej znajomości, to było moment kiedy bałam się, że chodzi mu tylko o jedno. O seks. Odsunęłam się od niego i spuściłam głowę, kiedy ponownie ją podniosłam napotkałam pytające spojrzenie Harry'ego. 
-Co się stało?- Zapytał z... przejęciem? 
-B-bo... Bo ja nie chce.. jeszcze.- Wydukałam z lękiem, że mnie wyśmieje, lub wyjdzie, ale nic takiego nie nastąpiło. 
-Rozumiem.- Powiedział pewny swoich słów.- Nie chciałem tego teraz.- Na jego słowa coś się we mnie przekręciło, nie chciał. Ale dlatego, że uznał iż jestem nieatrakcyjna czy dlatego, że rozumiał moje obawy? 
-No, ale.. 
-Julie, zależy mi na tobie i jeżeli nie jesteś gotowa, ja to zrozumiem i będę czekał tyle ile potrzeba. Chociaż będzie to trudne zważywszy na to jak bardzo pociągająca jesteś.- Ostatnie zdanie wypowiedział przygryzając wargę, czułam jak każda komórka mojego ciała buzuje. 
-Harry... 
-Tak? 
-Pocałuj mnie.- Szepnęłam. Chłopak pochylił się w moją stronę, a ja jedną rękę położyłam na jego kolanie, a drugą na szyi. Harry musnął moje usta, sprawiając że pocałunek był słodki i czuły, taki jaki powinien być na początku, zaśmiałam się na tą myśl, chociaż sama nie wiedziałam czemu. 
-Co?- Chłopak również uśmiechnął się podczas składanie pocałunków, chwilę musiał czekać na odpowiedź ponieważ jego głos był taki głęboki, że się rozproszyłam. 
-Taki powinien być nasz pierwszy pocałunek. 
-Lepiej późno niż wcale.- Tym razem to on się odsunął i usiał prosto obok mnie. 
-Harry?
-Słucham.- Mrugnął do mnie. Człowieku ogarnij się, chce poważnie porozmawiać! 
-Z kim bili się twoi kumple w nocy? 
-Musimy o tym gadać?- Spytał dość urażony, że przerwałam tą miłą chwilę. Żałowałam tego i ja ponieważ jego głos się spiął. Westchnął.- Z Marcusem. Ale nie martw się nie ma żadnych poważnych szkód, z Zayn'em wszystko w porządku.
-Jeszcze jeden człowiek został ciężko ranny.- Spuściłam głowę, przypominając sobie widok mojego taty. 
-Jak to...?- Zmarszczył brwi starając przypomnieć sobie kto mógłby ponieść jakieś obrażenia. 
-Mój tata, był tam. Jest policjantem i ma ranną rękę. Prawdopodobnie odepchnął Marcusa, żeby nie trafił w Zayn'a. Zgadza się?- Dukałam starając powstrzymać łzy. 
-Tak, to on strzelał, ale.. 
-Mówili, że ktoś go odepchnął. Wiesz kto? 
-To drażliwy temat.- To było zaskakujące, jak atmosfera może się zmienić w ciągu kilku sekund, nagle oboje staliśmy się przygnębieni i zdołowani. 
-Nie musisz mówić teraz.
-Liam. Liam go odepchnął. Zrobił to mimo, że nie musiał.- Powiedział, a w jego głosie wyczułam ten żal, taki sam jak w głosie Liam'a, kiedy rozmawialiśmy o ich dawnej przyjaźni. 
-Wiem, że się przyjaźniliście.
-To prawda.- Widziałam jak Harry stara się powiedzieć co się dzieje, ale w jego oczach zauważyłam to co tak rzadko w nich jest- smutek. Przytuliłam go na co się wzdrygnął, był zaskoczony moich ruchem ponieważ wcześniej nikt go nie przytulał w takich chwilach. 
-Nie musisz mówić, to chyba wasza sprawa.- Poczułam jak chłopak rozluźnia się i odwzajemnia uścisk, oplatając silnymi ramionami moją talie. 
-Dużo kłócił się z Zayn'em, kiedyś doszło do tego, że powiedzieli sobie o parę słów za dużo i... wtedy Zayn pierwszy raz go uderzył świadomie i nie na żarty. Nikt z nas nigdy tego nie zrobił.- Spojrzałam na niego z bólem. Chłopak potrząsnął głową.- Potem Liam się wyniósł. Było to rok temu, tak myślę.- Jeszcze raz mocno przytuliłam chłopaka zagłębiając twarz pomiędzy jego szyję, a ramię.- Dobra, bo zrobiło się smętnie.- Zaśmiał się starając rozluźnić atmosferę i popatrzył na mnie, a następnie przeniósł wzrok na szafkę wiszącą nad moim biurkiem, szybko do niej podbiegł z szerokim uśmiechem na twarzy, wziął do ręki jedno z moich zdjęć z dzieciństwa.- To ty?- Zaśmiał się głośno, a ja szybko do niego podbiegłam i zakryłam ręką usta, by nikt nie usłyszał, że w domu jest jeszcze jeden osobnik. Harry trzymał w ręce zdjęcie z mojej podstawówki z pierwszej klasy. 
-Tak ja.- Powiedziałam cicho i pewnie.- Nie śmiej się ze mnie.- Prychnęłam wyrywając mu zdjęcie z ręki i odkładając na swoje miejsce. 
-Nie śmieje. Byłaś urocza.- Uśmiechnął się ukazując duże dołeczki w policzkach, co skomentowałam wywróceniem oczami. 
-Chyba powinnam iść spać.- Powiedziałam kierując się do łóżka, kiedy już miałam się kłaść, spojrzałam na chłopaka, który wciąż bezkarnie się uśmiechał.- Co? 
W ramach odpowiedzi chłopak podszedł do mnie i wymijając mnie stojącą obok łóżka, sam na nie wlazł i się wygodnie rozłożył. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 
-Co?- Tym razem to on wypowiedział to słowo, widząc moje zdezorientowanie posunął się robiąc mi miejsce.- Idziesz spać czy nie? 
-Ale Harry przecież jak moi rodzice... 
-Rano mnie nie będzie.- Przerwał mi i poklepał miejsce obok, niepewnie na nie weszłam i położyłam się obok chłopaka. Nie powiem, że mi się nie podobało, bo podobało mi się bardzo, czułam jak motyle rozrywają mój brzuch, a wszystkie myśli ulatują gdzieś w przestrzeń, liczyło się tylko to, jak ten chłopak na mnie działał, wtargnął do mojego życia jak huragan, zmieniając go, zmieniając poglądy na większość rzeczy. Udowodni mi, że pozory mylą i że należy kogoś poznać by go ocenić. Wiem, że Harry nie jest otwartą księgą, że kryje w sobie wiele emocji oraz sekretów o których jeszcze nie mam pojęcia, może kiedyś mi je wyjawi, a może zostaną tylko dla niego. To zabawne, bo jeszcze parę tygodni temu nie mogłam na tego człowieka patrzeć, a teraz leży obok mnie, gładząc moje plecy, życie potrafi nas zaskakiwać. Teraz nasuwa mi się pytanie, czym Harry jeszcze mnie zaskoczy. Przecież, zdaje sobie sprawę, że jego reputacja musi z czegoś wynikać, a co jeśli te wszystkie złe rzeczy, o których ludzie mówią są po części prawdą i niektóre z nich faktycznie Harry wykonał? Ta myśl bolała mnie i świadomość, że to się wydarzyło dawała niemiłe uczucie. Patrząc na Harry'ego, muszę przyznać, że czasami widzę w jego oczach tą iskrę ciemności którą w sobie trzyma, ale czy ona jest duża? Pamiętam jak ktoś powiedział: "Jak diabeł mógłby pchać cię do kogoś, kto wygląda jak anioł kiedy się do ciebie uśmiecha.". Myślę, że Harry nie jest zły, że to tylko pozory, w głębi duszy wiem, że jest w nim ta dobroć której się wypiera. Chciałabym pomóc mu ją wyciągnąć, pokazać na światło dzienne. Czułam jak powieki stają się ciężkie i powoli opadają na zmęczone oczy, jedyne co mogłam powiedzieć, to: 
-Jesteś cudowny.- Ręką która była na plecach przysunęła mnie bliżej niego, tak że głowę mogłam położyć na jego torsie, ciepło ewoluowało z jego ciała zastępując mi kołdrę.
       Ten jeden uścisk, sprawił, że moje serce zadrżało i już wiedziałam że nie mogę odpuścić sobie chłopaka, który wywrócił mój świat do góry nogami. Kiedy miałam już odpłynąć i zatopić się w snach, usłyszałam jak Harry cicho mówi. 
-Wcale nie. 

___________________________________

Od autorki: Pam pam paaam! I wracam w dół z moimi przemyśleniami czy jak to nazwać. Cóż po pierwsze i najważniejsze: Bardzo przepraszam, za czekanie na ten rozdział, tak wiem  nie dzieje się w nim wiele ;)
Bardziej chodzi o to, że kiedy wszystko było prawie skończone WSZYSTKO mi się usunęło i dlatego to opóźnienie :) No nic mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się spodoba, do tego dziękuje za komentarze! Proszę piszcie więcej! Jeden komentarz to wielka motywacja i chciałabym widzieć troszkę więcej tej motywacji haha xd  Dziękuje wam, że jesteście ze mną i czytacie moje fanfiction!
Lots of Love xx
 _____________________________

A teraz małe ogłoszenie ZACZYNAM PRACE Z TŁUMACZENIEM

Pierwszy fanfiction jest o Larry'm Stylinson'ie pod tytułem: "Hide & Seek"
LINK  Mam nadzieję, że wpadniecie! To dużo dla mnie znaczy, zwłaszcza że to moje pierwsze tłumaczenie.. x

Drugi fanfiction będzie o Harry'm Styles'ie, ale niestety jeszcze nie otrzymałam zgody od autorki na jego tłumaczenie. Będzie ono pisane z moją przyjaciółką x

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 11

Od autorki: Kolejny rozdział! Poprzedni był nieco krótki i opierał się głównie na myślach Damon'a i tym jak ocenia całą sytuacje zaistniałą między Julie i Harry'm. Mam nadzieję, że chociaż trochę poznaliście Damon'a :)
Jak wam mijają wakacje? Ahh ta woność! A Mundial? Za kim jesteście? Ja uwielbiam oglądać te mecze! Jestem za Brazylią!

Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział i proszę komentujcie! Jest mało tych komentarzy :c

Uwaga! 
Większą część rozdziału musiałam pisać w nocy, więc przepraszam za wszystkie błędy! Obiecuję, że poprawie je jak najszybciej!  

Czas na rozdział tam tam
Enjoy!

_____________________________
______________________
___________

Strony pomiędzy nami
Spisane bez zakończenia
Tak wielu słów nie mówimy..


*Harry*

Sięgnąłem po telefon, który zaczął niemiłosiernie głośno dzwonić wyrywając mnie tym samym z popołudniowej drzemki, mruknąłem skwaszony i podniosłem się na kanapie do pozycji siedzącej sięgając po nadal dzwoniący aparat mając nadzieje, że to coś pilnego. Zdziwiłem się kiedy na ekranie zauważyłem rząd cyfr który nie należał do żadnego z moich znajomych, nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, mogłem przysiąc że usłyszałem ciche westchnienie. 

-Halo? 

-Chce się spotkać.- Usłyszałem dosadny głos nie znoszący sprzeciwu. Zmarszczyłem brwi. 

-Z kim rozmawiam? 

-Damon. Kojarzysz mnie?- Nagle moją twarz przyozdobił wredny uśmieszek, dokładnie pamiętam widok twarzy tego chłopaka, kiedy zobaczył mnie w sklepie tamtego dnia, a jeszcze milszym wspomnieniem było zapamiętanie jego wyrazu twarzy kiedy dowiedział się, że Julie jest tylko moją dziewczyną. 

-Pamiętam cię, czy to nie ty jesteś najlepszym przyjacielem mojej dziewczyny?- Wstałem na równe nogi i pomachałem palcem wskazującym wiedząc, że i tak tego nie zobaczy i zacząłem się przechadzać po salonie.

-Tak.- Mogłem przysięgnąć, że usłyszałem nutkę zawodu w jego głosie.

-Czemu chcesz się spotkać?- Wróciłem do powodu z którego dzwonił. 

-Musimy pogadać, dzisiaj w parku o 18:00 pasuje ci?- Powiedział bez ogródek. Z jednej strony nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić z domu podczas piątkowego wieczoru, ale z drugiej strony byłem ciekawy co takiego chłopak o czarnych włosach miał mi do powiedzenia. 

-Dobra.- Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, zamiast tego mój rozmówca się rozłączył, a ja nie mogłem przestać się uśmiechać. 



*Julie* 
-W tym samym czasie.

-Rose, Damon w ogóle nie odbiera moich telefonów. Nie mam pojęcia co się dzieję.- Żaliłam się przyjaciółce podczas popijania kawy w moim domu. 

-Kurde, ale przecież.. no nie wiem... coś się stało w ostatnim czasie?- Spytała przejęta, ją tak samo interesowało podejrzane zachowane chłopaka.

-Ostatni raz widziałam go we wtorek w sklepie, od tej pory nie odbiera telefonów, nie odpisuje na sms'y, nie daje żadnego znaku życia!- Odłożyłam z rezygnacją gorący kubek na stolik. 

-A co się takiego wydarzyło we wtorek? 

-Więc..-Starałam się wrócić myślami do owego dnia i przypomnieć sobie najwięcej jego wydarzeń.- Przyszłam rano do pracy, nie działo się nic szczególnego, następnie przyszedł Damon i wydawał się normalny; gadaliśmy, śmialiśmy się, a potem... potem zjawił się Harry i powiedziałam Damon'owi, że to mój chłopak.- Dziwnie było używać tego określenia na głos, nadal trudno było mi się przyzwyczaić do myśli, że moim chłopakiem jest Harry, przecież w głębi duszy, nadal obawiałam się jego "świata".- Damon na początku był zdziwiony, a potem wyszedł mówiąc że musi jeszcze zrobić jakieś zakupy i ślad po nim zaginął.

-Czekaj! Harry to twój chłopak?! Mówiłaś, że go nienawidzisz!- Rose prawie krzyknęła, była zszokowana tą informacją, no tak przez całą sprawę z Damon'em, zapomniałam jej o tym powiedzieć. Dziewczyna miała szeroko otworzone błękitne oczy, a jej usta były wykrzywione w postaci litery "o". 

-No tak, miałam ci mówić. Jesteśmy razem, ale ja nie wiem jak ten związek będzie wyglądał. Widzimy się tylko w pracy, a Harry, on wiesz jaki jest.- Powiedziałam spuszczając głowę.

-Boisz się go.- To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Nic nie odpowiedziałam, może dlatego że nie wiedziałam co powiedzieć, jedyne co mogłam zrobić to przytulić się do przyjaciółki. 

-Nie wiem. Chyba nie.- Wyszeptałam. Czułam jak dłoń blondynki głaska moje plecy dodając mi otuchy.- Harry i ta sprawa z Damon'em.- Powiedziałam, kiedy uwolniłam się z ciepłego uścisku i spojrzałam na zamyśloną twarz Rose. 

-Jul, a nie pomyślałaś, że Damon nie odbiera bo możliwe że jest, no.. smutny? 

-Ale niby czemu. Oboje ustaliliśmy przyjaźń, każdy z nas wie że kiedyś będziemy w związkach. 

-A jak myślisz, czemu tak nagle wybiegł? Dlaczego się nie odzywa?- Z każdy kolejnym zdanie Rose moje myśli robiły więcej zamętu i zdałam sobie sprawę, że to co mówi wydaje się być bardzo wiarygodne, ale nie! Nie, Damon zazdrosny? Zazdrosny o mnie? To niemożliwe. 

-To niemożliwe.- Powtórzyłam tym razem na głos. 

-Ja tylko mówię co myślę. Spróbuj do niego zadzwonić.- Odezwała się blondynka. Przystałam na tę próbę ponownego skontaktowania się z chłopakiem, sięgnęłam po telefon i wybrałam numer przyjaciela. 

Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Czwarty sygnał. Piąty sygnał. Szósty sygnał. 
Cześć tutaj Damon. Na razie nie mogę odebrać zostaw wiadomość jeśli chcesz. 

Kolejny raz usłyszałam sekretarkę. 

-Nie odbiera. Włącza się poczta.- Przegrana odstawiłam ponownie telefon na swoje poprzednie miejsce.  

-W końcu musi się odezwać.- Usłyszałam smutny ton w głosie dziewczyny. 

-Mam nadzieję. 

Martwię się o mojego przyjaciela.  

*Damon* 
-W tym samym czasie.-   

Jechałem na umówione spotkanie ze Styles'em. Nie wiedziałem jak to się skończy, jak chłopak zareaguje na to co mam mu do powiedzenia, ale nie było już odwrotu. Zaparkowałem na parkingu przy wejściu do parku i wyjąłem klucze ze stacyjki, przejechałem dłońmi po udach w nadziei, że to pomoże uspokoić nerwy, wypuściłem powietrze z ust, starając się być tak opanowanym jak podczas rozmowy przez telefon. Poprawiłem czarny podkoszulek i wyszedłem z samochodu. 
Szedłem w kierunku umówionego miejsca z tyłu parku, (wolałem mieć jak najmniej świadków) idąc słyszałem jak łańcuch przypięty do moich spodni stukają o nie, a stopy wydobywały dźwięki uderzenia z każdym krokiem. W końcu go zauważyłem, stał na wprost mnie z telefonem w ręku pisząc do kogoś zapewne sms'a, kiedy byłem wystarczająco blisko niego, usłyszał moje zbliżenie, uśmiechnął się pod nosem i schował aparat do kieszeni czarnych spodni. Patrzyłem jak chłopak w ułożonych brązowych lokach, ciemnej koszulce i jasnej jeansowej koszuli przerzuca wzrok na mnie.

-Czego chciałeś?- To on zaczął pierwszy rozmowę. Zebrałem w sobie całą energie i pewność siebie mówiąc: 

-Czego chcesz od Julie?- Wymierzyłem mu surowy wzrok. 

-Haha... A co się to interesuje?- Prychnął, unosząc brwi i krzyżując ręce na piersi. 

-Jest moją najlepszą przyjaciółką i nie chcę żeby cierpiała przez takiego dupka jak ty.- Mnie samego zadziwiał fakt z jaką lekkością słowa wydobywają się z ust. Nie odsunąłem się nawet o krok, kiedy większy do mnie podszedł. 

-Skąd możesz wiedzieć czy chce ją skrzywdzić? Może jej jest ze mną dobrze.

-Z pewnością.- Powiedziałem sarkastycznie.- Wiem jaki jesteś, nie wiesz co to miłość, myślisz że nie wiemy o tym że co parę dni inna laska jest u ciebie w łóżku? Jesteś tylko wyrzutkiem. Julie jest dla ciebie za dobra, jest zbyt krucha, nie możesz jej zranić, rozumiesz?!.... Czemu ona?!- Ostatnie krzyknąłem wprost w jego twarz, które zmieniła się z pozbawionej jakichkolwiek emocji na przepełnioną złością. 

-Nie masz pojęcia jaki jestem  naprawdę, więc kurwa nie mów, że doskonale wiesz  o mnie wszystko. Czekaj, a może ty jesteś zazdrosny? Że ona woli mnie, niż ciebie?- Zadrżałem na dźwięk jego słów, on uśmiechnął się czując że trafił w czuły punkt.- Przyznaj że jesteś zazdrosny że tylko moje usta będą ją całować, do mnie będzie się przytulać. 

-Nie zapominaj, że ona się ciebie boi!

-Nie wiesz tego.- Powiedział, a rysy jego twarzy się pogłębiły.- Nie skrzywdzę jej. 

-Chcę ci tylko powiedzieć, że masz na nią uważać, rozumiesz? Nie pozwolę ci doprowadzić ją do łez.

-Phh... Jesteś taki żałosny. Ona jest moja i nie skrzywdzę jej okej? A teraz się śpieszę.- Powiedział gniewnie i szturchając mnie w ramie z wielką siłą wyminął mnie i skierował się w stronę wyjścia. 




 Czułem, że nie zrobiłem wszystkiego, nie wystarczająco tyle ile w rzeczywistości mogłem zrobić.

*Julie*

-Daj znać, jeśli się odezwie do ciebie.- Krzyknęłam omijając próg domu przyjaciółki i wychodząc w ciemność nocy, opuszczając jej dom. Było po godzinie dwudziestej i postanowiłam wrócić do domu, spędziłam u Rose połowę dnia i pomyślałam, że powinna mieć wieczór spędzony trochę dla siebie.

-Jasne. Trzymaj się.- Pożegnała mnie i zamknęła drzwi. Noc była ciepła, cicha, a niebo czyste, bez ciemnych chmur, dostrzec można było złote gwiazdy go przyozdabiające i biały księżyc. Wsiadłam do samochodu zaparkowanego przy krawężniku i ruszyłam ulicą w stronę domu.

Kiedy dotarłam do miejsca zamieszkania, zaparkowałam samochód w garażu. Podczas zamykania pojazdu z głowy nie mogłam wyrzucić obrazu twarzy Damon'a. Było mi ciężko z tym, że mnie ignorował, bo jakie inne byłoby wytłumaczenie tego że nie reagował na moje próby skontaktowania się z nim? Podczas naszej długotrwałej znajomości nigdy nie było przypadku byśmy się wzajemnie unikali, oczywiście były duże kłótnie, ale nawet wtedy nie zrywaliśmy całkowitego kontaktu, a teraz? Dlaczego on tak nagle, bez słowa wyjaśnienia zaczął mnie bagatelizować? Zrobiłam coś źle? Ale co? Jesteśmy przyjaciółmi, powinien mi powiedzieć co się takiego stało, nie rozumiałam tego. Przecież Rose nie mogła mieć racji z tym że jest zazdrosny, oboje wiedzieliśmy że w końcu to się wydarzy, że będziemy w związkach, byliśmy na to przygotowania, ja na pewno, on wydawał się tak samo. Wiedziałam już że ponowne zakochanie się w nim byłoby niemożliwe. To był koniec, dla mnie istniała przyjaźń, nic więcej. Opuszczając garaż i wciskając guzik służący do zamknięcia się wielkich drzwi powiedziałam sobie w duchu, że to niemożliwe żeby Damon był zazdrosny. Musiał być inny powód, nie wiem jaki, ale moje bariery ochronne nie przepuszczały tej myśli.

-Witaj.- Przysięgam, że prawie dostałam zawału kiedy usłyszałam ochrypnięty głos parę kroków za mną. Przestraszona podskoczyłam i chwytając się za serce odwróciłam się do uśmiechniętego chłopaka stojącego za mną. Jego ciemne loki eksponowały się z otaczającą nas ciemnością, zielone oczy ładnie uwydatniały się w świetle księżyca, czarne spodnie oraz koszulka zlewały się z mrokiem w około, a białe, proste zęby były antonimem do wszystko w tej chwili. Miał jeansową kurtkę przewieszoną przez ramię.-  Pomyślałem, że może ci być zimno podczas naszej przejażdżki.- Spojrzał na mój ubiór który składał się z jeansów i bluzki z krótkim rękawkiem.

-Jakiej przejażdżki?- Spytałam, kiedy doszłam do siebie i mój oddech się wyrównał.

-Na tej na którą cię zabieram.- Teraz zauważyłam, że stał oparty o czarny motor. Czy ten człowiek naprawdę miał zamiar zabrać mnie na jazdę tą maszyną śmierci?!

-Nie wsiądę na to! Nie ma mowy!- Powiedziałam z przerażeniem w oczach. Chłopak podszedł do mnie ze spokojnym wyrazem twarzy, zarzucając kurtkę na moje ramiona.

-Będziesz ze mną. Nic ci się nie stanie.- Powiedział przekonany w stu procentach, a jego oczy były przepełnione tą samą pewnością z jaką wypowiadał słowa.

-N-nie.- Mimo jego zapewnień wciąż moje myśli były zatłoczone obawami i paniką.

-Chodź.- Pochylił się i zbliżył usta do mojego ucha.- Będzie fajnie.- Szepnął, a miękkie wargi dotknęły płatka ucha.

Chwycił za moją dłoń chcąc tym gestem zapytać się o zgodę. Byłam pewna, że jeszcze pożałuje tej decyzji, ale skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Harry odsunął się i trzymając za rękę podprowadził do motoru, pierwsza usiadłam na maszynie, a chłopak podał mi kask i założył na głowę, wciąż unosząc lekko kąciki ust, sprawdził dwa razy zapięcie by upewnić się że mam ochronę po czym sam powtórzy czynność z założeniem swojego kasku (w którym wyglądał bardzo pociągającą (pomyślałam tak, i dobrze mi z tym)) i usiadł na przodzie, ja w tym czasie poprawnie założyłam otrzymaną przez niego jeansówkę. Nie pewnie oplotłam jego talię rękoma i wtuliłam twarz w jego plecy czując jak jego uśmiech się poszerzył. Usłyszałam odpalający się silnik i chwilę potem poczułam wiatr szarpiący moje włosy. Chwilę potem, kiedy już oswoiłam się z uczuciem nadmiernej szybkości i chłodu, który dał zapomnieć o cieple nocy rozluźniłam mocny uścisk, którego obdarzyłam chłopaka na samym początku i otworzyłam dotąd zamknięte oczy. Wszystko poruszało się tak szybko, kolory zlewały się ze sobą tworząc różnobarwne smugi, które co chwilę wypełniane były nowymi kolorami, domy w około przybrały formę powtarzających się rozmazanych kwadratów, a wszystko w około znikało, omijało nas i zostawiało. Uczucie silnego ciała Harry'ego dawało mi otuchę i uspokojenie, czując je wiedziałam że nie jestem sama w tym niebezpiecznym pędzie, zastanawiałam się na początku gdzie jedziemy, dokąd chłopach chce mnie zabrać, ale teraz skupiłam całą swoją uwagę na próbowaniu nowego doświadczenia, nigdy wcześniej nie jechałam na tym pojeździe, uważałam to za zbyt groźne i samobójcze. Nie mogłam jednak czuć się w stu procentach bez ryzyka, ponieważ nawet najlepsi kierowcy mają wypadki i nawet jeżeli Harry należał do zawodowców w dziedzinie jazdy nie mogłam czuć się bezpieczna i w tym przypadku. Odczułam jak Harry zwiększa szybkość co było dla mnie za dużo, ścisnęłam jego boki mając nadzieję, że odbierze to jako uwagę by nie zmieniał dotychczasowej prędkości jaką utrzymywaliśmy, poczułam ulgę kiedy motor zwolnił i jechaliśmy tak jak dotychczas.
Po pewnym czasie pojazd zwalniał, a dotąd rozmazane smugi kolorów i budynków, zaczęły przybierać wyraźności i kształtów, łącząc wszystkie wątki i spoglądając na szyld jednego z budynków do których się zbliżaliśmy oraz na stojące przy nim dystrybutory paliwa uświadomiłam sobie że podjechaliśmy na stację benzynową, silnik zgasł, Harry zdjął swój kask machając lokami na wszystkie strony i wyswobadzając się z mojego uścisku zszedł z maszyny, powtórzyłam jego czynności i stanęłam obok chłopaka, przypatrując się jak bez słowa sięga po jedną z rurek i nalewa paliwa do przeznaczonego do tego otworu. Było już chłodno i w duchu dziękowałam Harry'emu za pomyślenie o mnie i wzięcie dla mnie kurtki.

-I jak ci się podobało?- Spytał po chwili.

-Było... nawet okej..- Powiedziałam zaskoczona tym, jak spodobała mi się pierwsza jazda na motorze.- Nie jest ci zimno?

-Nie.- Powiedział bez przekonania, było to dla mnie zdumiewające ponieważ naprawdę robiło się coraz chłodniej. Bez namysłu dotknęłam dłonią odsłoniętego ramienia chłopaka, który był przepełniony tatuażami, jego skóra była ciepła, ani śladu gęsiej skórki.

-Jeju, jesteś... gorący.

-Haha dzięki.- Powiedział śmiejąc się, a do mnie sekundę potem doszedł sens własnych słów. Spuściłam z zażenowaniem głowę.

-To znaczy, nie w tym sensie.- Sprostowałam, kiedy chłopak wyjmował rurkę, której nazwy nie znałam z otworka na paliwo, kiedy głuchą ciszę nocną rozległ śmiech chłopaka, ja sama zachichotałam.- Ale z drugiej strony, jesteś gorący w ten inny sposób.

-Mhmm...- Mruknął opierając się o siedzenie pojazdu i przyciągnął mnie bliżej.- Więc twierdzisz że jestem gorący. Fajnie, a co ci się we mnie podoba?- Chciałam pisnąć kiedy jego dłonie zjechały w dół moich pleców kierując się na pośladki, a udo chłopaka wtargnęło pomiędzy moje nogi.

-J-ja.. To z-znaczy...- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego sensownego zdania, stojąc tak blisko Harry'ego i patrząc w jego oczy. On był jak wyłącznik mojego racjonalnego myślenia, czułam się osaczona jego spojrzeniem. Chłopak uciszył moje próby wypowiedzenia czegokolwiek miękkim pocałunkiem.

-Jesteś taka słodka kiedy się jąkasz.- Mruknął w moje usta, następnie po ponownym, tym razem głębszym pocałunku oderwał się od moich ust i po ściśnięciu tyłka wstał wyprostowany. Patrzyłam na niego jak zaczarowana, wciąż nie mogąc uwierzyć jak Harry mógł sprawić, że zapomniałam o całej nienawiści jaką do niego żywiłam.- Musimy zapłacić.- Powiedział i mogę przysiąść że specjalnie oblizał prowokacyjnie swoje wargi.

Przez ruchome, przeszklone drzwi, którym koniecznie przydałoby się spotkanie ze ścierką i płynem do szyb, przekroczyliśmy prób sklepu stacji benzynowej. W środku było chłodno, a przez uchylone okno w dalszej części pomieszczenia wiał zimny wiatr. Sklep był koloru szarego, na ścianach nie było żadnych zdjęć, reklam czy chociażby uprawnienia do prowadzenia lokalu, jedynym ozdobnikiem był duży zegar tuż nad zakurzoną bordową ladą, przy której nikt nie stał. W centrum znajdowały się liczne półki z płytami, batonikami, rogalikami, książkami podróżniczymi, kolorowymi czasopismami i różnymi innymi rzeczami. Jedna z lamp znajdujących się na suficie miała zepsutą żarówkę, przez co drażniąco migotała światłem, w oddali słychać było jakieś skrzypienia. Cały sklep wyglądał nieprzyjemnie i jeśli mam być szczera: strasznie. Ruszyłam z Harry'm w stronę pustej lady, za którą znajdowały się  różne gazety; niektóre z okładką nagich kobiet, papierosy i alkohol. Chłopak położył dłonie na blacie i jedną z nich zadzwonił o mały dzwoneczek służący do nawoływania pracowników oraz oświadczenia że klient czeka przy kasie, co w pewnym sensie wskazywało jedno i drugie. Staliśmy tak i czekaliśmy, ale nikt się nie pojawiał. Kolejny raz w tym dniu byłam wdzięczna, że duża jeansowa kurtka gwarantowała mi ciepło, bo w lokalu było naprawdę coraz chłodniej. Po paru minutach, naszym oczom ukazał się średniej wysokości, gruby mężczyzna z krótkimi włosami i czarnym lekkim zarostem, miał na sobie długie zielone spodnie i sprany szary podkoszulek, wzrok miał nieobecny, ale kiedy nas zauważył obdarzył nas wymuszonym uśmiechem, przez co jego pulchna twarz pogłębiła rysy.

-Czzzym mogę pomóc?- Spojrzałam na Harry'ego stojącego obok i jego rozzłoszczony wyraz twarzy.- Ej, panie, płacisz?- Chłopak tylko obdarzył kasjera morderczym wzrokiem i chwytając moją dłoń, zamykając ją tym samym w szczelnym uścisku ruszył w kierunku wyjścia.- Ej! Dzwonie na poolicje!

-Harry! Musimy zapłacić!- Skarciłam brązowowłosego, kiedy podbiegł ze mną do motoru, czekającego w tym samym miejscu co poprzednio. Harry w ogóle nie przejął się tym co mówiłam, a tym bardziej tym co powiedział facet w sklepie.- On powiedział, że zadzwoni na policje!

-Jest pijany i prawdopodobnie pod prochami. Ledwo uda mu się rozróżnić banana z telefonem niż do kogoś zadzwoni.- Powiedział wyjmując jeden z kasków i zakładając mi go na głowę.

-Skąd możesz wiedzieć, że jest pod wpływem narkotyków?

-Widziałem to. Umiem odróżniać takich ludzi.- Powiedział bez namysłu, skupiając się na zapięciu klamry ochraniacza by przypadkowo nie przytrzasnąć mi skórki szyi.-Trzeba patrzeć na oczy.- Wyjaśnił, następnie sam założył swój kask i wsiadł na motor.- Wsiadasz? To nie koniec wycieczki.- Spoglądnęłam jeszcze raz przez ramię upewniając się, że mężczyzna nie zechce wyjść ze sklepu i zacząć nas straszyć, ale kiedy okazało się że teren jest czysty spojrzałam znowu na Harry'ego.- Spokojnie. Nic się nie dzieje.- Powiedział gładko, jakby sprawa ze złamaniem prawa nie miała dla niego najmniejszego znaczenia, przecież jakby nie patrzeć to on ukradł to paliwo. Niepewnie podeszłam do niego i zarzuciłam nogę przez siedzenie, bez słowa oplotłam jego ciało ramionami.- Gotowa na dalszy ciąg?- Skinęłam głową, ale zdałam sobie sprawę że i tak tego nie zauważy.

-Um.. Tak... A gdzie jedziemy?

-Przed siebie.- Powiedział i odpalił silnik.

-Zaraz... Co?!- Usłyszałam śmiech Harry'ego i chwilę potem z szybkością wjechaliśmy na pustą drogę, przy czym towarzyszył temu mój pisk, zanim się obejrzałam moje włosy miotały się pod wpływem zimnego wiatru.

Minęły minuty, a my wciąż pędziliśmy z zadziwiającą szybkością, dziwiłam się że do tej pory nie gnały za nami radiowozy policyjne. Jechaliśmy pustymi ciemnymi ulicami, w domach które znowu wyglądały jak rozmazane kwadraty można było dostrzec żółte światła świadczące o tym że domownicy o tej porze jeszcze nie śpią, a właśnie, jeśli chodzi o czas to która jest godzina? Ohh... myślę o tym w takiej chwili, mądre. No cóż, nie ważne.

 Przez chwilę zamknęłam oczy by wsłuchać się w otaczającą ciszę, którą przyćmiewało ścinanie wiatru przez prędkość motoru, położyłam głowę na plecy Harry'ego rozkoszując się i tym samym wciąż dziwiąc się jak ciepła może być jego skóra, po bliżej nieokreślonym czasie otworzyłam oczy i (nadal nie przyzwyczajona do jazdy tą maszyną) z lękiem uniosłam wyżej głowę by zobaczyć co dzieję się z perspektywy widzenia chłopaka. Zamarłam, oczy wyglądały niczym monety pięciozłotowe, jedyne co mogłam zrobić to głośno krzyknąć. Właśnie jechaliśmy w kierunku jakby podjazdu, przed którym rozciągała się duża, głęboka, ciemna woda, bez barierek, bez żadnego znaku ostrzegawczego. Harry z prędkością kierował się na podjazd zguby, gdzie nieliczni mogli w ten sposób odebrać sobie życie skacząc z niego i czekając z nadzieją że woda wessie ich do środka, zabierając tlen, wlewając hektolitry swojej substancji do środka organizmu, łapiąc w sidła i kierując w dół, zabierając życie.

-Harry zabijesz nas!- Krzyknęłam pragnąc zamknąć oczy i obudzić się w ciepłym łóżku, kiedy byliśmy coraz bliżej możliwej śmierci. Ale to była rzeczywistość chłopak nie zwalniał, brnął dalej, jakby chciał stanąć oko w oko z czarną panią z bajek, która zabierała takich samobójców ze sobą. Chciałam coś zrobić, zatrzymać to jakoś, ale nie mogłam. Trzymałam się kurczowo bluzki chłopaka, jakby miało mi to pomóc przetrwać. A może powinnam wyskoczyć? Jednak nieuniknione jest to, że siła upadku na twardy asfalt również mogłaby mi zabrać życie. Zamknęłam oczy. Może tak będzie łatwiej?

Usłyszałam pisk opon, gwałtowne zatrzymanie się i wyczuwalny wyrzut w przód. Wciąż ręce miałam zaciśnięte na czarnym materiale, usłyszałam melodyjny, głośny śmiech i towarzyszące temu wibracje. Czy już po wszystkim? Czy to koniec? Tak to miało wyglądać? Bałam się otworzyć oczy, bałam się zobaczyć to co było przede mną. Materiał nagle zniknął, czułam jak powietrze tańczy pomiędzy palcami moich drżących dłoni, które chwile potem zacisnęły się w pięści.

-Możesz otworzyć oczy.- Usłyszałam radosny głos. Moje powieki powoli odsłaniały mi obraz, pierwsze co zobaczyłam po całkowitym ich otworzeniu był czarny podkoszulek i naszyjnik z papierowym samolocikiem naprzeciwko mnie. Zatrzepotałam rzęsami i spoglądnęłam w dół, natknęłam się na ciemne rurki, przeniosłam wzrok w górę by dostrzec uśmiechniętego, lokowatego chłopaka, jego zielone tęczówki z rozbawieniem spoglądały w moje przepełnione mieszaniną odmiennych uczuć. Zlustrowałam jeszcze raz postać przede mną. Harry siedział okrakiem na motorze przodem do mnie, a masywne, duże dłonie opierały się o boki siedzenia, potrząsnęłam głowę by to wszystko ogarnąć. Ja żyje?

-Żyjemy!- Harry krzyknął jakby czytając mi w myślach i chwycił mnie za ramiona. Spojrzałam za jego ramię osłupiałym wzrokiem i zdałam sobie sprawę że jesteśmy metr od wielkiej przepaści, szybko nie zważając na nic wstałam z "maszyny do zabijania" i odskoczyłam do tyłu. Chłopak powtórzył mój ruch i podszedł do mnie.- Spokojnie.- Powiedział już opanowany.

-Mogłeś nas zabić!- Krzyknęłam w jego stronę,.

-Ale nie zabiłem.- Uśmiechnął się niewinnie jak małe dziecko, na co ja spojrzałam na niego bykiem.- Och daj spokój, nie czułaś tego dreszczyku emocji?

-Czułam i to dużo!- Odpowiedziałam starając się być zła i nieugięta. -Wiesz dobrze, że pierwszy raz jadę na tym czymś i nie chce zginąć!

-Haha daj spokój! Ze mną nie zginiesz!- Zaczął się śmiać i złapał mnie za ręce.- Przyznaj, że było fajnie!

-Nie Harry!- Powiedziałam, ale czułam że moja złość powoli przemienia się w spokój i małe rozbawienie, może to dlatego że kiedy widzę jak wzrok Harry'ego zmienia się gdy na mnie spogląda wytwarza to uczucie? Jego oczy przestają tak pękać energią kiedy widzi, że faktycznie się bałam. Nie wiem czemu, ale...- Okej Harry. Już dobrze. Ale n i g d y więcej tego nie rób! Zrozumiano?

-No jasne, jasne.- Powiedział i znów uwydatnił szereg białych zębów.- Usiądziemy?- Spojrzał kątem oka na wielki kilf przed nami, na co wyłupiłam oczy. Czy ten człowiek zwariował?

-Co?! Na tttym?! Nie ma mowy!

-Będę cię trzymał.- Zbliżył się i chwycił moją dłoń przysuwając ją do swoich ust i delikatnie całując palce, ton z jakimi wypowiadał te słowa był miękki, jakby to zdanie to była obietnica, którą zdoła dotrzymać i nie chodziło tylko o tę jedną rzecz w postaci usiedzenia na klifie, ale o wiele innych niebezpiecznych zdarzeń. Niepewnie skinęłam głową pod wpływem chwili i parę sekund potem chłopak kierował mnie w stronę skraju podjazdu. Najpierw sam usiadł, jednak zachował resztki rozsądku i usiał w dość bezpiecznej, aczkolwiek wciąż budzącej lęk odległości, powoli zrobiłam to samo i bardzo szybko wtuliłam się w jego bok.- I jak?

-Dobrze.- Powiedziałam.

-Spójrz w górę.- Zrobiłam to. Zaparło mi dech w piersiach, odsunęłam się od jego boku i siadając po turecku uniosłam wyżej głowę by podziwiać piękne ciemno-niebieskie niebo i miliony złotych gwiazd go otaczające i dawające mu piękno, a biały księżyc jakby dopełniał cały urok nocy.- Prześliczne, prawda?

-Tak.- Szepnęłam.

-Wszystko wydaje się takie nikłe i wolne. Każda gwiazda ma swoją historię, wszystkie tworzą piękne konstrukcje. Czasami śmiałem się, że każda gwiazda odpowiada jednemu człowiekowi, kiedy zgaśnie ten ktoś umiera.- Spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie, głowę miał zwróconą ku niebu, dotarło do mnie że ta osoba siedząca obok, która uważana jest za tylko i wyłącznie osobę do bójek, imprezowania i niekończącej się niezależności powiedziała jedne z najpiękniejszych słów. Może to moja chora wyobraźnia, albo przyćmienie, ale coś w tym chłopaku było, co powodowało dziwne uczucie ciepła w moim ciele, jego loki bezwładnie opadało na czoło, a perfekcyjna twarz była rozświetlona blaskiem księżyca. Wyglądał jak anioł.

-Jak sądzisz, która gwiazda jest twoja?- Spytałam odwracając wzrok z powrotem ku gwiazdom.

-Ta zepsuta. Która świeci bladym światłem, czasami migocze z nadmiaru energii, większa, ale potrzebująca dobrego kopniaka by mogła świecić równie pięknym światłem jak pozostałe. Może ma dziurkę w sobie, przez którą ulatuje zimne powietrze atmosfery lub naderwaną rączkę. Moja gwiazda jest tą zapomnianą.- Słuchałam tego co mówił, nie patrzyłam na niego, nie chciałam widzieć z jakim wyrazem twarzy wypowiada słowa. W tej chwili walczyłam tylko by łezka kręcąca się w oku nie spłynęła na policzek. Harry nie był zły, to są tylko pozory. Usłyszałam jak prycha i się śmieje.- To głupie.

-To nie jest głupie.

-Tak to jest głupie!- Powiedział i wstał kopiąc najbliższy kamyk, który uderzył o wodę. Stał na równych nogach z bezdusznym uśmiechem.- Przecież co ja mogę wiedzieć? Nic. Właśnie nic! Bo jestem tylko wyrzutkiem i wiesz co Jul? Podoba mi się to. Podoba mi się to jak ludzie mają obawy gdy mnie widzą, lubię patrzeć w oczy ludzi i widzieć w nich strach.

-Harry.- Chciałam mu przerwać, wstałam by dokończyć ale mi nie pozwolił.

-..Bo to we mnie tkwi problem. Gadam jakieś głupoty o gwiazdach. W ogóle nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego to zacząłem? Jaki miałem w tym cel? To śmieszne. Nie jestem taki. Nie jestem żadnym pieprzniętym aniołem, jestem tylko bokserem. Kocham to i tylko to jest czegoś warte... Z wyjątkiem ciebie.- Spojrzał mi w oczy, widziałam frustracje w jego tęczówkach.- Wiesz dlaczego ty? Dlatego że od pierwszego dnia kiedy cię zobaczyłem zakodowałem sobie że muszę cię mieć, jesteś pierwsza, pierwsza która sprawiła że tak się dziwnie czuje, ja..

-Harry! Przestać tyle gadać!- Powiedziałam w końcu, a on zamilknął, stałam tak z rozłożonymi dłońmi.- Przestań mówić że jesteś zły dobra? To co powiedziałeś o tych gwiazdach było piękne! Wiem jaki jesteś, jakie rzeczy robisz! Przestań mówić, że nadajesz się tylko do jednego!

-Julie.

-Nie. Nie Julie, żadna Julie. Posłuchaj jaa... wiesz czemu się tak na ciebie rzuciłam kiedy Marcus opuścił waszą siłownie?- Chłopak spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem.- Bo bałam się, że ci się coś stanie, martwiłam się o ciebie! Może to głupie bo znamy się parę tygodni, ale tak jest. Nie wiem czemu tak jest, ale po prostu...- Wypuściłam z płuc powietrze i emocje powoli opadały, nie chciałam by ten wieczór tak się skończył. Chwyciłam jego naprężoną twarz w dłonie, a mój dotyk zadziałał na niego jakby kojąco.- Nie jesteś taki za jakiego ludzie cię uważają.- Widziałam jak ciemna barwa jego zielonych tęczówek blednie, przywracając naturalny kolor.- Harry... Możemy pogadać? Normalnie?- Harry skinął głową, a ja się lekko uniosłam kąciki ust. Przeniosłam wzrok na skałkę, na której wcześniej siedzieliśmy i poszerzyłam uśmiech, kierując się w jej stronę, Harry usiadł obok mnie.

-Więc... grasz w piłkę nożną?- Spytałam, sądziłam że pytanie wydawało się niewinne i podchodzące pod kategorię tych "najnormalniejszych na świecie", ale ta pewność zniknęła kiedy Harry wybuchnął śmiechem i oplótł mnie ramieniem.- Co?

-Nic. Haha.- Pokiwał głową.- Lubię grać, a powiedz...

I tak mijały kolejne minuty naszego wspólnego spotkania, Harry uśmiechał się i ciągle do naszych rozmów musiał dołożyć swoje trzy grosze w postaci podtekstów seksualnych. Z lokowatym rozmawiało się naprawdę dobrze. Myślę, że ludzie mówią o nim takie rzeczy, ponieważ go nie poznali i słuchają jedynie plotek, sądzą, że jeśli ktoś zajmuje się brutalnym sportem i korzysta z życia jak tylko może to w środku jest tylko pewnym siebie, zagorzałym egoistą, który nie ma serca, uczuć i myśli tylko i wyłącznie o własnych potrzebach. Ten opis w ogóle nie pasował do Harry'ego. Z rozmów jakie prowadziliśmy wyciągnęłam wnioski, że jest po prostu zagubiony w tym wszystkim.
-A rodzice? 
-Nie wiedzieli, że to robię. Zaczynałem jako szczeniak byłem głupi. 
Nie brakowało mu w domu nic, po prostu czuł się samotny, przez co częściej sam wychodził i natrafiał na złe nawyki oraz ludzi.
-Tata ciągle pracował, a mama starała się jak mogła, ale również była w pracy. Mieliśmy dobry dom, ale czasami pieniądze wszystko utrudniały.
Musiał sam radzić sobie z problemami, nie miał przy sobie rodzeństwa, a ojca do spraw bardziej wymagających nigdy nie było.
-Musiałem  sam nauczyć się samoobrony, tata nigdy nie miał na to czasu. 
Miał problemy w szkole
-Przez bójki przenoszono mnie trzy lub cztery razy. 

Myślałam, że nie zdołam zahamować łez, krążących w kącikach oczu. Przez jedną część naszej rozmowy, Harry na tyle zdołał mi zaufać, że wyjawił parę swoich doświadczeń z przeszłości. Jego rodzinny dom wyglądał jak każdy inny, rodzina nie miała problemów z funduszami, rodziców nigdy nie było, ciągle żyli tylko pracą by pokazać swojemu dziecku, że nie nie należą do najbiedniejszych, ale oni nie wiedzieli jednego; Harry nie potrzebował pieniędzy. On potrzebował miłości, czucia się kochanym i docenianym czego nigdy nie doznał. Najgorszy był ojciec, najmniej poświęcał czasu swojemu młodszemu dziecku, po tym jak jego siostra wyjechała na studia. Mama, starała się, chciała chociaż trochę pokazać, że oni robią to dla niego, chciała być blisko, okazywać macierzyńską czułość, ale nawet to nie było tym o czym Harry myślał każdego dnia przed snem. Brakowało mu rodziców, czuł się sam.
Wiedziałam, że to nie wszystko, że jest więcej przykrych rzeczy, które ukrywał, ale nie chciałam naciskać, zadawać pytań dotyczących jego dzieciństwa, wywierać presji. Wiem, że powie mi wszystko kiedy będzie gotowy.

*** 

-Podobało ci się?- Zapytał kiedy motor zaparkował na drodze przed moim domem, było około północy i modliłam się by rodzice użyli swojego twardego snu i się nie obudzili podczas mojego wchodzenia do domu. 

-Na początku byłam sceptycznie nastawiona, ale teraz powiem, że było świetnie.- Przyznałam, kiedy zeszłam z motoru i ściągnęłam kask odstawiając na przeznaczone dla niego miejsce i nachyliłam się by złożyć pocałunek na policzku Harry'ego, który opierał się o motor, ale ten uchwycił w dłonie moją twarz i z namiętnością mnie pocałował, nie przestawał jak to miał w zwyczaju po jednym, tym razem pocałunek powtarzał się, kiedy go odwzajemniłam uśmiechnął się lekko nie przestając uderzać swoimi wargami o moje. Oblizał moją dolną wargę, jakby prosząc o zaproszenie do środka ust, ale nie chciałam mu ustępować. Ręce z twarzy przeniosły się na plecy zjeżdżając w dół do pośladków, które ścisnął, położyłam dłonie na jego karku i przysunęłam go bliżej, umysł odmówił kontroli, a wolna wola została zepchnięta na dalszy plan, otworzyłam usta by mógł wtargnąć do środka swoim językiem, nie przejechał całego wnętrza, ale jedynie przejechał swoim językiem po moim, a następnie po prostu przerwał namiętną i miłą chwilę. Miłą? Tak miłą!  

-Do zobaczenia.- Powiedział z zadziornym uśmiechem, zasiadł na swojej maszynie i przekręcił gaz. Ja za ten czas obróciłam się i cicho weszłam do środka domu. 

Jak tylko najciszej się dało zdjęłam buty i.. o kurde! Zapomniałam oddać jeansówki Harry'ego! Trudno, zrobię to jak ponownie go zobaczę. Weszłam powoli po schodach krzywiąc się na pojedyncze skrzypnięcia, ale w końcu omijając korytarz (i z szybkim biciem serca sypialnie rodziców) weszłam do swojego pokoju czując ulgę. Czując zmęczenie odwiesiłam kurtkę na fotel i podeszłam do szafy by wyjąć piżamę, kiedy ją znalazłam zaczęłam zdejmować swoje ubrania, zarumieniłam się kiedy spojrzałam ukradkiem na odzież od Harry'ego i przypomniałam sobie jak jego wargi z łatwością wpasowywały się w moje. Otrząsając się z zapomnienia ściągnęłam bluzkę i rzuciłam w głąb szafy, kiedy zrobiłam to samo ze spodniami, chciałam już rozpiąć mój biustonosz, kiedy mój telefon zawibrował, podeszłam do niego i okazało się że dostałam wiadomość.  

 From: Harry 

Na twoim miejscu zasłaniałbym zasłony, kiedy ściągasz bielize, 
nie żeby mi się nie podobało 
ale nie chciałbym spać ze świadomością że sąsiedzi będą cie oglądać nagą 
(tylko ja to mogę robić x)
Dobranoc :) x

Czułam jak policzki mnie palą czytając tą wiadomość, szybko podbiegłam do okna i zauważyłam jak Harry wciąż opiera się o swój motor patrząc w prost na mnie i się uśmiechając od ucha do ucha. Zaraz moment. Uśmiecha się od ucha do ucha. Patrząc wprost na mnie. Na. Mnie. Prawie nagą. Szybko pokiwałam głową i zasłoniłam zasłony. Mój telefon znów zawibrował, otworzyłam nową wiadomość od tego samego nadawcy co poprzednio, a z wiadomości którą otrzymałam to nie wiedziałam czy mam się śmiać czy być zła. Po prostu ubrałam piżamę i położyłam się na łóżku, zaliczając ten dzień do udanych. 

Message: 

From: Harry 
:(  





  



czwartek, 3 lipca 2014

Nominacja do VBA

Od razu mówię: Nowy rozdział już jest w trakcie pisania, ale nie umiem go ciągnąć dalej, muszę na nim dłużej pomyśleć, żeby was nie zawieść :) Miłych wakacji x
___________________

Dzisiaj chciałabym serdecznie podziękować Niewidocznej Z z bloga: http://they-dont-know-about-us-niewidoczna-z.blogspot.com za nominowanie mnie do VBA.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to znana nagroda, dlatego tym razem się wysilę i napiszę (no dobra, skopiuję z ich bloga) czym ona jest:

Co należy zrobić będąc nominowanym do Versatile Blogger Award ?
* Podziękować nominującemu blogerowi.
* Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu.
 * Ujawnić 7 faktów o sobie.
 * Nominować 7 (lub więcej) blogów.
 * Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
Fakty o mnie: 
1. Mam duże wyrzuty sumienia, czego nie lubię :c
2. Wchodzisz do mojego pokoju, pierwsze co widzisz- One Direction.
3. Potrafię bardzo długo spać, jeśli mogę.
4. Staram się być osobą optymistyczną, ale mi z tym ciężko. 
5. Uczę się angielskiego. Oglądam filmy po angielsku etc. 
6. Uwielbiam chodzić do kina, spotykać się ze znajomymi, słuchać muzyki i siedzieć na internecie :)
7. Moim największym marzeniem jest spotkać moich idoli.

Nominuje: