Jak wam mijają wakacje? Ahh ta woność! A Mundial? Za kim jesteście? Ja uwielbiam oglądać te mecze! Jestem za Brazylią!
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział i proszę komentujcie! Jest mało tych komentarzy :c
Uwaga!
Większą część rozdziału musiałam pisać w nocy, więc przepraszam za wszystkie błędy! Obiecuję, że poprawie je jak najszybciej!
Czas na rozdział tam tam
Enjoy!
_____________________________
______________________
___________
Strony pomiędzy nami
Spisane bez zakończenia
Tak wielu słów nie mówimy..
Sięgnąłem po telefon, który zaczął niemiłosiernie głośno dzwonić wyrywając mnie tym samym z popołudniowej drzemki, mruknąłem skwaszony i podniosłem się na kanapie do pozycji siedzącej sięgając po nadal dzwoniący aparat mając nadzieje, że to coś pilnego. Zdziwiłem się kiedy na ekranie zauważyłem rząd cyfr który nie należał do żadnego z moich znajomych, nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, mogłem przysiąc że usłyszałem ciche westchnienie.
Czułem, że nie zrobiłem wszystkiego, nie wystarczająco tyle ile w rzeczywistości mogłem zrobić.
*Julie*
-Daj znać, jeśli się odezwie do ciebie.- Krzyknęłam omijając próg domu przyjaciółki i wychodząc w ciemność nocy, opuszczając jej dom. Było po godzinie dwudziestej i postanowiłam wrócić do domu, spędziłam u Rose połowę dnia i pomyślałam, że powinna mieć wieczór spędzony trochę dla siebie.
-Jasne. Trzymaj się.- Pożegnała mnie i zamknęła drzwi. Noc była ciepła, cicha, a niebo czyste, bez ciemnych chmur, dostrzec można było złote gwiazdy go przyozdabiające i biały księżyc. Wsiadłam do samochodu zaparkowanego przy krawężniku i ruszyłam ulicą w stronę domu.
Kiedy dotarłam do miejsca zamieszkania, zaparkowałam samochód w garażu. Podczas zamykania pojazdu z głowy nie mogłam wyrzucić obrazu twarzy Damon'a. Było mi ciężko z tym, że mnie ignorował, bo jakie inne byłoby wytłumaczenie tego że nie reagował na moje próby skontaktowania się z nim? Podczas naszej długotrwałej znajomości nigdy nie było przypadku byśmy się wzajemnie unikali, oczywiście były duże kłótnie, ale nawet wtedy nie zrywaliśmy całkowitego kontaktu, a teraz? Dlaczego on tak nagle, bez słowa wyjaśnienia zaczął mnie bagatelizować? Zrobiłam coś źle? Ale co? Jesteśmy przyjaciółmi, powinien mi powiedzieć co się takiego stało, nie rozumiałam tego. Przecież Rose nie mogła mieć racji z tym że jest zazdrosny, oboje wiedzieliśmy że w końcu to się wydarzy, że będziemy w związkach, byliśmy na to przygotowania, ja na pewno, on wydawał się tak samo. Wiedziałam już że ponowne zakochanie się w nim byłoby niemożliwe. To był koniec, dla mnie istniała przyjaźń, nic więcej. Opuszczając garaż i wciskając guzik służący do zamknięcia się wielkich drzwi powiedziałam sobie w duchu, że to niemożliwe żeby Damon był zazdrosny. Musiał być inny powód, nie wiem jaki, ale moje bariery ochronne nie przepuszczały tej myśli.
-Witaj.- Przysięgam, że prawie dostałam zawału kiedy usłyszałam ochrypnięty głos parę kroków za mną. Przestraszona podskoczyłam i chwytając się za serce odwróciłam się do uśmiechniętego chłopaka stojącego za mną. Jego ciemne loki eksponowały się z otaczającą nas ciemnością, zielone oczy ładnie uwydatniały się w świetle księżyca, czarne spodnie oraz koszulka zlewały się z mrokiem w około, a białe, proste zęby były antonimem do wszystko w tej chwili. Miał jeansową kurtkę przewieszoną przez ramię.- Pomyślałem, że może ci być zimno podczas naszej przejażdżki.- Spojrzał na mój ubiór który składał się z jeansów i bluzki z krótkim rękawkiem.
-Jakiej przejażdżki?- Spytałam, kiedy doszłam do siebie i mój oddech się wyrównał.
-Na tej na którą cię zabieram.- Teraz zauważyłam, że stał oparty o czarny motor. Czy ten człowiek naprawdę miał zamiar zabrać mnie na jazdę tą maszyną śmierci?!
-Nie wsiądę na to! Nie ma mowy!- Powiedziałam z przerażeniem w oczach. Chłopak podszedł do mnie ze spokojnym wyrazem twarzy, zarzucając kurtkę na moje ramiona.
-Będziesz ze mną. Nic ci się nie stanie.- Powiedział przekonany w stu procentach, a jego oczy były przepełnione tą samą pewnością z jaką wypowiadał słowa.
-N-nie.- Mimo jego zapewnień wciąż moje myśli były zatłoczone obawami i paniką.
-Chodź.- Pochylił się i zbliżył usta do mojego ucha.- Będzie fajnie.- Szepnął, a miękkie wargi dotknęły płatka ucha.
Chwycił za moją dłoń chcąc tym gestem zapytać się o zgodę. Byłam pewna, że jeszcze pożałuje tej decyzji, ale skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Harry odsunął się i trzymając za rękę podprowadził do motoru, pierwsza usiadłam na maszynie, a chłopak podał mi kask i założył na głowę, wciąż unosząc lekko kąciki ust, sprawdził dwa razy zapięcie by upewnić się że mam ochronę po czym sam powtórzy czynność z założeniem swojego kasku (w którym wyglądał bardzo pociągającą (pomyślałam tak, i dobrze mi z tym)) i usiadł na przodzie, ja w tym czasie poprawnie założyłam otrzymaną przez niego jeansówkę. Nie pewnie oplotłam jego talię rękoma i wtuliłam twarz w jego plecy czując jak jego uśmiech się poszerzył. Usłyszałam odpalający się silnik i chwilę potem poczułam wiatr szarpiący moje włosy. Chwilę potem, kiedy już oswoiłam się z uczuciem nadmiernej szybkości i chłodu, który dał zapomnieć o cieple nocy rozluźniłam mocny uścisk, którego obdarzyłam chłopaka na samym początku i otworzyłam dotąd zamknięte oczy. Wszystko poruszało się tak szybko, kolory zlewały się ze sobą tworząc różnobarwne smugi, które co chwilę wypełniane były nowymi kolorami, domy w około przybrały formę powtarzających się rozmazanych kwadratów, a wszystko w około znikało, omijało nas i zostawiało. Uczucie silnego ciała Harry'ego dawało mi otuchę i uspokojenie, czując je wiedziałam że nie jestem sama w tym niebezpiecznym pędzie, zastanawiałam się na początku gdzie jedziemy, dokąd chłopach chce mnie zabrać, ale teraz skupiłam całą swoją uwagę na próbowaniu nowego doświadczenia, nigdy wcześniej nie jechałam na tym pojeździe, uważałam to za zbyt groźne i samobójcze. Nie mogłam jednak czuć się w stu procentach bez ryzyka, ponieważ nawet najlepsi kierowcy mają wypadki i nawet jeżeli Harry należał do zawodowców w dziedzinie jazdy nie mogłam czuć się bezpieczna i w tym przypadku. Odczułam jak Harry zwiększa szybkość co było dla mnie za dużo, ścisnęłam jego boki mając nadzieję, że odbierze to jako uwagę by nie zmieniał dotychczasowej prędkości jaką utrzymywaliśmy, poczułam ulgę kiedy motor zwolnił i jechaliśmy tak jak dotychczas.
Po pewnym czasie pojazd zwalniał, a dotąd rozmazane smugi kolorów i budynków, zaczęły przybierać wyraźności i kształtów, łącząc wszystkie wątki i spoglądając na szyld jednego z budynków do których się zbliżaliśmy oraz na stojące przy nim dystrybutory paliwa uświadomiłam sobie że podjechaliśmy na stację benzynową, silnik zgasł, Harry zdjął swój kask machając lokami na wszystkie strony i wyswobadzając się z mojego uścisku zszedł z maszyny, powtórzyłam jego czynności i stanęłam obok chłopaka, przypatrując się jak bez słowa sięga po jedną z rurek i nalewa paliwa do przeznaczonego do tego otworu. Było już chłodno i w duchu dziękowałam Harry'emu za pomyślenie o mnie i wzięcie dla mnie kurtki.
-I jak ci się podobało?- Spytał po chwili.
-Było... nawet okej..- Powiedziałam zaskoczona tym, jak spodobała mi się pierwsza jazda na motorze.- Nie jest ci zimno?
-Nie.- Powiedział bez przekonania, było to dla mnie zdumiewające ponieważ naprawdę robiło się coraz chłodniej. Bez namysłu dotknęłam dłonią odsłoniętego ramienia chłopaka, który był przepełniony tatuażami, jego skóra była ciepła, ani śladu gęsiej skórki.
-Jeju, jesteś... gorący.
-Haha dzięki.- Powiedział śmiejąc się, a do mnie sekundę potem doszedł sens własnych słów. Spuściłam z zażenowaniem głowę.
-To znaczy, nie w tym sensie.- Sprostowałam, kiedy chłopak wyjmował rurkę, której nazwy nie znałam z otworka na paliwo, kiedy głuchą ciszę nocną rozległ śmiech chłopaka, ja sama zachichotałam.- Ale z drugiej strony, jesteś gorący w ten inny sposób.
-Mhmm...- Mruknął opierając się o siedzenie pojazdu i przyciągnął mnie bliżej.- Więc twierdzisz że jestem gorący. Fajnie, a co ci się we mnie podoba?- Chciałam pisnąć kiedy jego dłonie zjechały w dół moich pleców kierując się na pośladki, a udo chłopaka wtargnęło pomiędzy moje nogi.
-J-ja.. To z-znaczy...- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego sensownego zdania, stojąc tak blisko Harry'ego i patrząc w jego oczy. On był jak wyłącznik mojego racjonalnego myślenia, czułam się osaczona jego spojrzeniem. Chłopak uciszył moje próby wypowiedzenia czegokolwiek miękkim pocałunkiem.
-Jesteś taka słodka kiedy się jąkasz.- Mruknął w moje usta, następnie po ponownym, tym razem głębszym pocałunku oderwał się od moich ust i po ściśnięciu tyłka wstał wyprostowany. Patrzyłam na niego jak zaczarowana, wciąż nie mogąc uwierzyć jak Harry mógł sprawić, że zapomniałam o całej nienawiści jaką do niego żywiłam.- Musimy zapłacić.- Powiedział i mogę przysiąść że specjalnie oblizał prowokacyjnie swoje wargi.
Przez ruchome, przeszklone drzwi, którym koniecznie przydałoby się spotkanie ze ścierką i płynem do szyb, przekroczyliśmy prób sklepu stacji benzynowej. W środku było chłodno, a przez uchylone okno w dalszej części pomieszczenia wiał zimny wiatr. Sklep był koloru szarego, na ścianach nie było żadnych zdjęć, reklam czy chociażby uprawnienia do prowadzenia lokalu, jedynym ozdobnikiem był duży zegar tuż nad zakurzoną bordową ladą, przy której nikt nie stał. W centrum znajdowały się liczne półki z płytami, batonikami, rogalikami, książkami podróżniczymi, kolorowymi czasopismami i różnymi innymi rzeczami. Jedna z lamp znajdujących się na suficie miała zepsutą żarówkę, przez co drażniąco migotała światłem, w oddali słychać było jakieś skrzypienia. Cały sklep wyglądał nieprzyjemnie i jeśli mam być szczera: strasznie. Ruszyłam z Harry'm w stronę pustej lady, za którą znajdowały się różne gazety; niektóre z okładką nagich kobiet, papierosy i alkohol. Chłopak położył dłonie na blacie i jedną z nich zadzwonił o mały dzwoneczek służący do nawoływania pracowników oraz oświadczenia że klient czeka przy kasie, co w pewnym sensie wskazywało jedno i drugie. Staliśmy tak i czekaliśmy, ale nikt się nie pojawiał. Kolejny raz w tym dniu byłam wdzięczna, że duża jeansowa kurtka gwarantowała mi ciepło, bo w lokalu było naprawdę coraz chłodniej. Po paru minutach, naszym oczom ukazał się średniej wysokości, gruby mężczyzna z krótkimi włosami i czarnym lekkim zarostem, miał na sobie długie zielone spodnie i sprany szary podkoszulek, wzrok miał nieobecny, ale kiedy nas zauważył obdarzył nas wymuszonym uśmiechem, przez co jego pulchna twarz pogłębiła rysy.
-Czzzym mogę pomóc?- Spojrzałam na Harry'ego stojącego obok i jego rozzłoszczony wyraz twarzy.- Ej, panie, płacisz?- Chłopak tylko obdarzył kasjera morderczym wzrokiem i chwytając moją dłoń, zamykając ją tym samym w szczelnym uścisku ruszył w kierunku wyjścia.- Ej! Dzwonie na poolicje!
-Harry! Musimy zapłacić!- Skarciłam brązowowłosego, kiedy podbiegł ze mną do motoru, czekającego w tym samym miejscu co poprzednio. Harry w ogóle nie przejął się tym co mówiłam, a tym bardziej tym co powiedział facet w sklepie.- On powiedział, że zadzwoni na policje!
-Jest pijany i prawdopodobnie pod prochami. Ledwo uda mu się rozróżnić banana z telefonem niż do kogoś zadzwoni.- Powiedział wyjmując jeden z kasków i zakładając mi go na głowę.
-Skąd możesz wiedzieć, że jest pod wpływem narkotyków?
-Widziałem to. Umiem odróżniać takich ludzi.- Powiedział bez namysłu, skupiając się na zapięciu klamry ochraniacza by przypadkowo nie przytrzasnąć mi skórki szyi.-Trzeba patrzeć na oczy.- Wyjaśnił, następnie sam założył swój kask i wsiadł na motor.- Wsiadasz? To nie koniec wycieczki.- Spoglądnęłam jeszcze raz przez ramię upewniając się, że mężczyzna nie zechce wyjść ze sklepu i zacząć nas straszyć, ale kiedy okazało się że teren jest czysty spojrzałam znowu na Harry'ego.- Spokojnie. Nic się nie dzieje.- Powiedział gładko, jakby sprawa ze złamaniem prawa nie miała dla niego najmniejszego znaczenia, przecież jakby nie patrzeć to on ukradł to paliwo. Niepewnie podeszłam do niego i zarzuciłam nogę przez siedzenie, bez słowa oplotłam jego ciało ramionami.- Gotowa na dalszy ciąg?- Skinęłam głową, ale zdałam sobie sprawę że i tak tego nie zauważy.
-Um.. Tak... A gdzie jedziemy?
-Przed siebie.- Powiedział i odpalił silnik.
-Zaraz... Co?!- Usłyszałam śmiech Harry'ego i chwilę potem z szybkością wjechaliśmy na pustą drogę, przy czym towarzyszył temu mój pisk, zanim się obejrzałam moje włosy miotały się pod wpływem zimnego wiatru.
Minęły minuty, a my wciąż pędziliśmy z zadziwiającą szybkością, dziwiłam się że do tej pory nie gnały za nami radiowozy policyjne. Jechaliśmy pustymi ciemnymi ulicami, w domach które znowu wyglądały jak rozmazane kwadraty można było dostrzec żółte światła świadczące o tym że domownicy o tej porze jeszcze nie śpią, a właśnie, jeśli chodzi o czas to która jest godzina? Ohh... myślę o tym w takiej chwili, mądre. No cóż, nie ważne.
Przez chwilę zamknęłam oczy by wsłuchać się w otaczającą ciszę, którą przyćmiewało ścinanie wiatru przez prędkość motoru, położyłam głowę na plecy Harry'ego rozkoszując się i tym samym wciąż dziwiąc się jak ciepła może być jego skóra, po bliżej nieokreślonym czasie otworzyłam oczy i (nadal nie przyzwyczajona do jazdy tą maszyną) z lękiem uniosłam wyżej głowę by zobaczyć co dzieję się z perspektywy widzenia chłopaka. Zamarłam, oczy wyglądały niczym monety pięciozłotowe, jedyne co mogłam zrobić to głośno krzyknąć. Właśnie jechaliśmy w kierunku jakby podjazdu, przed którym rozciągała się duża, głęboka, ciemna woda, bez barierek, bez żadnego znaku ostrzegawczego. Harry z prędkością kierował się na podjazd zguby, gdzie nieliczni mogli w ten sposób odebrać sobie życie skacząc z niego i czekając z nadzieją że woda wessie ich do środka, zabierając tlen, wlewając hektolitry swojej substancji do środka organizmu, łapiąc w sidła i kierując w dół, zabierając życie.
-Harry zabijesz nas!- Krzyknęłam pragnąc zamknąć oczy i obudzić się w ciepłym łóżku, kiedy byliśmy coraz bliżej możliwej śmierci. Ale to była rzeczywistość chłopak nie zwalniał, brnął dalej, jakby chciał stanąć oko w oko z czarną panią z bajek, która zabierała takich samobójców ze sobą. Chciałam coś zrobić, zatrzymać to jakoś, ale nie mogłam. Trzymałam się kurczowo bluzki chłopaka, jakby miało mi to pomóc przetrwać. A może powinnam wyskoczyć? Jednak nieuniknione jest to, że siła upadku na twardy asfalt również mogłaby mi zabrać życie. Zamknęłam oczy. Może tak będzie łatwiej?
Usłyszałam pisk opon, gwałtowne zatrzymanie się i wyczuwalny wyrzut w przód. Wciąż ręce miałam zaciśnięte na czarnym materiale, usłyszałam melodyjny, głośny śmiech i towarzyszące temu wibracje. Czy już po wszystkim? Czy to koniec? Tak to miało wyglądać? Bałam się otworzyć oczy, bałam się zobaczyć to co było przede mną. Materiał nagle zniknął, czułam jak powietrze tańczy pomiędzy palcami moich drżących dłoni, które chwile potem zacisnęły się w pięści.
-Możesz otworzyć oczy.- Usłyszałam radosny głos. Moje powieki powoli odsłaniały mi obraz, pierwsze co zobaczyłam po całkowitym ich otworzeniu był czarny podkoszulek i naszyjnik z papierowym samolocikiem naprzeciwko mnie. Zatrzepotałam rzęsami i spoglądnęłam w dół, natknęłam się na ciemne rurki, przeniosłam wzrok w górę by dostrzec uśmiechniętego, lokowatego chłopaka, jego zielone tęczówki z rozbawieniem spoglądały w moje przepełnione mieszaniną odmiennych uczuć. Zlustrowałam jeszcze raz postać przede mną. Harry siedział okrakiem na motorze przodem do mnie, a masywne, duże dłonie opierały się o boki siedzenia, potrząsnęłam głowę by to wszystko ogarnąć. Ja żyje?
-Żyjemy!- Harry krzyknął jakby czytając mi w myślach i chwycił mnie za ramiona. Spojrzałam za jego ramię osłupiałym wzrokiem i zdałam sobie sprawę że jesteśmy metr od wielkiej przepaści, szybko nie zważając na nic wstałam z "maszyny do zabijania" i odskoczyłam do tyłu. Chłopak powtórzył mój ruch i podszedł do mnie.- Spokojnie.- Powiedział już opanowany.
-Mogłeś nas zabić!- Krzyknęłam w jego stronę,.
-Ale nie zabiłem.- Uśmiechnął się niewinnie jak małe dziecko, na co ja spojrzałam na niego bykiem.- Och daj spokój, nie czułaś tego dreszczyku emocji?
-Czułam i to dużo!- Odpowiedziałam starając się być zła i nieugięta. -Wiesz dobrze, że pierwszy raz jadę na tym czymś i nie chce zginąć!
-Haha daj spokój! Ze mną nie zginiesz!- Zaczął się śmiać i złapał mnie za ręce.- Przyznaj, że było fajnie!
-Nie Harry!- Powiedziałam, ale czułam że moja złość powoli przemienia się w spokój i małe rozbawienie, może to dlatego że kiedy widzę jak wzrok Harry'ego zmienia się gdy na mnie spogląda wytwarza to uczucie? Jego oczy przestają tak pękać energią kiedy widzi, że faktycznie się bałam. Nie wiem czemu, ale...- Okej Harry. Już dobrze. Ale n i g d y więcej tego nie rób! Zrozumiano?
-No jasne, jasne.- Powiedział i znów uwydatnił szereg białych zębów.- Usiądziemy?- Spojrzał kątem oka na wielki kilf przed nami, na co wyłupiłam oczy. Czy ten człowiek zwariował?
-Co?! Na tttym?! Nie ma mowy!
-Będę cię trzymał.- Zbliżył się i chwycił moją dłoń przysuwając ją do swoich ust i delikatnie całując palce, ton z jakimi wypowiadał te słowa był miękki, jakby to zdanie to była obietnica, którą zdoła dotrzymać i nie chodziło tylko o tę jedną rzecz w postaci usiedzenia na klifie, ale o wiele innych niebezpiecznych zdarzeń. Niepewnie skinęłam głową pod wpływem chwili i parę sekund potem chłopak kierował mnie w stronę skraju podjazdu. Najpierw sam usiadł, jednak zachował resztki rozsądku i usiał w dość bezpiecznej, aczkolwiek wciąż budzącej lęk odległości, powoli zrobiłam to samo i bardzo szybko wtuliłam się w jego bok.- I jak?
-Dobrze.- Powiedziałam.
-Spójrz w górę.- Zrobiłam to. Zaparło mi dech w piersiach, odsunęłam się od jego boku i siadając po turecku uniosłam wyżej głowę by podziwiać piękne ciemno-niebieskie niebo i miliony złotych gwiazd go otaczające i dawające mu piękno, a biały księżyc jakby dopełniał cały urok nocy.- Prześliczne, prawda?
-Tak.- Szepnęłam.
-Wszystko wydaje się takie nikłe i wolne. Każda gwiazda ma swoją historię, wszystkie tworzą piękne konstrukcje. Czasami śmiałem się, że każda gwiazda odpowiada jednemu człowiekowi, kiedy zgaśnie ten ktoś umiera.- Spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie, głowę miał zwróconą ku niebu, dotarło do mnie że ta osoba siedząca obok, która uważana jest za tylko i wyłącznie osobę do bójek, imprezowania i niekończącej się niezależności powiedziała jedne z najpiękniejszych słów. Może to moja chora wyobraźnia, albo przyćmienie, ale coś w tym chłopaku było, co powodowało dziwne uczucie ciepła w moim ciele, jego loki bezwładnie opadało na czoło, a perfekcyjna twarz była rozświetlona blaskiem księżyca. Wyglądał jak anioł.
-Jak sądzisz, która gwiazda jest twoja?- Spytałam odwracając wzrok z powrotem ku gwiazdom.
-Ta zepsuta. Która świeci bladym światłem, czasami migocze z nadmiaru energii, większa, ale potrzebująca dobrego kopniaka by mogła świecić równie pięknym światłem jak pozostałe. Może ma dziurkę w sobie, przez którą ulatuje zimne powietrze atmosfery lub naderwaną rączkę. Moja gwiazda jest tą zapomnianą.- Słuchałam tego co mówił, nie patrzyłam na niego, nie chciałam widzieć z jakim wyrazem twarzy wypowiada słowa. W tej chwili walczyłam tylko by łezka kręcąca się w oku nie spłynęła na policzek. Harry nie był zły, to są tylko pozory. Usłyszałam jak prycha i się śmieje.- To głupie.
-To nie jest głupie.
-Tak to jest głupie!- Powiedział i wstał kopiąc najbliższy kamyk, który uderzył o wodę. Stał na równych nogach z bezdusznym uśmiechem.- Przecież co ja mogę wiedzieć? Nic. Właśnie nic! Bo jestem tylko wyrzutkiem i wiesz co Jul? Podoba mi się to. Podoba mi się to jak ludzie mają obawy gdy mnie widzą, lubię patrzeć w oczy ludzi i widzieć w nich strach.
-Harry.- Chciałam mu przerwać, wstałam by dokończyć ale mi nie pozwolił.
-..Bo to we mnie tkwi problem. Gadam jakieś głupoty o gwiazdach. W ogóle nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego to zacząłem? Jaki miałem w tym cel? To śmieszne. Nie jestem taki. Nie jestem żadnym pieprzniętym aniołem, jestem tylko bokserem. Kocham to i tylko to jest czegoś warte... Z wyjątkiem ciebie.- Spojrzał mi w oczy, widziałam frustracje w jego tęczówkach.- Wiesz dlaczego ty? Dlatego że od pierwszego dnia kiedy cię zobaczyłem zakodowałem sobie że muszę cię mieć, jesteś pierwsza, pierwsza która sprawiła że tak się dziwnie czuje, ja..
-Harry! Przestać tyle gadać!- Powiedziałam w końcu, a on zamilknął, stałam tak z rozłożonymi dłońmi.- Przestań mówić że jesteś zły dobra? To co powiedziałeś o tych gwiazdach było piękne! Wiem jaki jesteś, jakie rzeczy robisz! Przestań mówić, że nadajesz się tylko do jednego!
-Julie.
-Nie. Nie Julie, żadna Julie. Posłuchaj jaa... wiesz czemu się tak na ciebie rzuciłam kiedy Marcus opuścił waszą siłownie?- Chłopak spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem.- Bo bałam się, że ci się coś stanie, martwiłam się o ciebie! Może to głupie bo znamy się parę tygodni, ale tak jest. Nie wiem czemu tak jest, ale po prostu...- Wypuściłam z płuc powietrze i emocje powoli opadały, nie chciałam by ten wieczór tak się skończył. Chwyciłam jego naprężoną twarz w dłonie, a mój dotyk zadziałał na niego jakby kojąco.- Nie jesteś taki za jakiego ludzie cię uważają.- Widziałam jak ciemna barwa jego zielonych tęczówek blednie, przywracając naturalny kolor.- Harry... Możemy pogadać? Normalnie?- Harry skinął głową, a ja się lekko uniosłam kąciki ust. Przeniosłam wzrok na skałkę, na której wcześniej siedzieliśmy i poszerzyłam uśmiech, kierując się w jej stronę, Harry usiadł obok mnie.
-Więc... grasz w piłkę nożną?- Spytałam, sądziłam że pytanie wydawało się niewinne i podchodzące pod kategorię tych "najnormalniejszych na świecie", ale ta pewność zniknęła kiedy Harry wybuchnął śmiechem i oplótł mnie ramieniem.- Co?
-Nic. Haha.- Pokiwał głową.- Lubię grać, a powiedz...
I tak mijały kolejne minuty naszego wspólnego spotkania, Harry uśmiechał się i ciągle do naszych rozmów musiał dołożyć swoje trzy grosze w postaci podtekstów seksualnych. Z lokowatym rozmawiało się naprawdę dobrze. Myślę, że ludzie mówią o nim takie rzeczy, ponieważ go nie poznali i słuchają jedynie plotek, sądzą, że jeśli ktoś zajmuje się brutalnym sportem i korzysta z życia jak tylko może to w środku jest tylko pewnym siebie, zagorzałym egoistą, który nie ma serca, uczuć i myśli tylko i wyłącznie o własnych potrzebach. Ten opis w ogóle nie pasował do Harry'ego. Z rozmów jakie prowadziliśmy wyciągnęłam wnioski, że jest po prostu zagubiony w tym wszystkim.
-A rodzice?
-Nie wiedzieli, że to robię. Zaczynałem jako szczeniak byłem głupi.
Nie brakowało mu w domu nic, po prostu czuł się samotny, przez co częściej sam wychodził i natrafiał na złe nawyki oraz ludzi.
-Tata ciągle pracował, a mama starała się jak mogła, ale również była w pracy. Mieliśmy dobry dom, ale czasami pieniądze wszystko utrudniały.
Musiał sam radzić sobie z problemami, nie miał przy sobie rodzeństwa, a ojca do spraw bardziej wymagających nigdy nie było.
-Musiałem sam nauczyć się samoobrony, tata nigdy nie miał na to czasu.
Miał problemy w szkole.
-Przez bójki przenoszono mnie trzy lub cztery razy.
Myślałam, że nie zdołam zahamować łez, krążących w kącikach oczu. Przez jedną część naszej rozmowy, Harry na tyle zdołał mi zaufać, że wyjawił parę swoich doświadczeń z przeszłości. Jego rodzinny dom wyglądał jak każdy inny, rodzina nie miała problemów z funduszami, rodziców nigdy nie było, ciągle żyli tylko pracą by pokazać swojemu dziecku, że nie nie należą do najbiedniejszych, ale oni nie wiedzieli jednego; Harry nie potrzebował pieniędzy. On potrzebował miłości, czucia się kochanym i docenianym czego nigdy nie doznał. Najgorszy był ojciec, najmniej poświęcał czasu swojemu młodszemu dziecku, po tym jak jego siostra wyjechała na studia. Mama, starała się, chciała chociaż trochę pokazać, że oni robią to dla niego, chciała być blisko, okazywać macierzyńską czułość, ale nawet to nie było tym o czym Harry myślał każdego dnia przed snem. Brakowało mu rodziców, czuł się sam.
Wiedziałam, że to nie wszystko, że jest więcej przykrych rzeczy, które ukrywał, ale nie chciałam naciskać, zadawać pytań dotyczących jego dzieciństwa, wywierać presji. Wiem, że powie mi wszystko kiedy będzie gotowy.
Strony pomiędzy nami
Spisane bez zakończenia
Tak wielu słów nie mówimy..
*Harry*
Sięgnąłem po telefon, który zaczął niemiłosiernie głośno dzwonić wyrywając mnie tym samym z popołudniowej drzemki, mruknąłem skwaszony i podniosłem się na kanapie do pozycji siedzącej sięgając po nadal dzwoniący aparat mając nadzieje, że to coś pilnego. Zdziwiłem się kiedy na ekranie zauważyłem rząd cyfr który nie należał do żadnego z moich znajomych, nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, mogłem przysiąc że usłyszałem ciche westchnienie.
-Halo?
-Chce się spotkać.- Usłyszałem dosadny głos nie znoszący sprzeciwu. Zmarszczyłem brwi.
-Z kim rozmawiam?
-Damon. Kojarzysz mnie?- Nagle moją twarz przyozdobił wredny uśmieszek, dokładnie pamiętam widok twarzy tego chłopaka, kiedy zobaczył mnie w sklepie tamtego dnia, a jeszcze milszym wspomnieniem było zapamiętanie jego wyrazu twarzy kiedy dowiedział się, że Julie jest tylko moją dziewczyną.
-Pamiętam cię, czy to nie ty jesteś najlepszym przyjacielem mojej dziewczyny?- Wstałem na równe nogi i pomachałem palcem wskazującym wiedząc, że i tak tego nie zobaczy i zacząłem się przechadzać po salonie.
-Tak.- Mogłem przysięgnąć, że usłyszałem nutkę zawodu w jego głosie.
-Czemu chcesz się spotkać?- Wróciłem do powodu z którego dzwonił.
-Musimy pogadać, dzisiaj w parku o 18:00 pasuje ci?- Powiedział bez ogródek. Z jednej strony nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić z domu podczas piątkowego wieczoru, ale z drugiej strony byłem ciekawy co takiego chłopak o czarnych włosach miał mi do powiedzenia.
-Dobra.- Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, zamiast tego mój rozmówca się rozłączył, a ja nie mogłem przestać się uśmiechać.
*Julie*
-W tym samym czasie.-
-Rose, Damon w ogóle nie odbiera moich telefonów. Nie mam pojęcia co się dzieję.- Żaliłam się przyjaciółce podczas popijania kawy w moim domu.
-Kurde, ale przecież.. no nie wiem... coś się stało w ostatnim czasie?- Spytała przejęta, ją tak samo interesowało podejrzane zachowane chłopaka.
-Ostatni raz widziałam go we wtorek w sklepie, od tej pory nie odbiera telefonów, nie odpisuje na sms'y, nie daje żadnego znaku życia!- Odłożyłam z rezygnacją gorący kubek na stolik.
-A co się takiego wydarzyło we wtorek?
-Więc..-Starałam się wrócić myślami do owego dnia i przypomnieć sobie najwięcej jego wydarzeń.- Przyszłam rano do pracy, nie działo się nic szczególnego, następnie przyszedł Damon i wydawał się normalny; gadaliśmy, śmialiśmy się, a potem... potem zjawił się Harry i powiedziałam Damon'owi, że to mój chłopak.- Dziwnie było używać tego określenia na głos, nadal trudno było mi się przyzwyczaić do myśli, że moim chłopakiem jest Harry, przecież w głębi duszy, nadal obawiałam się jego "świata".- Damon na początku był zdziwiony, a potem wyszedł mówiąc że musi jeszcze zrobić jakieś zakupy i ślad po nim zaginął.
-Czekaj! Harry to twój chłopak?! Mówiłaś, że go nienawidzisz!- Rose prawie krzyknęła, była zszokowana tą informacją, no tak przez całą sprawę z Damon'em, zapomniałam jej o tym powiedzieć. Dziewczyna miała szeroko otworzone błękitne oczy, a jej usta były wykrzywione w postaci litery "o".
-No tak, miałam ci mówić. Jesteśmy razem, ale ja nie wiem jak ten związek będzie wyglądał. Widzimy się tylko w pracy, a Harry, on wiesz jaki jest.- Powiedziałam spuszczając głowę.
-Boisz się go.- To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Nic nie odpowiedziałam, może dlatego że nie wiedziałam co powiedzieć, jedyne co mogłam zrobić to przytulić się do przyjaciółki.
-Nie wiem. Chyba nie.- Wyszeptałam. Czułam jak dłoń blondynki głaska moje plecy dodając mi otuchy.- Harry i ta sprawa z Damon'em.- Powiedziałam, kiedy uwolniłam się z ciepłego uścisku i spojrzałam na zamyśloną twarz Rose.
-Jul, a nie pomyślałaś, że Damon nie odbiera bo możliwe że jest, no.. smutny?
-Ale niby czemu. Oboje ustaliliśmy przyjaźń, każdy z nas wie że kiedyś będziemy w związkach.
-A jak myślisz, czemu tak nagle wybiegł? Dlaczego się nie odzywa?- Z każdy kolejnym zdanie Rose moje myśli robiły więcej zamętu i zdałam sobie sprawę, że to co mówi wydaje się być bardzo wiarygodne, ale nie! Nie, Damon zazdrosny? Zazdrosny o mnie? To niemożliwe.
-To niemożliwe.- Powtórzyłam tym razem na głos.
-Ja tylko mówię co myślę. Spróbuj do niego zadzwonić.- Odezwała się blondynka. Przystałam na tę próbę ponownego skontaktowania się z chłopakiem, sięgnęłam po telefon i wybrałam numer przyjaciela.
Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Czwarty sygnał. Piąty sygnał. Szósty sygnał.
Cześć tutaj Damon. Na razie nie mogę odebrać zostaw wiadomość jeśli chcesz.
Kolejny raz usłyszałam sekretarkę.
-Nie odbiera. Włącza się poczta.- Przegrana odstawiłam ponownie telefon na swoje poprzednie miejsce.
-W końcu musi się odezwać.- Usłyszałam smutny ton w głosie dziewczyny.
-Mam nadzieję.
Martwię się o mojego przyjaciela.
*Damon*
-W tym samym czasie.-
Jechałem na umówione spotkanie ze Styles'em. Nie wiedziałem jak to się skończy, jak chłopak zareaguje na to co mam mu do powiedzenia, ale nie było już odwrotu. Zaparkowałem na parkingu przy wejściu do parku i wyjąłem klucze ze stacyjki, przejechałem dłońmi po udach w nadziei, że to pomoże uspokoić nerwy, wypuściłem powietrze z ust, starając się być tak opanowanym jak podczas rozmowy przez telefon. Poprawiłem czarny podkoszulek i wyszedłem z samochodu.
Szedłem w kierunku umówionego miejsca z tyłu parku, (wolałem mieć jak najmniej świadków) idąc słyszałem jak łańcuch przypięty do moich spodni stukają o nie, a stopy wydobywały dźwięki uderzenia z każdym krokiem. W końcu go zauważyłem, stał na wprost mnie z telefonem w ręku pisząc do kogoś zapewne sms'a, kiedy byłem wystarczająco blisko niego, usłyszał moje zbliżenie, uśmiechnął się pod nosem i schował aparat do kieszeni czarnych spodni. Patrzyłem jak chłopak w ułożonych brązowych lokach, ciemnej koszulce i jasnej jeansowej koszuli przerzuca wzrok na mnie.
-Czego chciałeś?- To on zaczął pierwszy rozmowę. Zebrałem w sobie całą energie i pewność siebie mówiąc:
-Czego chcesz od Julie?- Wymierzyłem mu surowy wzrok.
-Haha... A co się to interesuje?- Prychnął, unosząc brwi i krzyżując ręce na piersi.
-Jest moją najlepszą przyjaciółką i nie chcę żeby cierpiała przez takiego dupka jak ty.- Mnie samego zadziwiał fakt z jaką lekkością słowa wydobywają się z ust. Nie odsunąłem się nawet o krok, kiedy większy do mnie podszedł.
-Skąd możesz wiedzieć czy chce ją skrzywdzić? Może jej jest ze mną dobrze.
-Z pewnością.- Powiedziałem sarkastycznie.- Wiem jaki jesteś, nie wiesz co to miłość, myślisz że nie wiemy o tym że co parę dni inna laska jest u ciebie w łóżku? Jesteś tylko wyrzutkiem. Julie jest dla ciebie za dobra, jest zbyt krucha, nie możesz jej zranić, rozumiesz?!.... Czemu ona?!- Ostatnie krzyknąłem wprost w jego twarz, które zmieniła się z pozbawionej jakichkolwiek emocji na przepełnioną złością.
-Nie masz pojęcia jaki jestem naprawdę, więc kurwa nie mów, że doskonale wiesz o mnie wszystko. Czekaj, a może ty jesteś zazdrosny? Że ona woli mnie, niż ciebie?- Zadrżałem na dźwięk jego słów, on uśmiechnął się czując że trafił w czuły punkt.- Przyznaj że jesteś zazdrosny że tylko moje usta będą ją całować, do mnie będzie się przytulać.
-Nie zapominaj, że ona się ciebie boi!
-Nie wiesz tego.- Powiedział, a rysy jego twarzy się pogłębiły.- Nie skrzywdzę jej.
-Chcę ci tylko powiedzieć, że masz na nią uważać, rozumiesz? Nie pozwolę ci doprowadzić ją do łez.
-Phh... Jesteś taki żałosny. Ona jest moja i nie skrzywdzę jej okej? A teraz się śpieszę.- Powiedział gniewnie i szturchając mnie w ramie z wielką siłą wyminął mnie i skierował się w stronę wyjścia.
-Phh... Jesteś taki żałosny. Ona jest moja i nie skrzywdzę jej okej? A teraz się śpieszę.- Powiedział gniewnie i szturchając mnie w ramie z wielką siłą wyminął mnie i skierował się w stronę wyjścia.
*Julie*
-Daj znać, jeśli się odezwie do ciebie.- Krzyknęłam omijając próg domu przyjaciółki i wychodząc w ciemność nocy, opuszczając jej dom. Było po godzinie dwudziestej i postanowiłam wrócić do domu, spędziłam u Rose połowę dnia i pomyślałam, że powinna mieć wieczór spędzony trochę dla siebie.
-Jasne. Trzymaj się.- Pożegnała mnie i zamknęła drzwi. Noc była ciepła, cicha, a niebo czyste, bez ciemnych chmur, dostrzec można było złote gwiazdy go przyozdabiające i biały księżyc. Wsiadłam do samochodu zaparkowanego przy krawężniku i ruszyłam ulicą w stronę domu.
Kiedy dotarłam do miejsca zamieszkania, zaparkowałam samochód w garażu. Podczas zamykania pojazdu z głowy nie mogłam wyrzucić obrazu twarzy Damon'a. Było mi ciężko z tym, że mnie ignorował, bo jakie inne byłoby wytłumaczenie tego że nie reagował na moje próby skontaktowania się z nim? Podczas naszej długotrwałej znajomości nigdy nie było przypadku byśmy się wzajemnie unikali, oczywiście były duże kłótnie, ale nawet wtedy nie zrywaliśmy całkowitego kontaktu, a teraz? Dlaczego on tak nagle, bez słowa wyjaśnienia zaczął mnie bagatelizować? Zrobiłam coś źle? Ale co? Jesteśmy przyjaciółmi, powinien mi powiedzieć co się takiego stało, nie rozumiałam tego. Przecież Rose nie mogła mieć racji z tym że jest zazdrosny, oboje wiedzieliśmy że w końcu to się wydarzy, że będziemy w związkach, byliśmy na to przygotowania, ja na pewno, on wydawał się tak samo. Wiedziałam już że ponowne zakochanie się w nim byłoby niemożliwe. To był koniec, dla mnie istniała przyjaźń, nic więcej. Opuszczając garaż i wciskając guzik służący do zamknięcia się wielkich drzwi powiedziałam sobie w duchu, że to niemożliwe żeby Damon był zazdrosny. Musiał być inny powód, nie wiem jaki, ale moje bariery ochronne nie przepuszczały tej myśli.
-Witaj.- Przysięgam, że prawie dostałam zawału kiedy usłyszałam ochrypnięty głos parę kroków za mną. Przestraszona podskoczyłam i chwytając się za serce odwróciłam się do uśmiechniętego chłopaka stojącego za mną. Jego ciemne loki eksponowały się z otaczającą nas ciemnością, zielone oczy ładnie uwydatniały się w świetle księżyca, czarne spodnie oraz koszulka zlewały się z mrokiem w około, a białe, proste zęby były antonimem do wszystko w tej chwili. Miał jeansową kurtkę przewieszoną przez ramię.- Pomyślałem, że może ci być zimno podczas naszej przejażdżki.- Spojrzał na mój ubiór który składał się z jeansów i bluzki z krótkim rękawkiem.
-Jakiej przejażdżki?- Spytałam, kiedy doszłam do siebie i mój oddech się wyrównał.
-Na tej na którą cię zabieram.- Teraz zauważyłam, że stał oparty o czarny motor. Czy ten człowiek naprawdę miał zamiar zabrać mnie na jazdę tą maszyną śmierci?!
-Nie wsiądę na to! Nie ma mowy!- Powiedziałam z przerażeniem w oczach. Chłopak podszedł do mnie ze spokojnym wyrazem twarzy, zarzucając kurtkę na moje ramiona.
-Będziesz ze mną. Nic ci się nie stanie.- Powiedział przekonany w stu procentach, a jego oczy były przepełnione tą samą pewnością z jaką wypowiadał słowa.
-N-nie.- Mimo jego zapewnień wciąż moje myśli były zatłoczone obawami i paniką.
-Chodź.- Pochylił się i zbliżył usta do mojego ucha.- Będzie fajnie.- Szepnął, a miękkie wargi dotknęły płatka ucha.
Chwycił za moją dłoń chcąc tym gestem zapytać się o zgodę. Byłam pewna, że jeszcze pożałuje tej decyzji, ale skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Harry odsunął się i trzymając za rękę podprowadził do motoru, pierwsza usiadłam na maszynie, a chłopak podał mi kask i założył na głowę, wciąż unosząc lekko kąciki ust, sprawdził dwa razy zapięcie by upewnić się że mam ochronę po czym sam powtórzy czynność z założeniem swojego kasku (w którym wyglądał bardzo pociągającą (pomyślałam tak, i dobrze mi z tym)) i usiadł na przodzie, ja w tym czasie poprawnie założyłam otrzymaną przez niego jeansówkę. Nie pewnie oplotłam jego talię rękoma i wtuliłam twarz w jego plecy czując jak jego uśmiech się poszerzył. Usłyszałam odpalający się silnik i chwilę potem poczułam wiatr szarpiący moje włosy. Chwilę potem, kiedy już oswoiłam się z uczuciem nadmiernej szybkości i chłodu, który dał zapomnieć o cieple nocy rozluźniłam mocny uścisk, którego obdarzyłam chłopaka na samym początku i otworzyłam dotąd zamknięte oczy. Wszystko poruszało się tak szybko, kolory zlewały się ze sobą tworząc różnobarwne smugi, które co chwilę wypełniane były nowymi kolorami, domy w około przybrały formę powtarzających się rozmazanych kwadratów, a wszystko w około znikało, omijało nas i zostawiało. Uczucie silnego ciała Harry'ego dawało mi otuchę i uspokojenie, czując je wiedziałam że nie jestem sama w tym niebezpiecznym pędzie, zastanawiałam się na początku gdzie jedziemy, dokąd chłopach chce mnie zabrać, ale teraz skupiłam całą swoją uwagę na próbowaniu nowego doświadczenia, nigdy wcześniej nie jechałam na tym pojeździe, uważałam to za zbyt groźne i samobójcze. Nie mogłam jednak czuć się w stu procentach bez ryzyka, ponieważ nawet najlepsi kierowcy mają wypadki i nawet jeżeli Harry należał do zawodowców w dziedzinie jazdy nie mogłam czuć się bezpieczna i w tym przypadku. Odczułam jak Harry zwiększa szybkość co było dla mnie za dużo, ścisnęłam jego boki mając nadzieję, że odbierze to jako uwagę by nie zmieniał dotychczasowej prędkości jaką utrzymywaliśmy, poczułam ulgę kiedy motor zwolnił i jechaliśmy tak jak dotychczas.
Po pewnym czasie pojazd zwalniał, a dotąd rozmazane smugi kolorów i budynków, zaczęły przybierać wyraźności i kształtów, łącząc wszystkie wątki i spoglądając na szyld jednego z budynków do których się zbliżaliśmy oraz na stojące przy nim dystrybutory paliwa uświadomiłam sobie że podjechaliśmy na stację benzynową, silnik zgasł, Harry zdjął swój kask machając lokami na wszystkie strony i wyswobadzając się z mojego uścisku zszedł z maszyny, powtórzyłam jego czynności i stanęłam obok chłopaka, przypatrując się jak bez słowa sięga po jedną z rurek i nalewa paliwa do przeznaczonego do tego otworu. Było już chłodno i w duchu dziękowałam Harry'emu za pomyślenie o mnie i wzięcie dla mnie kurtki.
-I jak ci się podobało?- Spytał po chwili.
-Było... nawet okej..- Powiedziałam zaskoczona tym, jak spodobała mi się pierwsza jazda na motorze.- Nie jest ci zimno?
-Nie.- Powiedział bez przekonania, było to dla mnie zdumiewające ponieważ naprawdę robiło się coraz chłodniej. Bez namysłu dotknęłam dłonią odsłoniętego ramienia chłopaka, który był przepełniony tatuażami, jego skóra była ciepła, ani śladu gęsiej skórki.
-Jeju, jesteś... gorący.
-Haha dzięki.- Powiedział śmiejąc się, a do mnie sekundę potem doszedł sens własnych słów. Spuściłam z zażenowaniem głowę.
-To znaczy, nie w tym sensie.- Sprostowałam, kiedy chłopak wyjmował rurkę, której nazwy nie znałam z otworka na paliwo, kiedy głuchą ciszę nocną rozległ śmiech chłopaka, ja sama zachichotałam.- Ale z drugiej strony, jesteś gorący w ten inny sposób.
-Mhmm...- Mruknął opierając się o siedzenie pojazdu i przyciągnął mnie bliżej.- Więc twierdzisz że jestem gorący. Fajnie, a co ci się we mnie podoba?- Chciałam pisnąć kiedy jego dłonie zjechały w dół moich pleców kierując się na pośladki, a udo chłopaka wtargnęło pomiędzy moje nogi.
-J-ja.. To z-znaczy...- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego sensownego zdania, stojąc tak blisko Harry'ego i patrząc w jego oczy. On był jak wyłącznik mojego racjonalnego myślenia, czułam się osaczona jego spojrzeniem. Chłopak uciszył moje próby wypowiedzenia czegokolwiek miękkim pocałunkiem.
-Jesteś taka słodka kiedy się jąkasz.- Mruknął w moje usta, następnie po ponownym, tym razem głębszym pocałunku oderwał się od moich ust i po ściśnięciu tyłka wstał wyprostowany. Patrzyłam na niego jak zaczarowana, wciąż nie mogąc uwierzyć jak Harry mógł sprawić, że zapomniałam o całej nienawiści jaką do niego żywiłam.- Musimy zapłacić.- Powiedział i mogę przysiąść że specjalnie oblizał prowokacyjnie swoje wargi.
Przez ruchome, przeszklone drzwi, którym koniecznie przydałoby się spotkanie ze ścierką i płynem do szyb, przekroczyliśmy prób sklepu stacji benzynowej. W środku było chłodno, a przez uchylone okno w dalszej części pomieszczenia wiał zimny wiatr. Sklep był koloru szarego, na ścianach nie było żadnych zdjęć, reklam czy chociażby uprawnienia do prowadzenia lokalu, jedynym ozdobnikiem był duży zegar tuż nad zakurzoną bordową ladą, przy której nikt nie stał. W centrum znajdowały się liczne półki z płytami, batonikami, rogalikami, książkami podróżniczymi, kolorowymi czasopismami i różnymi innymi rzeczami. Jedna z lamp znajdujących się na suficie miała zepsutą żarówkę, przez co drażniąco migotała światłem, w oddali słychać było jakieś skrzypienia. Cały sklep wyglądał nieprzyjemnie i jeśli mam być szczera: strasznie. Ruszyłam z Harry'm w stronę pustej lady, za którą znajdowały się różne gazety; niektóre z okładką nagich kobiet, papierosy i alkohol. Chłopak położył dłonie na blacie i jedną z nich zadzwonił o mały dzwoneczek służący do nawoływania pracowników oraz oświadczenia że klient czeka przy kasie, co w pewnym sensie wskazywało jedno i drugie. Staliśmy tak i czekaliśmy, ale nikt się nie pojawiał. Kolejny raz w tym dniu byłam wdzięczna, że duża jeansowa kurtka gwarantowała mi ciepło, bo w lokalu było naprawdę coraz chłodniej. Po paru minutach, naszym oczom ukazał się średniej wysokości, gruby mężczyzna z krótkimi włosami i czarnym lekkim zarostem, miał na sobie długie zielone spodnie i sprany szary podkoszulek, wzrok miał nieobecny, ale kiedy nas zauważył obdarzył nas wymuszonym uśmiechem, przez co jego pulchna twarz pogłębiła rysy.
-Czzzym mogę pomóc?- Spojrzałam na Harry'ego stojącego obok i jego rozzłoszczony wyraz twarzy.- Ej, panie, płacisz?- Chłopak tylko obdarzył kasjera morderczym wzrokiem i chwytając moją dłoń, zamykając ją tym samym w szczelnym uścisku ruszył w kierunku wyjścia.- Ej! Dzwonie na poolicje!
-Harry! Musimy zapłacić!- Skarciłam brązowowłosego, kiedy podbiegł ze mną do motoru, czekającego w tym samym miejscu co poprzednio. Harry w ogóle nie przejął się tym co mówiłam, a tym bardziej tym co powiedział facet w sklepie.- On powiedział, że zadzwoni na policje!
-Jest pijany i prawdopodobnie pod prochami. Ledwo uda mu się rozróżnić banana z telefonem niż do kogoś zadzwoni.- Powiedział wyjmując jeden z kasków i zakładając mi go na głowę.
-Skąd możesz wiedzieć, że jest pod wpływem narkotyków?
-Widziałem to. Umiem odróżniać takich ludzi.- Powiedział bez namysłu, skupiając się na zapięciu klamry ochraniacza by przypadkowo nie przytrzasnąć mi skórki szyi.-Trzeba patrzeć na oczy.- Wyjaśnił, następnie sam założył swój kask i wsiadł na motor.- Wsiadasz? To nie koniec wycieczki.- Spoglądnęłam jeszcze raz przez ramię upewniając się, że mężczyzna nie zechce wyjść ze sklepu i zacząć nas straszyć, ale kiedy okazało się że teren jest czysty spojrzałam znowu na Harry'ego.- Spokojnie. Nic się nie dzieje.- Powiedział gładko, jakby sprawa ze złamaniem prawa nie miała dla niego najmniejszego znaczenia, przecież jakby nie patrzeć to on ukradł to paliwo. Niepewnie podeszłam do niego i zarzuciłam nogę przez siedzenie, bez słowa oplotłam jego ciało ramionami.- Gotowa na dalszy ciąg?- Skinęłam głową, ale zdałam sobie sprawę że i tak tego nie zauważy.
-Um.. Tak... A gdzie jedziemy?
-Przed siebie.- Powiedział i odpalił silnik.
-Zaraz... Co?!- Usłyszałam śmiech Harry'ego i chwilę potem z szybkością wjechaliśmy na pustą drogę, przy czym towarzyszył temu mój pisk, zanim się obejrzałam moje włosy miotały się pod wpływem zimnego wiatru.
Minęły minuty, a my wciąż pędziliśmy z zadziwiającą szybkością, dziwiłam się że do tej pory nie gnały za nami radiowozy policyjne. Jechaliśmy pustymi ciemnymi ulicami, w domach które znowu wyglądały jak rozmazane kwadraty można było dostrzec żółte światła świadczące o tym że domownicy o tej porze jeszcze nie śpią, a właśnie, jeśli chodzi o czas to która jest godzina? Ohh... myślę o tym w takiej chwili, mądre. No cóż, nie ważne.
Przez chwilę zamknęłam oczy by wsłuchać się w otaczającą ciszę, którą przyćmiewało ścinanie wiatru przez prędkość motoru, położyłam głowę na plecy Harry'ego rozkoszując się i tym samym wciąż dziwiąc się jak ciepła może być jego skóra, po bliżej nieokreślonym czasie otworzyłam oczy i (nadal nie przyzwyczajona do jazdy tą maszyną) z lękiem uniosłam wyżej głowę by zobaczyć co dzieję się z perspektywy widzenia chłopaka. Zamarłam, oczy wyglądały niczym monety pięciozłotowe, jedyne co mogłam zrobić to głośno krzyknąć. Właśnie jechaliśmy w kierunku jakby podjazdu, przed którym rozciągała się duża, głęboka, ciemna woda, bez barierek, bez żadnego znaku ostrzegawczego. Harry z prędkością kierował się na podjazd zguby, gdzie nieliczni mogli w ten sposób odebrać sobie życie skacząc z niego i czekając z nadzieją że woda wessie ich do środka, zabierając tlen, wlewając hektolitry swojej substancji do środka organizmu, łapiąc w sidła i kierując w dół, zabierając życie.
-Harry zabijesz nas!- Krzyknęłam pragnąc zamknąć oczy i obudzić się w ciepłym łóżku, kiedy byliśmy coraz bliżej możliwej śmierci. Ale to była rzeczywistość chłopak nie zwalniał, brnął dalej, jakby chciał stanąć oko w oko z czarną panią z bajek, która zabierała takich samobójców ze sobą. Chciałam coś zrobić, zatrzymać to jakoś, ale nie mogłam. Trzymałam się kurczowo bluzki chłopaka, jakby miało mi to pomóc przetrwać. A może powinnam wyskoczyć? Jednak nieuniknione jest to, że siła upadku na twardy asfalt również mogłaby mi zabrać życie. Zamknęłam oczy. Może tak będzie łatwiej?
Usłyszałam pisk opon, gwałtowne zatrzymanie się i wyczuwalny wyrzut w przód. Wciąż ręce miałam zaciśnięte na czarnym materiale, usłyszałam melodyjny, głośny śmiech i towarzyszące temu wibracje. Czy już po wszystkim? Czy to koniec? Tak to miało wyglądać? Bałam się otworzyć oczy, bałam się zobaczyć to co było przede mną. Materiał nagle zniknął, czułam jak powietrze tańczy pomiędzy palcami moich drżących dłoni, które chwile potem zacisnęły się w pięści.
-Możesz otworzyć oczy.- Usłyszałam radosny głos. Moje powieki powoli odsłaniały mi obraz, pierwsze co zobaczyłam po całkowitym ich otworzeniu był czarny podkoszulek i naszyjnik z papierowym samolocikiem naprzeciwko mnie. Zatrzepotałam rzęsami i spoglądnęłam w dół, natknęłam się na ciemne rurki, przeniosłam wzrok w górę by dostrzec uśmiechniętego, lokowatego chłopaka, jego zielone tęczówki z rozbawieniem spoglądały w moje przepełnione mieszaniną odmiennych uczuć. Zlustrowałam jeszcze raz postać przede mną. Harry siedział okrakiem na motorze przodem do mnie, a masywne, duże dłonie opierały się o boki siedzenia, potrząsnęłam głowę by to wszystko ogarnąć. Ja żyje?
-Żyjemy!- Harry krzyknął jakby czytając mi w myślach i chwycił mnie za ramiona. Spojrzałam za jego ramię osłupiałym wzrokiem i zdałam sobie sprawę że jesteśmy metr od wielkiej przepaści, szybko nie zważając na nic wstałam z "maszyny do zabijania" i odskoczyłam do tyłu. Chłopak powtórzył mój ruch i podszedł do mnie.- Spokojnie.- Powiedział już opanowany.
-Mogłeś nas zabić!- Krzyknęłam w jego stronę,.
-Ale nie zabiłem.- Uśmiechnął się niewinnie jak małe dziecko, na co ja spojrzałam na niego bykiem.- Och daj spokój, nie czułaś tego dreszczyku emocji?
-Czułam i to dużo!- Odpowiedziałam starając się być zła i nieugięta. -Wiesz dobrze, że pierwszy raz jadę na tym czymś i nie chce zginąć!
-Haha daj spokój! Ze mną nie zginiesz!- Zaczął się śmiać i złapał mnie za ręce.- Przyznaj, że było fajnie!
-Nie Harry!- Powiedziałam, ale czułam że moja złość powoli przemienia się w spokój i małe rozbawienie, może to dlatego że kiedy widzę jak wzrok Harry'ego zmienia się gdy na mnie spogląda wytwarza to uczucie? Jego oczy przestają tak pękać energią kiedy widzi, że faktycznie się bałam. Nie wiem czemu, ale...- Okej Harry. Już dobrze. Ale n i g d y więcej tego nie rób! Zrozumiano?
-No jasne, jasne.- Powiedział i znów uwydatnił szereg białych zębów.- Usiądziemy?- Spojrzał kątem oka na wielki kilf przed nami, na co wyłupiłam oczy. Czy ten człowiek zwariował?
-Co?! Na tttym?! Nie ma mowy!
-Będę cię trzymał.- Zbliżył się i chwycił moją dłoń przysuwając ją do swoich ust i delikatnie całując palce, ton z jakimi wypowiadał te słowa był miękki, jakby to zdanie to była obietnica, którą zdoła dotrzymać i nie chodziło tylko o tę jedną rzecz w postaci usiedzenia na klifie, ale o wiele innych niebezpiecznych zdarzeń. Niepewnie skinęłam głową pod wpływem chwili i parę sekund potem chłopak kierował mnie w stronę skraju podjazdu. Najpierw sam usiadł, jednak zachował resztki rozsądku i usiał w dość bezpiecznej, aczkolwiek wciąż budzącej lęk odległości, powoli zrobiłam to samo i bardzo szybko wtuliłam się w jego bok.- I jak?
-Dobrze.- Powiedziałam.
-Spójrz w górę.- Zrobiłam to. Zaparło mi dech w piersiach, odsunęłam się od jego boku i siadając po turecku uniosłam wyżej głowę by podziwiać piękne ciemno-niebieskie niebo i miliony złotych gwiazd go otaczające i dawające mu piękno, a biały księżyc jakby dopełniał cały urok nocy.- Prześliczne, prawda?
-Tak.- Szepnęłam.
-Wszystko wydaje się takie nikłe i wolne. Każda gwiazda ma swoją historię, wszystkie tworzą piękne konstrukcje. Czasami śmiałem się, że każda gwiazda odpowiada jednemu człowiekowi, kiedy zgaśnie ten ktoś umiera.- Spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie, głowę miał zwróconą ku niebu, dotarło do mnie że ta osoba siedząca obok, która uważana jest za tylko i wyłącznie osobę do bójek, imprezowania i niekończącej się niezależności powiedziała jedne z najpiękniejszych słów. Może to moja chora wyobraźnia, albo przyćmienie, ale coś w tym chłopaku było, co powodowało dziwne uczucie ciepła w moim ciele, jego loki bezwładnie opadało na czoło, a perfekcyjna twarz była rozświetlona blaskiem księżyca. Wyglądał jak anioł.
-Jak sądzisz, która gwiazda jest twoja?- Spytałam odwracając wzrok z powrotem ku gwiazdom.
-Ta zepsuta. Która świeci bladym światłem, czasami migocze z nadmiaru energii, większa, ale potrzebująca dobrego kopniaka by mogła świecić równie pięknym światłem jak pozostałe. Może ma dziurkę w sobie, przez którą ulatuje zimne powietrze atmosfery lub naderwaną rączkę. Moja gwiazda jest tą zapomnianą.- Słuchałam tego co mówił, nie patrzyłam na niego, nie chciałam widzieć z jakim wyrazem twarzy wypowiada słowa. W tej chwili walczyłam tylko by łezka kręcąca się w oku nie spłynęła na policzek. Harry nie był zły, to są tylko pozory. Usłyszałam jak prycha i się śmieje.- To głupie.
-To nie jest głupie.
-Tak to jest głupie!- Powiedział i wstał kopiąc najbliższy kamyk, który uderzył o wodę. Stał na równych nogach z bezdusznym uśmiechem.- Przecież co ja mogę wiedzieć? Nic. Właśnie nic! Bo jestem tylko wyrzutkiem i wiesz co Jul? Podoba mi się to. Podoba mi się to jak ludzie mają obawy gdy mnie widzą, lubię patrzeć w oczy ludzi i widzieć w nich strach.
-Harry.- Chciałam mu przerwać, wstałam by dokończyć ale mi nie pozwolił.
-..Bo to we mnie tkwi problem. Gadam jakieś głupoty o gwiazdach. W ogóle nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego to zacząłem? Jaki miałem w tym cel? To śmieszne. Nie jestem taki. Nie jestem żadnym pieprzniętym aniołem, jestem tylko bokserem. Kocham to i tylko to jest czegoś warte... Z wyjątkiem ciebie.- Spojrzał mi w oczy, widziałam frustracje w jego tęczówkach.- Wiesz dlaczego ty? Dlatego że od pierwszego dnia kiedy cię zobaczyłem zakodowałem sobie że muszę cię mieć, jesteś pierwsza, pierwsza która sprawiła że tak się dziwnie czuje, ja..
-Harry! Przestać tyle gadać!- Powiedziałam w końcu, a on zamilknął, stałam tak z rozłożonymi dłońmi.- Przestań mówić że jesteś zły dobra? To co powiedziałeś o tych gwiazdach było piękne! Wiem jaki jesteś, jakie rzeczy robisz! Przestań mówić, że nadajesz się tylko do jednego!
-Julie.
-Nie. Nie Julie, żadna Julie. Posłuchaj jaa... wiesz czemu się tak na ciebie rzuciłam kiedy Marcus opuścił waszą siłownie?- Chłopak spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem.- Bo bałam się, że ci się coś stanie, martwiłam się o ciebie! Może to głupie bo znamy się parę tygodni, ale tak jest. Nie wiem czemu tak jest, ale po prostu...- Wypuściłam z płuc powietrze i emocje powoli opadały, nie chciałam by ten wieczór tak się skończył. Chwyciłam jego naprężoną twarz w dłonie, a mój dotyk zadziałał na niego jakby kojąco.- Nie jesteś taki za jakiego ludzie cię uważają.- Widziałam jak ciemna barwa jego zielonych tęczówek blednie, przywracając naturalny kolor.- Harry... Możemy pogadać? Normalnie?- Harry skinął głową, a ja się lekko uniosłam kąciki ust. Przeniosłam wzrok na skałkę, na której wcześniej siedzieliśmy i poszerzyłam uśmiech, kierując się w jej stronę, Harry usiadł obok mnie.
-Więc... grasz w piłkę nożną?- Spytałam, sądziłam że pytanie wydawało się niewinne i podchodzące pod kategorię tych "najnormalniejszych na świecie", ale ta pewność zniknęła kiedy Harry wybuchnął śmiechem i oplótł mnie ramieniem.- Co?
-Nic. Haha.- Pokiwał głową.- Lubię grać, a powiedz...
I tak mijały kolejne minuty naszego wspólnego spotkania, Harry uśmiechał się i ciągle do naszych rozmów musiał dołożyć swoje trzy grosze w postaci podtekstów seksualnych. Z lokowatym rozmawiało się naprawdę dobrze. Myślę, że ludzie mówią o nim takie rzeczy, ponieważ go nie poznali i słuchają jedynie plotek, sądzą, że jeśli ktoś zajmuje się brutalnym sportem i korzysta z życia jak tylko może to w środku jest tylko pewnym siebie, zagorzałym egoistą, który nie ma serca, uczuć i myśli tylko i wyłącznie o własnych potrzebach. Ten opis w ogóle nie pasował do Harry'ego. Z rozmów jakie prowadziliśmy wyciągnęłam wnioski, że jest po prostu zagubiony w tym wszystkim.
-A rodzice?
-Nie wiedzieli, że to robię. Zaczynałem jako szczeniak byłem głupi.
Nie brakowało mu w domu nic, po prostu czuł się samotny, przez co częściej sam wychodził i natrafiał na złe nawyki oraz ludzi.
-Tata ciągle pracował, a mama starała się jak mogła, ale również była w pracy. Mieliśmy dobry dom, ale czasami pieniądze wszystko utrudniały.
Musiał sam radzić sobie z problemami, nie miał przy sobie rodzeństwa, a ojca do spraw bardziej wymagających nigdy nie było.
-Musiałem sam nauczyć się samoobrony, tata nigdy nie miał na to czasu.
Miał problemy w szkole.
-Przez bójki przenoszono mnie trzy lub cztery razy.
Myślałam, że nie zdołam zahamować łez, krążących w kącikach oczu. Przez jedną część naszej rozmowy, Harry na tyle zdołał mi zaufać, że wyjawił parę swoich doświadczeń z przeszłości. Jego rodzinny dom wyglądał jak każdy inny, rodzina nie miała problemów z funduszami, rodziców nigdy nie było, ciągle żyli tylko pracą by pokazać swojemu dziecku, że nie nie należą do najbiedniejszych, ale oni nie wiedzieli jednego; Harry nie potrzebował pieniędzy. On potrzebował miłości, czucia się kochanym i docenianym czego nigdy nie doznał. Najgorszy był ojciec, najmniej poświęcał czasu swojemu młodszemu dziecku, po tym jak jego siostra wyjechała na studia. Mama, starała się, chciała chociaż trochę pokazać, że oni robią to dla niego, chciała być blisko, okazywać macierzyńską czułość, ale nawet to nie było tym o czym Harry myślał każdego dnia przed snem. Brakowało mu rodziców, czuł się sam.
Wiedziałam, że to nie wszystko, że jest więcej przykrych rzeczy, które ukrywał, ale nie chciałam naciskać, zadawać pytań dotyczących jego dzieciństwa, wywierać presji. Wiem, że powie mi wszystko kiedy będzie gotowy.
***
-Podobało ci się?- Zapytał kiedy motor zaparkował na drodze przed moim domem, było około północy i modliłam się by rodzice użyli swojego twardego snu i się nie obudzili podczas mojego wchodzenia do domu.
-Na początku byłam sceptycznie nastawiona, ale teraz powiem, że było świetnie.- Przyznałam, kiedy zeszłam z motoru i ściągnęłam kask odstawiając na przeznaczone dla niego miejsce i nachyliłam się by złożyć pocałunek na policzku Harry'ego, który opierał się o motor, ale ten uchwycił w dłonie moją twarz i z namiętnością mnie pocałował, nie przestawał jak to miał w zwyczaju po jednym, tym razem pocałunek powtarzał się, kiedy go odwzajemniłam uśmiechnął się lekko nie przestając uderzać swoimi wargami o moje. Oblizał moją dolną wargę, jakby prosząc o zaproszenie do środka ust, ale nie chciałam mu ustępować. Ręce z twarzy przeniosły się na plecy zjeżdżając w dół do pośladków, które ścisnął, położyłam dłonie na jego karku i przysunęłam go bliżej, umysł odmówił kontroli, a wolna wola została zepchnięta na dalszy plan, otworzyłam usta by mógł wtargnąć do środka swoim językiem, nie przejechał całego wnętrza, ale jedynie przejechał swoim językiem po moim, a następnie po prostu przerwał namiętną i miłą chwilę. Miłą? Tak miłą!
-Do zobaczenia.- Powiedział z zadziornym uśmiechem, zasiadł na swojej maszynie i przekręcił gaz. Ja za ten czas obróciłam się i cicho weszłam do środka domu.
Jak tylko najciszej się dało zdjęłam buty i.. o kurde! Zapomniałam oddać jeansówki Harry'ego! Trudno, zrobię to jak ponownie go zobaczę. Weszłam powoli po schodach krzywiąc się na pojedyncze skrzypnięcia, ale w końcu omijając korytarz (i z szybkim biciem serca sypialnie rodziców) weszłam do swojego pokoju czując ulgę. Czując zmęczenie odwiesiłam kurtkę na fotel i podeszłam do szafy by wyjąć piżamę, kiedy ją znalazłam zaczęłam zdejmować swoje ubrania, zarumieniłam się kiedy spojrzałam ukradkiem na odzież od Harry'ego i przypomniałam sobie jak jego wargi z łatwością wpasowywały się w moje. Otrząsając się z zapomnienia ściągnęłam bluzkę i rzuciłam w głąb szafy, kiedy zrobiłam to samo ze spodniami, chciałam już rozpiąć mój biustonosz, kiedy mój telefon zawibrował, podeszłam do niego i okazało się że dostałam wiadomość.
From: Harry
Na twoim miejscu zasłaniałbym zasłony, kiedy ściągasz bielize,
nie żeby mi się nie podobało
ale nie chciałbym spać ze świadomością że sąsiedzi będą cie oglądać nagą
(tylko ja to mogę robić x)
nie żeby mi się nie podobało
ale nie chciałbym spać ze świadomością że sąsiedzi będą cie oglądać nagą
(tylko ja to mogę robić x)
Dobranoc :) x
Czułam jak policzki mnie palą czytając tą wiadomość, szybko podbiegłam do okna i zauważyłam jak Harry wciąż opiera się o swój motor patrząc w prost na mnie i się uśmiechając od ucha do ucha. Zaraz moment. Uśmiecha się od ucha do ucha. Patrząc wprost na mnie. Na. Mnie. Prawie nagą. Szybko pokiwałam głową i zasłoniłam zasłony. Mój telefon znów zawibrował, otworzyłam nową wiadomość od tego samego nadawcy co poprzednio, a z wiadomości którą otrzymałam to nie wiedziałam czy mam się śmiać czy być zła. Po prostu ubrałam piżamę i położyłam się na łóżku, zaliczając ten dzień do udanych.
Message:
From: Harry
:(
Świetny! Nie mogłam się go doczekać, byłam taka ciekawa co chciał Damon od Harry'ego. Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńRozdział ŚWIETNY !!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńCud i miód !!!!
OdpowiedzUsuńKońcówka była najlepsza xd co ty mówisz rozdział był świetny :3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! <3 Czekam na kolejny ;* Udanych wakacji! :) xx
OdpowiedzUsuńRozdział był niesamowity :) Czekam ba kolejny xx
OdpowiedzUsuńna*
OdpowiedzUsuńRozdzial niesamowity, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział :) Do nastepnego :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Jak ja wytrzymam do kolejnego ?? :D
OdpowiedzUsuńjestt! doczekałam się <3 genialny :D
OdpowiedzUsuńCały rozdział mi się mega podobał! Świetny, świetny, świetny!
OdpowiedzUsuńKońcówka była zabawna. :))
---
+zostałaś nominowana do VBA! Więcej tutaj:
http://mlodziiwaleczni.blogspot.com/p/the-versatile-blogger-award.html
Cały rozdział jest świetny!! Brak mi słów jakby to opisać <3 Pisz kolejny misiu! Czekam...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak i cały blog :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj go znalazłam i zamierzam być częstym gościem :D
Hahahahaha koniec jest boski :D
Świetny, nie moge się doczekać next. Nie moge uwierzyć że znalazłam kogoś kto łączy one direction i Damona. Po prostu cię ubóstwiam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wygląd bloga :)
Zapraszam do mnie: http://jak-do-domu-opowiadanie-one-direction.blogspot.com/
życze weny :*
Do następnego <3
Awwww*.*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next xD
Pozdrowionka <3
Bardzo mi się podoba ale pod koniec była taka sytuacja jak na innymi blogu.... dokładnie to samo :3
OdpowiedzUsuńPrzysięgam, że sama to wymyśliłam i z niczego nie ściągałam.
UsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuń