piątek, 23 maja 2014

Rozdział 6

       -Julie! Co ci się stało?!- Takie przywitanie otrzymałam od mojej mamy kiedy weszłam do domu.

 Miałam zamiar po cichu wejść do środka, ominąć kremowe ściany na których wisiały różne obrazy i pobiegnąć prosto na drewniane schody mieszczące się tuż przy niej, po czym zdjąć z siebie błękitną koszulę i udawać, że wszystko jest okej. Niestety moja niezdarna natura utrudniła mi zrealizowanie mojego planu. Kiedy weszłam do domu potknęłam się o skórzane buty taty i upadłam z głośnym hukiem na posadzkę na przedsionku, kiedy się podniosłam oczywiście musiałam jeszcze zrzucić kluczyki od samochodu, które wywołały kolejny nieprzyjemnie, głośny brzdęk.
       Chwilę potem mama zbiegła wystraszona ze schodów, ubrana w białą piżamę i ulubiony różowy szlafrok, który dostała od babci poprzedniej gwiazdki.

Z szeroko otworzonymi oczami oglądnęła mnie od góry do dołu. Nie dość, że jej córka wróciła do domu cała rozczochrana, to na dodatek w męskiej długiej koszuli sięgającej do ud, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nie miałam na sobie żadnych spodni. Na całe szczęście tata dzisiaj pracował na godzinę poranną, więc nie było go w domu i nie miał jak zobaczyć tej, żenującej sytuacji.
Rodzicielka czekała na jakiekolwiek wyjaśnienie z mojej strony, nie tak wyobrażała sobie mój powrót z nocowania u koleżanki, z resztą ja sama go sobie tak nie wyobrażałam. Powinnam teraz siedzieć u Rose i razem z nią gadać o najróżniejszych plotkach, o gwiazdach czy chociażby o filmie, który oglądnęłybyśmy poprzedniej nocy. Stałam cicho w holu świdrując wzrokiem pomieszczenie, mając nadzieję że ta czynność da mi chociaż o połowę minuty więcej na wymyślenie wiarygodnego kłamstwa tłumaczącego mój niecodzienny powrót, bo przecież nie mogłam powiedzieć mamie, że wybrałam się na imprezę, która skończyła się okropnym incydentem i na dodatek na samy końcu, wisienką na torcie przykrych zdarzeń było to, że wylądowałam w domu "obcego" faceta.
Brawo Julie.
Jednak to nic nie pomogło, każdy oddech i każdy kolejny ruch gałek ocznych zabierał kolejne sekundy -dla mnie- tej niezręcznej sytuacji. Tak bardzo chciałabym by to był tylko sen. 
-Julie? Co ci się stało? Jak ty wyglądasz?! Gdzie są twoje ubrania? A ta koszula?!- Zadawała masę pytań, na które nie mogłam wymyślić dobrej odpowiedzi. Stałyśmy w ciszy, po raz pierwszy było mi wstyd przed mamą, zawsze mówiłyśmy sobie wszytko, a teraz... zabrakło mi słów. 
-Julie? 
-Mamo.. Bo.. Ja ci wszystko wyjaśnię...- Zaczęłam powoli, bojąc się nagłego wybuchu złości. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł, nie był on dość dobry, ale powinien wystarczyć na tę chwilę, poza tym nic innego nie zdołałam wymyślić.- Bo jak byłam u Rose to był jej kuzyn i z okazji moich urodzin na których jej nie było urządziliśmy małą domówkę. I jak wiesz Rose ma basen, a ten jej kuzyn okazał się być totalnym palantem bo podczas popijania piwa wrzucił mnie do wody i byłam cała mokra...i..ta koszula.. ona...- Podniosłam rąbek od błękitnego odzienia.- Jest jego. Pożyczył mi. 
Stałam tak i czekałam na jakąkolwiek reakcję ze strony mamy, myślałam, że mój wymysł jest bardziej wiarygodny i niewinny niż to co się stało w rzeczywistości. Błagałam niebiosa by tylko uwierzyła. Przeklinałam się w duchu, że moją słabą stroną jest kłamanie. Byłam zaskoczona, kiedy mama wypuściła z ulgą oddech i oparła się ręką o ścianę. 
-I tyle?
-T-tak. 
-Wyglądasz tak jakbyś spała całą noc na ulicy, a ty denerwowałaś się wyjaśnić to? Ciesz się, że masz taką matkę, bo ja ci wierzę.- Kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie zabolało mnie serce. Okłamałam ją, a ona mi uwierzyła. Kochała mnie, poczucie winy powoli wzrastało, ale myśl, że zrobiłam to w słusznej sprawię trochę poprawiła mi samopoczucie. Uśmiech wkradł się na moją twarz, z nadzieją, że będzie wyglądał wiarygodnie i, że i jego mama kupi. 
-Więc jest okej? Nie jesteś zła? 
-Nie.. Ale na drugi raz będziesz miała przechlapane. Jesteś młoda, musisz mieć trochę swobody, ale jeszcze raz taka wrócić do domu to ostrzegam, będzie nieprzyjemnie. Masz szczęście, że taty nie ma. On by ci tego nie puścił płazem.
Szybko podbiegłam do mamy i ją mocno uścisnęłam. Tata jest wyluzowany, ale jeżeli chodzi o takie rzeczy, kobieta miała w stu procentach rację. Zapewne miałabym szlaban przez następny tydzień. 
Oświadczyłam mamie, że idę do pokoju po rzeczy i pójdę pod prysznic. Po tym całym zamieszaniu marzę wejść pod chłodną wodę. Mimo iż u Harry'ego wzięłam prysznic, miałam ochotę zrobić to znowu u siebie, gdzie będę już czuć się pewniej i bezpieczniej..
Po drodze z pokoju skąd zabrałam prosty zestaw ubrań (składający się z czarnej bluzki i białych spodni w kwiatki) myślałam o mojej krótkiej rozmowie z chłopakiem, wydawało mi się to dosyć dziwne, że jego rodzice nie wiedzieli czym zajmuje się po lekcjach i (co bardziej wzbudziło moją ciekawość) czy kiedykolwiek zastanawiali się z kąt mogły wziąć się jego siniaki, bo na pewno przy tym brutalnym sporcie, jeżeli można to nazwać sportem, pojawiają się blizny. Kiedy weszłam do łazienki szybko odgoniłam od siebie wszystkie nieustające pytania i rozmyślenia na temat bruneta, rozebrałam się i weszłam do kabiny, chwilę potem orzeźwiający strumień chłodnej wody zaczął lać się ciurkiem po moim nagim ciele. Wzięłam do ręki szampon i zaczęłam szorować włosy, u Harry'ego nie miałam możliwość ich umyć po ostatniej Najgorszej Nocy w Całym Moim Życiu. Z zamkniętymi oczami co chwilę przejeżdżałam rękami po głowie, dokładnie zanurzając w brązowych włosach palce. W tym całym zniszczonym weekendzie próbowałam wyłowić chociaż jedno miłe wspomnienie, powróciłam myślami do imprezy mając nadzieję, że wydarzyło się tam coś dobrego. Trafiłam w sedno. Lekki uśmiech uśmiech wkradł się na twarz, wspomnienie które pojawiło się w mojej głowie zawładnęło całym umysłem. Damon. Myśli o tym jak z nim tańczyłam przyprawiały moje ciało o ciarki. Tak, przyrzekliśmy sobie przyjaźń, ale czy to możliwe, że skryte uczucie którym go obdarzyłam przez pewien, dawny, odległy okres czasu nie wygasło? Lub czy moje przypuszczenia że już nic, kompletnie nic do niego nie czuje rozwiały się, kiedy ponownie go zobaczyłam w dniu imprezy? A może jednak, to tylko moje urojenie?
Ludzie, już nie wiem co czuje.

 ***
Kiedy wyszłam spod prysznica udałam się do salonu w poszukiwaniu mojego telefonu. Przeszukałam wszystkie szafki w salonie, ale nigdzie nie mogłam znaleźć urządzenia, postanowiłam po raz drugi przeszukać mój pokój, ale tam również nic nie było. Byłam już cała w pocie, chyba prysznic w tej sytuacji był zbędny, w mojej głowie miałam tysiące myśli, nie mogłam sobie przypomnieć gdzie go zostawiłam. 
-Mamo widziałaś mój telefon?- Spytałam, kiedy weszłam do kuchni, przeczesując kolejne półki w poszukiwaniu zguby. Pocieszała mnie jedynie myśl, że mam hasło i nikt nie dostanie się do wnętrza urządzenia. 
-Nie, nie widziałam. A może zostawiłaś u Rose?- Mój umysł rozerwał się na tysiące kawałków, kiedy mama uświadomiła mi, że telefon zostawiam u przyjaciółki. To była prawda, zostawiłam go w czarnej torebce, a dokładniej w czarnej torebce w samochodzie dziewczyny. Możliwe że tym samochodem ten cały Louis odwiózł ją do domu. A może czarne bmw dalej jest przy drodze do lasu? Ruszyłam szybko do telefonu stacjonarnego i wykręciłam pośpiesznie numer blondynki. 
-Rose?- Starałam się mówić powoli. 
-Julie? Uff.. Jak dobrze, że dzwonisz. Martwiłam się o ciebie. Nie odbierasz telefonu.
-Zaraz.. To ty go nie masz u siebie w domu?- Czułam jak każda komórka, każde gruczoły potowe nasilają się i z każdą sekundą naszej rozmowy byłam coraz bardziej zdenerwowana. W tym telefonie miałam kontakty dosłownie wszystkich znajomych, rodzinne zdjęcia, nie mogłam tego stracić. 
-Nie.. Nie mów, że też go nie masz!
-Okej.. Powiedz, czy ten cały Louis odwiózł cię do domu wczoraj? Twoim samochodem?- Próbowałam unormować mój szybki oddech i mówić w miarę zrozumiale. Dziewczyna milczała, jakby zastanawiała się co odpowiedzieć. 
-No tak. Byłam tam twoja torebka? Czy...coś?- Stałam wpatrzona tępo w ścianę. Nie potrzebowałam więcej wiedzieć. Dobrze wiedziałam, gdzie obecnie jest mój telefon. Czułam jakbym miała cała wybuchnąć. 
-Em.. A twoja była?
-Jak wychodziłam to była tylko moja. 
-A Louis? Jak się zachowywał?- Mimo wszystko musiałam się upewnić, by pospiesznie nie rzucić fałszywych oskarżeń, chociaż teraz byłam niemal pewna, że mój telefon jest właśnie trzymany w ręku owego faceta. Znowu nastała chwila ciszy. 
-On... Em.. Zachowywał się normalnie. 
-Drażnił cie? 
-....N-nie...- Wyczułam w jej głosie nitkę niepewności. Ale teraz nie miałam czasu na rozgryzienie tego, postanowiłam że zajmę się tym jak wszystko się wyjaśni.
-Wiesz co, okazało się, że.... o! Moja mama ma mój telefon. Sorry, za zamieszanie.- Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. 
-Ale..?
-Muszę kończyć. Buziaki.- Szybko odłożyłam słuchawkę i rzuciłam się wściekła na sofę. Louis. To on zabrał mój telefon. Nie wiedziałam co mam myśleć, jak go zdobędę z powrotem? Przecież nawet nie wiem gdzie ten głupek mieszka. Dlaczego mam takiego pecha?! Leżałam bezczynnie na kanapie, gdy mama spytała o telefon kolejny raz skłamałam, że jest u Rose, a gdy zadała kolejne pytanie czy wszystko w porządku i tym razem jedną z najważniejszych osób w moim życiu obdarzyłam bzdurą składającą się z "Wszytko w porządku. Jestem zmęczona.". 

Resztę dnia spędziłam przed telewizorem, kiedy około 18:00 tata wrócił z posterunku, przytuliłam go na powitanie. Mama zaproponowała, że zrobi domowej roboty frytki i obejrzymy jakiś ciekawy film. Razem z tatą przystaliśmy na tę propozycje. 

***

Następnego dnia zwlekłam się z łóżka około godziny 11:00, razem z rodzicami zeszłej nocy urządziliśmy maraton filmowy i oglądaliśmy do późna różne rodzaje filmów, dlatego rano wyglądałam niczym zombie z horroru którego oglądaliśmy jako ostatniego około 02:30 w nocy. Był poniedziałek, na szczęście dzisiaj miałam wolne w pracy więc nie musiałam się nigdzie spieszyć i ogólnie zapowiadał sie kolejny leniwy dzień. Przetarłam ręką twarz i zwlekłam się z łóżka, ubrałam moje ulubione puchate kapcie, owinęłam się równie puchatym pomarańczowym szlafrokiem i pomaszerowałam na dół do kuchni, już na schodach czułam tą soczystą woń świeżo upieczonych bułek. Kiedy weszłam w głąb kuchni rodzice przywitali mnie ciepłym uśmiechem. Usiadłam przy stole na przeciwko taty, który czytał poranną gazetę i czekałam na swoją porcję bułek z jakimś serkiem. 
Śniadanie wyglądało jak zawsze, razem z tatą konsumowaliśmy dużą ilość jedzenia, a mama śmiała się z nas i mówiła o tym jacy to jesteśmy podobni. Kiedy już posiłek dobiegł końca, pomogłam mamie pozmywać naczynia, w prawdzie nie robiłam tego codziennie ponieważ -szczerze- nie miałam na to ochoty i uważałam że to męczące i nudne, ale w końcu od czasu do czasu trzeba było to zrobić. Spoglądnęłam na zegarek wiszący nad nami, mała wskazówka pokazywała cyfrę "11", a zaś druga, ta mniejsza zatrzymała się również na numerku "11". A więc była 11:55. Kiedy razem z mamą uporałyśmy się z myciem naczyń, naszych uszów dobiegł dzwonek oznajmiający przyjście niezapowiedzianego gościa, obie spojrzałyśmy na siebie pytającym wzrokiem, żadna z nas nie wiedziała kto mógłby o tej porze do nas zaglądnąć. Tata, który nadal rozkoszował się kawą siedząc przy stole zauważył nasz mały "zawias", więc odłożył na bok trzymaną przez siebie gazetę i poszedł -on jako jedyny z nas nie był już w piżamie- otworzyć drzwi. Razem z mamą zostałyśmy w kuchni, cierpliwie czekając aż nasz gość opuści ganek, przez który jak było słychać wszedł i pójdziemy się przebrać. Usłyszałyśmy szmer rozmowy, kiedy nagle moje serce zamarło na dźwięk usłyszanego przeze mnie imienia, obróciłam jeszcze raz głowę w stronę zegarka, omijając pytające spojrzenie rodzicieli i wróciłam myślami dzień wcześniej.
No tak. Było południe.

O nie.

Naszym gościem był Harry. Zeszłego dnia, powiedział że przyjdzie do mnie i zabierze mnie na randkę, nie zaraz, nie zaprosił on to oświadczył, a teraz ja stałam roztargniona w samej piżamie, a za ścianą czekał na mnie chłopak. Nie miałam wcale ochoty nigdzie z nim wychodzić, ale też mówiąc łagodnie, żeby spadał, nie chciałam wyjść na niegrzeczną przy moich rodzicach.
-Julie, to ktoś do ciebie.- Tato dziękuje, dziękuje że wprowadziłeś go do kuchni, gdzie z łatwością mógł obserwować mnie w samej piżamie, tuż po wyjściu z łóżka. Pomyślałam, kiedy burza brązowych loków zawitała w pomieszczeniu w którym się znajdowałam, rodzice rzucili mi pytające spojrzenie, ale ja tylko odwzajemniłam je, wzrokiem który wchodził w kategorie "wszystko w porządku, proszę idźcie gdzieś." mimo iż nic nie było w porządku, dziękowałam w duchu rodzicom za to, że zrozumieli aluzje i wyszli z kuchni pod pretekstem, że mama pójdzie się przebrać, a tata pójdzie za nią. Tato, brawo za twoją wyobraźnie.
-Witaj.
 Usłyszałam znaną mi już barwę głosu z tą aksamitną chrypką. Chłopak swoim widokiem zwalił mnie z nóg. Myślałam, że będzie ubrany jak zawsze czyli w jakiś zwykły T-shirt i jeansy, przy czym założy jakąś beanie, ale dzisiaj mnie zaskoczył i to....mile? Przede mną stała postać niczym grecki bóg obdarzony hipnotyzującymi zielonymi oczami, które mogłyby przesiąknąć całą twoją duszę gdyby tylko chciały, uroczy uśmiech, którego ozdabiały dwa słodkie dołeczki niczym u małego dziecka, muskularna obudowa ciała była przykryta białą koszulą, a szczupłe nogi, (które czasami wywoływały u mnie uczucie zazdrości) były opięte przez ciemne spodnie. Jedyne co nie zmieniło się w wyglądzie chłopaka były jego buty, znowu ubrał czarne converse, a na dłoni miał dwa pierścionki, które bardzo mi się podobały i jeszcze jeden brak zmiany, który nie mógł uciec mojej uwadze. Włosy. Te bujne loki, które były roztrzepane na różne strony świata tworząc tak zwany artystyczny nieład. Przede mną stał najpiękniejszy mężczyzna jakiego dane było mi widzieć w całym moim życiu. Ale dlaczego właściciel tak uwodzącego ciała i urody, w środku musiał być takim, hmm.. nie umiem go określić, ale podchodził pod kategorie "tych złych, niebezpiecznych, tajemniczych, uwodzących". Dopiero po paru chwilach zdałam sobie sprawę z tego, że wpatrywałam się w chłopaka jak w obrazek, a on tylko szeroko się uśmiechał, jak widać dobrze zdawał sobie sprawę z tego jakie wywarł na mnie wrażenie.
-E-e.. Co ty.. Dlaczego ty... Nie myśl, że gdzieś z tobą pójdę.- W końcu skończyłam moją żenującą wypowiedź, która miała wyglądać zupełnie inaczej. Miała być stanowcza, a wyszła jakby ktoś zaciął mi taśmę w odtwarzaczu.
-Powiedziałem ci wczoraj, że chcę się z tobą umówić, skarbie.
-Ale też nie pozwoliłeś mi niczego powiedzieć, a chciała ja ci oznajmić, że nie mam zamiary nigdzie z tobą wyjść.- Tym razem potok słów wypłynął ze mnie z zadziwiającą lekkością, co bardzo mi się spodobało.
-Cóż..- Powiedział i się zbliżył, następnie z kieszeni swoich spodni wyciągnął małe urządzenie, a okazał się to być...mój telefon!
-Skąd ty go masz?!
-Znalazł mi go mój dobry przyjaciel..
-Louis.- Przerwałam mu..- I nie "znalazł" jak to ująłeś tylko bezczelnie go ukradł, na dodatek z samochodu mojej przyjaciółki!
Chłopak uśmiechnął się i lekko oddalił, machając telefonem trzymanym w ręce.
-Chętnie ci go oddam, ale najpierw idziemy na randkę.
-Jesteś okropny.- Stwierdziłam i obeszłam go kierując się w stronę schodów.
-A ty gdzie?
-Jak to gdzie?! Chyba nie myślisz, że wyjdę na miasto w tym.- Gestem rąk wskazałam na szlafrok. Harry się melodyjnie zaśmiał, na co ja prychnęłam i ruszyłam w górę schodów, usłyszałam za sobą jeszcze słowa "ładnie ci w nim, ale ubierz coś seksi", mój organizm zwalczył wszystkie przeszkody stojące mu na drodze i pozwolił by moje policzki oblał rumieniec. Zapowiadał się bardzo długi dzień. Weszłam do pokoju i wybrałam ten strój, mając nadzieję, że nie pokładał on się w dużej mierzę z oczekiwaniem chłopaka, poza tym mnie samej bardzo się podobał.
Kiedy kończyłam nakładać lekki makijaż do pokoju weszła mama z pytaniem kim jest owy chłopak wciąż siedzący przy stole w kuchni, starając się mówić spokojnie, odpowiedziałam że to kolega z pracy, co w sumie było prawdą, oprócz jednego małego szczegółu, Harry Styles nie był moim kolegą.
Kiedy byłam już gotowa do wyjścia zabrałam jeszcze swoją ulubioną małą torebeczkę, spojrzałam w lustro i zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam po schodach do mojej "randki".
-Wow... wyglądasz olśniewająco!- Skomentował mój strój kiedy stawiałam ostatnie kroki na drewnianych belkach schodów.
-Dzięki.
-Może nie tak jak sobie to wyobrażałem, mogłaś ubrać trochę krótszą, ale tak też jest ślicznie.- Puścił do mnie perskie oko, a ja tylko obróciłam wzrok, nie miałam najmniejszej ochoty słuchać jego taniego podrywu, na który zapewne nabrała się niejedna przede mną, która leciała na niego w dużej, a może w największej mierze z wyglądu. Ciemnowłosy jedynie cicho się zaśmiał. Gdy już ubrałam pasujące do stroju buty, krzyknęłam rodzicom, że wychodzę i zamknęłam drzwi. Kiedy klucze z małym doczepionym bryloczkiem-misiem trafiły do mojej torebki poczułam jak długie palce wplatają się w moje, a ciepła dłoń wpasowuje się w moją, spuściłam wzrok na ruch Harry'ego i oglądnęłam nasze ręce. Zaskoczyła mnie jedna rzecz, jego dłoń była duża i mocna, to zaskakująco dziwne jak idealnie wpasowała się w moją małą i drobną. Jednakże nie mogłam pozwolić na to bym pozwoliła na zbyt wiele, szybko wyplątałam rękę z uścisku i ruszyłam w kierunku czarnego mercedesa, który czekał na podjeździe. Usłyszałam za sobą kolejny melodyjny śmiech wydobywający się z gardła Harry'ego jednak postanowiłam to zignorować, chwilę potem chłopak znikąd pojawił się obok mnie otwierając drzwi od strony pasażera gestem ręki zapraszając bym usiadła, lekko się uśmiechnęłam, pamiętając o manierach, mimo iż on zachowywał się czasami aż za bardzo bezczelnie, ja musiałam zachować resztki kultury, dziwiło mnie to, że przy nim jeszcze o niej nie zapomniałam.
Kiedy już usadowiłam się na wyznaczonym dla mnie miejscu, samochód się zachwiał kiedy ciężar Harry'ego spoczął na siedzeniu obok, cały czas na jego twarzy malował się uśmiech.
-Zapnij pas.- Jego słowa nie były rozkazem, ale prośbą, nie od razu spełniłam jego żądanie, ale w gruncie rzeczy dbając o bezpieczeństwo (bo nie wiadomo jak ten maniak jechał) zapięłam je.
-Możesz już mi oddać telefon?
-Nie, odzyskasz go dopiero po randce. Jeszcze mi gdzieś uciekniesz.- Powiedział do mnie tonem takim jak matka mówi do swojego małego dziecka by go zaszantażować tym, że jeżeli zje grzecznie obiad dostanie w nagrodę cukierki. Odwróciłam się w stronę przedniej szyby czekając, aż pojazd ruszy, ale kiedy nic takiego nie nastąpiło, jeszcze raz przechyliłam głowę w stronę Harry'ego i w tym momencie serce na chwilę przestało bić. Chłopak swoją dużą dłonią ujął mój policzek i przysunął do swojej twarzy, składając na ustach głęboki i pewny pocałunek. Czy czułam złość? Nie wiem, czułam tak jakbym, jakbym nic nie czuła. Pocałunek był spontaniczny, mało różnił się od poprzedniego, ale teraz w nim nie było tej.. złości, lub może zdenerwowania jak przy ostatnim.
Sama już nie wiem, mój rozum nie mógł w tej chwili normalnie funkcjonować.
       Kiedy jego wargi opuściły moje, szeroko z tryumfem uśmiechnął się i spojrzał na drogę, chwilę potem odpalił silnik.

-Możemy jechać.

________________________________
Witam Was ponownie! 
Really sorry za tą dłuuugą przerwę, ale nasi nauczyciele zaczęli swój sezon na sprawdziany i musiałam zakuwać i zakuwać, a następnie wyjechałam do Anglii *__* Było tak bfeuwbfuiwbfca!  Pogodziłam się też z przyjaciółką więc jest już w porządku. :) 

Czy podoba mi się ten rozdział? Chyba tak, nie wiem, nie umiem siebie oceniać xd Więc i tym razem proszę byście skomentowali i wyrazili własną opinie :) Bardzo dziękuje za dotychczasowe komentarze, każdy daje tyle motywacji aww..
Jak wyobrażacie sobie randkę Harry'ego i Julie? :D 

Trzymajcie się ciepło kochani! xx

czwartek, 8 maja 2014

Liebster Blog Award 2


Zostałam nominowana do LBA przez użytkownika Diana =P z bloga:

Moje pytania: 
1. Jak masz na imię?
Patrycja.
2. Do jakich Fandomów należysz?
Directioners *,*
3. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czerwony
4. Ile masz lat?
14 lat ... ;/
5. Jaki jest twój ulubiony film?
"This Is Us"
6. Jaki jest twój ulubiony owoc?
Truskawka
7. Czego nie lubisz w ludziach?
Chamstwa, wywyższania się, obrażają innych, nawet ich nie znając.
8. Jaki jest twój sposób spędzania niedzieli?
Idę do Kościoła, a potem to różnie. Spędzam czas z rodziną, oglądamy film, uczę się na poniedziałek.
9. Jaki jest twój ulubiony album 1D?
Kocham Wszystkie. Każdy jest wyjątkowy. Każdy pokazuje jak ich muzyka się zmienia, z każdym osiągają większy sukces. 
Nie mogę wybrać.
10. Jaka jest twoja ulubiona książka? 
Hmm... 
Saga "Zmierzch",
 "Harry Potter" 
"One Direction. Where We Are. Our Band. Our Story" 
"Harry Styles. Narodziny gwiazdy. Od marzeń do One Dierction" 
Saga "Nieśmiertelni" (obecnie czytam 3 część) 

Nominuje:
9. http://1dfansfiction.blogspot.com/  

Moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubieniec z 1D?
4. Ostatnio obejrzany film?
5. Masz jakiś sposób na wenę do pisania nowych rozdziałów, czy pomysły przychodzą ci same?
6. Co chciałabyś zmienić w ludziach?
7. Do jakich fandomów należysz?
8. Co sprawia że się uśmiechasz?
9. Byłaś kiedyś za granicą?
10. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?




sobota, 3 maja 2014

Rozdział 5

       Położyłam rękę na twarzy i delikatnie przetarłam nią oczy, które po chwili się otworzyły i spoglądały na sufit. W głowie pojawiały się odłamki wspomnień z poprzedniego wieczoru, dyskoteka, tańce, strzały, krzyki, aż w końcu moment w którym przypomniałam sobie o ciepłych ramionach i chłopaku z burzą włosów, który prowadził mnie w nieznane miejsce. Leżałam na miękkiej skórzanej sofie, która na pewno nie pachniała ulubioną wodą kolońską mojego taty.
       Szybko podniosłam się z wygodnej kanapy i zdjęłam wełniany kocyk, którym byłam okryta, kiedy zdałam sobie sprawę gdzie się znajduję usłyszałam kroki dochodzące zza moich pleców. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się umięśniony chłopak w zielonej bluzce odkrywającej jego liczne tatuaże na ramionach i czarnych jeansach, kroczył w moją stronę w ręku trzymając waciki i wodę utlenioną. 
-W końcu się obudziłaś.- Przywitał mnie, podchodząc bliżej i kucając na przeciwko mnie, nalewając na biały wacik odrobinę wody, nie zważając na mój zdezorientowany wzrok. 
-Cco.. Gdzie ja jestem? U-u ciebie?!- Jeszcze raz obejrzałam dokładnie pokój w którym obecnie siedzimy. Brązowe meble ładnie pasowały do koloru kanapy i krzeseł, szafki obładowane licznymi książkami i figurkami, przed nami znajdował się stolik, na którym leżały dwa piloty do wiszącego przed nami plazmowego telewizora. Na kremowych ścianach wisiały różne obrazy i duży zegar. Panele były ciemne, a duży dywan na którym znajdował się stolik był miły w dotyku kiedy usiadłszy prosto przed chłopakiem postawiłam na nim gołe stopy. 
-Tak jesteś u mnie.- Powiedział jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie, po czym już chciał przyłożyć mokry wacik to mojej brwi, ale powstrzymałam jego zamiaru ruchem ręki. 
-Co ty robisz?
-Chce ci obmyć ranę, żebyś nie dostała zakażenia.- Znowu użył w głosie tego samego tonu co poprzednio. Zachowywał się jakbym spadła z księżyca. 
-Dlaczego nie zawiozłeś mnie do domu?!
-Chyba nie chciałabyś by twoja mama zobaczyła cię w takim stanie jakim akurat jesteś teraz..
Obróciłam głowę w stronę dużego lustra znajdującego się po mojej prawej stronie. Zaschnięta krew widniała przy moi oku, tusz do rzęs był lekko rozmazany, aczkolwiek widoczny, a włosy wyglądały tak, jakbym wracała od spotkania z wiatrakiem. Przeklęłam cicho odwracając głowę od swojego odbicia, na co chłopak się zaśmiał. Położył dłoń na moim udzie, wzdrygnęłam się. 
-Mogę?- Wystawił ponownie biały puch z wodą utlenioną. Skinęłam głowę na znak, że się zgadzam, a ruchem ręki strzepnęłam jego dłoń z mojej nogi, Harry uśmiechnął się i przyłożył wacik do rany, syknęłam kiedy woda zaczęła obmywać krew i lekko obdarła ranę. Następne ruchy były łagodniejsze i mniej bolesne. Spoglądałam na twarz Harry'ego która była skupiona na tym co robi, jej rysy były łagodne, a cera gładka, gdzieniegdzie można było zauważyć jego niedoskonałości cery, sądziłam że twarz chłopaka jest tak idealna sama w sobie że nikt o zdrowych zmysłach nie zwracałby uwagi na dwa czy trzy małe pryszczyki. Oczy miał szeroko otwarte by nie przepuścić żadnego miejsca na mojej twarzy, mogłam dzięki temu zobaczyć znowu tę pociągającą zieleń, a malinowe usta formowały się w lekki uśmieszek kiedy zdał sobie sprawę jak mu się przyglądam. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, bardziej interesowało mnie to jak osoba która jest uważana za złego i niebezpiecznego w odpowiedniej chwili może być taka łagodna i delikatna. Wróciłam myślami do poprzedniej nocy, kiedy to trzymał mnie w ramionach i niósł do siebie do domu, wtedy też nie dawał pozorów okrutnego. On się martwił. Może zła osobowość Harry'ego jaką pokazuje to tylko przykrywka? A może, faktycznie jest taki o jakim mówią ale też ma swoją drugą twarz? W końcu każdy medal ma dwie strony, czy teraz miałam szansę odkryć tę drugą? Z kolejnej strony tak naprawdę byłam tylko przy jednym agresywnym zachowaniu chłopaka kiedy bił się z tym facetem na imprezie.
Myślę, że nie jestem jeszcze gotowa by wyrazić zdanie o tym jaki jest Styles.
Nieprzyjemne uczucie mokrego waciku opuściło moją twarz. Harry schował zakrwawiony przedmiot do woreczka po czym wstał. Zrobiłam to samo, nadal czułam lekki ból przy oku, ale starałam się go zignorować. 
-Kim... Kim była ta dziewczyna?- Spytam nagle zaczynając podążać za chłopakiem w stronę białej kuchni na przeciwko salonu. Meble były urządzone w nowoczesnym stylu. U góry niektóre białe szafki dzięki szybie ukazywały swoje wnętrze składające się głównie z kieliszków, talerzy i szklanek. Chłopak otworzył szafkę na dole i do znajdującego się tam kosza wrzucił zużyty wacik. Denerwowało mnie to, że muszę tyle czekać na jego odpowiedź. 
-To była przyjaciółka.- Powiedział bez zbędnych szczegółów.- Nie musisz być zazdrosna. 
-Ee... Co?- Co ta ma znaczyć, że nie muszę być zazdrosna? Stary bezczelny Styles powrócił? Chłopak przybliżył się do mnie i chwycił za nadgarstki, jego osoba znajdująca się tak blisko mnie przyprawiając moje ciało o ciarki. 
-Mówię że nie musisz być zazdrosna. To tylko przyjaciółka.
-Ale mnie to nie o-obchodzi. Umawiaj się z kim chcesz.- Powiedziałam i wyrwałam ręce z uścisku. Harry podszedł do blatu stołu i spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu, wziął go do ręki i spojrzał na mnie.
-Nie zadzwoniłaś. 
-Nie miałam po co.- Zaśmiał się. 
-Masz ochotę na herbatę? Jesteś głodna?
-Nie. Mam ochotę wracać do domu i.. o Boże.. I sprawdzić co z Rose, po tym jak ten twój kolega ją odwiózł do domu.- Powiedziałam nie ruszając się z miejsca. 
-Louis odwiózł ją całą i zdrową. Ale nie napisał mi czy wrócił do domu, więc może...- Zaczął ale ja szybko wystawiłam rękę na znak by przestał i zamknęłam oczy by się uspokoić. Jego pewność siebie znowu zaczęła mnie wkurzać. Dobrze wiedziałam jakie erotyczne obrazy kryją się pod słowami Harry'ego i jestem pewna że Rose nigdy nie posunęłaby się do czegoś takiego z chłopakiem którego znienawidziła już pierwszego dnia.  Kiedy je otworzyłam chłopak się uśmiechał oparty o stół z założonymi rękami na piersi, moje zachowanie musiała go rozśmieszyć. Oblizał usta spoglądając na mnie. 
-Harry odwieź mnie do domu, ale już! 
-Chyba nie pokażesz się w tej sukience.- Spojrzałam na moją odzież. Faktycznie biała sukienka była w strasznym stanie jej dół był podarty, a cała była brudna. Spojrzałam na niego pierwszy raz nie z grozą lecz z prośbą by mi doradził w obecnej sytuacji mając nadzieję, że tym razem zachowa się jak przystało. 
-Cóż. Są dwie opcje albo weźmiesz coś mojego, albo ją ściągniesz.- Przeliczyłam się. 
-Wybieram pierwszą opcję. Dawaj mi jakieś ubrania i odwieź do domu!- Chłopak podniósł się, kiedy ruszył w kierunku schodów po drodze z uśmiechem klepnął mnie w pupę. Kiedy zniknął za rogiem usiadłam przy ciemnym stole i oparłam głowę o rękę wydmuchując ciężko powietrze. Co ja takiego zrobiłam, że musiałam na niego trafić? 
Po paru minutach bezczynnego siedzenia, usłyszałam kroki mówiące że ktoś schodzi na dół, chwilę potem ujrzałam Harry'ego, który w rękach trzymał niebieską koszulę w kratkę.. 
-Przykro mi, ale nie mam dla ciebie spodni.. One by hm.. spadły z ciebie.- Powiedział z uśmiechem, kiedy oglądałam ubrania. Wiadomość mówiąca o tym, że nie będę miała na sobie spodni bardziej mu się spodobała niż wprawiła go w zakłopotanie takie jak mnie. Spojrzałam na niego wyczekująco licząc że tym razem uzyskam jakieś wsparcie, kolejny raz jednak kuchnia rozniosła się w jego dźwięcznym śmiechu.
-Daj spokój. Koszula jest duża, przykryję ci twój niezły tyłek.- Walnęłam go w brzuch na co się zgiął.
-Gdzie łazienka?
-Na górze, pierwsze drzwi po prawej.. kurwa.- Syknął łapiąc się za brzuch.

*** 

Podczas drogi do domu ani słowem nie odezwałam się do Harry'ego, jedynie raz na początku gdy wsiadaliśmy do samochodu, mówiąc mu na jakiej ulicy mieszkam. 
Była piękna pogoda, nie było wietrznie, jedynie ciepłe podmuchy wiatru dawały ukojenie w blasku słońca, które dawało o sobie znać cały czas, jedynym schronieniem były drzewa gdzie dzięki obszernym liściom był cień. Miejsce gdzie mieszkał okazało się dość daleko od mojego domu. Las gdzie odbywała się impreza znajdował się 5km od mojego domu, a od domu Harry'ego około 3km. Czyli samochodem musieliśmy przebyć 8 kilometrów. Zdziwił mnie fakt, że chłopak przez 3 kilometry musiał nieść mnie na rękach, mimowolnie się uśmiechnęłam na wspomnienie, kiedy raz zaklną gdy próbowałam się poprawić na jego ramionach gdy spałam, a on prawie się wywrócił. 
Myślami byłam nieobecna, wzrokiem spoglądałam za szybę samochodu, oglądając omijających nas ludzi, małe dzieci trzymające za rękę swojego tatę, babcie na ławkach wspominające stare lata, zakochani całujący się pod latarnią. Myślami również byłam z Rose, ciekawiło mnie jak się czuła, czy wszystko z nią w porządku, mogłam się tego dowiedzieć dopiero po powrocie do domu, bo jak na złość losu nie wzięłam telefonu, sądząc że "nie będzie mi potrzebny". Ręce miałam położone na moich nagich nogach, nigdy nie wybaczę sobie tego, że po kłótni z chłopakiem w końcu zgodziłam się pójść w samej koszuli. Dziękowałam niebiosom, że jednak Harry miał rację i koszula sięgała mi do połowy ud. Spojrzałam na kierowcę czerwonej Mazdy 6, chłopak o burzy włosów i założonych okularach słonecznych patrzył skupiony na jezdnie. 
-Od kiedy walczysz?- Nagle spytałam sama się dziwiąc, że zdołałam zadać takie pytanie. Gdyby był to ktoś inny, pewnie przyszłoby mi to bez problemu, ale patrząc na potężne ramiona wystające spod zielonego podkoszulka na którym widniały liczne tatuaże  miałam pewne obawy.
-Od 16 roku życia. 
-Aha.. Rodzice chodzili z Tobą do szkółki bokserskiej, tak?- Spytałam, ale uświadomiłam sobie, że poprzednio kiedy poruszyłam temat jego rodziny, prawie zostałam zgnieciona z szafką. Przycisnęłam się mocniej do fotela, obawiając się jego reakcji. 
-Nie. Rodzice nie mieli pojęcia, że walczę.- Sprostował, kiedy zakręcał na rondzie, sądząc po okolicy uznałam że jesteśmy już blisko. 
-Jak to nie wiedzieli? 
-To długa historia.- Powiedział. Zdziwiło mnie to, że był spokojny i zachowywał się jakby poruszony temat wydawał się jednym z normalniejszych, przyznam iż sądziłam że w najgorszym wypadku, albo każe mi wysiąść, albo przyśpieszy do granic możliwości. Postanowiłam nie drążyć dalej, uznałam, że powinnam dmuchać na zimne bo nie wiadomo jak długa jest jego cierpliwość. 
Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, w tym czasie ciszę zagłuszała piosenka z radia. 
-Dzięki za odwiezienie.- Mówiłam odpinając pas.
-Nie ma za co.- Chłopak pochylił się z chęcią złożenia pocałunku na moim policzku, ale szybko się odwróciłam z chęcią opuszczenia samochodu i uniknięcia jego pieszczoty.
       Gdy chciałam już zamknąć za sobą drzwi samochodu i wrócić do domu by wyjaśnić rodzicom co stało się z moim ubraniem i dlaczego akurat poprzedni strój został zastąpiony męskim odzieniem, mój kierowca przytrzymał ręką drzwi i uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
-Czekaj. Pamiętasz jak mówiłaś, że mogę się umawiać z kim chcę?- Skinęłam głową. 
-W takim razie chcę się umówić z tobą. 
Zbił mnie tym pytaniem z pantałyku, stałam cicho z szeroko otwartymi oczami. 
-Wpadnę jutro po ciebie w południe.- Uśmiechnął się zadziornie i puścił oczko. Chwilę potem zamknął drzwi i z piskiem opon odjechał, zostawiając mnie samą, na środku chodnika w jego przesiąkniętej aksamitnym perfumem koszuli. 

___________________________

Ughh.. Ta część mi kompletnie nie wyszła! Brak weny po proty ehh... ;/ 
Wybaczcie! 
Dużo się podziało u mnie w życiu. Straciłam najlepszą przyjaciółkę, przez chwilę nie miałam w ogóle ochoty pisać, ale zaparłam się i w końcu się udało. Jednak upewniam się że pisanie odrywa mnie od tej chorej rzeczywistości :))

Przepraszam, że się tak o sobie rozgadałam. Dziękuje tym co czytają i komentują 

Pozdrawiam! xx