niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 21

Sprawiasz, że wyglądam teraz na szaloną,
Twój dotyk sprawia, że wyglądam teraz na szaloną, oh.
Sprawia, że mam nadzieję, że mnie teraz wezwiesz,
Twój pocałunek sprawia, że mam nadzieję, że mnie teraz ocalisz.

________________________________________________
______________________________
__________



Harry nie chciał mnie puścić, trzymał mnie w swoich ramionach jakby bał się, że zaraz zniknę. Już my wybaczyłam, gdybym tylko wiedziała że opuściła go rodzina nigdy bym stamtąd nie uciekła. Chłopak ma problem, ale boli mnie najbardziej myśl, że nie chce się do tego przyznać i co najważniejsze; walczyć z nim. To niepokojące ponieważ w końcu nie będzie szansy na ratunek, kiedy ta "choroba" całkowicie go pochłonie, wypełni, chce mu pomóc niestety nie wiem jak i obawiam się, że nie będzie chciał bym nawet wiedziała co dokładnie mu jest, możliwe że uważa iż bym była wystraszona tym co się dzieje w jego głowie. Widok Harry'ego w roli szalonego alkoholika przyprawia mnie o ból serca i głowy, to nie może się stać, ale by tak było on sam musi najpierw przyznać się, że potrzebuje pomocy, że sam sobie z tym nie poradzi. Już sobie nie radzi jak widać. 
-Przepraszam Jul...- szepnął w moje włosy, a ja potarłam dłonią o jego plecy. To takie smutne, że tak naprawdę nie ma mnie za co przepraszać, bo to nie była jego wina. 
-Nie przepraszaj mnie Harry. Ja już wiem.- powiedziałam łagodnie, myśląc że te słowa wypowiedziane zbyt głośno oraz mocno mogą go skrzywdzić. Chłopak w końcu zabrał ręce i się odsunął, patrząc na mnie. 
-Wiesz?
-O twojej rodzinie. Że....- widząc minę chłopaka nie byłam pewna czy powinnam mówić więcej, bo najwidoczniej chłopaki nie obwieścili mu, że mnie wtajemniczyli bez pozwolenia w jego życie prywatne. 
-Że...?
-Z-zostawili cie.- starałam się patrzeć w jego oczy, ale ich intensywność była zbyt mocna, więc zrezygnowałam i spuściłam głowę w dół. On wziął mój podbródek w palce i uniósł ją z powrotem ku górze. Nie był zły czego się obawiałam, raczej... zamyślony?
-Ah... Ale jednak, nie znasz całe wersji.- odszedł ode mnie i usiadł na środku ringu, poszłam jego śladami i zrobiłam to samo.- Nikt jej nie zna. 
-Dlaczego? 
-To... zbyt wstrząsające?- spojrzał na mnie, chciał mi powiedzieć, ale coś go powstrzymywało, jakaś bariera w środku. 
-Harry... nie powinnam, ale... powiedz mi.- wziął głęboki oddech i zaczął mówić. 
-To było gdy miałem szesnaście lat, pewnego dnia... moja koleżanka miała chłopaka, kompletnego palanta, był cholernie bogaty ale bawił się nią, zmuszał do rzeczy których nie chciała robić. Nawet ją zgwałcił, ale nic nikomu nie mówiła, sądziła że on ją kocha, a że robi te wszystkie złe rzeczy bo nie umie okazywać uczuć. Heh.. gówno prawda. Kiedy się o tym dowiedziałem, a było to w dniu gdy zobaczyłem rany na jej ciele, nie mogłem powstrzymać narastającej wściekłości.- tutaj urwał i spojrzał na swoje dłonie, które zamykał w pięści i otwierał jakby przypominając sobie tamten dzień i emocje.- Była moją przyjaciółką, prosiła bym nie robił nic głupiego, ale nie mogłem tak tego zostawić i pozwalać by ten skurwiel dalej ją wykorzystywał. Było to wieczorem, pamiętam dokładnie ten dzień, takich chwil się nie zapomina.- obrócił głowę w moją stronę, mówiąc że to prawda.- Alan wracał do domu po treningu, zaczaiłam się w krzakach, kiedy przechodził wyskoczyłem i darłem się na niego, mówiłem, że jest chujem, że wykorzystuje Charlie, a on tylko się śmiał, a kiedy nazwał ją "dziewczynką do wyruchanka" wkurzyłem się i... zacząłem go bić, to nie były popychanki.- jego oczy pociemniały na to wspomnienie.- zostawiłem go zakrwawionego obok chodnika, nie wiedziałem co się działo, nic nie pamiętam, zostałem... to był szał, byłem wściekły. Wtedy to było kompletne i pierwsze takie moje stracenie kontroli, a kiedy dowiedziała się o tym rodzina, darli się na mnie, byłem dla wszystkich potworem. Policja mnie szukała... Pewnego dnia obudziłem się i słyszałem rozmowy, oni mnie nienawidzili Julie, bali się mnie, moja siostra się mnie bała. Uciekłem tego samego dnia. Dalej już znasz.
-Naprawdę nie szukali cię?- zapytałam.
-A czy ty byś chciała mieć pod dachem syna, brata który prawie zamordował człowieka i miewa ataki złości?- nie odpowiedziałam.
-Harry, ty masz... problemy?- nie powinnam o to pytać, to było bardzo złe, ale już nie mogłam cofnąć czasu, on tylko patrzył przed siebie.
-Wiem... Zrozumiałem to w chwili kiedy zamknęłaś drzwi i mnie zostawiłaś, wtedy to do mnie dotarło. Wiem, że chłopaki się o mnie martwią, ale nie potrzebuje specjalnej pomocy. Boks, to jest mój lekarz.
Nie wiedziałam co powiedzieć, bałam się jego reakcji, ale jak pomóc komuś takiemu jak Harry?
-Przepraszam, że to powiem, ale Harry... To nie jest normalne, a jak stracisz kontrolę i zrobisz komuś krzywdę?- spojrzał na mnie, całkowicie pochłaniając każdy centymetr mojej twarzy, czułam lęk, ale nie był on wielkości takiej bym chciała się obrócić czy uciec. Chwycił mocno dłońmi moje policzki, zabolało, ale starłam się tego nie pokazywać. Patrzyłam tylko w jego oczy, które stopniowo wracały do swojego wcześniejszego stanu.
-Posłuchaj mnie. Możliwe, że stracę kontrolę, ale możesz być pewna, że nigdy nie zrobię ci krzywdy.- wszystko co mówił było szczere, widziałam to w jego oczach, zaciskaniu szczęki. On chciał by tak było, ale jednak nie wiedział czy mu się uda. Ale ja wierzyłam, wierzyłam że nie oszaleje, pomogę mu nie wiem jeszcze jak, ale postaram się ze wszystkich sił.- Rozumiesz?!- tym razem krzyknął, a ja potrząsnęłam energicznie głową.- Rozumiesz?
-Tak.
Jego duże dłonie opuściły moją twarz i słabo się uśmiechnął. Chciało mi się płakać, ale nie pokazywałam tego, delikatnie położyłam dłoń na jego ręce i wplotłam swoje palce pomiędzy jego. Oczy mu się zaszkliły ale nie pozwolił pokazać chociażby jednej łzy, chciałam żeby płakał, żeby wylał wszystkie swoje emocje, nie wiedziałam jednak czy kiedykolwiek uda mi się zobaczyć go w stanie płaczu, to by było takie niepodobne do niego, ta reakcja by łzy napływały do jego oczu, ale przecież każdy płacze. Harry może już nie miał czym? Może zbyt mocno i często płakał w kątach różnych pokoi w swoim życiu po opuszczeniu domu, przecież to było jeszcze dziecko, jakby nie patrząc, nie mógł być twardy w takich momentach, to by było nienaturalne. Na sto procent płakał, ale chyba się na to uodpornił by trzymać swój wizerunek, to było takie przykre.
-Jest już późno, nie wracasz do domu?- odezwał się, ale ciągle wzrok miał wlepiony w nasze dłonie.
-Powinnam.- przyznałam.
-Masz samochód?
-Tak.
-Odwiozę cię.- wstał i nasze dłonie się rozłączyły.

Kiedy wrócił z szatni z torbą na ramieniu, wziął mnie za rękę i oboje ruszyliśmy w stronę samochodu. Harry usiadł na miejscu kierowcy, gdy zapytałam czy jest na siłach, rzucił mi gniewne spojrzeniem po którym nie odezwałam się całą drogę do domu.

*** 

Siedział na łóżku w moim pokoju i patrzył jak krzątam się w poszukiwaniu stroju do snu. Obiecał, że zostanie ze mną dopóki nie zasnę, a ja przystałam na tę propozycję. Rodzice dalej nie zdawali sobie sprawy, że obcy mężczyzna jest u nich w domu i że ich córka jest w bardzo dziwnym związku, ale może to i lepiej, że na razie nie wiedzą? Ta informacja by ich bardzo zaskoczyła i prawdopodobnie nie spotkałabym się więcej z Harry'm, jestem niemal pewna że o nim słyszeli, a zwłaszcza mój tata, który pracuje w policji, a oni na pewno słyszeli o gangu Zayn'a. Nadal nie mogłam się oswoić z myślą, ze ten gang nie jest Harry'ego, on bardziej -dla mnie- wydawał się takim dowódcą, jednak nigdy nie poznałam bliżej Zayn'a, więc nie będę się już wypowiadać na ten temat. W każdym razie, kiedy już znalazłam odpowiedni, wygodny top i spodenki, poszłam do łazienki wziąć ciepły prysznic. 
Kiedy byłam już pod prysznicem i myłam płynem ciało, usłyszałam ruch w pokoju, zakręciłam wodę, odwróciłam się szybko i przez przeźroczystą szybę -dziękuje wam rodzice za tą gładką powierzchnie- zauważyłam Harry'ego stojącego w drzwiach z nieodgadnionym wyrazem twarzy, tak bardzo chciałabym wiedzieć co teraz sobie myśli, bo... zaraz... właśnie stałam przed nim nago! Szukałam czegoś by się przykryć, jednak nigdzie nie widziałam mojego ręcznika, wtedy przypomniałam sobie, że zostawiłam go na oparciu krzesła w pokoju. Patrzyłam na Harry'ego w zmieszaniu i płonąc żywym ogniem w okolicach twarzy, a chłopak zza pleców wyciągnął mój biały ręcznik i uśmiechnął się. 
-Zapomniałaś.- powiedział i z cwanym oraz bezczelnym uśmiechem podszedł i otworzył bez zażenowania i skrupułów  drzwi kabiny podając mi go. Następnie jak gdyby nigdy nic wyszedł. I wtedy nastało to uczucie, dlaczego nic nie skomentował? Może nie podoba mu się moje ciało? Nigdy nie uważałam się za płaską, ale... może on tak uważa? Zniechęciłam go? Oh... chciałam szybko rozwiać te nieprzyjemne myśli, skończyłam się myć, przebrałam i po umyciu dokładnie zębów wyszłam z łazienki. 
-Nareszcie.- powiedział i się uśmiechnął. Podszedł bliżej i chwycił mnie za pośladki, westchnęłam cicho, ale on to zauważył i mocniej ścisnął mój tyłek.- Coś się stało?- zapytał i zaczął całować moją szyję.- masz dreszcze. 
Wplątałam ręce w jego włosy i przyciągnęłam do pocałunku, oddał go z przyjemnością i przywarł mocniej do mojego ciała. Jego język napierał na moje usta, a ja straciłam kontrolę i nie myśląc o tym, że rodzice są w domu otworzyłam usta, a jego język zaczął lizać moje podniebienie, przejeżdżać po zębach i moim własnym języku. To było takie dobre. Czułam, jak jego erekcja wzrasta.
I nagle wszystkie obawy zniknęły.

_____________________________________
Dwadzieścia jeden! Jak wam się podobał?  Kto ma ferie? Ja dopiero od 16 lutego :c 

Rozdział napisałam na szybko, ponieważ nie chciałam byście długo czekali, mam nadzieję, ze jednak chociaz trochę wam się podoba haha, licze na komentarze z waszej strony. Buziaki!
Przepraszam za wszelkie błędy

20 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 20

Kiedy robi się trudno,
Wiesz, że czasem może być trudno
Ale to jedyna rzecz jaka sprawia, że czujemy się żywi

____________________________
________________
_________

*Rose* 

-Przestań!- zaśmiałam się i odepchnęłam dłoń chłopaka, który przejeżdżał w górę i w dół mojego uda podczas prowadzenia samochodem.- Chce bezpiecznie dojechać do domu!- Chłopak tylko się uśmiechnął i wziął swoją dłoń, kładąc z powrotem na kierownicę. 
-Kiedy zamierzasz powiedzieć Julie?- zapytał. Zastanowiłam się nad tym, gdyby się dowiedziała prawdopodobnie byłby to dla niej szok, ale sama nie wiem jak to się stało, to... to po prostu się stało. Kłótnia, zamieniła się w rozmowę, rozmowa w dotyk, dotyk w czułość. 
-Nie wiem jak przyjmie tę wiadomość.- mój dobry humor znikł i wpatrywałam się w ciemne gwieździste niebo przez przednią szybę samochodu. 
-Kiedyś musisz.- powiedział. 
-Wiem. A twoi znajomi?
-Będą w szoku, nigdy nie wiedzieli mnie zaangażowanego w związek.- spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami, które migotały w świetle lamp ulicznych.
-Naprawdę?
-Tak, a ty byś pomyślała, że jestem typem jakiegoś romantyka, kiedy mnie poznałaś?- popatrzył miną: "No właśnie."
Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy, no tak, to prawda. Byłam jego pierwszą, hm... dziewczyną? Mogę to tak nazwać, jeżeli chodzi o zaangażowanie się w osobę? Nie można tego było jeszcze nazywać miłością, ale coś to jednak było. Bardzo często mnie wkurzał, ale zdążyłam się już nauczyć, że wkurzanie często bywa jednym z objawów uczucia. Sama siebie dziwiłam, kiedy zaczęłam myśleć o nim przed snem, jeszcze bardziej gdy zgodziłam się na kawę. Jakby nie patrzeć, to jednak był człowiek którego nie znosiłam, jednak nigdy nie powiedziałam, że nie był przystojny; bo był i to cholernie bardzo. Nauczyłam się, też że pozory mylą, a chłopak obok mnie jest przyjaznym, fajnym i zabawnym chłopakiem, ale to wszystko ukrywa pod swoją maską, myślę, że jestem nie liczną która ją odkryła, czy to może oznaczać, że czuje coś do mnie, skoro mi ujawnił swoje obliczę skrywane pod nią? Najwidoczniej, inaczej teraz nie odwoziłby mnie do domu po naszej "mini randce", nie podśpiewywał jakiejś beznadziejnej piosenki i głupio się przy tym do mnie nie uśmiechał. 
Była godzina po dwudziestej drugiej trzydzieści, a mój dom sądząc po widoku zza okna, był już nie daleko. Rozsiadłam się wygodnie na skórzanym, miękkim fotelu i ukradkiem spoglądałam na ręce chłopaka zdalnie posługującego się kierownicą i biegami pojazdu. 
Dojechaliśmy do mojego domu, w środku nie paliło się światło, więc rodzice prawdopodobnie już spali lub ich nie było, kto wie. Chłopak zgasił silnik i spojrzał w moje oczy, mimo mroku mogłam wyczuć, że się uśmiecha. 
-Było bardzo fajnie Rose. Mam nadzieję, że do zobaczenia. 
-Do zobaczenia, Louis.- odwzajemniłam uśmiech i wysiadłam z samochodu.

Stałam na chodniku i patrzyłam jak odjeżdża swoim czarnym sportowym samochodem. Nagle się zastanowiłam, "skąd on miał na to kasę?!", "skąd Niall miał kasę na taki dom?", "skąd oni brali na to wszystko forsę?!". To były ważne pytania, jednak chęci rozmyślenia nad nimi oraz wspominania dzisiejszego dnia szybko uleciały, wraz z zobaczeniem postaci siedzącej na ganku. Obcy strasznie się trząsł i jakby pochlipywał, podeszłam ostrożnie bliżej. O Matko! To była Julie!
-Julie! Julie co tutaj robisz!- podbiegłam do kruchego ciała i zaczęłam nią trząść.- Julie otwórz oczy! Wstawaj!- w końcu przerażenie dało za wygraną i uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz, podziałało już po chwili zawyła z bólu i przyłożyła rękę do piekącego miejsca.
-Rose...- Święty Barnabo, była taka słaba. Jakby mówienie sprawiało jej trudność, kto wie ile przesiedziała tutaj czekając na mój powrót.
Szybko podniosłam ją i oplotłam jedną ręką ramieniem, drugą szukając w torebce klucza do domu, znalazłszy go prędko otworzyłam drzwi, udało mi się to sprawnie zrobić mimo słabej widoczności. Weszłyśmy do środka, prawdopodobnie dom był pusty, bo na wieszakach nie było płaszczu mamy i kurtki taty, a ich pantofle jak zwykle były schludnie poukładane, za to moje leżały w nieładzie obok nich. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i zaczęłam rozbierać Julie z jej zimnej kurtki, była słabo ubrana, co tłumaczyło jej wyziębione ciało i ciągłe wstrząsy przechodzące przez nią. Kiedy już mogła stać o własnych siłach, sama ściągnęłam kurtkę i odwiesiłam na swoje miejsce. Dałam przyjaciółce swoje pantofle, a wzięłam zapasowe, moje były znacznie cieplejsze. Poszłyśmy od razu do mojego pokoju. Dziewczyna usiadła na niebieskiej pościeli, pasującej do biało-błękitnych ścian, jak i pozostałych kolorów mebli, a ja za ten czas podeszłam do przestronnej szafy w poszukiwaniu czystych i świeżych, a przede wszystkim ciepłych ubrań. Wybrałam czarne getry i żółty sweter, podałam je dziewczynie, a ona szepnęła ciche "dziękuje" i zaczęła się przebierać. Usiadłam na przeciwko niej na krześle obrotowym i czekałam, aż doprowadzi się do porządku, patrząc na nią mogłam w końcu skupić uwagę na jej mokrych od łez policzków i zapłakanych oczach, co się mogło wydarzyć... Była z Harry'm? Prawdopodobnie, na pewno jej rodzice nie doprowadzili ją do stanu by zapłakana, słabo ubrana i roztrzęsiona wybiegła z domu, bo co innego mogło się wydarzyć? Zakładając, że była z Harry'm. Pokłócili się? Dobierał się do niej? Okazał się być zboczeńcem? Nie chciałam od razu zasypywać ją falą pytań, może powinnam pogadać z nią o tym rano? Tak, tak będzie najlepiej. Kiedy już Julie przebrała się w moje ubrania, podeszłam i wzięłam z ziemi te stare zanosząc je szybko do pralni na dół. Kiedy wróciłam siedziała w tym samym miejscu, zamyślona patrząc w swoje dłonie. Wzięłam z toaletki grzebień i usiadłam za nią na łóżku, zaczynając rozczesywać jej brązowe, długie, falowane włosy które aktualnie były w chaosie.
-Dziękuje. Przepraszam, że tak bez zapowiedzi i w ogóle, ale...- zaczęła łkać i nie mogła wydusić słowa.
-Cii... Pogadamy o tym jutro. Nie masz mnie za co przepraszać.- delikatnie rozczesywałam włosy, kiedy skończyłam, odłożyłam grzebień na poprzednie miejsce, a dziewczyna już zdążyła położyć się na łóżku.- przykryj się i idź spać, za chwilę wrócę. Pójdę tylko pod prysznic.

***

Kiedy wróciłam, dziewczyna już smacznie spała, przytulając się do poduszki, wyglądało bardzo niewinnie, ale też smutno. Co ten drań mógł jej zrobić? Musiałam go tak nazwać, bo skoro doprowadził moją przyjaciółkę do takiego stanu, nie istniał żaden inny przymiotnik żeby go określić. Po rozczesaniu własnych włosów, położyłam się obok brązowowłosej i spojrzałam w sufit. Przypomniał mi się dzisiejszy dzień, w takich chwilach nie powinnam myśleć o własnej przyjemności, ale to nastąpiło tak samo. Obraz uśmiechniętego Louis'a sam pojawił się w moich oczach. Na początku to wydawało mi się dziwne, ponieważ od początku mnie wkurzał, nie chciało mi się nawet na niego patrzeć, ale teraz... coś się zmieniło i o dziwo nie chciałam by się zepsuło. Zanim się obejrzałam sen totalnie mnie pochłonął. 

***

Obudziłam się przed Julie, więc postanowiłam że zrobię nam śniadanie i przy porannej kawie wszystko mi opowie. Ubrałam pantofle i zeszłam do kuchni, zrobię tosty, szybkie i smaczne.
Akurat kiedy skończyłam przyrządzanie posiłku, moja przyjaciółka zeszła na dół i usiadła przy stole.
-Rose, chce cię jeszcze raz przeprosić, ale ja naprawdę nie wiedziałam, gdzie miałam się podziać. To było okropne, to był okropny dzień, on był okropny.- chyba już nie miała łez, ponieważ jej mina była kamienna. Podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Jesteś w stanie mi opowiedzieć?- zapytałam, a ona przytaknęła. Usiadłam na przeciwko i nastawiłam słuch.
-Więc, była w domu u Harry'ego po naszej nauce jazdy na desce. Wszystko było cudownie, do czasu. Kiedy znalazłam zdjęcie przedstawiające jego w wieku około czternastu lat wraz z całą rodziną, kazał mi nie ruszać tego zdjęcia i nie pytać o nic. Od tej pory ciągle gdzieś wychodził... wiesz po co chodził do spiżarni, czy jak to się nazywało?- urwała, a ja siedziałam cicho.- On tam pił Rose. Wrócił do mnie pijany, zaczął się do mnie dobierać, ale gdy... gdy chciałam wyjść, na początku nie wypuszczał mnie, ale kiedy już to zrobił, nawet się nie odezwał. Pozwolił mi wyjść, od tak. Nie miałam gdzie iść, do rodziców nigdy w życiu, Damon'a tym bardziej od razu by się domyślił, że to przez Harry'ego. Zostałaś mi ty.- opuściła głowę i wpatrywała się w tosty.
-Jedz.- nakazałam.- Jezu Julie, to okropne! Ale dlaczego? Nie podejrzewałabym go o to... to znaczy, był dla ciebie taki inny, dobry i... myślisz że wkurzyło go to zdjęcie?
-Dlaczego niby?- powiedziała, gryząc leniwie kawałek chleba.
-Może coś kiedyś wydarzyło się w jego rodzinie o czym nie chce teraz wspominać i gdy zwróciłaś na to zdjęcie uwagę mogło go to rozdrażnić.. obawiam się, że może topić smutki w alkoholu i nie chce wspominać o rodzinie, bo za bardzo go to boli.
-Uważasz, że ma maskę. Gangster, bokser, ale jest również maska...?
-Tak.. Ale to co zrobił go nie usprawiedliwia, pamiętaj.
-Um...wiem. Co mam zrobić Rose?- popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem z nutką "błagam pomóż mi"
-Jeżeli to prawdziwy facet powinien sam przyjść. Nie odbieraj telefonów, nie odpisuj na sms'y, niech pokaże że żałuje i mu zależy.
-Masz rację.- otarła łzę cicho skrywającą się w kąciku oka. Uśmiechnęłam się do niej słabo.

*Julie 

Dziękowałam wszystkim niebiosom za to, że mam kogoś takiego jak Rose. Zawsze mogłam na nią liczyć w trudnych sytuacjach. Najbardziej bolał mnie jednak fakt, że Harry postąpił tak jak postąpił u siebie w domu. Co nim kierowało? Dlaczego to zrobił? Przecież było tak dobrze, mogło się to skończyć jeszcze lepiej, a tym czasem... Czy to wszystko przez to, że podniosłam to zdjęcie? Może faktycznie ma z nim złe wspomnienia? Jestem kłębkiem martwiących mnie myśli i pytań. Nie sądziłam, że tak się zachowa w stosunku do mnie, sądziłam że jestem dla niego w jakiś sposób ważna, a może się myliłam? Może Harry Styles od początku chciał mnie tylko wykorzystać i dać mi plakietkę z jakimś numerem w kolejności.
-Julie, mam pewien pomysł.- odezwała się Rose, a jeżeli Rose Smith ma jakiś pomysł, jest on tak bardzo zły, że może skończyć się na posterunku policji lub dwutygodniowym szlabanie lub tak bardzo dobrym, że wypali w stu procentach. Zanim zaczęłam coś mówić, ona obwieściła mi swój plan.- Pojedziemy do Louis'a.- Hm, ciekawe dlaczego, może o coś w.... Zaraz! Louis'a?! Co?! Rose Smith chce jechać do Louis'a Tomlinsona? Czy ja o czymś nie wiem?!
-Louis'a?! Rose, co... przecież ty, wy.. co?!
-Wytłumaczę ci potem, teraz jedźmy.- szybko chwyciła mnie za ramię i podbiegłyśmy na ganek.
Szybko ubrałyśmy kurtki i buty, następnie wsiadłyśmy do samochodu blondynki i pojechałyśmy do Louis'a. Miałam parę pytań, ale najważniejsze były: dlaczego Harry tak się zachował? Dlaczego Rose dobrowolnie chce pojechać i spotkać się z Louis'em? i ciekawe co robi teraz Harry.

Po około pół godzinie, licząc korki dojechałyśmy na miejsce, jednak nie był to jak oczekiwałam dom Louis'a, ale stara siłownia w której spotykali się chłopcy. Weszłyśmy jak gdyby nic do środka, a gdy znalazłyśmy się już na głównej sali treningowej w drugich drzwiach pojawił się Louis i Niall. Oboje byli uśmiechnięci, ale i zaskoczeni naszym widokiem, zwłaszcza moim. Coś mi tutaj nie pasowało.
-Rose?- Louis podszedł do blondynki i wziął ją za rękę. Co?! To ona mu jeszcze nie grzmotnęła w twarz?
-Musimy porozmawiać, a konkretniej o Harry'm. Julie, ma parę pytań.- chłopak spojrzał na mnie, a potem pytająco na Rose.- Oh... no tak. Julie... Ja i Louis... no.. spotykamy się.- Byłam bardziej niż w szoku, cały okres czasu odkąd poznałam tą ciemną stronę miasta byłam niemal pewna że Rose i Louis wzajemnie, to znaczy Rose na tysiąc procent nie znosi Louis'a, a teraz widzę ich trzymających się za ręce. Co jeszcze dziwnego ma zamiar się dzisiaj wydarzyć? A potem patrząc na nich, oczami jak zakrętki od słoika przypomniałam sobie, jak Louis nie raz patrzył ukradkiem na sylwetkę dziewczyny i niemo się uśmiechał... To nawet składało się w całość, ale nadal był to dla mnie wstrząs jakoś nie widziałam Louis'a w roli chłopaka, a na pewno nie w roli chłopaka Rose.
-Um... wow.. Gratulacje w takim razie.- uśmiechnęłam się. Może Louis sprawi że Rose będzie szczęśliwa? Przecież pozory mylą, ale jeżeli ją zrani, będzie musiał się zmierzyć ze mną.
Louis nie był zmieszany, tylko cwaniacko się uśmiechał.
-Więc, o co chodzi z Harry'm?
-Jest tutaj?- zapytała Rose.
-Nie.
-Czy on, ma problemy z alkoholem?- wypaliłam i od razu pożałowałam, kiedy Niall i Louis spojrzeli na mnie zniesmaczonym wzrokiem.
-Dlaczego tak myślisz?- zapytał Niall podchodząc bliżej. No cóż, nie było odwrotu.
-Ponieważ, byłam u niego wieczorem i.... uh.. zaczęło się od tego że znalazłam jego zdjęcie z rodziną z dawnych lat, a on nagle się okropnie wkurzył i.... upił się po cichu w kantorku, a potem dobierał się do mnie. Nie mam pojęcia co było tego powodem.- opowiedziałam co się stało jak najzwięźlej i najszybciej. Chłopaki popatrzyli na siebie znaczącym, ale współczującym wzrokiem. Wiedzieli?
Oparli się o ścianę.
-To nie problemy z alkoholem.- wyszeptał Niall. Jego postawa zmieniła się i był przejęty.- On... ma problemy z emocjami.
-Co to znaczy?- tym razem byłam śmielsza.
-Julie, posłuchaj. Harry nie miał łatwego dzieciństwa, życia. Na tym zdjęciu miał około czternaście lat, prawda?- przytaknęłam.- Kiedy miał szesnaście rodzice znienawidzili go, a on uciekł, nie szukali go. Uznał, że jest niepotrzebny, tak nam powiedział. Jest bardzo wrażliwy na punkcie tego zdarzenia i swojej rodziny. To zdjęcie to jedyna pamiątka, kiedy ostatni raz był szczęśliwy, chciałby o nich zapomnieć, ale nie może.- słuchałam, ale nie mogłam uwierzyć w to jak Harry musiał cierpieć, to wyjaśniało parę spraw.- Ale zaczął nie panować nad sobą, wdał się w złe towarzystwo, wiesz narkotyki, ale z tym koniec, był też seks, bójki. To mu zniszczyło psychikę i... ma wybuchy złości.- to również się zgadza.- Nie chce się do tego przyznać sam przed sobą, nas też zapewnia że wszystko jest dobrze. Ale my widzimy, że nie jest Julie.
-Jezu...- wyszeptałam i momentalnie zachciało mi się płakać, Harry był małym chłopcem kiedy został sam i dorastał wśród brudnych ludzi, brudnych rzeczy. I jeszcze jego problemy psychiczne.
-Więc, nie zdziw się kiedy nad sobą nie zapanuje. A jego rodzina po prostu to jak przycisk odpalacza wszystko buzuje w nim. Chce zapomnieć, ale nie potrafi.- dopowiedział Niall.
-Nie miałam pojęcia.
-Wiedzieliśmy tylko my. Nie jesteśmy zaskoczeni, że byłaś na niego wściekła. Ale on potrzebuje pomocy, może ty nią jesteś?- podsumował, a ja zakryłam dłońmi usta. Musiałam stąd wyjść, to było dla mnie za dużo.
-Rose, muszę wyjść.- powiedziałam na wydechu, odwróciłam się jeszcze w stronę chłopaków i powiedziałam- Dziękuje.. 
Dziewczyna wzięła mnie za rękę, wyszłyśmy na chłodne powietrze, było koło dwunastej, jakoś tak. Jedyne co chciałam zrobić to pobyć sama i pomyśleć, nie wiedziałam co robić. To czego się dowiedziałam chwilę temu bardzo mną poruszyło, nie sądziłam że Harry mógł mieć takie życie. Było mi go okropnie szkoda, nic dziwnego w tym na kogo wyrósł, nie powinnam czuć się winna z powodu tego jak go wczoraj potraktowałam bp nie miałam pojęcia o tym wszystkim, gdybym wiedziała, zapewne nawet bym nie zapytała o to cholerne zdjęcie, ale jakaś część mnie i tak miała to poczucie winy. Jednakże może, ktoś powinien z nim porozmawiać, pozwolić wygadać się i dać upust uczuciom trzymanym w sobie bez użycia alkoholu czy innego sposobu zapomnienia o smutkach. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę powrotną.

***

Godzina dwudziesta czterdzieści dwa, stałam przed budynkiem w którym byłam rano. W jednym z pomieszczeń paliło się światło. Idę do dobrze mi znanych drzwi i następnie przemierzam równie dobrze już znany mi korytarz w celu dojścia do oświetlonego pokoju. Kiedy tam dotarłam, stanęłam cicho w progu i patrzyłam jak masa loków skakała wraz z przeskakiwania z nogi na nogę chłopaka ubranego jedynie w szorty i rękawice bokserskie, można było zobaczyć jego tatuaże oraz mięśnie, Harry nie spostrzegł że jest ktoś w pobliżu i się mu przygląda, myślał, że jest sam. Rękawice z wielką siłą uderzały w worek treningowy, widać było gołym okiem, że się na nim wyżywa, ciekawe o czym myślał z każdym pojedynczym uderzeniem. Postanowiłam podejść bliżej by zwrócić na siebie jego uwagę, poskutkowało bo jego ręce opadły wzdłuż tułowia i z nisko opuszczoną głową spojrzał na mnie. Bez słowa wpatrywaliśmy się w siebie, w końcu weszłam na matę i tak po prostu się do niego przytuliłam nie zwracając uwagi na to, że jest spocony, on się nie ruszył, ale to nic. Stałam tam i tylko go przytulałam, w końcu po chwili poczułam jego umięśnione ramiona w okół mojego ciała i głowę w wgłębieniu pomiędzy szyją, a barkiem. Masowałam jego plecy, nie powiedziałam, że mu wybaczyłam, do tego nie były potrzebne słowa.


______________________________

Rozdział 20! Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzach!

Dzisiejszy już szybciej haha, muszę wam wynagrodzić moją nieobecność. Jak nowina z Lou i Rose? Uhh tak bardzo chciałabym wam zdradzić szczegóły następnych rozdziałów, ale wiem że nie mogę haha xD
A kto ma ferie? Ja niestety nie, ale hm.. z jednej strony to lepiej bo mam czas do 16.02 na podniesienie moich ocen :) A wy macie jakieś plany na ten czas wolny? x

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 19

Możesz zacząć od początku,
Możesz uciekać,
Możesz udawać, że tak powinno być,
Ale nie możesz trzymać się z daleka ode mnie

________________________________
_________________
_______


Spoglądałam jak masywne ciało Harry'ego kręci się w poszukiwaniu składników do przyrządzenia racuchów. Pomyśleliśmy, że będzie to ciekawe zajęcie, dlatego że żadne z nas nigdy ich samodzielnie nie przygotowywało, ale pomoc internetu z laptopa chłopaka wspomogła nas w podstawowych czynnościach oraz potrzebnych rzeczach. 
-Okej, tutaj piszę, że najpierw musimy przesiać mąkę to tego garnka, dodać solę, a potem wymieszać i zrobić wgłębienie.- czytałam treść przepisu na głos, a Harry zaczął otwierać nową mąkę.- A potem wystarczy do tego wgłębienia wkruszyć świeże drożdże.. Harry słuchasz mnie?- spojrzałam za siebie, a chłopak zrezygnował z użycia palców by otworzyć opakowanie i zastąpił je zębami. 
-Co? Um.. tak, wkruszyć drożdże. Wiem, wiem, czytaj dalej.- wywróciłam oczami i ponownie wróciłam do czytania. 
-Właśnie i potem zasypać cukrem, zalać szklanką letniego mleka. Przykryć ręcznikiem, odstawić w ciepłe miejsce na dziesięć, piętnaście minut. Hm.. nie brzmi tak trudno, co myślisz?- odwróciłam się przodem do chłopaka i tym samym byłam świadkiem katastrofy związanej z wypadnięciem i rozsypaniem się mąki na podłogę przez Harry'ego.
-Nie!- krzyknął i chwycił się za głowę. 
-Harry! To było takie trudne? Naprawdę?- podeszłam do niego i odebrałam mu resztę opakowania, spojrzałam do środka.- Może wystarczy... 
-Przepraszam.- uśmiechnął się leniwie. Przyłożyłam palec do jego brudnych od mąki ust i zebrałam nim puch. 
-Posprzątaj to lepiej.- zachichotałam, co odwzajemnił.
Harry ruszył w stronę schowka, znajdującego się na końcu przestronnej kuchni. Czekając, aż znajdzie łopatkę i miotłę postanowiłam wykonać to, co przeczytałam chwilę wcześniej. Wsypałam mąkę, która na szczęście wystarczyła, następnie robiąc pozostałe czynności, skończyłam na mieszaniu i szukałam ręcznika. 
-Gdzie znajdę ręcznik?- zapytałam, ujrzawszy chłopaka wychodzącego z czarną miotłą i pasującą łopatką. 
-Um.. Wejdź do łazienki, otwórz zieloną szafkę na samym dole pod umywalką i tam będą czyste ręczniki. Weź jeszcze jeden dla mnie.- wskazał na swoje włosy, przykryte małą ilością białego pyłu. 
Skinęłam głową i ruszyłam w wyznaczone miejsce. Idąc korytarzem po cichu śmiałam się, że mimo postury, Harry jest takim niezdarą, weszłam do łazienki urządzonej w kolorach zielono białych, wszystkie drzwiczki szafek były zielone, a reszta mebli była śnieżnobiała. Dziwiłam się, bo jednak ktoś musiał utrzymywać ten ustrój w czystości, Harry? Nie chciało mi się w to wierzyć, ale Harry był osobą pełną zagadek których jeszcze nie odkryłam, pewnie ta była jedna z nich. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na odbicie w lustrzę, dziwiłam się ale poczułam się lepsza niż ostatnio, może to Harry sprawił, że zyskałam małą pewność siebie, której zawsze mi brakowało... Przeczyściłam umysł i otworzył szafkę by wziąć dwa ręczniki, jeden niebieski, drugi fioletowy. Wracając się korytarzem, napotkałam po drodze stoliczek z jednym zdjęciem, nic innego na nim nie było, tylko zdjęcie w brązowej ramce, przedstawiające Harry'ego, dwie bardzo podobne do niego kobiety i mężczyznę, który oplatał ramieniem najstarszą z pań, była brunetką o pięknych radosnych oczach, również łudząco podobnych do Harry'ego. Chłopak i druga dziewczyna byli szeroko uśmiechnięci. Podniosłam zdjęcie i przyjrzałam się z bliska, druga z kobiet była blondynką, z dołeczkami takimi samymi jak Harry. Oh... to była jego rodzina. Zdjęcie jednak było bardzo dawno zrobione, Harry musiał mieć wtedy około czternaście lat.
-Co robisz?- usłyszałam pewny siebie głos.
-To twoja rodzina? Jeju byłeś okropnie podobny do swojej mamy!- pokazałam mu fotografię, on podszedł wyrwał mi ją z ręki i odłożył na swoje miejsce. 
-Nie ruszaj tego.- jego ton był ostry i stanowczy, uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy. 
-Przepraszam. Po prostu szłam z ręcznikami i zobaczyłam to zdjęcie, byłeś taki... uroczy.
-Właśnie byłem. Możesz się sprzeczać, ale kurwa nigdy nie będę tym dzieckiem z fotografii, rozumiesz?
-Ja... 
-Nie jestem taki, nie będę i kurwa nie zasługuje. I... Jezu... 

*Harry* 
  
-Nie jestem taki, nie będę i kurwa nie zasługuje. I... Jezu...- dopiero zrozumiałem co robiłem, zrozumiałem jak wybuchłem widząc przerażenie, skruchę na twarzy dziewczyny i napływające łzy. Ja pierdole, dlaczego to zrobiłem? To po prostu za dużo wspomnień, za dużo wspomnień na tym zdjęciu.- Przepraszam.- ująłem jej małe dłonie i ucałowałem kostki.
-Harry, przepraszam..
-Nie, to moja wina. Po prostu... nie rozmawiajmy o tym. Nie teraz.- zbliżyłem się i przytuliłem ją mocno, chcąc tym pokazać, że wszystko jest już w porządku.
-O-okej..
-Weźmy te ręczniki i posprzątajmy ten cały bałagan.- ukazałem moje dołeczki i podniosłem ręcznki, które wcześniej upadły Julie. 
Podążyliśmy w kierunku kuchni, ja starając się zapomnieć o moim kolejnym niekontrolowanym wybuchu, a ona pewnie starała się wymazać z pamięci mój widok, wtedy. Czułem się okropnie, to nie pierwszy raz, naprawdę miałem problem z kontrolowaniem tego zachowania, to pojawiało się tak gwałtownie, jakby ktoś nagle włączył przycisk "włącz" i wszystkie emocje złości i frustracji ulatywały ze mnie. Starałem się, naprawdę się starałem uświadamiać siebie samego, że wszystko jest ze mną w porządku, ale bałem się że pewnego dnia nie zdołam się powstrzymać i ucierpi na tym Julie, ostatnia osoba która na to zasłużyła, obserwowałem jak pomagała mi sprzątać i jak jej mina powoli wracała do normalności, popatrzyła na mnie uprzejmie i lekko się uśmiechnęła. Boże, jestem potworem, ja się wkurzyłem tylko o głupie zdjęcie, to znaczy ono nie było głupie, było dla mnie jedyną pamiątką, najświeższą jaką mogłem mieć, od tego czasu. Ale to mnie nie usprawiedliwiało, ona nic nie wiedziała, a ja nie powinienem się tak zachować, wmawiałem sobie, że to się już nie powtórzy, ale zawsze tak mówię i zawsze to się powtarza, nawet chłopaki to zauważyli, chcieli o tym ze mną pogadać, ale ja nigdy nie chciałem. Nie chciałem być uznany za szalonego czy coś takiego, ze słabymi nerwami. Całe życie byłem wśród niebezpieczeństwa, przetrwałem poważne złamania, krew, widok czyjejś śmierci w bardzo młodym wieku, więc nie mogłem mieć problemu z nie umiejętnością trzymania złości czy emocji  w sobie. Jestem normalny. Tak sobie wmawiasz, usłyszałem pod grubą warstwą myśli, starałem się to zignorować. Popatrzyłem jeszcze raz na Julie. Jej długie, piękne włosy związała w koka i wyglądała naprawdę urokliwie. Wtedy wszystko ze mnie uleciało i poczułem spokój, tak bardzo dobry spokój, był on jej zasługą. 
-Gotowe.- zanim się obejrzałem kuchnia wyglądała tak jak na początku, a ja i Julie poszliśmy umyć ręce w łazience by zabrać się dalej za wypieki.
-Julie, ja...- chciałem coś powiedzieć podczas ponownego wejścia do kuchni, ale ona tylko podniosła rękę w geście tym by mnie zatrzymać i uciszyć. 
-Harry rozumiem. Nie chcesz o tym rozmawiać, ale wiedz, że mi możesz powiedzieć, zgoda?- była taka spostrzegawcza, z jednej strony powinienem dziękować, bo nie musiałem sam tego mówić, ale z drugiej bałem się, że to nie wyjdzie mi na dobrze. 

-Okej, teraz przygotowujemy kubek z gorącą wodą, nabieramy ciasto na łyżkę i pamiętaj, za każdym razem namaczamy je w wodzie.- Julie poinstruowała mnie, kiedy byliśmy blisko końca. 
-Dobra... um... która godzina?
-Oo już dwudziesta druga, czas szybko leci.- powiedziała łagodnie, a ja musiałem coś zrobić.
-Wyjdę na chwilę.- skinęła głową, a ja poszedłem do mojego przestronnego schowka, co raczej nie powinno nazywać się schowkiem bo było na niego za duże.
Wziąłem czystą szklankę i małą buteleczkę Brandy, musiałem po prostu. Julie była tak blisko, a jednocześnie tak daleko, a ja tak bardzo chciałem ją ucałować, tak mocno, okropnie, zassać się... poruszyłem szybko głową i nalałem Brandy z nadzieją, że to coś pomoże, ale raczej pewnie mi się pogorszy, a raczej na pewno, trudno. Jeden raz mi nie zaszkodzi. 
-Jestem.- wróciłem spokojny i łał, nieco opanowany. 
-Świetnie, właśnie zaczynam smażyć, włączysz? Jestem tutaj nowa.- zaśmiała się co odwzajemniłem. Stała przy kuchence, a ja nachyliłem się by włączyć palnik, tak ładnie pachniała...- Dziękuje.
-Nie ma sprawy. Usiądę.- tak zrobiłem, starałem się patrzeć na to jak jej ręce pracują przy patelni, ale nie mogłem, jej atuty mi nie pozwalały. Jej spodnie idealnie podkreślały pupę. 
Podszedłem do niej od tyłu i oparłem głowę na jej ramieniu.- Nieźle ci idzie.- uśmiechnąłem się i zbliżyłem jeszcze trochę. 
-A no widzisz, szczerze myślałam że będzie gorzej.- zaśmiała się, a ja poczułem wibracje na całym ciele. oh...- Harry? Wszystko okej?
-Tak, ja tylko muszę...- nie dokończyłem bo nogi znowu prowadziły mnie do pustej szklanki i otwartego wina. Nalałem jeszcze raz, ale tym razem więcej, potem kolejnego, a następnie znowu wróciłem do mojej ulubionej. 
-Kochanie, pięknie pachniesz.- powiedziałem stając obok.
-Hm.. Dzięki.- uśmiechnęła się, a rumieniec wkradł się na jej twarz.- Dlaczego tam poszedłeś?
-Musiałem coś sprawdzić, ale jest dobrze. Dużo jeszcze ci zostało?
-Nie, już kończę... Harry?
Ale mnie już nie było... Znowu byłem przy moim ukojeniu, kolejny za kolejnym czując się tak cholernie dobrze. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Chyba potrzebuję pomocy, ale nigdy się do tego nie przyznam. Kurwa dlaczego do cholery wziąłem to Brandy? Jestem idiotą, mogłem mieć wspaniałą pierwszą noc z Julie, a jestem kurwa pijany! 
-Harry! 
Ręką zrzuciłem na podłogę kieliszek, który się roztrzaskał, tak jak moja duma. Podszedłem do Julie i ująłem ją w tali by stała na przeciwko mnie. 
-Jestem tutaj.- pocałowałem ją, z delikatnego muśnięcia do oblizania jej warg. Odsunęła się. 
-Jesteś pijany?- nie odpowiedziałem, tylko zjechałem dłońmi na pośladki i zacząłem robić kółka, nie spodobało jej się to.- Zostaw mnie.- zero reakcji z mojej strony. Jesteś dupkiem, żałosnym dupkiem.  
Wiem. 
Całowałem ją, tym razem siłą, napierałem na nią coraz mocniej, całowałem zachłannie, wszedłem językiem do jej ust, a moje podniecenie było wzmocnione przez dużą ilość Brandy. Chciała się odsunąć, nie odwzajemniała niczego.
-Kochanie...
-Przestań!- czułem łzy które spływały z jej policzka.- Harry!- puściłem ją. 

*Julie* 

Oderwałam się od tego kogoś, "tego kogoś" bo to nie był Harry jakiego znam, jednak zapomniałam że nigdy prawdziwie go nie znałam... Patrzył na mnie, a ja na niego. Jego usta się rozszerzyły, a w oczach był ból, złość, nienawiść do samego siebie i wiele innych emocji. To była mieszanka wszystkiego. 
-Julie...
-Nie. 
Szybko pobiegłam na ganek, a Harry za mną. Nie powiedział nic, może miał chociaż odrobinę wstydu. Jak mógł?! Pozwoliłam łzą płynąć z moich oczu, tego się nie spodziewałam, chyba nikt się tego nie spodziewał. Co się mu stało?
Nie zareagował kiedy ubierałam kurtkę, nie zareagował też kiedy otwierałam drzwi, nie zareagował kiedy spojrzałam na niego ostatni raz, ani nie zareagował kiedy wychodziłam, stał w tym samym miejscu pozwalając mi po prostu odejść. 

_______________________________________________________
Sieeemaaneeczzzkoo! Wiem, że mnie nienawidzicie! Uh... serio jestem okropna :/ nie będę się nawet tłumaczyć, bo to serio moja wina, że nie ruszyłam dupy i nie napisałam tego.
Mam nadzieję, że chociaż podoba wam się ten rozdział c;

czwartek, 15 stycznia 2015

TŁUMACZENIE

ZAPRASZAM NA TŁUMACZENIE FANFICTION O LARRY'M STYLINSONIE


Opis fabuły: 

Louis Tomlinson podpisał kontrakt na mocy którego  ma złamać serce Harry’ego Styles’a, swojego przyjaciela. Kontrakt obejmuje 10 rzeczy które potrzebuje, aby złamać serce Harry’ego i przestać być jego ulubieńcem. Ale robiąc to musi być pewny że nie jest zakochany w Harry’m albo będzie musiał zmierzyć się z surową karą. Ale co jeśli rzeczy wymkną się spod kontroli i Louis zakocha się  w Harry’m? Co stanie się z ich kontraktem? 


______
 
Mam nadzieję, że zajrzycie. Bardzo mi zależy i wierzę, że spodoba wam się tak samo jak mi x