czwartek, 25 września 2014

Rozdział 16- część 2

Trzymamy tę miłość na fotografii
Stworzyliśmy te wspomnienia dla siebie samych
Gdzie nasze oczy nigdy się nie zamykają
Nasze serca nigdy nie były złamane
I czas jest na zawsze zamrożony, bez przerwy



      -Zmieniło się tutaj odkąd byłam tu ostatnim razem.- powiedziałam rozglądając się po drewnianym pokoju. 
          Wszystko się odnowiło, duże białe szafy zamieniły się na ciemne komody, wszystkie plakaty zostały zerwane i zastąpione różnymi zdjęciami czy obrazami, gdzieniegdzie wciąż pozostawały kolorowe odnośniki ulubionych zawodników piłki nożnej i klubów sportowych. Duży żyrandol który wisiał za czasów kiedy byłam codziennym gościem w domu Hunt'ów został zamieniony na dwa mniejsze, jedyne co się nie zmieniło to wejście na balkon oraz rozmiar pomieszczenia- wielki jak zawsze.
-Dawno cię tutaj nie było.- odpowiedział i zamykając za sobą drzwi usiadł obok mnie na podwójnym łóżku.
-To prawda.
Siedzieliśmy w najbardziej krępującej ciszy jaka mogła być. Nigdy pomiędzy naszą dwójką nie było takiej gęstej i nieprzerwanej ciszy, zawsze nasuwał nam się jakiś temat do rozmowy, czasami nawet bezsensowny. Dużo się jednak zmieniło, on się zmienił i nie mam pojęcia dlaczego. Może kogoś poznał? Nie, wiedziałabym o tym. Sprawdziłam zegarek, była piętnasta. 
-Stephana nie ma?- spytałam. 
-Nie, pojechał chyba do pracy.- krótko i zwięźle, świetnie zaczynająca się rozmowa, wyczujcie ten sarkazm. 
-Powiesz mi dlaczego u mnie byłeś? 
-Już nie ważne...-powiedział, ale gdy spojrzałam na niego ze złością w oczach westchnął i dodał.- chciałem pogadać okej?
-O czym? 
-O nas Julie.- złapał moją dłoń i potarł kciukiem jej zewnętrzną stronę.- nie chce się kłócić i wiem, że zrobiłem źle. Po prostu... zależy mi na tobie. To wszystko. 
Patrzyłam na niego i zastanawiałam się co powinnam odpowiedzieć.- Mi na tobie też zależy...
-Nie, nie w ten sposób. Mi zależy na tobie w sposób w jaki tobie nigdy na mnie nie będzie. 
-Mówisz szczerze?- nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. 
-Kiedy dowiedziałem się, że wyszłaś ze Styles'em, chciałem rozwalić pierwszy lepszy płot. Wiesz czemu go tak nienawidzę? Nie mogę na niego patrzeć?- nie odpowiedziałam, tylko siedziałam cicho wsłuchując się w jego niespokojny monolog.- Bo zabrał mi jedyną rzecz która miała dla mnie znaczenie, on zdobył to na co ja tak długo czekałem, czego tak pragnąłem. 
-Damon...
-To nic. Już nic nie czuję, ważne że z tobą jest dobrze.- pochylił się i ucałował mój policzek najdelikatniej jak potrafił, po czym zabrał dłoń i wstał.
-Przepraszam, nie chciałam cię zranić. 
-Nie zrobiłaś tego. Sam siebie zraniłem.
Nie myśląc długo wstałam ze swojego miejsca i podeszłam przytulić chłopaka, kiedy oplótł moje drobne ciało ramionami, otworzyłam oczy i dostrzegłam na półce zdjęcie naszej dwójki. Pamiętam kiedy ono było robione, po zakończeniu klasy. Uśmiechnięty Damon wylatujący ze szkoły, robione zdjęcia, rozwrzeszczane dzieci. A potem wspólne wakacje. Ponownie przymknęłam powieki i cieszyłam się tym razem ciszą pomiędzy nami. 
-Dobra bo się rozkleję.- usłyszałam przy uchu jego głos, odsunął się ode mnie i uśmiechnął, chciał być wiarygodny ale wiedziałam że udaje by nie wyjść na łamagę.- Chcesz coś do picia?- kiwnęłam głową i spuściłam wzrok. 
Gdy usłyszałam zamykające się drzwi, przeszłam się w około pokoju, jedna z szafek była uchylona. Spojrzałam do jej wnętrza i coś mignęło mi przed oczami, zaciekawiona odsunęłam jeszcze bardziej szufladkę i wstrzymałam oddech, były tam trzy małe ostre żyletki. Przełknęłam ślinę i wzięłam jedną z nich do ręki, obróciłam kilka razy wokół palców i pustym wzrokiem wpatrywałam się w nią. Nie chciałam myśleć co ona tutaj robi i do czego była mu potrzebna, nie chciałam tego wiedzieć mimo iż znałam odpowiedź. 
-Przyniosłem jesz... Co robisz?- z transu wyrwał mnie Damon który wszedł do pokoju z tacą na której znajdowały się dwa kubki kawy i ciastka. Zacisnął szczękę i odłożył posiłek na łóżko, podchodząc do mnie i wyrywając mi metal z ręki.- Dlaczego grzebiesz mi w szafkach? 
-Nie grzebałam, było otwarte i... czy ty...- nie dokończyłam, a w zamian chwyciłam obie ręce i spojrzałam na ich wewnętrzną stronę. Puste. Żadnych ran, nacięć, nic. Nieskażona, gładka skóra. 
-Nie tnę się Jul. One są dla Stephana prosił mnie o nie bo potrzebne mu są do zastrugania czegoś czy coś.- wyjaśnił z uśmiechem, na co przytaknęłam modląc się by było to prawdą, nie wybaczyłabym sobie tego, że przeze mnie mój przyjaciel musiałby się okaleczać. 

*Narrator* 

Julie skierowała się w stronę wyjścia z pokoju by pójść do salonu i oglądnąć jakiś nudny film jak to mieli dawniej w zwyczaju, kiedy spoglądnęła za siebie Damon był obrócony tyłem. 
-Hej idziesz?- spytała. 
-Tak, tylko to schowam.-odpowiedział. 
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i chwilę później słychać było jak jej stopy uderzają o schodki. A Damon, opuścił koszulkę, którą trzymał uniesioną w ręce zakrywając tym samym kilka małych kresek na biodrze. 


Kilka następnych godzin minęło na wspólnym oglądaniu seriali i filmu, zajadaniu popcornu i wspominaniu starych lat. Julie i Damon oglądali zdjęcia z przeszłości i wzajemnie się z siebie śmiali, z ubrań do jakich dzisiaj by się nie przyznali, śmiesznych fryzur i zabawnych póz na fotografiach. Julie starała się nie myśleć o tym, że Damon czuje do niej coś więcej, a Damon starał się nie myśleć że obok niego siedzi wszystko o co prosił każdej nocy. 

*Julie* 

Około godziny dwudziestej wyszłam z domu Damon'a, byłam zmęczona i jedyne czego chciałam to położyć się do łóżka. Po zakończeniu wizyty muszę powiedzieć, że była ona udana i warto było przyjść. Niestety, idąc pustym chodnikiem w stronę domu na myśli nasuwały mi się informacje zdobyte z dzisiejszego dnia, że powodem kryzysu w naszej znajomości, naszej przyjaźni byłam ja. 
Z łzami w oczach weszłam do domu i od razu udałam się do łazienki pod prysznic. Krople wody zmieszały się z tymi na policzkach. Umyłam szybko i niedokładnie włosy nie mając siły na porządne ich wyszorowanie i szybko przetarłam ręcznikiem. Umyłam zęby, ubrałam koszulkę i spodenki, a następnie bez ceregieli opadłam na łóżko. 
Kiedy byłam na skraju snu, zrobiło mi się zimno i jeszcze bardziej zagłębiłam się w pościel i docisnęłam kołdrę pod szyję. Gdzieś z oddali słyszałam szelest i jakby świat za oknem był głośniejszy niż kiedyś, mocniej zacisnęłam oczy chcąc już zakończyć ten męczący dzień. Nagle... Nagle poczułam jak druga strona materaca skrzypi i się zapada, a chwilę później coś ciężkiego lega za moimi plecami. Nie bałam się, bo zaraz po tym silne i ciepłe ramiona oplotły moją osobę i przycisnęły do siebie, słyszałam cichy oddech za moim uchem, a duże stopy pod kołdrą splątały się z tymi moimi małymi, od razu było mi cieplej. 
       Nie chciałam się obracać i niszczyć naszej wygodnej pozycji, ale kiedy usłyszałam cichy wydech ciepłego powietrza i lekkie chrząknięcie zrozumiałam, że mój anioł już śpi. Anioł z ciemnymi skrzydłami, ale czułym bijącym sercem.


________________________________________
Witajcie! Przepraszam za tyle czekania (chyba znowu), ale zaczął się rok szkolny a ja już jestem po uszach w nauce, serio około 5 sprawdzianów mam przed sobą i mam dużo pracy. Wybaczcie, dzisiaj na szczęście (halleluja!) miałam czas i udało mi się coś napisać, już pominę że nieco inaczej to sobie wyobrażałam, ale może nie jest najgorzej... 
Dziękuje za cierpliwość i proszę o komentarze bo chce wiedzieć ile osób czeka na moje rozdziały. BŁAGAM WAS XX 

Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza to mnie bardzo motywuje.

           

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 16- część 1




-Tomlinson!
Usłyszałem odgłos spadających z drzwi rękawic i chwilę potem drewniana bariera otworzyła się ukazując uśmiechniętą twarz mojego przyjaciela (przyjaciela którego teraz najchętniej bym rozszarpał). Od razu do niego podszedłem ze zmarszczonymi brwiami i chwyciłem za krawędzie jego granatowej bluzki. 
-Coś ty zrobił?!- krzyknąłem, unosząc go do góry. W tej chwili byłem zadowolony z różnicy wzrostu między nami.
-Niby co?- starał się mieć opanowany głos, ale w środku sam się domyślał co mam na myśli. 
-Znowu to robisz! 
-Wcale nie!
-Nie?- prychnąłem unosząc w górę prawy kącik ust, ale nie nadawał on się do śmiechu.- Znowu handlujesz narkotykami!- krzyknąłem w jego twarz, na co zamknął niebieskie oczy. 
-Harry posłuchaj, to nie...- 
-Liam cię widział!- chciałem uniknąć tej części ale w tym wypadku była ona istotna oraz była jedyną rzeczą dzięki której mogłem udowodnić mu winę.
-Nie! To nie tak! Miałem ostatni towar i musiałem oddać go klientowi.- tłumaczył się.- Nie robię tego znowu!- wypuściłem przez zęby powietrze i postawiłem bruneta z powrotem na ziemie. 
Podszedłem do ringu i usiadłem na nim, a Louis dołączył do mnie. Przejechałem dłońmi po twarzy i myślałem nad tym wszystkim. Louis obiecał nam, że już skończy z handlem, uwierzyliśmy mu. Szczerość i zaufanie było w końcu najważniejsze do cholery! 
-Obiecałeś nam.- nie patrzyłem na jego twarz, ale wiedziałem że tak jak ja spogląda na pustą, szarą i nadającą się do odmalowania ścianę. 
-Musiałem ostatnią dawkę oddać. Nie zażywam, nie będę i kończę z tym syfem.- chciałem mu wierzyć, naprawdę. 
-Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi i... Styles, uwierz mi.- skinąłem głową na znak że już jest okej, nie było w stu procentach ale, to prawda: wciąż był moim przyjacielem i chce mu wierzyć. 
-Ostatni raz? 
-Ostatni. C-czy Julie wie? 
-Porąbało cię?!- prawie krzyknąłem i spojrzałem na niego z wymalowanym na twarzy "żartujesz sobie ze mnie?".- Nie i nie dowie się. 
-To dobrze.- poczułem jak kładzie rękę na moim karku i na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech, odwzajemniłem go i kiwnąłem ponownie głową.- Jak u was? Czy był już...? 
-Nie.- odpowiedziałem na urwaną część pytania.- Nie z nią. 
-Jak to?- powiedział z szokiem i zabrał rękę. Zaśmiałem się na jego reakcje, tak... to w kolejnych stu procentach nie odzwierciedlało człowieka jakiego byłem i za jakiego mnie uważano. 
-Jeszcze nie, po prostu... ehh nie ważne.
-Stary, rób co chcesz.- unosi ręce w obronnym geście.- Ej, Harry? 
-Hmm?
-Wspomniałeś o Liam'ie. Kiedy on ci to powiedział?- wiedziałem, że tak jak mi, każdemu brakowało bruneta. To co się stało już dawno, przez nas zostało wybaczone, ale tutaj chodzi o Zayn'a, a on po prostu... nie może słyszeć jego imienia. Czasami wydaje mi się, że ta jedna kłótnia nie była powodem tego wszystkiego, coś jeszcze musiało się wydarzyć. 
-Spotkałem go parę godzin temu.- odpowiedziałem krótko. Louis kiwnął głową na znak, że rozumie.- Kto był tym klientem?
-Nikt ważny. Nie znasz go.- powiedział bez przekonania.
Oparłem się na silnych linach ringu i wypuściłem ciężkie powietrze wciąż wpatrując się w tę samą ścianę jakby były na niej zapisane odpowiedzi na wszystkie pytania, których nie mogłem lub nie umiałem odczytać.

*Julie* następny dzień rano. 

Zajrzałam do kuchni gdzie mam szykowała kanapki na śniadanie. Usiadłam przy stole i wyciągnęłam telefon, było zero wiadomości i zero nieodebranych połączeń.
-Ty dalej w piżamie?- odezwała się rodzicielka kiedy podała mi przed nosem talerz z jedzeniem.- Nie idziesz do pracy?
-Nie. Dzisiaj mamy wolne.- oczywiście było to kłamstwo i Pan Alex nie ma pojęcia, że mnie dzisiaj nie będzie. Mam nadzieję, że ktoś mnie zastąpi i... w końcu byłam wzorową pracownicą i to że raz się nie pojawię nic nie zaszkodzi.
-Oh.. no dobrze. Wychodzisz gdzieś wieczorem?
-Nie? Czemu pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, kiedy brunetka poszła robić tacie kawę.
-Ostatnio mało wychodzisz z Rose lub innymi koleżankami.- zauważyła. Faktycznie dawno się z nimi nie widziałam. A co było gorsze, to nie przejęłam się tym.
-Yhym. Nie wiem, zobaczę.- powiedziałam bez entuzjazmu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
Usłyszałam dźwięk upuszczonych sztućców uderzających o metalowy zlew, odwróciłam się w stronę mamy która gniewnie na mnie patrzyła.
-Dość! Miałam ci tego nie mówić, obiecałam, ale przestajesz wychodzić ze znajomymi, ignorujesz ich. Zakochałaś się nieszczęśliwie?- prawie krzyknęła, a ja osłupiałam. No tak, ona nie miała pojęcia o Harry'm.
-O czym miałaś mi nie mówić?- skupiłam się na pierwszej części pytania.
-Damon tutaj był wieczorem kiedy wyszłaś.- otworzyłam szeroko oczy. Damon? U mnie? Po tym jak mnie zostawił i rozwalił naszą przyjaźń na miliony małych kawałków.
-C-co mu powiedziałaś?
-Na początku myślałam, że gdzieś z nim wyszłaś, ale potem powiedział że przypomniał sobie że umówiłaś się z Rose. Julie? Byłaś z Rose?- spojrzała na mnie tym spojrzeniem, który był mieszanką dociekliwości, troski, zmartwienia, niewiedzy.
-Tak, jasne.- skłamałam kolejny raz.
Mama pokręciła głową. Chciała już coś powiedzieć, ale tata wszedł uśmiechnięty do kuchni i by nie psuć mu humoru mentalnie z mamą przekazałyśmy sobie, żeby odstawić tę rozmowę.

*Parę godzin później. 14:00*

-Wychodzę!- krzyknęłam zamykając drzwi.
Szłam wzdłuż chodnika kierując się w stronę dużego drewnianego domu, należącego od wielu lat do rodziny Hunt'ów. W tym miejscu zamieszkuje Stephan Hunt i jego brat... zgadza się Damon.

Zapukałam w drzwi i chwilę potem usłyszałam kroki osoby schodzącej po schodach. W głębi duszy miałam nadzieję, że to Stephan i powie mi, że Damon'a nie ma, ale pomyliłam się bo parę sekund później brązowa czupryna pojawiła się w drzwiach wraz z twarzą i całym Damon'em z wymalowanym pytaniem mówiącym "co ty tutaj robisz?" na twarzy.
-Hej.
-Hej?- nie, to wcale nie było nie miłe. 
-Byłeś u mnie wczoraj.- chłopak zmarszczył brwi i podrapał się po karku.
-Tak, ale to już nie ważne.- wzięłam oddech i weszłam do środka wymijając go.
-Dlaczego nie? Powiedz, co chciałeś mi powiedzieć. Masz szansę.- powiedziałam stanowczo i pewnie. By dodać uroku złożyłam ręce na biodrach.
 -Chciałem... tylko...- był zdenerwowany i plątał się w wypowiedzi.- Nie chce kończy tego. Nie w ten sposób.
-Chyba już skończyłeś.- nie chciałam pokazywać jak przeciąganie tej rozmowy mnie boli.
-Julie, bo ja...
-Nie. Jeżeli kolejny raz masz mówić, że Harry nie jest dla mnie to może od razu wyjdę.- kierowałam się już w stronę drzwi bo, ta rozmowa zjeżdżała na niebezpieczne tory, ale nagle poczułam dłoń na moim ramieniu, każącą mi się odwrócić.
-Nie. Zostań... Proszę.

I co miałam zrobić? Zgodziłam się. Cząstka mnie wciąż wierzyła, że mój dawny przyjaciel gdzieś tam jest.

______________________
Posłuchajcie, ten rozdział podzieliłam na dwie części, bo nie mam czasu za bardzo pisać, a nie chciałam przedłużać przerwy pomiędzy udostępnianiem, żebyście nie czekali długo. WIEM, że jest on krótki, ale lepsze to niż nic, prawda? Wybaczcie. Następny pojawi się (mam nadzieje) za tydzień :) (Proszę o komentarze. Bardzo mi zależy i dziękuje. Jest dużo wejść na bloga i gdyby każdy zostawił komentarz byłoby mi bardzoooo miło :))
I koniec wakacji! Udanego roku szkolnego! (ja już zostałam zapisana na olimpiadę z angielskiego haha)
Pozdrawiam i całuję.x