niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 4

       Impreza trwała w najlepsze, pogoda była ciepła i przyjemna.  Podczas zabawny spotkałam moich dawnych znajomych z którymi ostatnio mało spędzałam czas. Moje dni podczas wakacji składały się głównie z wyjazdów do rodziny lub siedzenia w domu przy laptopie lub ulubionej książce. 
       To nie tak, że nie lubiłam się spotykać z ludźmi, po prostu słyszałam to i owo że każdy z kimś gdzieś chodzi i chyba nie chciałam czuć się jak piąte koło u wozu. Kiedy znowu ich spotkałam, uświadomili mi ile czasu straciłam śpiąc do późna i co noc siedzieć w kokonie zwanym kocem. Na dyskotece nasza paczka składała się ze mnie, Rose i Nevila, oni byli moimi najbliższymi przyjaciółmi, z Nevilem znałam się już od przedszkola nasze mamy były dobrymi przyjaciółkami i zawsze wkładały nas razem do piaskownicy, swoją sympatie do siebie również przeniosły na swoje dzieci. Spędzaliśmy jeszcze czas z resztą naszych wspólnych znajomych, w której skład wchodzili Ashley, Megan, Damon i Rayan. Staliśmy właśnie całą siódemką przy barze z alkoholem, który znajdował się przy samych drzewach, obiecałam sobie dużo nie pić, bo po ostatniej mojej przygodzie z trunkiem wylądowałam na komisariacie z Damonem ponieważ zachowywaliśmy się niestosownie głośno o godzinie drugiej w nocy, kiedy wpadliśmy do jeziora blisko lasu, co o tej porze było zakazane. Wydarzyło się to po ukończeniu roku szkolnego, właśnie w tedy Nevil urządzał u siebie potańcówkę.
-Julie, a ty co tak mało?- Zaśmiał się ciemnowłosy chłopak obdarzony przez naturę pięknymi błękitnymi oczami i z szelmowskim uśmiechem, ubrany w czarną gładką koszulę i takie same spodnie ozdobione czarnym łańcuszkiem z boku.  Damon zadał mi to pytanie kiedy właśnie upijał kolejny łyk procentów, które trzymał w ręce. 
-Po prostu obiecałam sobie, nie będę dużo pić.- Powiedziałam i oparłam się plecami o stolik za mną zakładając ręce na piersi. Musze przyznać, ze Damon był bardzo pociągający i nie ukrywam że kiedyś byłam w nim po uszy zakochana, ale z czasem mi to przechodziło ponieważ wiedziałam, że on traktował mnie tylko jako przyjaciółkę, a ja nie chciałam tego psuć. Zawsze żartobliwie cmokaliśmy się w policzek i przytulaliśmy, uznałam że najlepiej dla nas będzie tylko się przyjaźnić.
-Daj spokój jest impreza.- Poklepał blondyna obok siebie ubranego w błękitną koszulę, który chwiał się na swoich szczupłych długich nogach.- Bierz przykład z Rayan'a. Prawda stary?
Zaśmiał się i odepchnął go na bok w żartobliwym geście przez co wpadł na wysoką blondynkę w czerwonej obcisłej sukience do kolan, jej cera była lekko ciemna od nadmiernego opalania się, a włosy z przedziałkiem na bok opadały na lewe ramie. Na niespodziewany ruch chłopaka Ashley szybko się odsunęła i fuknęła oburzona, że to właśnie na nią był atak wysokim ciałem chłopaka. 
-A nie pamiętasz co było ostatnim razem, kiedy musiałam się tłumaczyć rodzicom czemu wezwali nas na komisariat? 
-Oh... Przyznaj że było fajnie!- Zaczął się głośno śmiać zwracając tym samym na siebie uwagę gości, którzy stanęli przy "barku" by sięgnąć po przekąskę lub napój. 
-Przestań, no dobra to było dosyć zabawne.- Zrobiłam krok w przód i dałam mu kuksańca w bok, na co zachichotał. 
-Ej możecie przestać na naszych oczach sobie flirtować?- Rozległ się głos Megan, brunetki z prostym przedziałkiem i krótkimi włosami która próbowała zachować się poważnie i z dezaprobatą do naszego zachowania, ale jej optymistyczna i rozluźniona natura jej w tym nie pomagała bo już po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Za to ja nieśmiało spuściłam głowę i odsunęłam się od bruneta, nie chciałam przez resztę wieczoru słyszeć głupich komentarzy ze strony moich znajomych. Damon najwidoczniej zauważył moje zmieszanie ponieważ obdarzył Megan morderczym spojrzeniem, na co ona zareagowała odwróceniem głowy. 
Staliśmy w tym samym miejscu jeszcze jakiś czas wspominając przyjemne lata kiedy to byliśmy nierozłączni, nasze wspólne przygody, imprezy, wagarowanie. Jesteśmy taką starą dobrą paczką z podstawówki, niesamowite jest to że mimo iż nie wszyscy chodzą do tej samej szkoły nadal utrzymujemy dobre stosunki i umiemy się dogadać, nawet jeśli spędzamy ze sobą mniej czasu niż poprzednio.
Jednak nasz wyśmienity humor nagle znikł wraz z pojawieniem się przy stoliku pewnego bruneta, który wystawiał swoją wytatuowaną rękę w stronę jednej z puszek piwa, tym samym ręką przesuwając Rose, która ciałem zakrywała jego napoje. Zachował się bezczelnie, bo nawet nie obdarzył dziewczynę słowem "Przepraszam". Dobrze wiedziałam kto to jest, Nevil przedstawił mi go już na początku imprezy. Louis.
-Ej, może grzeczniej, co?- Odezwała się Rose, bacznie przyglądając się chłopakowi, który tylko uśmiechnął się pod nosem. Odwróciła się do niego plecami i specjalnie z głośniejszym tonem by chłopak za nią, usłyszał nazwała go "wrednym chamem.", na co on tylko się pod nosem zaśmiał. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że należy uważać na takich jak on, w końcu należał do gangu Zayn'a i nie wiadomo do czego był zdolny. Przysunęłam się bliżej Damon'a. 
-Ej stary, chodźże już.- Osłupiałam na dźwięk zachrypniętego głosu, który wydobył się zza drzew, następnie poczułam jak nogi stają się miękkie, kiedy wydobył się z nich chłopak z odstającymi włosami zza czapki. Na początku nie zauważył mojej obecności bo był zbyt zajęty spoglądaniem na chłopaka przed sobą, ale kiedy tylko podniósł głowę, jego oczy które idealnie zlewały się z odcieniem otaczających nas drzew spoczęły na mnie. Kolejny raz tego wieczoru nasz wzrok prowadził walkę, jego by wniknąć w moją duszę wywołując ciarki w każdej partii mojego ciała, a mój chciał jedynie uciec, ale był zbyt skupiony na błysku zieleni w jego oczach. Walka którą za każdym razem przegrywałam. Kiedy Louis wziął jeszcze jedną z puszek piwa i podał ją chłopakowi, on tylko łobuzersko się do mnie uśmiechnął i odszedł razem z brunetem. Czułam jak każda komórka mojego ciała wołała o pomoc. 
-Ej, wszystko okej?- Usłyszałam głos Nevila. Otrząsnęłam się i zachęcająco uśmiechnęłam na znak, że wszystko jest w porządku, co w pewnym stopniu było kłamstwem, w końcu obiecałam sobie, że nie będę dopuszczała Styles'a do głowy, ale moje liczne bariery w mózgu pękały za każdym razem gdy go widziałam. 
*** 
Było około północy, wszyscy wrzuciliśmy się w wir imprezy. Leciał akurat szybki kawałek, a ja razem z dziewczynami siedziałam przy ognisku śmiejąc się i wygłupiając. Kiedy nasze twarze zakrył cień sylwetki wysokiego chłopaka, spojrzałam do góry, okazał się to być Damon, trzymając wystawioną ręką w moją stronę. 
-Raczysz ze mną zatańczyć?- Zapytał uśmiechnięty, zauważyłam że nie był tak nawalony jak sobie wyobrażałam, byłam pod wrażeniem, bowiem myślałam, że już o tej porze będzie tańczyć jak matoł i drzeć się na pół imprezy. Uśmiechnęłam się i poczułam jak dziewczyny obok mnie zachęcająco pchnęły mnie do przodu, posłusznie już sama wstałam i z uśmiechem ujęłam dłoń chłopaka. Wyszyliśmy w stronę "pola do tańca". Chłopak wziął mnie za dwie ręce i z uśmiechem zaczął zabawnie tańczyć, obracał na różne strony, podnosił i kręcił niczym para w balecie, obrałam w około, jak na balu dla księżniczki w kopciuszku, w szybkim tempie imitowaliśmy
taniec tango głośno się przy tym śmiejąc. Jednak po chwili chłopak przyciągnął mnie do siebie i tańczyliśmy w rytm muzyki. Należało przyznać, że chłopak potrafił tańczyć i to bardzo dobrze.

Kiedy piosenka dobiegła końca, podziękował za taniec i odszedł zostawiając mnie na środku pola, gdzie stałam sama, a otaczała mnie liczba par wtulonych w siebie, ponieważ zaczął się jeden wolny kawałek. Była to moja ulubiona piosenka, zaczęłam ruszać się w jej rytm, zamykając oczy. W pewnej chwili moje oczy szeroko się otworzyły, a fala ciepła rozlała się po moimi ciele, której towarzyszyły liczne ciarki, wstrzymałam oddech kiedy duże ciepłe dłonie od tyłu owinęły się w około mojej tali, a potężna sylwetka partnera za mną przywarła do moich pleców. Głowa opadła na moje ramie, brodą opierając się o bark, chłopak za mną kołysał się w rytm muzyki, dobrze wiedziałam kto stoi za mną, nie musiałam się domyślać, kiedy poczułam jak loczki łaskoczą mnie po szyi, duże dłonie mocniej zacisnęły się w około mojej tali, chłopak lekko ścisnął moją skórę, ale jego ruchy były delikatne i powolne. Wpasowaliśmy się w inne pary, jak brakujące puzzle w układankę, Harry kołysał mną w rytm piosenki, a ciepły oddech oplatał moją szyję, nie wiedziałam co mam zrobić z rękoma, ponieważ wciąż bezwładnie zwisały wzdłuż mojej białej sukienki, chłopak jakby czytając mi w myślach, obniżył wysokość swoich dłoni, kierując je na uda, co przyprawiło mnie o ponowne wstrzymanie oddechu, ale jego zamiarem było to, by chwycić moje drobne dłonie w swoje i sprawić by nasze splątane ręce znowu spoczęły na moim brzuchu. Chciałam to przerwać, chciałam wyswobodzić się z jego uścisku, nie chciałam czuć się w ten sposób, czuć przyjemnego ciepła które zawładnęło moim ciałem. Po tym wszystkim, on jeszcze miał czelność odstawiać taki numer, jednak nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że moja podświadomość nie chciała współgrać z moim rozumem, jakby niewidzialna bariera oddzielała te dwa głosy, jeden z nich mówiący bym szybko się wyrwała, a drugi ten bardziej uwodzicielski, przekonujący, mówi bym dała się kołysać w jego objęciach. Zamarłam kiedy ciepłe wargi, przejechały po mojej szyi kierując się do ucha. 
-Muszę powiedzieć że wyglądasz dzisiaj zajebiście.- Wyszeptał swoją ochrypłą barwą głosu i zmniejszył dzielącą nas odległość do maksimum. Nie odezwałam się, musiałam zachować chociaż trochę mądrej podświadomości i nie miałam zamiaru brać udziału w tej wymianie zdań. Chłopak czując moje napięcie, (chociaż nie dziwię się gdyby napięcie jakie ze mnie się wydobywało miało zapach, zapewne na drugim końcu pola ludzie by go czuli), zaśmiał się. Podczas tańca, piosenka która nam towarzyszyła wydawała się nie mieć końca, chłopak więcej się nie odezwał, po paru chwilach się rozluźniłam. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że teraz stoję w objęciach prawdopodobnie największego gangstera i postrachu miasta. Ta wizja wcale mi się nie podobała, ale niestety grzechem byłoby nie przyznać, jak ten chłopak nieziemsko pachniał i jakie ciepło ewoluowało z jego ciała. I jaki był z niego cholerny przystojniak. Zadziwiała mnie jego pewność siebie.
Piosenka ubłagalnie dobiegła końca, poczułam jak ciepłe dłonie opuszczają moje, a całe ciepło zniknęło i zostało zastąpione lekkim wietrzykiem. Chciałam się obrócić twarzą do chłopaka, ale gdy już to zrobiłam nie było go za mną, widziałam jedynie jak jego sylwetka znika w tłumie gości. Moje rozmyślenia na temat jego niezwykłego wyczucia stylu przerwał donośny strzał i huk zza drzew, rozglądnęłam się na około, goście zaczęli się rozpychać i szamotać obijając się o siebie. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, okazał to się Nevil wraz z całą naszą paczką. Wyjaśnił, że musimy trzymać się razem bo mamy nieproszonych gości, chwyciłam jego rękę i szybko pociągnęli mnie w ich stronę. Jednak coś przerwało nasze dłonie, a raczej ktoś, obiłam się o wysokiego bruneta, który bym na niego doszczętnie nie wpadła chwycił mnie za ramiona. Spojrzałam na jego zdezorientowaną twarz. Mogłam dostrzec jego  brązowe oczy, lekki zarost formował się na jego brodzie i małe znamię na szyi. Mężczyzna przede mną czujnie mi się przyglądał marszcząc brwi. Na nic więcej nie mogłam sobie pozwolić, ponieważ chłopak mnie puścił, a moja ręką prawie w tym samym momencie została znowu spleciona z ręką wystraszonego Nevil'a. Ten chłopak musiał być powodem jego miny. 
Małe grupki ludzi stały w około ogniska, które płonęło żywym ogniem, nagle zza cienia drzew wyłoniła się potężna sylwetka mężczyzny. 
-No witam was!- Zaśmiał się rechocząc. Zesztywniałam kiedy zdałam sobie sprawę, że huk w o około wydobył się z pistoletu, który miał w ręce. Mocniej przywarłam do przytulanego przeze mnie Damona. Kątem oka spostrzegłam, że Harry spogląda w naszym kierunku, mrużąc oczy, które chwile potem skierowały się na już zwartą grupę mężczyzn, na której czele stał owy gość. Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Zayn'a, który wychodził naprzeciw nieproszonym gościom. Zostawiając w tyle swój własny gang gdzie już stał Niall, Louis, Hayden i Harry.
-Czego tu szukacie?- Powiedział pewnie i spokojnie.- To nie wasza dzielnica. 
-Tak? Hahaha..- Podszedł do niego bliżej, prawie stykając się nosami. Zgromadzeni w około obserwowali całe widowisko. Harry jednak kątem oka spoglądał na jednego chłopaka, którego niestety nie mogłam zobaczyć, ponieważ stał poza zasięgiem mojego wzroku zasłonięty innymi przyjaciółmi dużego faceta.
-To jest właśnie wrogi gang po drugiej stronie miasta.- Szepnął mi Nevil, kiedy już stałam normalnie, opuszczona przez ramiona Damon'a. Gdy już wiedziałam z kim mamy do czynienia, jeszcze bardziej byłam ciekawa dalszego ciągu wydarzeń, górowały nade mną teraz dwa uczucia, ciekawość i niepokój.
-A co  mi zrobisz?- Powiedział, nagle splunął na twarz chłopakowi, rozległ się szmer, jednak po chwili ucichł kiedy Zayn jedynie ręką otarł twarz i usunął wszystkie zarażające ją toksyny. Umięśniony łysy facet spojrzał za jego ramie, zimny wzrok przeniósł się na dziewczynę z brązowymi włosami, która stała pomiędzy Niall'em a Louis'em. Hayden. Szeroko się uśmiechnął, jego uśmiech nie był łobuzerski jaki miał plan, na jego widok zrobiło mi się niedobrze.- Hoho, ta laseczka dalej z wami? Wypożyczycie mi ją?- Powiedział z obrzydliwym wyrazem twarzy, nie mogłam jej nawet zinterpretować, ponieważ wyrażała tylko jedną chęć.
-Przegiąłeś kurwa!- Rozległ się krzyk Harry'ego który rozniósł się po całym obszarze na którym się znajdowaliśmy, następnie oglądałam scenę, kiedy rzucił się na dużego mężczyznę z pięściami. Jedną ręką zadał mu prawy sierpowy, a kiedy napastnik się skulił on podniósł kolano i uderzył go z całej siły w brzuch. Nigdy nie widziałam u kogoś takiej euforii jaką dostrzegłam u Harry'ego barwa zieleni w jego oczach zmieniła się na ciemny, nie myślał nad tym czy ktoś go obserwuje, czy wywołuje w ludziach panikę, w tamtej chwili liczyło się tylko to by dać ociężałemu mężczyźnie nauczkę za to, że obraził jego towarzyszkę. Oglądałam z szeroko otwartymi oczami jak dobrze zbudowany nieznajomy, wzrostem równym ze swoim przeciwnikiem podnosi się i staje na przeciwko niego, poczułam bolący ból w brzuchu kiedy jego silna dłoń z impetem uderzyła w twarz chłopaka, co spowodowało że cała jego głowa wykrzywiła się w drugą stronę, krew zaczęła lecieć z jego nosa, ale on był twardy, przekręcił się znów w stronę swojego sprzymierzeńca by ruchem ręki zastosować jeden z nokautów, który spowodował że silna masa chłopaka opadła z hukiem o ziemie. Nic dziwnego, że Harry był uważany za najgroźniejszego z gangu, oglądając tą scenę, również zaczęłam podzielać ich zdanie. Chłopak podszedł do niego i kiedy usiadł na nim zaczął obkładać go pięściami po twarzy, facet uszedł z życiem dzięki przyjaciołom Harry'ego którzy szybko odciągnęli go do tyłu.
Nagle rozbrzmiał dźwięk syren, a wszystkie oczy zwróciły się w stronę czerwonych i niebieskich świateł migających przez szpary w drzewach. Zdezorientowanym wzrokiem spoglądałam to na uspokajającego się Harry'ego, to na podnoszącego się z ziemi napastnika. Ludzie zaczęli uciekać na dźwięk szczekających psów, poczułam jak ktoś szarpie moje ramie, moja głowa obróciła się do Ashely, której dłoń nadal trzymała moją rękę krzycząc bym się pośpieszyła. Ruszyłyśmy w przeciwną stronę by zniknąć w objęciach drzew, kiedy wybiegliśmy na ulicę, moja dłoń straciła dotyk dłoni blondynki, następnie poczułam mocne uderzenie w tył pleców, prawdopodobnie musiał mnie ktoś pchnąć, był to dość mocny cios, ponieważ czułam jak powieki stają się ciężkie, a głowa opada zimną powłokę asfaltu. Słyszałam krzyki w około panikujących ludzi, zanim doszczętnie odpłynęłam w nicość.

*** 

Leżałam na zimnej ziemi, jedyne co słyszałam to ciche sapanie gdzieś w oddali. Z trudem otworzyłam zamknięte oczy. Nadal leżałam na drodze, krzyki z jakimi zasnęłam, ucichły, zdołałam usłyszeć odpalane silników samochodów i głosy wołające imiona mi nie znanych osób. Podczas mojej nieprzytomności goście musieli się już rozejść, przynajmniej udało się to tym którzy nie zostali złapani przez funkcjonariuszy, a ofiarą tego zapewne padły najbardziej pijane osoby. Podniosłam się na łokciach, poczułam wielki ból w tylnej części głowy, odruchowo się za nią chwyciłam, mając nadzieję, że ten gest uśmierzy chociaż trochę nieprzyjemne kłucie, niestety mało to pomogło. Odwróciłam powoli głowę, nadal moje oczy nie mogły przyzwyczaić się do panującej ciemności, ale zdołałam uchwycić wysoką postać oświetloną nieopodal latarnią. Z trudem stanęłam na równe nogi, położyłam rękę na czoło, poczułam ciepłą ciecz na moich palcach, drżąc spojrzałam na dłonie, były blade i lekko w strużkach krwi. Rozglądnęłam się dookoła w strachu. Kiedy moje oczy już miały dobrą widoczność szybko obróciłam się za siebie, moje serce prawie stanęło kiedy zauważyłam że podbiega do mnie chłopak z burzą włosów, jego twarz wyrażała strach i niepokój. 
-Julie! Co ty tu robisz?! Czemu nie jesteś w domu?!- Krzyczał zdenerwowany, a jego oczy rozglądały się w około, upewniając się, że okolica jest czysta od niebezpieczeństwa, które musiało się odbywać podczas mojej "nieobecności". Jego oczy znów spoczęły na mnie wyczekując odpowiedzi. 
-J-ja.. Zemdlałam. Gdzie są wszyscy? Gdzie Rose? Boże gdzie jest Rose?! I reszta?!- Zaczęłam panikować, nie zważałam na to, że podczas chaotycznego ruszania głową by wypatrzeć moich towarzyszy blizna nad moją brwią z której lała się krew zaczęła mocniej piec, tak samo uporczywy ból w głowie. Teraz liczyło się tylko bezpieczeństwo moich bliskich. Poczułam dłonie Harry'ego na moich ramionach, które zaczęły mną trzepać niczym marionetką.
-Uspokój się. Musisz stąd uciekać.- Chwycił mnie za dłoń.- Chodź ze mną. 
-Nigdzie z tobą nie pójdę. Gdzie jest Rose?! Kim byli ci ludzie? Co tu się do cholery dzieje?!- Zaczęłam się wyrywać, ale silny uścisk nie ustępował . 
-Posłuchaj. Rose zabrał Louis i zawiózł ją do domu.- Powiedział szybko. Znieruchomiałam na te słowa. Wiedziałam dobrze, że dziewczyna znienawidziła chłopaka za jego zachowanie podczas trwania imprezy, a fakt że byli w jednym aucie upewnił mnie w przekonaniu, że Louis może wrócić do domu z wielkim siniakiem na policzku. 
-Co?! Kiedy?! Ile to wszystko trwa? Co mnie ominęło?- Zadawałam pytania, które co chwile przybywały do mojej głowy. 
-Musimy uciekać i to szybko tu jest niebezpiecznie.- Mówił, znowu mnie potrząsając bym się opanowała i zaczęła irracjonalnie myśleć. Poczułam dziwne Déjà vu.
-Nie. Poradzę sobie sama.- Powiedziałam już pewnie, chciałam go wyminąć kiedy chłopak zbliżył się, podniósł mnie i przerzucił przez jedno ramię, ręką trzymał mnie w nogach, bym nie upadła na twarz. Kiedy moja górna część ciała spoczywała na umięśnionych plecach, zaczęłam krzyczeć by mnie puścił, uderzając przy tym pięściami o jego plecy, chociaż byłam pewna, że przy tak masywnym ciele nic nie poczuje. On tylko się zaśmiał i poklepał mnie po tyłku, który znajdował się przy jego twarzy, na ten gest całą siłą uderzyłam ponownie w plecy, na co już zareagował jęknięciem.
-Przestań się tak wić bo się oboje wywalimy. 
Nagle z mojej twarzy wydobył się krzyk, kiedy zauważyłam w oddali sylwetkę Rayan'a który podnosi się z ziemi, plując czymś i chwytając się za brzuch.
-Rayan! Harry zrób coś! Rayan!
-Zamknij oczy.- Powiedział łagodnie i ruszył do przodu. Patrzyłam wciąż na chłopaka który o własnych siłach przeskakuje z jednej nogi na drugą i idzie w przeciwną stronę, kompletnie nie zważając na moje krzyki.  Już mimo wszystko pomysł z zamknięciem oczu uznałam za mądry, moje przeszkolone z łez oczy zostały zakryte rękami, a cała sylwetka spoczęła wygodnie na ramionach chłopaka, kiedy zaczął mnie nieść, jak mama małe dziecko, która próbuje by maleńka w końcu usnęła. 
       Bez żadnych zahamowań, które już wydawały mi się głupie ze względu na sytuacje oplotłam rękami jego szyję. Kiedy ciepło oplotło moje ciało, ze zmęczenia odpłynęłam w objęcia Morfeusza błagając o to, by cały ten wieczór okazał się wielkim koszmarem. 

_____________________________
I kolejny rozdział :)) Mam nadzieję, że się podoba.. :)
Chcę bardzo podziękować za komentarze, one strasznie motywują!  
Za wszelkie błędy baardzo przepraszam, ale pisałam na szybko :(

piątek, 25 kwietnia 2014

Liebster Award

Nominacja do Liebstar Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (musisz ich o tym poinformować) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominowała. 

Nominacje otrzymałam od: http://slick-fanfiction.blogspot.com/ 


Pytania: 

 1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony członek z 1D?
4. Skąd pomysł na bloga?
5. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
6. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
7. Ulubiona piosenka 1D?
8. Do jakich fandomów należysz?
9. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
10. Jakie było twoje pierwsze wrażenie o 1D?
  
Odpowiedzi: 
1. Patrycja
2. 14 lat
3. Kocham wszystkich ale tak minimalnie od reszty to Harry Styles i Niall Horan
4. Już wcześniej prowadziłam bloga, ale nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.  I tak pomyślałam, że ja napiszę opowiadanie które będzie pokazywało, że trzeba walczyć o miłość, że nigdy droga do szczęścia nie jest usłana różami, niebezpieczne nałogi, bójki, konfrontacje, szaleńczy romans, kłótnie, poświęcenie. Dniami układałam rozwój wydarzeń i tak powstał ten blog.
5. Jedno z moich marzeń to zamieszkać w Londynie.
6. Chciałabym zostać aktorką zobaczymy czy mi się uda...
7. Przykro mi, ale ja po prostu nie umiem wybrać piosenki! Wszystkie tak mocno kocham, że nie mam serca wybrać ulubionej. Każda ma przesłanie, każda sprawia że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
8. Directioners *_*
9. WF i Angielski
10. Tak naprawdę, przed dołączeniem do Fandomu, nie miałam o nich zdania. Nie słuchałam ich, ale też NIE obrażałam. Ale był taki moment kiedy jakoś weszłam na ich piosenkę, zaczęłam częściej ich słuchać. Skończyło się na tym że wszystkie piosenki przeleciałam i na początku myślałam, że mi przejdzie ale oni skradli mi serce i tak zostałam Directioners.  <3 

Moje pytania: 
1. Jak masz na imię?
2. Co skłoniło cię do tej tematyki bloga?
3. Ulubiona aktorka?
4. Ile masz lat?
5. Ulubieniec z 1D?
6. Ulubiony film?
7. Gdzie chciałabyś zamieszkać w przyszłości?
8. Czy jest jakaś gwiazda której nie lubisz?
9. Do jakich fandomów należysz?
10. Od kiedy jesteś Directioner?
11. Jakie inne gwiazdy lubisz? 

Nominuje: 




poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 3

Chcę Wam baaaardzo podziękować za komentarze!  
One strasznie motywują!

      Czas pracy dobiegł końca, przez ostatnie dwie godziny musiałam sama obsługiwać klientów, ponieważ Harry niespodziewanie i bez żadnych wyjaśnień raczył mnie zostawić. Znienawidziłam go, chciałam tylko się zaprzyjaźnić, starałam się być miła, a on okazał się wielkim palantem. Nie ukrywam, że w chwilach zapomnienia myślałam o tym jakby to było gdybyśmy byli razem, ale teraz mój rozum blokował wszelkimi ścianami te myśli. 
        Zamykałam właśnie drzwi sklepu, sięgnęłam ręką do tylnej kieszeni moich obcisłych spodni w poszukiwaniu kluczyka, kiedy niespodziewanie moja dłoń natrafiła na coś zupełnie innego, chwyciłam małą kulkę, po wyciągnięciu okazało się, że była to karteczka. Sięgnęłam myślami, wstecz starając się przypomnieć skąd wzięła się w mojej kieszeni, wtedy przed oczami stanął mi obraz kiedy Harry całując mnie, włożył swoją dużą dłoń do właśnie tej kieszeni zostawiając w niej coś, zadrżałam na wspomnienie kiedy to ścisnął mi pośladek. Lekkim ruchem rozwinęłam kartkę, ukazał mi się rząd cyfr, a na końcu podpis: "H. xx". Na samym początku nie mogłam zrozumieć o co chodzi w wiadomości, dopiero po pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że jest to numer telefonu, a dokładniej kontakt do Harry'ego. A więc musiał całą akcję sobie zaplanować. 
-Co za debil.- Powiedziałam do siebie, wpatrywałam się w świstek w moich rękach, nie miałam zamiaru zapisywać sobie jego numeru telefonu. Co on sobie w ogóle myślał? Że jak zagra złego chłopaka, to mi się spodoba? Taki Bad Boy? Pewny siebie? Ha! Nie ma takich szans, zaśmiałam się, sama nie wiem z czego może przez jego naiwność, która podpowiadała mu, że takim sposobem mnie poderwie. Zgięłam z powrotem głupią białą kartkę i moja wolna dłoń sięgnęła w drugą kieszonkę, tam znalazłam to czego od początku szukałam, srebrne klucze zabrzęczały, po czym umieściłam jeden z nich w dziurkę. 
-Proszę poczekać!- Usłyszałam damski głos za sobą, zmarszczyłam drzwi i zatrzymałam swoją dłoń. 
-Przepraszam, ale już zamknięte.- Poinformowałam kobietę za sobą, nawet na nią nie spoglądając. 
-Nawet dla mnie nie zrobisz wyjątku?- Znów się odezwała, jej barwa głosu była mi dość znajoma, odwróciłam się do niej twarzą i mnie zatkało, moją rozmówczynią była osoba której się kompletnie nie spodziewałam. Rose! Szeroko się do mnie uśmiechała ukazując swoje białe, proste zęby. Jej oczy otoczone ciemnymi rzęsami aż świeciły z radości na wyraz mojej oszołomionej twarzy. Długie blond włosy z prostym przedziałkiem, były ułożone na ramionach, a cała jej wysoka sylwetka stała prosto, dłonie miała splecione. Jej największym atutem była nie tylko jej szczupła sylwetka i długie nogi, ale też jej nadzwyczaj niespotykanie ciemne brwi. Nie zmieniła się dużo odkąd ja ostatnio widziałam, jedynie jej skóra od nadmiaru słońca pociemniała. Kiedy już doszłam do siebie i ja szeroko się uśmiechnęłam i rzuciłam się jej na szyję. Usłyszałam melodyjny śmiech. 
-Rose!- Zapiszczałam nie puszczając przyjaciółki. 
-Julie! Też się bardzo cieszę, że cie widzę, ale na litość boską zaraz mnie udusisz!- Nie przerywała rozbawienia. Szybko ją puściłam i chwyciłam za dłonie, nasz wzrost był prawie równy, więc bez problemu mogłam spojrzeć w jej błękitne oczy. 
-Miałaś być jutro.- Moje kąciki ust nie zmieniały pozycji odkąd się do niej przytuliłam, jej z resztą tak samo. 
-Wiesz, mała niespodzianka.- Zaśmiała się.- Twoja mama powiedziała mi gdzie pracujesz więc od razu tutaj przyjechałam.- Więc nawet zdążyła zobaczyć się z moją mamą i odwieść walizki do domu. Kochałam te jej niespodzianki.
-Nie masz pojęcia jak się cieszę! Muszę ci tyle opowiedzieć, tak samo ty mi!- Mój ton głosu był pełen entuzjazmu.
-Koniecznie! Ale najpierw ty opowiesz mi o co chodzi z tym Harry'm. Jedynie wiem tyle, że to niezłe ciacho.- Zarumieniłam się kiedy przypomniałam sobie jak wspominałam jej o nieziemskim wyglądzie chłopaka obdarzonego magnetyzującym spojrzeniem zieleni i burzy brązowych loków. Jednak po chwili do mojego mózgu doszło jego bezczelne zachowanie, wywróciłam oczami. 
-Nawet nie masz pojęcia o czym mówisz.- Powiedziałam.
-Czyli jest jeszcze przystojniejszy?- Jej oczy szerzej się otworzyły, a uśmiech powiększył swój rozmiar. Wzięłam ręce i szybko przekręciłam klucze w drzwiach, nie zwracając uwagi na jej zachwyt w wyglądzie chłopaka. Schowałam kluczyki do torby i wzięłam jej jedną dłoń, patrząc na jej twarz. 
-Nie, to skończony palant.- Powiedziałam i pociągnęłam ją do już mi tak dobrze znanego białego bmw. 
***
-Ale o co chodzi?- Spytała nagle Rose, przerywając jedzenie swojej porcji szarlotki, kiedy siedziałyśmy w kawiarni w centrum miasta. Było około godziny 18:00, spoglądnęłam na nią upijając łyk kawy. 
-O czym mówisz?- Spytałam. 
-No, czemu tak unikasz wspomnienia o Harry'm? Mówisz, że to palant. Ale co takiego zrobił?- Zaczęła zadawać pytania na temat chłopaka, nie miałam zamiaru przy niej się denerwować. To nie tak, że chciałam uniknąć tematu Harry'ego, tylko... nie, jednak chciałam go uniknąć.- Hej, słyszysz?
-Tak, tak.- Westchnęłam i spuściłam głowę. Powinnam jej powiedzieć, ale nie bardzo wiem od czego zacząć, mieszałam łyżeczką w placku, straciłam na niego ochotę.- Harry..emm.. 
-Tak? Harry co?- Pośpieszała mnie. Jej ciekawość czasami była lekko denerwująca, ale co się dziwić nie widziałyśmy się przez miesiąc. 
-On mnie pocałował.- Wydusiłam z siebie nadal nie spoglądając na twarz dziewczyny, kiedy nastała cisza, której się nie spodziewałam, uniosłam głowę. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie, była pod wielkim zdziwieniem, wyrażała również zmieszanie. Nie wiedziała jak skomentować to, co jej wyznałam. 
-O.. Ale jak? Czemu?- Świdrowała po mnie wzrokiem uporczywie wyczekując odpowiedzi. W tym momencie tym razem ja nie wiedziałam co powiedzieć. Może to dlatego, że sama do końca nie wiedziałam co przewodziło chłopakiem żeby to zrobił, miałam powiedzieć, że zrobił to dla podrywu tak jak myślałam na samym początku?
-Nie mam pojęcia.- Tylko tyle ode mnie usłyszała. Widać było niezadowolenie malujące się na jej gładkiej twarzy. 
-Ale... I co dalej? Odwzajemniłaś? Mów!- Wymachiwała rękami, jej niewiedza wprawiała ją w wir myśli i pytań na których zapewne nie znałabym szczegółowej odpowiedzi. Postanowiłam, że opowiem jej wszystko tak jak było od początku, cały dzień uszczegóławiając również to jak nazwał mnie słoneczkiem, przygwoździł do półek, zostawił numer telefonu, pocałował i wyszedł. 
*** 
(Harry)

Z wielkim impetem i siłą uderzałem o niebieski worek treningowy. Moje wyraz twarzy nie pokazywał żadnych emocji, byłem bardzo skupiony na tym co robię. Ciało okrywały jedynie czerwone spodenki do kolan i tego samego koloru ciężkie rękawice bokserskie, ramiona co chwilę zginały się i prostowały by znów uderzyć w wór. Nie interesowały mnie stróżki potu, które lały się po moim ciele lub włosy spadające na czoło. Od chwili kiedy jako nastolatek dołączyłem do gangu Zayn'a wiele się pozmieniało w moim życiu. Boks stał się jego częścią, a ring drugim domem. Kiedy byłem wściekły przychodziłem do naszej siedziby by rozładować swoje emocje na już zniszczonym obiekcie uderzeń. Tak samo było i dzisiaj, jednak tym razem nie byłem zły, byłem raczej zdenerwowany, roztargniony. Podczas kolejnych ciosów co chwilę w mojej głowie pojawiały się obrazy, które ukazywały zdarzenia sprzed pary godzin. 
Oderwałem się od dziewczyny, spojrzałem na jej twarz która nie wyrażała żadnych emocji, jedynie zmieszanie sytuacją. Jej oczy świdrowały tam i z powrotem by spocząć na mojej twarzy. Nie mogłem dłużej czekać na jej reakcje, ona jedynie milczała, przeczesałem ręką włosy i nie zważając na roztargnioną dziewczynę wyszedłem do zaplecza, odwróciłem głowę w stronę blondynki, usłyszałem jak stawia kolejne kroki w moją stronę, przypływ energii nakazywał mi bym zaczął biec, tak zrobiłem wyszedłem tylnymi drzwiami i skierowałem się w stronę naszej siedziby. Uciekłem. Uciekłem od Juile, która zapewne teraz stała na zapleczu i nie widziała co się dzieje. Zwolniłem kroku upewniając się, że jestem na bezpiecznej odległości od sklepu Alex'a. Tak szczerzę, to nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem, to znaczy od początku zaplanowałem sobie żebym ją pocałował i umieścił swój numer telefonu w jej tylnej kieszeni, ale nie spodziewałem się, że na ten pocałunek mój organizm tak zareaguje. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak bardzo chciałem się ulotnić, przecież już nie raz całowałem dziewczynę i to nic nie powinno się różnić od pozostałych całusów. Co tydzień jakaś laska była u mnie w łóżku, po czym później nie miałem z nią kontaktu. Ale Julie? Dlaczego ten idiotyczny krótki pocałunek wywarł na mnie takie emocje. 

Kiedy ostatni raz przypomniałem sobie, jak ścisnąłem jej pośladek mały uśmiech wkradł się na moją twarz.
-Hej Hazz!- Usłyszałem za sobą. Przerwałem wykonywaną czynność i obróciłem głowę w stronę mojego najlepszego przyjaciela. 
-Siema Lou, co jest?- Spytałem, zauważyłem że w jego ręku widnieją dwie puszki piwa.- Znowu jesteś nawalony? 
-Co? Nie.- Szybko odpowiedział, po czym podniósł do góry trzymane napoje alkoholowe.- Pomyślałem, że się razem napijemy.- Uśmiechnąłem się i już całkowicie odwróciłem moją sylwetkę w stronę bruneta, ściągając rękawice z moich rąk, by odwiązać supełki użyłem zębów. Zza drzwi z których wyłonił się przedtem Louis teraz wyszedł blondyn imieniem Niall, który również trzymał puszkę z alkoholem. Zszedłem z ringu i podszedłem do bruneta by wziąć od niego jedną z puszek, jednym ruchem ją otworzyłem i upiłem łyk. Poczułem ulgę kiedy zimny płyn rozlał się po moim ciele. Zza drzwi z których niedawno wyszedł Lou i Niall pojawiła się Hayden, jedyna dziewczyna należąca do naszego gangu. Była wysoką brunetką o brązowych oczach i ślicznym uśmiechu.
-Znowu trenowałeś?- Spojrzała na mój nagi tors, który pokrywały tatuaże.
-Nie lubisz mnie w tym wydaniu?- Zabawie poruszałem brwiami pokazując bicepsy w śmiesznym geście, na co dziewczyna się zaśmiała. Pomimo tego, że Hayden była bardzo atrakcyjna, ja uważałem ją jedynie za przyjaciółkę i ona mnie chyba też.
-Stary błagam cię. Jak ktoś ma się czym tu chwalić to tylko ja.- Powiedział pewnie Lou, na co ja i Hayden się głośno zaśmialiśmy.- Eee... co?
-Lou, posłuchaj, każdy tutaj zdaje sobie sprawę, że ty jesteś silny, ale nie ma co się kłócić to Harry ma najlepsze mięśnie.- Powiedział Niall starając się, żeby jego słowa nie były zagłuszone śmiechem on w przeciwieństwie do bruneta zdawał sobie sprawę, że nie ma ze mną równych, co mi się bardzo podobało. Louis wpatrywał się we mnie, po czym rzucił z pięściami, oboje uznaliśmy to w ramach zabawy, więc razem się tłukliśmy głośno przy tym śmiejąc.
-Dzieci.- Skomentowała nasze zachowanie Hayden. 
-Ej, kółko plotkarskie.- Usłyszeliśmy donośny głos. Przy framudze głównego wejścia stał wysoki czarnowłosy Mulat, obracający  w dłoni puszkę po skończonym piwie, ukazywał swoje białe zęby. Oboje zaprzestaliśmy walki i spojrzeliśmy w stronę  Zayn'a.- Szykuje się niezła impreza.

***
 (Julie)

-A to skończony cham!- Krzyknęła Rose, kiedy skończyłam opowiadać jej o wydarzeniu sprzed paru godzin.- Jak on mógł coś takiego zrobić?! Jednak to prawda, że już wyginęli faceci którzy są ładni i mają fajny charakter!- Jej ton głosu nieco się zmniejszył, ale nadal był dość głośny by większość ludzi w kawiarni mogła ją usłyszeć. 
-Ej.. Uspokój się, ludzie się zaczną gapić.- Szepnęłam, jej twarz zmieniła się na spokojniejszą.- Posłuchaj, jedynie będę go widywać w sklepie i tyle. Nie ma co się nim przejmować. 
-Chyba nie będziesz chciała dalej z nim pracować.- Powiedziała oburzona, ona zapewne na moim miejscu odeszła by jak najszybciej z pracy by tylko nie patrzeć na chłopaka, ale nie ja. Nie mogłam pokazać, że się przejmuje tym dziecinnym zachowaniem z jego strony. 
-Wiesz co.- Powiedziała nagle z entuzjazmem. Byłam pod wrażeniem jak szybko potrafi zmienić swoje nastawienie.- Słuchaj. Kiedy szłam do ciebie do pracy, spotkałam Nevila i zagadaliśmy się chwilę i słuchaj, powiedział mi, że dzisiaj jest jakaś świetna impreza nad jeziorem.- Powiedziała podekscytowana, należała do osób imprezowych, pełna optymizmu, starała się by jej życie nie było nudne tylko by ciągle coś się w nim działo. Dlatego nie zdziwiłam się, kiedy zaproponowała byśmy na nią poszły.
-No nie wiem..- Zaczęłam marudzić, lubiłam tego typu imprezy nad jeziorem przy otwartym niebie, ale tego dnia jakoś nie miałam ochoty na balangę. 
-Oj no weź! Rozerwiesz się.- Nalegała, spojrzałam na jej oczy pieska i lekko się uśmiechnęłam. Potrafiła być bardzo przekonująca. 
-No dobra.- Powiedziałam. Dziewczyna od razu zapiszczała na moją odpowiedź. 
-Świetnie! Już się nie mogę doczekać.- Wstała z krzesła nie dopijając nawet kawy. 
-Ej, gdzie idziesz?- Spytałam nadal siedząc na swoim miejscu. 
-Jak gdzie? Musimy sobie wybrać sukienki!- Oto kolejna cecha mojej przyjaciółki, uwielbiała zakupy, ubrania i wszystko związane z modą. Wzięłam mnie za rękę, szybko wyciągnęłam portfel i zapłaciłam za kawy rzucając banknoty na blat stołu, omijając kelnera, który obserwował jak Rose ciągnie mnie w stronę wyjścia wskazałam na pieniądze, które zostawiłam na stoliku. Mężczyzna uśmiechnął się i skinął głową na znak, że rozumie. Kiedy wyszłyśmy ze sklepu szłam już z nią ramie w ramię.


***

-A co powiesz o tej?- Rose wyszła ze swojej łazienki w czerwonej krótkiej sukience i obróciła się dwa razu w okół własnej osi. Zazdrościłam jej szczupłej sylwetki, w każdej sukience jaką mierzyła wyglądała ślicznie.
-Ta będzie idealna.- Powiedziałam, przytrzymując ze znudzenia głowę na ręce. 
-Myślisz?- Była nieprzekonana, oglądała swoją kreacje łapiąc za rogi od dołu. Kiwnęłam znacząco głową, uśmiechnęła się i podeszła do szafy, chwilę potem rzuciła jakąś sukienką prosto w moją twarz. Wzięłam ubranie do ręki i oglądnęłam wybór przyjaciółki.- A ty przymierz tę. Kupiłam ją dla ciebie jako prezent na urodziny.- Uśmiechnęła się promiennie.
Uniosłam wysoki brwi do góry, Rose zrobiła zdziwioną minę. 
-Nie podoba Ci się?- Jej twarz posmutniała.
-No coś ty! Jest śliczna, ale... taka strasznie krótka.- Spuściłam głowę, lekko się uśmiechając, nadal w rękach trzymając podarunek.
-Nie marudź tylko ubieraj, mówię ci będziesz wyglądać ślicznie!- Podniosłam się z miękkiego łóżka, posłałam przyjaciółce ckliwy uśmiech i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zdjęłam swoje ubranie, na szczęście miałam białą bieliznę która idealnie pasowała do sukienki, już wcześniej napisałam mamie, że nocuje u Rose, więc rodziców mam z głowy. Ubrałam się szybko i spojrzałam na dziewczynę po drugiej stronie lustra, musiałam przyznać, ze Rose ma świetny gust i sukienka idealnie na mnie leżała. Wyszłam z pomieszczenia w ręku trzymając zdjęte ubrania. 
-O mój Boże! Wyglądasz ślicznie!- Pisnęła. Zaśmiałam się i rzuciłam ubrania do szafki, której Rose pozwoliłam mi mieć za swoją na czas noclegu. 
-Okej, teraz czas na makijaż jest 19:00, a impreza jest o 20:00 musimy się sprężać.- Powiedziała i zaprowadziła mnie do swojego kącika z makijażem. Usiadłam przed lustrem, a dziewczyna zaczęłam rozczesywać moje włosy, przejechała lekko lokówką i zaczęła spinać je na różne sposoby. Kiedy już fryzura była gotowa zajęła się moim makijażem, czułam jak nakłada na moje policzki puder, na usta błyszczyk i jak zrobiła mi kreskę w okół oka. Po 20 minutach byłam gotowa do wyjścia, jednak teraz to ja miałam zabrać się za upiększenie mojej przyjaciółki. Wzięłam szczotkę do ręki i powtórzyłam czynność, która przedtem była wykonywana na mnie. Kiedy już jej włosy były ładnie rozczesane, wzięłam do ręki prostownicę i przejechałam po jej blond włosach. Następnie zabrałam się za makijaż, narysowałam kreskę wokoło oka, nałożyłam pudru i cień na powieki. 
O godzinie 19:45 byłyśmy gotowe, zostały jeszcze buty. Weszłyśmy do wielkiej garderoby dziewczyny. Zapomniałam wspomnieć, że Rose była córką jednego z właścicieli firm odzieżowych więc była dosyć bogata. Stałam przed wielką półką z butami, blondynka podeszła do jednej z deseczek na których były umieszczone buty w kolorze jasny, po chwili wręczyła mi kremowe buty na szpilkach, które idealnie pasowały do sukienki, następnie ona wybrała niebieskie dla siebie i tak usatysfakcjonowane naszym wyglądem ruszyłyśmy w stronę wyjścia. 
***

Wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w stronę drzew, gdzie zabawa trwała w najlepsze, można to było wywnioskować po tym, że z daleka już było słychać głośną muzykę i śmiechy gości. Wieczór był ciepły, więc kurtki zostawiłyśmy w aucie. Doszyłyśmy na polanę, gdzie na środku było wielkie ognisko, a w około poustawiane kłody na których siedzieli goście. Jedni prowadzili zawzięte rozmowy na jakiś temat, na innych pili piwo, a jeszcze na niektórych całowała się para, nie wiem czy można było to nazwać całowaniem bo tak naprawdę wpychali sobie języki do budzi, ten widok mnie zniesmaczył więc odwróciłam głowę. Zauważyłam jak Rose również z niesmakiem przygląda się obściskującej się parzę, nagle jej wzrok powędrował nieco dalej na chłopaka który do nas machał, był to Nevil, jeden z naszych wspólnych przyjaciół.
-Witajcie dziewczyny!- Przywitał się i mocno nas uściskał.- Jak ja was dawno nie widziałem! Obie wypiękniałyście.- Zaśmiał się. 
-Przestań.- Powiedziała Rose. Wszyscy znów się zaśmialiśmy. 
-O kurwa.- Nagle uśmiech zszedł chłopakowi z twarzy. Patrzył gdzieś w bok, razem z Rose odwróciłyśmy się w stronę grypki chłopaków którzy przykuli uwagę chłopaka. Rozpoznałam w niej Harry'ego. Mój żołądek zdawał się zacieśniać i kręcić w różne strony kiedy go zaważyłam, a oddech uwiązł mi w gardle. Moja reakcja była wywołana jego zjawiskowym wyglądem. W górnej partii ciała miał czarny podkoszulek, przykryty zielono-czerwoną koszulą, czarne spodnie opinały jego tyłek, ładnie prezentując jego nogi, na stopach miał czarne conversy. Jego loki teraz były przykryte czapką z daszkiem która była odwrócona tyłem na przód. W ręku trzymał butelkę z piwem, tak jak reszta jego znajomych, dostrzegłam w jej gronie wysoką, szczupłą brunetkę, która śmiała się razem z nimi, kolejna fala dziwnego uczucia zadrżała w moim ciele.   
-Kto to jest?- Spytała Rose. 
-Nie znasz ich?- Dziewczyna pokiwała przecząco głową, na co chłopak otworzył szerzej oczy.- Cała piątka tworzy gang bokserski, mają swoją siedzibę na obrzeżach miasta, można powiedzieć że są postrachem dla tych którzy wchodzą im w drogę. Widzisz tego w czarnej marynarce? To Zayn Malik ich przywódca, ten blondyn to Niall Horan, potem ten z odsłoniętymi tatuażami do Louis Tomlinson, ta dziewczyna to Hayden Morgan, też się bije i jest niezła, z tego co wiem nie jest z nikim w związku. Był jeszcze taki Liam, ale on odszedł i chyba jest teraz w przeciwnym gangu, dobra mniejsza z tym  i jeszcze ten w czapce to Harry Styles jest z nich najsilniejszy i można powiedzieć,że
 jeden z gorszych.- Wtedy czułam jak dziewczyna z wielkimi oczami spojrzała na mnie, nie widziałam jej twarzy, ale byłam pewna że oczekuje ode mnie jakiejś reakcji.
       Ale tym razem byłam zajęta wymienianiem spojrzeń z Harry'm który obserwował  mnie przenikliwym wzrokiem.





wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się cała w pocie, szybko poderwałam się z łóżka oglądając moje dłonie upewniając się przy tym, że był to tylko zły sen, a raczej koszmar. Rozglądnęłam się po pokoju, wszystko stało na swoim miejscu, przekręciłam się i dosięgnęłam drżącą ręką zegarka stojącego na szafce nocnej, była godzina 08:30, przetarłam ręką mokre czoło, postanowiłam że przyda mi się prysznic. Wstałam z łóżka, ten straszny sen wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że nogi się trzęsły, wydawał się tak bardzo realistyczny. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania, postanowiłam że ubiorę ten komplet  (bez sztucznych rzęs). Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki, kiedy otwierałam drzwi, akurat stała za nimi mama, kiedy ją zobaczyłam rozdarłam się na cały dom. 
-Kochanie! Wszystko w porządku?!- Rodzicielka otworzyła szeroko oczy, nie spodziewała się takiego powitania z mojej strony. Emocje powoli mnie opuszczały. 
-Emm.. Tak wszystko w porządku. Przepraszam, ja-a miałam tylko zły sen..- Odwracałam głowę starając się nie spotkać wzroku matki. 
-Dobrze, właśnie miałam cię budzić.- Lekko się uśmiechnęła, nadal zdziwiona moim zachowaniem.- Na pewno wszystko w porządku? 
-Tak, mamo, pójdę już pod prysznic.- Starałam się by mój uśmiech wydawał się być szczery, ale chyba nie wyszło. Poklepałam mamę po ramieniu i skierowałam się wprost do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam się rozbierać, stanęłam pod prysznicem, a następnie czułam jak woda spływa po moim nagim ciele. Kiedy skończyłam otarłam się ręcznikiem i zaczęłam ubierać. Ciągle w głowie miałam ten sen, zastanawiałam się kim była osoba, która odgrywała w nim znaczącą rolę, czułam że z kimś ją kojarzę, ale nie mogłam wymyślić kto by to był, a następnie ta akcja z mamą i jej wyraz twarzy. Czy popadam w paranoje?! Przecież to był jeden głupi sen.. Rozpuściłam włosy, nałożyłam lekki makijaż i w miarę zadowolona ze swojego wyglądu wyszłam z łazienki, podeszłam jeszcze do pokoju rzucić piżamę w głąb szafy, zabrałam swój telefon i zeszłam do kuchni gdzie już czekali rodzice ze śniadaniem. Spojrzałam na zegarek była godzina 10:15, szybko usiadłam do stołu i zjadłam swoją porcję kanapek. 
-Mamo, muszę już wychodzić.- Szybko rzuciłam i poderwałam się z miejsca, kiedy ubierałam buty usłyszałam głos mojego taty. 
-Nie zapomniałaś o czymś?- Zajrzałam do kuchni, rodzic trzymał w ręku kluczyki, do nowego samochodu przy czym towarzyszył mu szeroki uśmiech i ja się uśmiechnęłam wzięłam kluczyki i ucałowałam rodziców na pożegnanie.
-Tylko uważaj!- Powiedział tata, kiedy zamykałam drzwi, uśmiechnęłam się i powędrowałam do samochodu, otworzyłam drzwi pojazdu i usiadłam na tapicerce, odpaliłam silnik,  wtedy do mojej głowy doszło jeszcze jedno wspomnienie, tym razem realne, które wydarzyło się wczoraj. "Uważaj" to samo słowo tata użył wczoraj kiedy prawie zderzyliśmy się z latarnią, stało się to dlatego, że moją uwagę odwrócił człowiek z burzą włosów. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jednak wiem gdzie odbył się mój sen, wiedziałam też, że osoba która mnie przed sobą ostrzegała jest mi trochę znana. 
Zrozumiałam, jedną istotną rzecz. Tej nocy po raz pierwszy przyśnił mi się Harry Styles. 

                                                                      ***
Zaparkowałam auto naprzeciwko sklepu, po czym wzięłam torbę i skierowałam się w stronę wejścia. Otworzyłam szklane drzwi, przy czym towarzyszyło dzwonienie nad moją głową.
-Dzień dobry.- Przywitałam się z Panem Alex'em który aktualnie stał przy kasie, miło się uśmiechnął i spojrzał na zegarek wiszący na ścianie przy wejściu.
-Punktualnie. Dobre pierwsze wrażenie.- Zaśmiał się, co odwzajemniłam.- Idź na zaplecze i zostaw tam swoje rzeczy.
-Dobrze.- Odpowiedziałam z uśmiechem po czym skierowałam się do wyznaczonego miejsca. Zapaliłam światło i podeszłam do wieszaków przy najdalszej ścianie, odwiesiłam moją skórzaną torbę i wróciłam do Alex'a który nadal stał w tym samym miejscu patrząc na zegarek.
-Gdyby jeszcze Harry był taki punktualny.- Wtedy usłyszeliśmy charakterystyczny dzwonek i szklane drzwi szeroko się otworzyły.- O wilku mowa.- Zaśmiał się przyjaźnie na co Harry zareagował wzruszeniem ramion. Jego widok przyprawił mnie o dreszcze, roztrzepana burza brązowych loków, wyrzeźbione ciało opinające się na jego białym podkoszulku, do tego miał ubrane czarne spodnie, które lekko spadały mu z bioder, wyglądał niczym anioł kiedy wchodził do rozjaśnionego pomieszczenia. Malinowe usta idealni współgrały z zaróżowionym policzkami, prawdopodobnie biegł. Na nogach miał białe conversy.
-Miałem się nie spóźnić, więc jestem.- Powiedział i bez zbędnych szczegółów, nawet się ze mną nie witając, wszedł do pomieszczenia z którego jeszcze chwile temu wyszłam. Zagadałam się z panem Jonson'em który oznajmił mi, że dzisiaj to nam przypada zamykanie sklepu ponieważ on musi koniecznie wyjść i nie wiadomo kiedy wróci. Zamyśliłam się na moment, to oznaczało, że ja i Harry będziemy cały dzień sami, mimowolnie na moich ustach pojawił się lekki uśmiech, miałam okazje nie tylko poznać tego przystojnego chłopaka, ale też mogłam zabłysnąć przed szefem już pierwszego dnia. Zapowiadało się świetnie. Tak przynajmniej myślałam.
-Umiesz się obsługiwać kasą, prawda?- Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, wyrywając mnie tym z zamyślenia o dzisiejszym dniu.
-T-Tak. Oczywiście.- Pokazałam kciuki w górę na znak, że z kasą znam się jak nikt.
-Dobrze, tutaj masz klucze.- Wręczył mi dwa małe srebrne kluczki.- Ten drugi jest od kasy. Przeliczcie porządnie pieniądze i tak samo zamknijcie drzwi.
-Zrozumiano. Do widzenia.- Pożegnałam się kiedy mężczyzna w średnim wieku, (ponieważ nie stosownie by się go nazwało staruszkiem bo wygląda na około 40 lat) opuszczał sklep.
Stałam jeszcze zamyślona trzymając kluczyki w ręku, kiedy miałam je schować do bocznej kieszeni spodni usłyszałam jak z zaplecza wychodzi Harry, stałam tyłem do niego, nagle fala ciepła rozniosła się po moim ciele kiedy poczułam jak chłopak bierze moją dłoń, która była w połowie drogi do kieszonki i łagodnie je ode mnie wziął. Rękę miał ciepłą i gładką, lecz po chwili już jej nie było, obróciłam się, chłopak bawił się kluczykami, oplatając je sobie wokoło palców. Popatrzyłam na niego pytająco, na co on się tylko zaśmiał.
-Kluczyki wkładamy do szafki przy ladzie.- Powiedział ochrypłym głosem. To było pierwsze zadanie które powiedział bezpośrednio do mnie. Ujrzałam jego głębokie zielone oczy, które były obramowane długimi czarnymi rzęsami, szybko wyrwałam się z zamyślenia, kiedy chłopak odszedł i włożył je do wskazanej szuflady. Lekko się speszyłam kiedy znów na mnie spojrzał, a kolor w jego oczach był jaśniejszy niż przedtem, loczki opadały mu na czoło, podniósł rękę i zręcznym ruchem zaczesał je do tyłu. Chyba zauważył moją reakcje na jego osobę, ponieważ usłyszałam jego cichy śmiech. Opuściłam głowę uśmiechając się i odeszłam do półki z płytami, nie dlatego by poprawić niektóre wystające opakowania, ale głównie dlatego by schować się i pozwolić by rumieńce jak najszybciej opuściły moją twarz.
                                                                         ***
Minęły dwie godziny, podczas nich udało mi się sprzedać około 10 płyt, w tym dniu w sklepie był dość duży ruch. Harry i ja wymieniliśmy pomiędzy sobą parę krótkich zdań, składających się zazwyczaj z tego, że pytałam się ile kosztują niepodpisane płyty, znał cenę każdej. Sklep roił się od nastolatków, nic dziwnego, ponieważ był piątek i większość osób zapewne wybierała się na imprezy, ja niestety nie miałam tego w planach postanowiłam że jak zawsze siądę w nocy przed laptopem i porozmawiam na skypie z Rose. Harry cały czas stał obok mnie czytając jakieś gazety lub przyklejał ceny na opakowania płyt, podczas kiedy jego kasa była pusta.
Kiedy w sklepie w pewnej chwili było pusto, a ostatnia grupka przepiszczanych dziewczyn opuściła lokal z nową płytą swojego ulubionego zespołu, poczułam wibracje w mojej kieszeni. Podeszłam do drzwi i obróciłam zawieszkę z napisem "Zamknięte wrócę o 14:00", akurat i tak wypadała nam przerwa obiadowa więc nic nie stało na przeszkodzie by na chwilę zamknąć sklep. Wzięłam telefon do ręki, kiedy przeciągnęłam palcem po ekranie na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, osobą dzwoniącą była moja najlepsza przyjaciółka.
-Halo?- Powiedziałam entuzjastycznie.
-Cześć Julie! Jak się masz? Nie przeszkadzam w pracy?- Spytała się cała w skowronkach, tamtej nocy już pochwaliłam się jej, że dostałam nową posadę. Wspomniałam też o Harry'm ale więcej informacji chciałam jej powiedzieć kiedy się już spotkamy.
-Nie, co coś ty! Tak się cieszę, że dzwonisz. Powiedz kiedy wracasz?- Nastała krótka chwila ciszy, dziewczyna zastanawiała się co odpowiedzieć.
-Emm.... Chyba w niedziele.- Powiedziała lekko się wahając, aż podskoczyłam na tą wiadomość.
-Nie uwierzysz jak się za tobą stęskniłam..- Zaczęłam mówić, ale moją rozmowę przerwało donośne chrząknięcie, które nie wydobyło się z mojej słuchawki, ale obok mnie, spojrzałam w bok, autorem tego dźwięku był Styles.
-Tutaj się nie prowadzi prywatnych rozmów.- Upomniał mnie, nie spuszczając oczu z przewracających stron w gazecie, zmieszana sytuacją odwróciłam głowę.
-Rose. Posłuchaj, muszę kończyć, nie mogę tutaj prywatnie rozmawiać.- Usłyszałam jak cicho jęknęła.
-No dobrze. To do zobaczenia w niedziele!- Krzyknęła z radością i podekscytowaniem. Zaśmiałam się i zakończyłam rozmowę, włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i popatrzyłam na Harry'ego. Miałam dość jego chłodnego zachowania wobec mnie.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?!- Uniosłam ton, spoglądając wprost na niego, on jedynie się zadziornie uśmiechnął i ruszył w kierunku półek, poszłam za nim. Uklęknął nad stertą zrzuconych płyt i zaczął je układać kompletnie nie zważając na to, że stoję tuż za nim i czekam na wyjaśnienia.
-Czy to twój samochód przed sklepem?- Tym pytaniem zbił mnie z pantałyku, podniósł się i stanął na wprost mnie, dokładnie mogłam oglądnąć jego wyraziste rysy twarzy, nie był dużo wyższy ode mnie.
-Tak, a co?- Spojrzałam na niego pytająco i lekko sfrustrowana jego nagłą zmianą tematu.
-Powinnaś uważać.- Nachylił się do mnie i wyszeptał wprost do mojego ucha.- Mogłaś się wczoraj zabić.- Poczułam jak dreszcze przeszywają moje nieruchome ciało.
-S-skąd wiesz, że to byłam ja?- Chłopak odsunął się i stał w pozycji takiej jak na początku rozmowy, po czym schylił się po kolejną warstwę płyt.
-Widziałem twoją rejestracje, wybacz ale trudno nie zauważyć tak eleganckiego samochodu, który niekontrolowanie jeździ po drodze.- Zaśmiał się ukazując rząd białych zębów. Spuściłam z zażenowaniem głowę.
-Co tam wczoraj robiłeś?- Tym razem zapytałam odważniej i to ja zmieniłam temat. Chłopak chwilę się zastanawiał po czym pewnym krokiem wstał i zaczął układać płyty.
-Zajmij się swoimi sprawami słoneczko.- Nie spojrzał na mnie, jedyne co go jak widać interesowało były różnokolorowe opakowania.
-Jak mnie nazwałeś?!- Spytałam zdziwiona, nie mogłam pojąć jak w takim szybkim tempie może się zmienić w zachowaniu do mnie.
-Tak jak słyszałaś.- Oblizał swoje usta i skierował się twarzą do mnie.- Nie podoba ci się to określenie?- Na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on wcisnął na półkę ostatnią płytę i zwyczajnie odszedł. Stałam jak wryta, nie wiedziałam co mam myśleć, jego zachowanie było takie niewyjaśnione, niedorzeczne.
-Harry!- Krzyknęłam. Chłopak zwinnym ruchem obrócił się w moją stronę i podniósł w zadziornym geście prawą brew.- Jesteś niemożliwy. Spóźniasz się, jesteś niemiły w stosunku do szefa i do mnie, taki pewny siebie. Już pierwszego dnia zrobiłeś na mnie takie złe wrażenie, robisz wszystko jak ci się podoba.- Mówiłam pewnie i szybko, nie zważałam na to czy mój ton głosu jest wysoki czy wręcz przeciwnie, teraz miała szanse mu wszystko wygarnąć.
-Przyznaj, że podoba ci się to, że jestem taki.. hmm... tajemniczy? Pewny siebie?- Poruszał brwiami i prowokująco się uśmiechnął. W środku się gotowałam, moje słowa nic do niego nie przemówiły, znowu się obrócił i zaczął iść, wtedy powiedziałam coś, czego od razu żałowałam.
-Nie wiem jak twoi rodzice mogą z tobą wytrzymać.- Na te słowa coś w chłopaku pękło, zatrzymał się odruchowo, spuścił głowę i zacisnął ręce w pięści. Jego widok z tyłu mnie wystraszył. Zrozumiałam, że nie powinnam poruszać tego tematu, sylwetka chłopaka zacisnęła się, jego mięśnie na plecach się sprężyły. Cofnęłam się do tyłu i przytrzymałam szafki. Harry obrócił się znów twarzą do mnie, szedł powoli, jego mięśnie nie rozluźniały się dopóki nie stanął niebezpiecznie blisko mnie, czułam jego oddech na swojej twarzy.
-Nie interesuj się tym.. Zajmij się swoimi sprawami.- Prawie krzyknął wprost w moją twarz. Bałam się. Bałam się go. Jak ktoś kto wygląda jak anioł kiedy się uśmiecha, może być taki przerażający kiedy się wścieknie, chwiejnie cofnęłam się do tyłu. Czułam jak powoli łzy kryją się w kąciku mojego oka, ja po prostu nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie nie lubi, czemu się tak wobec mnie zachowuje. Widziałam jak barwa jego oczu zmieniła się na niemal czarny, patrzyliśmy sobie w oczy, ja z przerażeniem, on z niewyjaśnionym zakłopotaniem. Co się stało z jego rodziną, że tak gwałtownie na to zareagował? Jego zimny oddech powoli się unormował, poczułam jak jego duża ręka spoczęła na moim policzku, rysy jego twarzy złagodniały, przejechał ręką wzdłuż mojego policzka obserwując swoje palce, ominął obojczyk i chwycił w rękę wisiorek który dostałam na urodziny. Lekko się uśmiechnął, spojrzał na moją twarz, jego oczy przybrały normalną barwę, ja nadal ciężko oddychałam, moja klatka unosiła się i opadała, wiedziałam, że zdaje sobie sprawę jakie zrobił na mnie wrażenie.
-Posłuchaj mnie.- Powiedział prosto w moje usta, wstrzymałam oddech.- Nie jestem aniołem.- Ostatnio słowo wypowiedział cicho. 
-Czemu?- Moje oczy wędrowały tam i z powrotem nie mogłam się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Chłopak się uśmiechnął i odsunął ode mnie.
-Jesteś uparta.- Zaśmiał się. I ja się uspokoiłam, poczułam że znów nie uzyskam odpowiedzi więc wyplątałam się z jego ramion i skierowałam się w stronę zaplecza by z torby wyjąć bułkę, jednak coś mi przeszkodziło, poczułam silne ręce chłopaka chwytające za moją talie, obrócił mnie i nagle poczułam jak przywiera swoimi wargami do moich ust, próbowałam się oprzeć, ale Harry trzymał mnie zbyt mocno, miał zamknięte oczy i ja po chwili je zacisnęłam. Jego wargi były ciepło i miękkie, nie umiem powiedzieć określenia w jaki sposób mnie całował, byłam zbyt osłupiała by cokolwiek odwzajemnić, zareagować, nie chciałam tego odwzajemniać. W końcu malinowe usta oderwały się od moich, patrzył mi w oczy szukając jakiejkolwiek reakcji, nic nie znalazł żadnej pozytywnej, chciałam już coś powiedzieć, ale chłopak machnął włosami, jego silne dłonie opuściły moje ciało, jedną ręką sięgnął do tylnej kieszeni moich spodnie, poczułam że zostawia tam coś, nie były to klucze z pewnością, powoli wyjmował rękę, pod koniec ścisnął mój pośladek, przy czym cicho westchnęłam i zwyczajnie odszedł.
Szybko ruszyłam za nim w stronę zaplecza do którego się udał, weszłam do pokoju, ale chłopaka nie było, rozglądnęłam się po pomieszczeniu, wtedy spojrzałam na drzwi znajdujące się naprzeciwko mnie, wszystko zrozumiałam, ten idiota uciekł! Byłam wściekła, kto się tak zachowuje!?
Przysięgłam sobie, że już więcej nie będę się interesować zachowaniem Harry'ego, już pierwszego dnia udowodnił mi jakim jest dupkiem.

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 1

(korekta to sen, wspomnienie.) 

Pierwszy dzień  w nowej pracy.
Stanęłam na przeciwko sklepu z płytami gdzie byłam umówiona ze właścicielem owego sklepu. Znajdował się w mojej dzielnicy, a dotarcie tutaj nie zajmowało dużo czasu. Przeczesałam długie blond włosy i weszłam do środka. Zabrzmiał charakterystyczny dzwonek oznajmujący, że ktoś wszedł do środka. Sklep na czas mojego spotkania z szefem był zamknięty, podeszłam do pustej lady. Usłyszałam jak z zaplecza ktoś się mocno kłóci, z pokoju wyszli dwaj mężczyźni. Jeden starszy, lekko zsiwiały w kraciastej koszuli, zapewne szef, za to drugi był o wiele młodszy, wysoki chłopak o kręconych włosach. Jego czarna koszulka opinała się na jego wyraźnych mięśniach, dostrzegłam że na prawej dłoni miał dwa pierścionki.
-Jeszcze raz zrobisz coś takiego i wylatujesz! Rozumiesz mnie?!- Krzyknął właściciel. 
-I dobrze! Mam już dość tej pracy!- Odpowiedział zdenerwowany chłopak . Kiedy nastała cisza, znacząco chrząknęłam by zwrócić na siebie uwagę. Oboje się na mnie popatrzyli. 
-Dzień dobry.- Przywitałam się lekko zdenerwowana.- Jestem Julie Collins, miałam dzisiaj zacząć tutaj pracować. 
-Oh! No tak.- Starszy pan uśmiechnął się do mnie po czym jeszcze raz spojrzał na chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego lekko, ale nie odwzajemnił, zmieszana odwróciłam wzrok.- A ty Styles, masz ostatnią szanse.- Chłopak ze złością w oczach, podszedł do lady i wyciągnął z szafki kluczyki po czym, obdarzając mnie jednym niezbyt przyjaznym spojrzeniem, wyszedł. 
-Bardzo Cię za niego przepraszam.- Tłumaczył się szef.- Jestem Alex Jonson.- Podał mi rękę, którą z uśmiechem uścisnęłam. 
-Miło mi.
-Chodź na zaplecze, tam porozmawiamy o twoim stanowisku.- Ruszyliśmy w stronę pokoju, z którego wcześniej wyszli kłócący się mężczyźni. Usiedliśmy wokoło biurka. 
-Tak więc, z tego co już się dowiedziałem już kiedyś pracowałaś w podobnym sklepie.- Spoglądał na papiery trzymające w ręce. 
-Tak. Dlatego myślę, że poradzę sobie i tutaj.- Mężczyzna uniósł kąciki ust w przyjaznym geście. Mimo iż tak zaciekle się umiał kłócić, wydawał się miłą osobą.
Dalsza rozmowa polegała na podpisywaniu papierów i zapoznaniu się z regulaminem.
                         ***

-Bardzo się ciesze, że będziemy razem pracować.- Oznajmił pan Jonson kiedy wychodziłam.
-Mam rozumieć, że ten chłopak, będzie ze mną pracować.- Powiedziałam. 
-Tak, przypadła wam ta sama zmiana. Harry na szczęście jakoś sobie radzi mimo iż jest... em.. nadpobudliwy.- Przyznał.
-Czyli widzimy się o 11:00 tutaj.- Podsumowałam. 
-Tak. Do zobaczenia panną Wilson.- Pożegnał się, a ja wyszłam ze sklepu. Skierowałam się chodnikiem w stronę domu. Było już po 20:00 i było dość zimno, mocniej pociągnęłam za skórzaną kurtkę i przyśpieszyłam kroku. Po około 20 minutach byłam na miejscu. Z kieszeni spodni wyciągnęłam kluczyki i przekręciłam zamek w drzwiach. Ułożyłam buty na przedpokoju i powiesiłam kurtkę na wieszaku. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam mamę która myła naczynia.
-I jak było?- Uśmiechnęła się do mnie.
-Dobrze. Dostałam tę pracę!- Kobieta podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Jestem z ciebie dumna.
Nagle do kuchni wszedł tata z paczką czekoladek i pudełkiem owiniętym we wstążkę. 
-A oto prezent dla mojej solenizantki.- Uśmiechnął się radośnie, a ja popatrzyłam na moich rodziców dużymi oczami po czym szybko podbiegłam do taty i mocno  go przytuliłam. 
-Dziękuje.- Pocałowałam go w policzek,  a następnie wzięłam małe pudełeczko do ręki i odpakowałam. Znajdowały się tam kluczyki i naszyjnik, spojrzałam na podarunek i na rodziców. 
-Podoba Ci się?- Spytała entuzjastycznie mama. 
-Bardzo, ale od czego te kluczki?- Spojrzałam tym razem na tatę, on gestem ręki pokazał żebym poszła za nim, mama się do nas przyłączyła i dotarliśmy do garażu. Tata wziął swoje klucze i nacisnął jeden z guzików, unoszące się blaszane drzwi stopniowo odsłaniały wnętrze pomieszczenia. 
-O mój Boże!- Krzyknęłam i szybko podbiegłam do niewielkiego mini cooper'a, który stał obok naszego czarnego bmw.- I.. On jest mój?- Spytałam zaskoczona.
-Tak, już nie będziesz musiała chodzić na nogach, a że zdałaś w tamtym miesiącu prawo jazdy, samochód jest twój.- Mama się uśmiechnęła. Rzuciłam się na rodziców obdarzając ich twarze tysiącami pocałunków.  
-Dziękuje! Kocham Was.- Nie można było opisać mojego szczęścia, podeszłam do wozu i otworzyłam go, wnętrze wyglądało pięknie. Urządzone było bardzo ekskluzywnie, między innymi znajdowały sie tam brązowe skórzane fotele.
-Jutro do pracy, możesz pojechać tym cudeńkiem.- Rzekł tata.- Ale najpierw..- Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. 
-Ja i ty idziemy się przejechać.- Aż podskoczyłam na tą wiadomość. 
-Ale... Przecież... ja nie wiem jak się tym prowadzi.- Zdałam sobie sprawę że nigdy nie prowadziłam takiego porządnego samochodu.
-Damy rade.- Mój uśmiech znów powrócił na moją twarz, oboje weszliśmy do wozu. 
-Kochanie, wrócimy za 20 minut.- Wyjaśnił tata, mamie. Na co ona się uśmiechnęła. 
-Dobrej zabawy. Tylko bądźcie ostrożni!- Powiedziała. Oboje się zaśmialiśmy. 
Jednak były plusy bycia jedynym dzieckiem w domu odkąd mój starszy brat wyjechał do Chicago.
Nie ukrywam, że to ja byłam córeczką tatusia. Najlepiej się dogadywaliśmy, zawsze rozumieliśmy i mieliśmy podobne upodobania. Zamiast iść na paru godzinne zakupy wolałam pójść z nim do wesołego miasteczka, albo na strzelnice. Chodzenie po sklepach zostawiłam mnie i mamie.
Tata instruował mnie jakie powinnam wrzucić biegi, pokazał gdzie i jak są hamulce, odpalić silnik. Po paru przemówieniach ruszyliśmy.  Wszystko szło świetnie, pogłośniliśmy radio, akurat leciała nasza ulubiona piosenka, zaczęliśmy ją po drodze nucić, kompletnie zatraciliśmy się w słowach piosenki, kiedy nagle zauważyłam jak zza rogu, z ciemnej alejki wychodzi dziwnie znana mi sylwetka. Zapatrzyłam się na nią, akurat mężczyzna przechodził obok latarni, która oświetliła mu twarz. Skamieniałam, to był ten chłopak z którym mam pracować. To Harry! 
-Uważaj!- Krzyknął tata, a ja nagle się otrząsnęłam, duże ręce rodzica trzymały kierownice, omijając lampę.- Mogłaś nas zabić! Na co ty się patrzyłaś?! 
-N-na nic. Przepraszam.- Kurczowo przytrzymałam kierownice, skupiłam wzrok na jezdni, starając się nie myśleć o tajemniczych miejscach do których chodził chłopak. Tak naprawdę, nie znałam go, więc postanowiłam nie zagłębiać się w szczegóły.

***
                              
W ciszy dojechaliśmy do domu. 
-Posłuchaj. Ciesz się, ze matki z nami nie było. Następnym razem masz uważać, bo inaczej więcej nim nie pojeździsz, rozumiesz?!- Prawie krzyknął kiedy staliśmy pod drzwiami domu. 
-Tak strasznie mi przykro. Przepraszam.- Powiedziałam i spuściłam głowę, poczułam opiekuńcze przytulenie przez ojca. 
-Chodź. I ani słowa mamie bo zawału dostanie.- Weszliśmy do środka.
-No w końcu! Martwiłam się o Was!- Mówiła mama odwracając się do nas i przerywając tym samym robienie kanapek. 
-Dziewczyna dobrze sobie radzi.- Powiedział tata, a ja zmieszałam się na te słowa. 
-To cudownie. Chodźcie skończę robić kolacje.- Usiedliśmy do stołu i otrzymaliśmy talerze pełne kanapek z czekoladą. Było mi wstyd, że moja pierwsza jazda wypadła tak niefortunnie.
Po zjedzeniu posiłku poszłam wziąć prysznic. Weszłam do kabiny, nałożyłam szampon na głowę i zaczęłam szorować włosy, następnie umyłam całe ciało. Kiedy skończyłam, otarłam się ręcznikiem, zmyłam rozmazany przez wodę makijaż, ubrałam zieloną piżamę i położyłam się do łóżka. Byłam zmęczona, a jutro pierwszy dzień w pracy więc chciałam być wypoczęta. Kiedy miałam już zasypiać, usłyszałam dzwonek oznajmujący, że przyszła wiadomość, sięgnęłam na szafkę nocą i odczytałam sms'a od mojej najlepszej przyjaciółki.

 
Uśmiechnęłam się do monitora, tak dawno nie widziałam Rose, wyjechała do New York'u ze swoją rodziną, już na początku wakacji. Cały miesiąc miął od tego zdarzenia. Tak za nią tęskniłam, z moich znajomych była jedyną osobą, która wiedziała o mnie wszystko. Szybko wystukałam na klawiaturze odpowiedź, że dziękuje i również nie mogę się doczekać naszego spotkania. 
Z uśmiechem na twarzy zasnęłam. 
                              ***

Leżałam na zimnej ziemi, jedyne co słyszałam to ciche sapanie gdzieś w oddali. Z trudem otworzyłam zamknięte oczy. Byłam na środku drogi, było ciemno, jedyne co widziałam to postać, którą oświetlała latarnia. Wstałam i spojrzałam na swoje dłonie, były blade i lekko w strużkach krwi. Obróciłam się dookoła w strachu.  Nie wiedziałam gdzie jestem. Nie znałam tej części miasta. Spojrzałam za siebie. Za mną, stał człowiek o burzy włosów, widziałam wyraźnie jedynie jego zielone oczy. Nie wiedziałam kto to i czego chce. Usłyszałam jedynie ciche słowa, które wypowiedział mężczyzna: "Jestem niebezpieczny. Uciekaj." Zamrugałam oczami. 
Postać zniknęła.