sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 15

Zakochałem się w tobie, ponieważ tylko dwój głos
może uciszyć moje demony. 



       -Wsiadaj.- powiedział Harry, kiedy podprowadził mnie do swojego motora.
Stałam przez chwilę patrząc się na maszynę.- Ale już wracamy? 
Chłopak zaśmiał, się na moją reakcje i sam jako pierwszy zajął miejsce na przodzie poklepując miejsce za sobą. 
-Nie zapominaj, że jutro pracujemy. Widzę, że ci się spodobała jazda motorem.
-Nie, po prostu lubię tutaj przyjeżdżać i...
-I całować mnie tutaj? Tak wiem.- skończył za mnie, chociaż nie to chciałam w rzeczywistości powiedzieć. 
Udałam prychnięcie i usiadłam na miejscu za nim, zakładając i zapinając swój kask, kiedy uznałam że klamra jest stabilnie zamknięta, chłopak odwrócił się i sięgnął dużymi dłoniami ponownie do zapięcia, rozpinając je i zapinając jeszcze raz by upewnić się, że wszystko działa jak należy. 
-Nie musisz za każdy razem mnie poprawiać.- mówię, kiedy Harry skończył zapinać swój własny.
-Nie muszę, ale chce. Poza tym, lubię czuć że jesteś bezpieczna.- skomentował. 
Poczułam jak kolejne stado motylków rozbudza się w moim brzuchu.

Ruszyliśmy. 

Miałam w planach szybkie dotarcie do domu i zatonięcie w mojej kołdrze. Harry miał rację i nie powinniśmy zapominać o obowiązkach. Jednakże nic nie poszło po mojej myśli. Podczas jazdy po już dobrze mi znanej drodze Baker Street, moja twarz była ułożona na plecach Harry'ego, lubiłam ten moment, kiedy mogłam się rozkoszować ciepłem jego ciała podczas gdy wszystko wokół było zimnym wiatrem. Miałam zamknięte oczy i nasłuchiwałam się wszystkiemu dookoła w tym również silnikowi pojazdu i kiedy nagle zaczynał być on mniej nasilony i burczący otworzyłam oczy, wyprostowałam się na siedzeniu i wtedy to zobaczyłam. Postać wychodzącą za drzewa w stronę ulicy, sylwetka była mi znajoma i zastanawiałam się czy kiedyś wcześniej nie spotkałam tego mężczyzny, ponieważ z pewnością była to płeć męska. Usłyszałam pisk opon, a następnie gwałtownie się zatrzymaliśmy przez co wpadłam na plecy Harry'ego i mocniej ścisnęłam jego koszulkę. Chłopak się nie ruszał, wpatrywał się w mężczyznę oświetlonego przez reflektory, już wiem kim on był. Liam również obserwował w bez ruchu Harry'ego, jednak jego mina nie była spokojna, bardziej było to jej przeciwieństwo oraz stres, nie raz zauważyłam że chłopak dziwnie się zachowuje przy bokserze, ale miałam tego wytłumaczenie, moim zdaniem po prostu nie wiedział jak się zachować przy byłym przyjacielu. Harry najwidoczniej miał to samo uczucie. Zdjął swój kask.
 -Co tutaj robisz?- odezwał się Harry, ton jego głosu był spokojny. 
-Przechodziłem. 
-Twoi kumple raczej nie przesiadują w tej części miasta.- skomentował Harry. Liam wypuścił powietrze z ust z rezygnacją, dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie czarną bluzę i szare szorty podobno do tych w których Harry trenował, a w ręce miał jakąś torbę, sądzę że prawdopodobnie wracał z... 
-Trenowałeś?- odezwał się znów Harry i znów przerwał moje przemyślenia oraz znów wydawało mi się jakby czytał mi w głowie. Mimo wszystko wyczułam jakby w tym słowie kryło się coś więcej, a widząc minę drugiego chłopaka wiedziałam, że miałam rację. Wiedział o co pyta Harry lub może domyślał się o czym mówił. 
-Tak.- odpowiedział.
-Hej Liam.- szepnęłam zanim zdjęłam swój kask i poczułam jak Harry się spina.
-Z-znacie się?- ochrypły głos napiął się jeszcze bardziej niż sylwetka chłopaka, ale był również w lekkim szoku.
Liam mruknął znacząco w odpowiedzi, a ja starałam się oddychać najciszej jak potrafiłam, ponieważ Harry się nie odzywał. Przetwarzał to wiadomość w głowie.
-Aha.- wypuścił z ust powietrze i poruszył głową jakby sytuacja nie miała miejsca, po czym powiedział do Liam'a:- Gdzie idziesz?
-Do domu.- odpowiedział bez ogródek. Czułam podenerwowaną atmosferę która otaczała nas z każdej możliwej strony.
Zastanawiałam się, kiedy w końcu chłopaki zaczną rozmawiać o tym co się między nimi wydarzyło i kiedy się pogodzą. Bo wiem, że w gruncie rzeczy oboje tego chcą, ale boją się wyjawić to sobie i pokazać tego na zewnątrz, chronią się powłoką mówiącą o poczuciu winy i domyślaniu się, że druga osoba tak naprawdę już nie interesuje się drugą i już dawno wszystko skończone. Oni chcą by stare czasy wróciły i brakuje im tego wszystkiego. Myślę, że Liam gdyby tylko mógł i czuł się pewny w stu procentach że jego błędy zostały wybaczone, odszedłby od Marcusa i wrócił do gangu Zayn'a. Cisza przedłużyła się z paru sekund na co najmniej dwie minuty. Liam wypuścił powietrze z ust i odwrócił się by iść w wybranym kierunku, ale kiedy jego stopy zrobiły trzy kroki, a my wciąż staliśmy w tym samym miejscu, odwrócił się.
-Powinieneś o czymś wiedzieć.
-Co?-powiedzieć, że Harry był zszokowany to stanowczo za mało.
-Widziałem..eh..-pokręcił głową.- Louis'a i on... chyba znowu to robi.- w Harry'm coś pękło, jego długie palce mocniej ścisnęły drążki kierownicy.
-Jesteś absolutnie pewien?- był zły, rozdrażniony, ale można było też wychwytać żal w zdaniu, które wypowiedział.
-Tak. Pomyślałem, że powinieneś zdawać sobie z tego sprawę.
-Kiedy?
-Wczoraj w nocy.
-Gdzie?
-Blisko tej starej hurtowni.
Szybka i zwięzła wymiana zdań oraz słów wystarczyła by oczy Harry'ego ściemniały, a szybki oddech wydobył się z jego ust. Dosłownie chwile potem, usłyszałam warkot silnika i czułam na klatce piersiowej szybki oddech Harry'ego. Ominął wciąż stojącego Liam'a, ale w ostatniej chwili się zatrzymał i obrócił głowę.
-Dzięki Li.- szybko ruszył, zostawiając za sobą tylko zaskoczonego i osłupionego Liam'a (jego stan wynikał ze zdrobnienia jego imienia przez Harry'ego) oraz warstwę kurzu.

Jechaliśmy bardzo szybko, nigdy nie czułam jak powietrze przewiewa przez moją skórę w taki sposób, Harry walczył z żywiołem, chciał być szybszy niż wiatr. Nie przejmował się niczym, tak ja się nie odzywał, z trudem udało mi się go skłonić byśmy po drodze założyli kaski, a kiedy to się stało znowu ruszył z prędkością ponad sto dwadzieścia. Okropnie się bałam przy każdy ostrym zakręcie który wykonywał, strach był tak duży że moja twarz przylegała do pleców Harry'ego i ręce ściskały go w talii z zamkniętymi oczami. Czułam jak włosy rozwiewają z nadmiaru szybkości. Nagle jednak coś do mnie dotarło, jazda do mojego domu nie mogła trwać tak długo, zwłaszcza przy prędkości którą utrzymywał chłopak. Ostrożnie się podniosłam i spróbowałam zlokalizować gdzie jesteśmy ale przez otaczające nas smugi nie było to łatwe.
-Harry!- krzyknęłam w nadziei, że zwrócę jego uwagę.- Harry!
Chłopak nie odezwał się, wciąż ruszał w nieznane. Po około pięciu minutach dalszej jazdy motor zwalniał poczułam wielką ulgę i mogłam swobodnie otworzyć oczy, Harry zatrzymał się na poboczu i zsiadł z maszyny, zrzucił kask na ziemie przy czym towarzyszył huk i zaczął chodzić w tę i z powrotem po ulicy. Nigdy wcześniej nie widziałam tego miejsca. W pobliżu były kamienice mieszkalne, które nadawałyby się do odnowy, na korach drzew były wyryte różne nieznane mi znaki, latarnie oświetlały szary chodnik. Było późno i w większości okien były zgaszone światło, było słychać ciche szmeranie telewizora znajdującego się w otwartym i oświetlonym oknie na najniższym piętrze.
Zdjęłam swoje nakrycie i podeszłam do Harry'ego, chciałam go dotknąć ale odepchnął moją rękę.
-Harry?- zero odpowiedzi. Ponowiłam próbę zetknięcia mojej dłoni z jego ramieniem, ale efekt był ten sam co poprzednio.
-Nie mogę w to uwierzyć!- krzyknął i chwycił się za głowę ciągnąc za włosy.- Nie kurwa!
-Harry, ale co się stało?- starałam się mówić spokojnie by on również się rozluźnił, ale to nic nie dało.
-On znowu to robi, nie, nie, miał przestać. Obiecał.- mówił jakby sam do siebie. Scena rozgrywająca się na moich oczach była jedną z najgorszych jakie widziałam. Nie mogłam nic zrobić.
-O czym ty mówisz? Co zrobił Louis?- to był z pewnością Louis, ale co mógł zrobić, że Harry tak gwałtownie reaguje.
Harry wciąż z rękami we włosach zamknął oczy i pochylił głowę na dół by opanować oddech i całego siebie.
-Nic. Po prostu.. To nie istotne dla ciebie.
-Dla mnie? Harry. Powinnam wiedzieć, gdybyś tylko wiedział jak wyglądasz!- podniosłam głos spanikowana, że nawet Harry nie może tego przyznać przede mną. Wzięłam go za rękę, na co podniósł głowę, spotkałam smutne spojrzenie.- Co się dzieje?
-Przepraszam, muszę to sam załatwić. Wybacz.- był to pierwszy raz kiedy poczułam się zdradzona. Harry wyglądał smutno i był pochłonięty w mieszankę najgorszych uczuć.
W tej chwili nie chciałam naciskać, najwidoczniej była to delikatna sprawa i należąca do rozgadania tylko dla nich. 
Harry zmarszczył brwi i oddalił się kilka kroków.

*Harry* 

-Wiesz, że możesz mi powiedzieć.- powiedziała.
-Wracamy już.- skierowałem się do mojej maszyny z chęcią odpalenia silnika, odwiezienia Julie do domu i wrócenia do siłowni żeby rozgadać się z Tomlinsonem.
-Ale przecież my dopiero...
-Powiedziałem wracamy!- krzyknąłem obróciwszy się do niej. Od razu ścisnąłem ciasno wargi i otworzyłem szeroko oczy, widząc równie rozszerzone tęczówki dziewczyny oraz wyraźne zmieszanie i przejawy strachu wywołane moim wybuchem, zrozumiałem co się stało. Straciłem kontrole. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem taki wybuch w kierunku do dziewczyny, sądziłem że już pozbyłem się tego na dobre. Podszedłem wolnym krokiem do brunetki, uważając by nie wykonać zbyt pochopnego ruchu.
-Przepraszam...
-Chodźmy.- przerwała mi i obróciła się kierując swoje małe stopy do motoru, ruszyłem jej krokiem. Usiadła na nim okrakiem i wzięła do ręki kask.
-Julie, strasznie cię przepraszam. Nie chciałem.- mówiłem, niemal błagalnie. Nienawidziłem tej części siebie, od kiedy pamiętam moje wybuchy tak się kończyły, ale to nie była moja wina. To życie tak na mnie wpłynęło.
-Jest okej. Rozumiem, jesteś zdenerwowany.- położyła swoją drobną dłoń na moją i ścisnęła w pocieszającym geście, uśmiechnąłem się blado nieprzekonany i zająłem swoje miejsce na przodzie.
Założyłem kask, odpaliłem silnik i ruszyliśmy z powrotem.

-Ej, nie bierz tego do siebie słyszysz?- Julie trzymała mnie za ręce kiedy podjechaliśmy pod jej dom.
-Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć.- przyznałem, co było stuprocentową prawdą. Ostatnie czego bym chciał to wystraszyć brunetkę.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i stanęła na palcach by pocałować mnie w policzek. Wyszeptała ciche "wszystko jest okej" i z uśmiechem weszła do domu zostawiając mnie samego. Wróciłem do mojego motoru i pod siedzenie włożyłem kask, który nosiła Julie, a następnie założyłem swój i wsiadłszy na pojazd odpaliłem silnik,  wraz z warkotem wyjechałem na ulicę i ruszyłem w stronę siłowni.

Po paru minutach byłem na miejscu. Wyjąłem kluczyki spod siedzenia i otworzyłem nimi drzwi, towarzyszył im dźwięk rdzy, trzeba je w końcu naoliwić pomyślałem. Kiedy byłem już na korytarzu słyszałem pustkę. Pamiętam jak idąc tym korytarzem szedłem zobaczyć podbite oko Zayn'a i jego rozcięte ucho, które zszywała Hayden. Wszedłem do sali treningowej, w około nikogo nie było, przynajmniej w moim obrębie wzroku.
-Tomlinson!- krzyknąłem.




________________________________
PRZEPRASZAM, że musieliście tyle czekać, ale koniec wakacji i chce je wykorzystać. Tak, właśnie jeszcze tydzień! Boże, jak to szybko zleciało....
Jestem zawiedziona, ponieważ mało komentujecie coś :c Proszę, po przeczytaniu rozdziału zostawicie po sobie opinię, ponieważ to dla mnie bardzo ważne i mnie motywuje do dalszego pisania. Wystarczy chociaż zwykłe "fajne". :(

Okkk... A teraz troche emocjonejszym.
ICE BUCKET CHALLANGE. Jezu fjewbfyubwebf mokre 1D >>>>>>>>>
Piosenka Hazzy dla Ariany JUST A LITTLE BIT OF YOUR HEART... moje feels, uzależniłam się od niej, jest cudowna, wspaniała, wzruszająca (serio płakałam jak ją usłyszałam, pierwszy (drugi, trzeci, czwarty, piąty (....)) raz :")

No więc... jak wam się podoba nowy szablon? Dziękuje, za wyświetlenia, komentarze :) Prosze o więcej, zbliża się rok szkolny, a ja chce wiedzieć czy siedzenie po nocach jest warte czegoś xD I jeszcze mam na głowie tłumaczenie KLIK

Dobra bo się rozpisałam! Miłych wakacji! xx


środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 14

Trzymając się Twojej liny
Jestem dziesięć stóp ponad ziemią



       Pogodziłam się z tym. Już zrozumiałam i przyjęłam do wiadomości, że dopóki będę z Harry'm, moja przyjaźń z Damon'em nie będzie już taka sama, może nawet nie mieć przyszłości. Poprzedniej nocy zobaczyłam w nim to co od tak wielu lat nie zdołałam dojrzeć, wstręt i zniewagę. Wiem, że go tracę. Ale jak mój najlepszy  przyjaciel może stawiać mi ultimatum albo on albo Harry?
       To były dwa różne światy, ale do obu mnie ciągnęło. Jednak po wczorajszym incydencie z moim przyjacielem wiedziałam, że myliłam się co do niego. Zamiast mnie wspierać on tylko wszystko komplikował. Dlatego, kiedy odszedł dotarło do mnie, że zabrał coś co tak długo budowaliśmy, co było wystawione na próbę wiele razy, co czasami było kruche jak zamarznięta woda jeziora, tym czymś była przyjaźń. 

*Przerwa w pracy na lunch* 

Podniosłam głowę znad gazety i leniwym wzrokiem powędrowałam w kierunku drzwi, które chwile temu się otworzyły. Zatrzepotałam rzęsami by upewnić się, że dobrze widzę, a osoba idąca w moją stronę wcale nie posiada roztrzepanych ciemnych włosów, białej koszulki, ani dobrze mi znanego łańcucha przypiętego do czarnych spodni. Ale kiedy chłopak się przywitał, nie było żadnych wątpliwości, że był to Damon. I teraz nasuwało mi się proste pytanie: co on tutaj robił? Po co on przyszedł? 
-Hej.- odpowiedziałam, na wcześniejsze powitanie. 
-Musimy pogadać... chyba.- zaczął i stanął w bezpiecznej odległości ode mnie. 
-A mamy o czym? 
-A nie? 
-Wiesz, po wczorajszym twoim odejściu chyba dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie masz ochoty dalej być moim przyjacielem.- powiedziałam, w rzeczywistości słowa którymi się do niego zwróciłam, z pozoru mówiące o złości w środku kuły jak ostrza. 
-Nieprawda.- starał się mówić powoli, ale mogłam wyczuć tą złość, która się w nim buduje. 
-Dlaczego taki jesteś? Powinieneś mnie wspierać, a nie oddalać się ode mnie.- powiedziałam z żalem będąca już zmęczona ukrywaniem uczuć. W chwili kiedy spojrzałam na jego twarz, wszystkie złe intencje oraz myśli zniknęły. Widziałam jak chwilę się nad czymś zastanawia, po czym wyciągnął trzymane wcześniej ręce z kieszeń i oparł je na blacie.
-Chciałem...eh.. przeprosić cię.
-To co zrobiłeś zabolało mnie.- nie chciałam się przyznawać do tego co stało się po wczorajszym pikniku, ale obawiałam się że ze względu na sytuacje, nie będę miała wyboru.
-Wiem, ale nie chce stracić tej przyjaźni.- wyczułam w jego głosie, że nie skończył zdania. Po paru minutach miałam rację.- Dobrze wiesz, że nie popieram twojego związku z Harry'm, ale... będę um.. dostosuje się.- teraz naprawdę nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Wybaczyć mu? Po tym jak przez ostatnie dni mnie traktował, ignorował, ciągle coś wymyślał, miałam mu od tak wybaczyć i zapomnieć?
-Płakałam.
-Co?
-W nocy. Płakałam. Powiedziałeś, że to ty będziesz tym który będzie zawsze kiedy będę go potrzebować. Ale nigdy nie pomyślałeś o tym, że pewnego dnia to ty będziesz powodem mojego płaczu.- chłopak opuścił ręce, a wyraz jego twarzy wyglądał jak małego chłopczyka który właśnie dowiedział się o zaginięciu pieska. Jego ciemne brwi zmarszczyły się tworząc na czole małą zmarszczkę, w oczach było widać nie tylko szok ale i żal oraz smutek, a usta lekko się otworzyły.
-J-ja... nie wiedziałem.- wydukał, na co prychnęłam.
-Nie mogłeś wiedzieć.- zanim zdążyłam powtórnie mrugnąć, poczułam jak silnie ramiona owijają się w około mojej szyi. Damon mocno mnie przytulił chcąc tym gestem wymazać z historii wszystkie nasze upadki ostatnich czasów.
Po chwili naszą chwilę, przerwało chrząknięcie dochodzące z drzwi prowadzących do zaplecza dla personelu, odsunąwszy się od siebie napotkaliśmy pusty wzrok Harry'ego, który opierał się plecami o ścianę, ręce miał włożone w kieszenie i obserwował całe zajście w ciszy.
-Mama cię nie nauczyła, żeby nie podsłuchiwać?- odezwał się Damon kierując swoją postawę w stronę Harry'ego, który na te słowa wziął głęboki oddech i oderwał swój tył od ściany idąc luźnym i pewnym krokiem w jego stronę.
-Mama cię nie nauczyła, że nie wolno doprowadzać kobiet do płaczu?- powiedział, na co mój przyjaciel zacisnął szczękę. To był moment, kiedy wiedziałam, że bez ostrej wymiany słów się nie obejdzie.
-O co ci do cholery chodzi? Przyszedłem sobie porozmawiać ze swoją przyjaciółką.- dał nacisk na ostatnie słowo.
-Wiem, ale z tego co słyszałem, już nie raz sobie z nią pogadałeś jak również pokazałeś, że ta przyjaźń nie jest dla ciebie tak ważna, jak kiedyś bo teraz troszczysz się tylko o swoją dupę.- odszczeknął się, na te słowa coś wywróciło mi się w żołądku. Jak mógł być tak bezczelny?
-Po prostu się o nią troszczę, bo wiem że i tak ją skrzywdzisz. Wredny dupku.- Damon zbliżył się o jeszcze jeden krok. Między nimi nie było dużej różnicy wzrostu, ale to Harry był tym wyższym. Jego postawione loki tylko dodawały mu centymetrów.
-Powiedz mi ile razy ja ją skrzywdziłem w czasie naszej znajomości, a ile razy ty w tym samym czasie. Hmm?- chłopak o ciemnych włosach przełknął ciężko ślinę.- Właśnie. Więc najpierw się zastanów zanim coś powiesz.- wtedy mój przyjaciel wybuchł i z siłą uderzył Harry'ego w twarz z pięści, aż ten upadł na ziemię. Pominę to, że nie sądziłam iż Damon ma w sobie tyle siły by zwalić Harry'ego z nóg.
-Damon! Co ty wyprawiasz?! Co się z tobą dzieje!- w tym momencie zdałam sobie sprawę jak bardzo chłopak który stał obok mnie się zmienił. Już nie był tym roześmianym i miłym chłopakiem z którym mogłabym spędzać każdą minutę mojego dnia. Był obcy, z każdym dniem kiedy go widziałam, czułam że staje się coraz bardziej mi nieznany.
Harry się podniósł, ręce miał zaciśnięte w pięści, aż można było dostrzec odcienie bieli na knykciach, oczy były jak u zwierzęcia, ciemne i zwężone, wpatrujące się w ofiarę, którą w tym przypadku był Damon.- Ty chuju.
Już chciał zadać cios, ale szybko doskoczyłam i wkroczyłam pomiędzy nich, na szczęście Harry w porę się zahamował i nie zostałam ofiarą jego zamiarów.- Przestańcie! Damon.- obróciłam się w stronę chłopaka, był on również wytrącony z równowagi jak jego przeciwnik.- Wyjdź.
-Co?
-Powiedziałam wyjdź.- chciałam powstrzymać łzy, ale w chwili kiedy obraz zaczął mi się szklić i rozmazywać, wiedziałam że za niedługo oznaki mojej bezsilności oraz żalu poleją się wzdłuż policzków.
-Ale..- znowu się otrząsnął i rozglądnął po pomieszczeniu. Ponownie jego oczy miały odpowiednią niebieską barwę która była przepełniona smutkiem.
-Pokazałeś mi, że nie żałujesz. Kim jesteś?- spytałam.
-Jak to kim?- nie zrozumiał.
-Nie jesteś moim przyjacielem. Nie możesz nim być. On taki nie jest. Wyjdź.- mówiłam zdaniami starając się wyglądać na twardą.
Chłopak bez słowa ruszył w stronę drzwi, łańcuch wydawał ciche, prawie niesłyszalne pomruki kiedy obijał się o jego spodnie. Przed kompletnym zejściem z oczu obrócił się, a jego błękitny wzrok zabrał całą szczęśliwą przeszłość, najpierw ją pokazał a potem schował gdzieś głęboko, mrugnął i następnie odszedł. Miałam ochotę za nim pobiec, ale wiedziałam że to nic nie da. Chciałam krzyczeć, płakać, rzucić wszystko i zniknąć. Wiesz co jest najgorszym bólem? Kiedy odejdzie ktoś po kim byś się tego nigdy nie spodziewał. Zamiast upadnięcia na podłogę i poczucia zimna pod kolanami, poczułam jak duże i ciepłe ramiona owijają się od tyłu w około mojej tali i przyciągają mnie bliżej siebie. Czuję twardy tors na moich plecach, ramiona Harry'ego były ciasno owinięte wokół mnie, a jego dłonie złożone na moim brzuchu. Jego gest miał za zadanie pokazać, że nie jestem sama i jest tuż obok, miał mnie pocieszyć i uspokoić co wcale nie było takie łatwe. Nigdy nie sądziłam, że strata Damon'a tak na mnie wpłynie, to aż niedorzeczne żebym się tym AŻ tak przejęła. Ale taka była prawda, znaliśmy się od wielu lat, a on on w parę tygodni zmienił się i stał innym człowiekiem. To nie jest łatwe.
-Nie był ciebie wart.- usłyszałam, Harry delikatnie nami kołysał.
-Dlaczego taki jest?- emocje powoli opadały i zachowałam zdrowy umysł.
-Po prostu jest zazdrosny.
-O ciebie?
-O nas.
Zamilkłam. Od jakiegoś czasu czułam, że to właśnie my jesteśmy powodem dziwnego zachowania Damon'a, ale to nie była moja wina że moje serce wybrało Harry'ego. Ale zaraz... skoro był zazdrosny, czy to znaczyło że... co to w ogóle miało znaczyć?! Przecież nigdy bym go nie zostawiła, zawsze bym była gdyby mnie potrzebował, zapewniał mnie że będzie tak również odwrotnie, ale najwidoczniej się pomyliłam.
-Powinniśmy już ponownie otworzyć sklep.- szepnęłam. Chociaż ostatnie czego chciałam w tej chwili to puścić Harry'ego.

*Damon*

Wieczór. 

Nie myślcie, że nic nie czułem kiedy wychodziłem przez te cholerne drzwi. Czułem się strasznie jak mnie wyrzuciła, ale teraz kiedy siedzę w moim pokoju i o tym myślę, wiem że zachowywałem się przez ten cały czas jak jakiś dupek. Powinienem wiedzieć, że nie ważne jakbym się starał nie odzyskam Julie, że nie zostanie moją dziewczyną, ale też nie ważne jakbym się starał jej unikać lub udawać obojętnego na to wszystko co się dzieje, nie wyrzucę jej obrazu z głowy. Co w takim razie mam zrobić. Nie wybaczy mi, to jest akurat pewne, jeszcze ma przy sobie tego Styles'a, to nie chodzi o to że go nienawidzę, w sumie, z jednej strony tak jest, ale bardziej chodzi o to, że wiem jaki był, zanim spotykał się z Julie; chodził z jakąś inną laską, a potem się przerzucił na nią i jak ja mam się nie denerwować? Teraz uświadomiłem sobie, że zrobiłem źle, zamiast się od niej oddalać powinienem jedynie być bliżej, by przejrzała na oczy, powinienem się częściej z nią spotykać by wywoływać uśmiech na jej twarzy, a zrobiłam na odwrót, teraz Styles będzie miał tylko większe pole do popisu i na dodatek to on będzie ją pocieszał i był przy niej kiedy będzie smutna. Będzie ją pocieszał, po mnie.
Postanowiłem, że to nie może tak wyglądać, nie mogę tak tego zniszczyć, zaprzepaścić i patrzeć z dala jak on się nią zajmuje i bawi, podczas czego ona zapomina o mnie. Jestem egoistom? Uważam, że nie. Wstaje i nie myśląc długo oraz mając w głowie jeden cel kieruje się w stronę szafy i ubieram niebieski podkoszulek oraz ciemne spodnie, kiedy chciałem już wyjść, zabrałem jeszcze portfel i wybiegłem z pokoju.
-Hej Damon! Dokąd idziesz?- usłyszałem Stephen'a, który siedział na kanapie i oglądał jakiś film.
-Em.. Ja.. Umówiłem się.- zanim zdołał mnie zatrzymać, rzuciłem na odchodne "na razie" i zamknąłem za sobą drzwi.
Nie fatygując się do samochodu (ponieważ kluczyki zostawiłem prawdopodobnie w kuchni na półce) od razu ruszyłem w stronę, tak, w stronę domu Julie. Wiedziałem, że mnie wyrzuci lub nie będzie miała ochoty ze mną rozmawiać, ale nie miałem wyboru, musiałem spróbować.
Droga do domu państwa Collins nie zajęła mi tak dużo czasu jak przewidywałem, może to dlatego że szedłem dużo szybciej niż zazwyczaj ze względu na targające mną emocje oraz -o dziwo- podekscytowanie. Wszedłem na werandę i zadzwoniłem. Po paru sekundach w drzwiach stanęła mi dobrze znana kobieta, obdarzona ciemnymi włosami i serdecznym uśmiechem.
-Witaj Damon. Dawno cię tutaj nie było.- przywitała mnie swoim miłym tonem. Uwielbiałem tą kobietę, była dla mnie jak ciocia.
-Dobry wieczór pani Collins. Jest Julie?- spytałem.
-Ohh... niestety wyszła. Mówiła, że jest z kimś umówiona. Sądziłam, że z tobą.- czyli jednak Julie nic nie powiedziała swojej mamie o związku ze Styles'em. Nie chciałem jednak teraz jej zamartwiać, że córka wyszła z jakimś innym facetem, dlatego też wymyśliłem na szybko bardzo wiarygodną wymówkę.
-Em.. ah, no tak! Zapomniałem.- udawałem rozbawienie.- Julie i Rose się umówiły. Wyleciało mi z głowy.
Wyraz twarzy mamy dziewczyny od razu przybrał łagodne rysy, a całe zmartwienie zniknęło.- To coś ważnego? Mam jej coś przekazać?
-Nie, nie trzeba. Zadzwonię do niej najwyżej. Tylko...- zawahałem się.- Proszę jej nie mówić, że tutaj byłem, dobrze?
-Um...- pani Collins była widocznie zdziwiona moją prośbą, ale mimo wszystko zgodziła się.
-Dziękuje. Miłej nocy.- posłałem jej przyjazny uśmiech, który mam nadzieję, zamaskował rozczarowanie i zszedłszy z werandy skierowałem się z powrotem w stronę domu.
Dobrze wiedziałem z kim jest dziewczyna, to akurat nie było zagadką.
Westchnąłem.

*Julie.* 

W tym samym czasie.

-Możesz otworzyć oczy.- Harry oznajmił. Zrobiłam to co powiedział i rozglądnęłam się w około; byliśmy na jakimś pustkowiu, które jednak wydawało się dziwnie znajome, jakby przez mgłę, urywki wspomnień pojawiały się w mojej głowie.  
-Gdzie jesteśmy?
-Nie pamiętasz?- chłopak udawał smutek, ale wiedziałam że to tylko gra aktorska, która jednak mu nie wychodziła. Usłyszałam jak silnik motoru gaśnie i zabrałam swoje ręce które do tej pory cały czas były ciasno owinięte wokół talii chłopaka.
Harry zszedł z maszyny i zdjął kask z mojej głowy.- To tutaj oglądaliśmy razem gwiazdy.- no tak! To było to miejsce, uśmiechnęłam się na to miłe wspomnienie. To tutaj postanowiłam dać temu bokserowi szansę.
-Pamiętam.- chciałam już zejść z motoru, ale chłopak powstrzymał mnie chwytając dłonią za nadgarstek, który ponownie spoczywał na skórze siedzenia.
Chłopak nadal mnie trzymając usiadł w rozkroku na przeciwko razem ze swoją burzą brązowych włosów, które teraz były w nieładzie, wcześniej nie sądziłam, że ktoś może w takim stanie wyglądać i uroczo i seksownie, ale przy Harry'm jak zdążyłam się przekonać wszystko było możliwe. Spojrzał na mnie swoimi najpiękniejszymi szmaragdowymi tęczówkami, przez które czułam, czułam stado motylków w brzuchu. Nie odzywał się, ale cisza między nami nie była niekomfortowa, przy Harry'm zawsze wszytko wydawało się łatwe i naturalne. Wolną dłoń ułożył delikatnie na moim policzku, jakby bał się że tym gestem może wyrządzić mi jakąś krzywdę, prawie niesłyszalnie przełknęłam ślinę, siedzieliśmy tylko ja i on na motorze, parę metrów od wody pod gwieździstym niebem. Sytuacja jak z bajki nie sądzisz? Chłopak pochyla się na de mną, widzę jak zamyka swoje oczy, postanawiam zrobić to samo, chwilę potem czuje jak zamyka przerwę pomiędzy naszymi wargami w pocałunku, przepełnionym delikatnością. Powoli oddaje pocałunek chcąc by ta chwila trwała wiecznie, wydaje mi się, jakby chłopak przede mną nie był tym którego widzę na co dzień, kiedy jest pewny siebie, zalotny czasami i bezczelny, ten tutaj wydaję się być nowy w uczuciach, robi wszystko starannie nie chcąc popełnić błędu lub czegoś zepsuć.
       Siedzieliśmy tak razem, nie przejmując się niczym, oddawaliśmy pocałunki z pasją i namiętnością. Z czasem przestały być one tak delikatne jak na samym początku wiedziałam to kiedy Harry przejechał językiem po mojej dolnej wardze, a potem jego język powoli wkraczał w moje usta.
Byliśmy sami zatraceni w pocałunkach i trzymający się za rękę.


_______________________
Welcome! O matko rozumiecie, że jest już ostatnie 2/3 tygodnie wakacji? Ja wpadam w panikę jak o tym myślę serio! Ok, ok nie myślmy o tym. Co do rozdziału wydaje mi się taki.. hmm.. nie że nudny (chociaż i tak ocenę zostawiam wam), ale spokojny (O! może tak to ujmę), nie bardzo wiedziałam, co tutaj napisać, ale spokojnie, od następnego zacznie się rozkręcać akcja! Mam nadzieję, że do tego czasu wciąż będziecie czytać moje wypociny xd Założę się, że niektórych pewnie denerwuje zachowanie Damon'a, ale no wiecie soł sorry. I jeszcze jedna sprawa: THANK YOU za wszystkie wyświetlenia, obserwacje i komentarze oraz witam nowych czytelników, normalnie buzia mi się śmieje kiedy widzę jak liczba informowanych wzrasta jesteście NAJLEPSI! Ale proszę komentujcie :c pod poprzednim rozdziałem było tylko 15 komentarzy, a stać was na więcej kochani xx
Dobra, bo się jeszcze za dużo rozpisze. Udanych wakacji, zakończcie je z wielkim BUM! hahaha
Kocham was bardzo mocno! 



piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 13

Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne



       Kiedy otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to szafę z lustrem, a w nim moje odbicie, tylko moje. Samej. Przykryta byłam ciepłą kołdrą której nie było kiedy zasypiałam, a pamiętam dobrze jak moje odpłynięcie się skończyło; wtulone w chłopaka z którym chciałabym zasypiać resztę moich dni, obdarzonego burzą loków i magnetyzującym spojrzeniem. Harry zastępował swoją osobą smutek, roztargnienie, niepewności i nawet kołdrę.
       Oparłam się na łokciach i rozglądnęłam po pokoju, wszystko było na swoim miejscu, torebka beznamiętnie rzucona na fotel przy biurku, bluza wisząca na klamce (tak przydałoby się posprzątać), telefon przy szafce, ale zaraz... otworzyłam szerzej oczy by spojrzeć na półkę nad biurkiem, coś mi nie pasowało, czegoś brakowało. Jeszcze raz w głowie przypomniałam sobie obraz owej pułki, wczoraj jeszcze wszystko było dobrze; i wtedy sobie przypomniałam. Harry nabijał się (chociaż uważał, że to zdjęcie jest słodkie, ale ja i tak wiem że się ze mnie śmiał) z tego jednego zdjęcia z dzieciństwa i mogę sobie uciąć rękę, że to on je wziął. Ale teraz go tu nie ma. Wyszedł tak jak zapewniał to nocą, nie wiem czy powinnam być zadowolona z faktu, że dotrzymał obietnicy i darował mi dociekliwe pytania rodziców czy być smutna że go tutaj nie ma. Czy to dziwne, że jest mi przyjemnie z myślą, że ma w posiadaniu coś mojego? Cząstkę mnie? Czy zdjęcie z dzieciństwa może być odwrotnością małego segmentu mnie? Poczułam jak moją skórę owiewa wietrzyk, spojrzałam w kierunku otworzonego okna balkonowego, Harry musiał je zostawić kiedy się wymykał. Wstałam z łóżka i weszłam na balkon, położyłam ręce na barierce i przechyliłam się w przód. Mój pokój był na drugim piętrzę, a przy balkonie było drzewo, wciąż nie dociera do mnie myśl, że on po tym drzewie wszedł. Mimowolnie się uśmiechnęłam (sama nie wiem do końca z czego) i wróciłam do pokoju. Zerknęłam na zegarek miałam jakieś 3 godziny do rozpoczęcia pracy, była ładna pogoda ale i tak postanowiłam że pojadę do pracy samochodem.

*** 

Wsiadając to auta i zapinając pasy bezpieczeństwa usłyszałam dzwonek mówiący o nadchodzącej wiadomości tekstowej. Wyciągnęłam telefon i przejechawszy palcem po ekranie odczytałam sms'a od Rayan'a. 
From: Rayan
To dzisiaj o 18:00? 
A no tak, zapomniałam. 
Razem z Rayan'em postanowiliśmy, że nasz piknik odbędzie się dzisiaj. Mają być wszyscy znajomi z dawnych czasów. Dzisiaj kończyłam pracę o 17:00 (tak nasz grafik jest dziwny, ciągle inaczej kończymy) więc zdążę na spotkanie. Mam tylko nadzieję, że wszyscy się pojawią, że Damon się pojawi. 

To: Rayan 
Tak :)
Napisałeś do wszystkich? 

From: Rayan
Pewnie xx
Aha i jeszcze jedno, przyprowadzę jednego kolege. Spoko gościu!
To do zobaczenia Jul. 

"Znajomi z dawnych czasów." Westchnęłam z dezaprobatą i włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Sądziłam, że ten piknik będzie wyglądać inaczej; wszyscy razem, dobrze siebie znający, a ten mi tutaj będzie przyprowadzał jakiegoś nieznanego kolegę. Ciekawe kto to mógł być. Pamiętając, że jednak pracuję, odpaliłam silnik i ruszyłam w kierunku sklepu. Dotarcie nie trwało zbyt długo zważywszy na  mały ruch na drodze. Zgasiłam silnik, wzięłam torebkę do ręki i wysiadłam z samochodu. Przechodząc przez szklane drzwi przy czym towarzyszył już mi dobrze znany dźwięk dzwoneczka zauważyłam pana Alex'a który siedział na krześle za ladą, jego mina nie wróżyła nic dobrego. Był zdenerwowany i sfrustrowany, jego palce obijały się o blat myśląc że to zdoła go uspokoić. Podeszłam niepewnie bliżej, rzadko kiedy widziałam mojego szefa w takim stanie.
-Dzień dobry.- Przywitałam się, widząc niezainteresowanie, tylko wciąż uciążliwe zamyślenie mężczyzny dodałam:- Coś się stało?
-Znowu go nie. Kolejny raz!- Nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że chodziło o Harry'ego. Chłopak dużo razy się spóźniał, często nie bywał w pracy, szczerze? Gdybym miała takiego pracownika nie mogłabym go tolerować, pan Jonson najwidoczniej też nie mógł i już nie przymykał na to oka jak wcześniej.
-Oh.. Ja..
-Ten dzieciak już mnie denerwuje. Mam dość.- Mężczyzna wstał i skierował na mnie wskazujący palec.- Powiedz mu, że jeszcze raz go nie będzie lub się spóźni wyrzucę go!- Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ szef obniżył palec i wyszedł ze sklepu.
Opadłam na fotel i pierwsze co zrobiłam to wzięłam telefon do ręki, przez chwilę zastanawiałam się czy lepiej napisać wiadomość czy zadzwonić. Jeszcze nigdy jako pierwsza nie dzwoniłam i szczerze nie wiedziałam czy jak zadzwonię nie zacznę się jąkać. A jak tak? Ale z drugiej strony nie wiadomo kiedy przeczyta wiadomość. No dobra. Nie minęły dwie minuty a ja trzymałam aparat przy uchu i czekałam, aż po drugiej stronie odezwie się chłopak. Odebrał po trzecim sygnale, trzeci sygnał sprawił że moje serce przyśpieszyło, usłyszałam ten niecodzienny dźwięk, mieszankę szczęścia, zdziwienia i pomieszanie tych dwóch emocji z uwodzącą chrypką sprawiało że nawet teraz kiedy jestem sama w sklepie, a to jest tylko rozmowa prze telefon; moja kolana miękły.
-Halo? Jul?- Ocknęłam się.
-Em.. cześć.- Usłyszałam jak Harry zachichotał. On chichocze?!
-Coś się stało słoneczko?- Normalnie bym się zaczerwieniła, ale teraz nie było na to czasu.
-Harry czemu cię nie ma?
-Wypadło mi coś. A co? Tęsknisz za mną?
-Szef jest wściekły. Powiedział, że jeszcze raz taka akcja i cię wywali. Znasz powagę sytuacji?
-Przejdzie mu.- Powiedział bezceremonialnie i nieprzejęty tym co mówił jego pracodawca. Czasami myślę, że wszystko jest dla niego nic nie warte, robi to co mu się podoba i uważa, że nigdy nie będzie ponosił konsekwencji za swoje czyny.
-Harry, lepiej się zastanów. Ja muszę kończyć. Ktoś tu jednak pracuje.- Powiedział z dociskiem na ostatnie zdanie i się rozłączyłam. Wrzuciłam aparat do torebki i poszłam odłożyć ją na swoje stałe miejsce czyli mały metalowy wieszaczek na zapleczu.
Przybyli pierwsi gości i zdałam sobie sprawę, że cały sklep jest dzisiaj na mojej głowie. Zapowiada się miły dzień. Pomyślałam.

*** 

-Do widzenia.- Pożegnałam ostatniego klienta, który opuścił sklep równo z godziną zamknięcia lokalu. Cieszyłam się, że moja zmiana dobiegła końca i mogłam już ruszyć na nasze wspólne spotkaniem, niespodziewanie jednak kiedy już miałam wchodzić do samochodu mój telefon zawibrował, przejechałam palcem po ekranie, okazało się że była nowa wiadomość od Harry'ego.

From: Harry
Co robisz po pracy? x 

Przez chwile nie wiedziałam co odpisać, powiedzieć, że idę się spotkać ze znajomymi? Ale przecież nie muszę się go pytać o zgodę, prawda?
To: Harry 
Jestem umówiona ze znajomymi. 
A co? 
 From: Harry 
Chciałem cię gdzieś zabrać. 
Damon będzie? 

Powinno mnie zdziwić jego pytanie, ale w gruncie rzeczy tak nie było. Wiedziałam, że Harry z niewiadomych mi przyczyn nienawidzi Damon'a, ale czemu? Widział w nim jakąś konkurencje? On był tylko moim przyjacielem. Tylko przyjacielem.
To: Harry 
Tak jak powiedziałam: "ze znajomymi". 
A on jest moim przyjacielem, więc będzie. 

Nastała cisza, spojrzałam na zegarek, dochodziło piętnaście po siedemnastej, więc miałam jeszcze chwilę czasu, a doliczając dojazd do miejsca spotkania miałam jeszcze około pół godziny. Sądząc, że Harry nie raczy mi szybko odpisać, odpaliłam silnik i sprawdzając czy nic za mną nie jedzie wyjechałam na ulicę, która tym razem była tłoczniejsza. Mogłam spodziewać się korków, dlatego dałam sobie plusa że wyjechałam dużo wcześniej. Po paru minutach moje obawy się spełniły, był korek, na szczęście nie był on długi i stałam jedynie pięć minut. Kiedy dotarłam na miejsce zaparkowałam obok samochodu Rose, która najwidoczniej już tam była. Zabrałam ze sobą torebkę i na szybko jeszcze przeglądnęłam się w lusterku czy dobrze wyglądam, efekt okazał się w miarę dobry. Wyciągnęłam klucze ze stacyjki i wysiadłam, kiedy zamknęłam drzwi i zaczęłam iść w kierunku wejścia do parku usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. 

From: Harry 
Dobrej zabawy

Czy można wyczuwać emocje drugiej osoby, która pisze sms'a? Przez wiadomość można się domyśleć jak osoba w danym momencie się czuje? Ponieważ w chwili kiedy odczytałam wiadomość od chłopaka miałam wrażenie, że pisząc to nie jest wściekły czy zawiedziony. Bardziej; obojętny i... sama nie wiem... zgaszony? Mógł być zazdrosny? Nie. Przecież nie ma o kogo. 

Nie odpisałam, może to dlatego że nie wiedziałam jak.  

-Hej wszystkim!- Przywitałam się już zebranej grupie ludzi. Wszyscy siedzieli na dużym pomarańczowo-brązowym kocu, w kółku i gawędzili, dostrzegłam też duży koszyk zapewne z jedzeniem w środku. Kiedy przyjaciele zwrócili się w moją stronę i również miło mnie przywitali, dostrzegłam że nie ma ani Damon'a ani Rayan'a. 
Nie, to niemożliwe żeby Damon zaczął mnie unikać nawet tutaj. Ale co ja zrobiłam? Przecież nic. Chodzi o Harry'ego, a może ja mu jakoś zaszkodziłam? Przecież do jasnej anielki ja nic nie zrobiłam. Starając się nie pokazywać innym mojego żalu z miłym uśmieszkiem usiadłam koło Megan i Rose. 
-Cześć! Sorry za spóźnienie! Trochę mnie.. to te korki. Uff..- Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam z radością i ulgą na dyszącego ze zmęczenia Damon'a, którego beania na głowie z pośpiechu śmiesznie opadała na czoło. Podniósł rękę do góry by zdjąć czapkę i przeczesał włosy. Usiadł na miejsce obok Nevil'a.
-A gdzie Rayan?- Spytałam patrząc pytająco na bruneta. 
-Nie mam pojęcia.- Powiedział. Po raz pierwszy od paru dni spojrzał głęboko w moje oczy. Kiedy spotkałam jego błękitne tęczówki wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie podobało mi się to, nigdy nie byliśmy sobie tak dalecy będąc tak blisko. 
-Wam też mówił, że...- Zaczął Nevil, ale przerwał mu radosny i pełen podekscytowania głos tematu rozmowy. 
-Witajcie! Siema! To jest właśnie mój kumpel!- Powiedział i przeniósł ręce na swojego towarzysza. 
Wszyscy zamarli. Nikt nic nie powiedział. Każdy z nas patrzył się na równie milczącego kolegę Rayan'a. Był wysoki, miał lekko opaloną cerę, na przedramionach można było dostrzec tatuaże. Z tyłu kieszonki jeansowych spodni wystawała granatowa bandana, miał na sobie białą koszulkę, a na głowie full cap. 
Nikt nie spodziewał się, że tajemniczym przyjacielem Rayan'a, będzie Liam Payne.
Nasuwało mi się wiele pytań, spostrzeżeń, obaw, ale jedno przezwyciężało wszystko, a brzmiało: "Jak do jasnej cholery Rayan mógł znać Liam'a, który należy do gangu Marcusa, najgorszej osoby żyjącej na tym świecie?!" Mniej więcej tak. Nie tylko jednak my czuliśmy się niezręcznie (nie mówiąc o tym jak zapewne wyglądaliśmy) ponieważ Liam również wyglądał na niepewnego. 
-No dalej Liam, przywitaj się.- Pchnął go Rayan. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie był dobry pomysł. 
-Ehh.. Cześć.- Powiedział słabo. Wpatrywaliśmy się w niego jak osłupieniu. Nikt nie wiedział jak się zachować. Czy Rayan naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego do czego ludzie tacy jak Liam są zdolni? 

*** 

"Pozory mylą." 
Słowa które wpasowały się do tego wydarzenia niczym puzzel w układance. 
W chwili kiedy niespodziewany gość zasiadł obok nas nikt nie zastanawiał się jak to się skończy, ale z pewnością w głowie każdego z zebranych nie pojawiła się myśl, że nasza konfrontacja zakończy się w ten sposób. Wszyscy śmiali się i żartowali.
Na początku nie było tematów do rozmów i każdy starał się oswoić z zaistniałą sytuacją, a teraz? Jak gdyby nigdy nic, wymieniamy się zabawnymi zdarzeniami z życia każdego z nas. Kiedy słońce się schowało i nastał zmierzch, a atmosfera była rozluźniona do granic możliwości, nikt nie przejmował się tym skąd kto jest. I ja. Ja nie myślałam, że właśnie śmieje się wraz z członkiem wrogiego składu Zayn'a, że śmieje się z byłym przyjacielem Harry'ego. Tylko raz do głowy wpadła myśl jak Harry mógłby się czuć, gdyby wiedział co się teraz dzieje.
-Jul, jak tam ty i Harry? Na czym stoicie?- Zapytała Megan, a  ja mogłam przysiąc, że moje serce na chwilę stanęło kiedy wszystkie oczy zwróciły się ku mnie.
-To wy? Skąd wy?- Zaczęłam niezdarnie, kątem oka spostrzegłam jak Damon i Liam siedzący obok siebie (co było jednym wielkim CO i JAK) patrzyli na mnie z uwagą. Liam z niedowierzaniem, a Damon z... bólem. Przełknęłam ślinę.
-Jasne, że tak! Rose nam powiedziała.- Rzuciłam przyjaciółce mordercze spojrzenie, ale ona tylko uśmiechnęła się jak niewiniątko.
-Więc.. em.. u nas. Wszystko dobrze.- Tak naprawdę, dla innych to by było nic trudnego powiedzieć o związku, ale nie jeśli chodzi o relacje z Harry'm. W tym wypadku, każdy kto słyszał o miłości Harry'ego do kogoś miał podejrzenia, wiedział że Harry nikogo nie brał na poważnie. Ale oni nie wiedzieli, jaki on jest, byłam tą nieliczną, która wiedziała że był zagubiony.
-Jak cie traktuje?- Wtrąciła się Ashley. Trochę mnie zdenerwowała dociekliwość w jej oczach, widziałam w nich to, że nie była pewna co do rzekomego czucia, którego Harry mnie darzył. Postawiłam sprawę jasno: chcą prawdy? Dostaną ją.
-Więc chroni mnie, przy nim czuje się bezpieczna i wyjątkowa, potrafi mnie rozbawić, zabrał mnie na romantyczną przejażdżkę motorem, a ostatnio zasnęłam z nim w moim łóżku.- Patrzyłam jak wszyscy z niedowierzaniem na mnie patrzą, ich oczy wyglądały jak wielkie monety. Może to nie było miłe i czułam, że robię źle bo to w końcu moi przyjaciele, ale nie miała wyboru. Coś mi mówiło, że powinnam bronić Harry'ego.- Aha i jeszcze jedno. Znakomicie całuje.
-Eehm... O.. To fajnie.- Powiedziała, a raczej wydukała blondynka.
-Dziewczyny! Masakra oni są tacy... oooh.. też tak chce.- Rzuciła mi się na szyję Rose, ona jako jedyna wierzyła we mnie i nasz związek- Mówię wam, to mega ciacho.- Zaśmiała się, a ja wypuściłam powietrze. Kontem oka zauważyłam, że Damon podnosi się i odchodzi.
-Poczekajcie.- Powiedziałam i ruszyłam za przyjacielem, odprowadzona ciekawskimi spojrzeniami.- Damon! Zaczekaj.- Chwyciłam za ramię chłopaka, kiedy w miarę oddaliliśmy się od reszty. Chłopak spojrzał na mnie z tym samym wyrazem twarzy co ostatnio przed sklepem. Mimo, że było ciemno mogłam zobaczyć jego oczy.- O co chodzi?
-O nic.- Wzruszył ramionami.
-To czemu poszedłeś? To przez to, że powiedziałam o Harry'm?
-Nie, byłem znudzony i tyle.- Wyjaśnił beznamiętnie.
-Damon, co się dzieje. Mam już dość tego jak się zachowujesz, teraz w tym miejscu: mów.- Miałam już dość. Słowa wypływamy ze mnie nie mogąc się powstrzymać to był czas by wszystko wyprostować i wyjaśnić.
-Chcesz wiedzieć?- Powiedział, a jego ton się podniósł. Skinęłam głową.- Nie mogę patrzeć na to, jak cię rani. Nie chce być tym który potem będzie musiał cie pocieszać i siedzieć wieczorami z tobą, kiedy płaczesz. Harry nie jest taki jaki uważasz że jest, rozumiesz? On gra. Udaje przed tobą kogoś innego.- Z każdym kolejnym słowem to bolało bardziej. Z każdym zdaniem to nabierało sensu. Bałam się, że to co mówi to prawda.
-Wcale nie. Nie znasz go.- Broniłam się.- Nie możesz tak mówić!
-Powiedz mi, ile ty go znasz? A ile znasz mnie? Kto może kłamać?
-Przestań.- Czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale musiałam być twarda.
-To jest prawda.- Mówił przekonany do swoich poglądów. 
-Nie, Damon! Nie wiesz o nim nic. Może to prawda co mówił. Jesteś zazdrosny?- Zrobiłam krok do przodu. Twarz chłopaka zdębiała, wziął powietrza do płuc i odpowiedział.
-Nie chce żebyś cierpiała. Popatrz na niego z drugiej strony! Zobacz jak się zachowuje!- Krzyknął, a ja zrobiłam krok w tył. To nie był Damon, ten człowiek przede mną nie mógł nim być. Nie był radosny, czuły i wspierający jak zawsze. Był zimny i szorstki.
-Myślę, że wystarczy.- Usłyszeliśmy i oboje skierowaliśmy wzrok w stronę Liam'a.
-Wiesz co. Kiedy zmądrzejesz, zadzwoń.- Te słowa mnie za bolały i sprawiły że zaczęłam płakać. Już się nie powstrzymywałam, pozwoliłam by łzy leciały w dół policzków.
-Julie, posłuchaj.- Powiedział Liam i zbliżył się.
-Nie teraz. Nie mogę tak tego zostawić.- Wyminęłam chłopaka i pobiegłam do oddalającej się sylwetki mojego "przyjaciela", danie tego w cudzysłów jeszcze bardziej wzmocniło smutek.
Chwyciłam go za ramie i ponownie obróciłam, rysy jego twarzy były napięte.
-Nie chce cię stracić.- Wyszeptałam.- Jesteś moim przyjacielem Damon.
-Nie chcę tego robić, ale nie mogę na was razem patrzeć.- Powiedział i dotknął mojej dłoni, poczułam dobrze mi znane ciepło.- Pójdę już.
-Nie. Zostań.- Nalegałam.- C-co będzie z naszą przyjaźnią?- Mówiłam, a mokre ślady na policzkach zostały zastąpione nowymi.
-Nie wiem. Teraz, eh.. nie wiem.- Opuścił rękę wzdłuż tali. Nie myśląc ani chwili dłużej, rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam, nie zważałam na nic, na to że mnie odepchnie czy wyśmieje, brakowało mi tego. Poczułam jak chłopak lekko mnie objął, jakbym była z porcelany, którą łatwo można stłuc.- Muszę iść.- Odsunęłam się i skinęłam głową. Ten mały uścisk to był znak, że jeszcze nic nie jest stracone.

Chłopak odszedł. Patrzyłam jak jego sylwetka znika za drzewami, zostawiając po sobie tylko wspomnienie.

Obróciłam się do stojącego parę metrów za mną Liam'a.
-O co chodzi?- Spytałam niepewna.
-Słyszałem waszą rozmowę.- Powiedział, a ja spuściłam głowę.- I muszę ci powiedzieć, że on kłamie.- Znowu wzrok powędrował ku górze. Spojrzałam na niego pytająco.- Harry nie jest taki jak on myśli, ale taki jak ty myślisz.
-Dlaczego ty...?
-Dlaczego ci to mówię? Stoję w jego obronie?- Podszedł bliżej, ale zatrzymał się i usiadł na ławce, zrobiłam to samo.- Mimo, że już się nie przyjaźnimy, mam do niego szacunek i denerwuje mnie to, że każdy uważa go za perfidnego, zapatrzonego w siebie dupka.
-Tęsknisz za przyjaźnią z nim?- Wypaliłam. Szybko tego pożałowałam kiedy napotkałam jego smutne spojrzenie
-Nie wiem. Ale nie odejdę od Marcusa. A jeżeli chodzi o ciebie i Harry'ego: bądź spokojna, to prawda bawi się dziewczynami i nie uznaje zasad, ale zbyt długo go znam, a kiedy byłem ostatnio u was w tej siłowni, widziałem jak na ciebie patrzył. Z tą czułością i czymś czego sam nie może pojąć. On wie, że się go boisz.- Wytrzymałam oddech, sama nie wiedziałam czy się go boje, może się do tego nie przyznawałam i nie chciałam się przyznać przed samą sobą, ale skoro Harry to wiedział, to.. skąd mógł takie wnioski wyciągnąć? Nie rozumiem.- Ale daj mu szansę.
-Liam, bo ja..- Zaniemówiłam. To było dziwne, że właśnie on mówi mi takie rzeczy.
-Może już wróćmy co?- Spytał starając się by atmosfera się rozluźniła, co przybrało odwroty efekt.
-No dobrze.- Zgodziłam się i oboje podnieśliśmy się ze swojego miejsca.
       Szyliśmy w milczeniu w kierunku wciąż śmiejących się znajomych, którzy zdawali się nie zauważyć naszej nieobecności, z uśmiechem dołączyliśmy do nich. Ale gromkie wiwaty i śmiechy zostawały co jakiś czas zagłuszone słowami Liam'a. Ale nie wiedział jednego; ja już dawno dałam szansę Harry'emu.


___________________
Od autorki: Kolejny raz was baaardzo przepraszam, ale szczerze nie miałam czasu. Staram się pisać w każdej wolnej chwili, ale mam też do tłumaczenia ff o Larry'm i ogólnie mało czasu. Do tego brak weny był na początku trochę uciążliwy, ale zebrałam się w sobie i napisałam. Mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś wam się spodoba ten rozdział, może i niewiele (a może jednak coś) się tutaj dzieje :)
Bardzo was proszę o komentarze! Minęły dwa tygodnie a jest ich tylko 19 :c Misiaki proszę zostawcie po sobie miłe słowo. Dziękuje za każde wyświetlenie i każdy komentarz!
(hej! zmieściłam się w czasie! dopiero za 6minut 02.08.14 hahahaha)

Ps. Zapraszam na tumblr o 1D ----->  http://great-opportunities.tumblr.com/