-Tomlinson!
Usłyszałem odgłos spadających z drzwi rękawic i chwilę potem drewniana bariera otworzyła się ukazując uśmiechniętą twarz mojego przyjaciela (przyjaciela którego teraz najchętniej bym rozszarpał). Od razu do niego podszedłem ze zmarszczonymi brwiami i chwyciłem za krawędzie jego granatowej bluzki.
-Coś ty zrobił?!- krzyknąłem, unosząc go do góry. W tej chwili byłem zadowolony z różnicy wzrostu między nami.
-Niby co?- starał się mieć opanowany głos, ale w środku sam się domyślał co mam na myśli.
-Znowu to robisz!
-Wcale nie!
-Nie?- prychnąłem unosząc w górę prawy kącik ust, ale nie nadawał on się do śmiechu.- Znowu handlujesz narkotykami!- krzyknąłem w jego twarz, na co zamknął niebieskie oczy.
-Harry posłuchaj, to nie...-
-Liam cię widział!- chciałem uniknąć tej części ale w tym wypadku była ona istotna oraz była jedyną rzeczą dzięki której mogłem udowodnić mu winę.
-Nie! To nie tak! Miałem ostatni towar i musiałem oddać go klientowi.- tłumaczył się.- Nie robię tego znowu!- wypuściłem przez zęby powietrze i postawiłem bruneta z powrotem na ziemie.
Podszedłem do ringu i usiadłem na nim, a Louis dołączył do mnie. Przejechałem dłońmi po twarzy i myślałem nad tym wszystkim. Louis obiecał nam, że już skończy z handlem, uwierzyliśmy mu. Szczerość i zaufanie było w końcu najważniejsze do cholery!
-Obiecałeś nam.- nie patrzyłem na jego twarz, ale wiedziałem że tak jak ja spogląda na pustą, szarą i nadającą się do odmalowania ścianę.
-Musiałem ostatnią dawkę oddać. Nie zażywam, nie będę i kończę z tym syfem.- chciałem mu wierzyć, naprawdę.
-Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi i... Styles, uwierz mi.- skinąłem głową na znak że już jest okej, nie było w stu procentach ale, to prawda: wciąż był moim przyjacielem i chce mu wierzyć.
-Ostatni raz?
-Ostatni. C-czy Julie wie?
-Porąbało cię?!- prawie krzyknąłem i spojrzałem na niego z wymalowanym na twarzy "żartujesz sobie ze mnie?".- Nie i nie dowie się.
-To dobrze.- poczułem jak kładzie rękę na moim karku i na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech, odwzajemniłem go i kiwnąłem ponownie głową.- Jak u was? Czy był już...?
-Nie.- odpowiedziałem na urwaną część pytania.- Nie z nią.
-Jak to?- powiedział z szokiem i zabrał rękę. Zaśmiałem się na jego reakcje, tak... to w kolejnych stu procentach nie odzwierciedlało człowieka jakiego byłem i za jakiego mnie uważano.
-Jeszcze nie, po prostu... ehh nie ważne.
-Stary, rób co chcesz.- unosi ręce w obronnym geście.- Ej, Harry?
-Hmm?
-Wspomniałeś o Liam'ie. Kiedy on ci to powiedział?- wiedziałem, że tak jak mi, każdemu brakowało bruneta. To co się stało już dawno, przez nas zostało wybaczone, ale tutaj chodzi o Zayn'a, a on po prostu... nie może słyszeć jego imienia. Czasami wydaje mi się, że ta jedna kłótnia nie była powodem tego wszystkiego, coś jeszcze musiało się wydarzyć.
-Spotkałem go parę godzin temu.- odpowiedziałem krótko. Louis kiwnął głową na znak, że rozumie.- Kto był tym klientem?
-Nikt ważny. Nie znasz go.- powiedział bez przekonania.
Oparłem się na silnych linach ringu i wypuściłem ciężkie powietrze wciąż wpatrując się w tę samą ścianę jakby były na niej zapisane odpowiedzi na wszystkie pytania, których nie mogłem lub nie umiałem odczytać.
*Julie* następny dzień rano.
Zajrzałam do kuchni gdzie mam szykowała kanapki na śniadanie. Usiadłam przy stole i wyciągnęłam telefon, było zero wiadomości i zero nieodebranych połączeń.
-Ty dalej w piżamie?- odezwała się rodzicielka kiedy podała mi przed nosem talerz z jedzeniem.- Nie idziesz do pracy?
-Nie. Dzisiaj mamy wolne.- oczywiście było to kłamstwo i Pan Alex nie ma pojęcia, że mnie dzisiaj nie będzie. Mam nadzieję, że ktoś mnie zastąpi i... w końcu byłam wzorową pracownicą i to że raz się nie pojawię nic nie zaszkodzi.
-Oh.. no dobrze. Wychodzisz gdzieś wieczorem?
-Nie? Czemu pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, kiedy brunetka poszła robić tacie kawę.
-Ostatnio mało wychodzisz z Rose lub innymi koleżankami.- zauważyła. Faktycznie dawno się z nimi nie widziałam. A co było gorsze, to nie przejęłam się tym.
-Yhym. Nie wiem, zobaczę.- powiedziałam bez entuzjazmu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
Usłyszałam dźwięk upuszczonych sztućców uderzających o metalowy zlew, odwróciłam się w stronę mamy która gniewnie na mnie patrzyła.
-Dość! Miałam ci tego nie mówić, obiecałam, ale przestajesz wychodzić ze znajomymi, ignorujesz ich. Zakochałaś się nieszczęśliwie?- prawie krzyknęła, a ja osłupiałam. No tak, ona nie miała pojęcia o Harry'm.
-O czym miałaś mi nie mówić?- skupiłam się na pierwszej części pytania.
-Damon tutaj był wieczorem kiedy wyszłaś.- otworzyłam szeroko oczy. Damon? U mnie? Po tym jak mnie zostawił i rozwalił naszą przyjaźń na miliony małych kawałków.
-C-co mu powiedziałaś?
-Na początku myślałam, że gdzieś z nim wyszłaś, ale potem powiedział że przypomniał sobie że umówiłaś się z Rose. Julie? Byłaś z Rose?- spojrzała na mnie tym spojrzeniem, który był mieszanką dociekliwości, troski, zmartwienia, niewiedzy.
-Tak, jasne.- skłamałam kolejny raz.
Mama pokręciła głową. Chciała już coś powiedzieć, ale tata wszedł uśmiechnięty do kuchni i by nie psuć mu humoru mentalnie z mamą przekazałyśmy sobie, żeby odstawić tę rozmowę.
*Parę godzin później. 14:00*
-Wychodzę!- krzyknęłam zamykając drzwi.
Szłam wzdłuż chodnika kierując się w stronę dużego drewnianego domu, należącego od wielu lat do rodziny Hunt'ów. W tym miejscu zamieszkuje Stephan Hunt i jego brat... zgadza się Damon.
Zapukałam w drzwi i chwilę potem usłyszałam kroki osoby schodzącej po schodach. W głębi duszy miałam nadzieję, że to Stephan i powie mi, że Damon'a nie ma, ale pomyliłam się bo parę sekund później brązowa czupryna pojawiła się w drzwiach wraz z twarzą i całym Damon'em z wymalowanym pytaniem mówiącym "co ty tutaj robisz?" na twarzy.
-Hej.
-Hej?- nie, to wcale nie było nie miłe.
-Byłeś u mnie wczoraj.- chłopak zmarszczył brwi i podrapał się po karku.
-Tak, ale to już nie ważne.- wzięłam oddech i weszłam do środka wymijając go.
-Dlaczego nie? Powiedz, co chciałeś mi powiedzieć. Masz szansę.- powiedziałam stanowczo i pewnie. By dodać uroku złożyłam ręce na biodrach.
-Chciałem... tylko...- był zdenerwowany i plątał się w wypowiedzi.- Nie chce kończy tego. Nie w ten sposób.
-Chyba już skończyłeś.- nie chciałam pokazywać jak przeciąganie tej rozmowy mnie boli.
-Julie, bo ja...
-Nie. Jeżeli kolejny raz masz mówić, że Harry nie jest dla mnie to może od razu wyjdę.- kierowałam się już w stronę drzwi bo, ta rozmowa zjeżdżała na niebezpieczne tory, ale nagle poczułam dłoń na moim ramieniu, każącą mi się odwrócić.
-Nie. Zostań... Proszę.
I co miałam zrobić? Zgodziłam się. Cząstka mnie wciąż wierzyła, że mój dawny przyjaciel gdzieś tam jest.
______________________
Posłuchajcie, ten rozdział podzieliłam na dwie części, bo nie mam czasu za bardzo pisać, a nie chciałam przedłużać przerwy pomiędzy udostępnianiem, żebyście nie czekali długo. WIEM, że jest on krótki, ale lepsze to niż nic, prawda? Wybaczcie. Następny pojawi się (mam nadzieje) za tydzień :) (Proszę o komentarze. Bardzo mi zależy i dziękuje. Jest dużo wejść na bloga i gdyby każdy zostawił komentarz byłoby mi bardzoooo miło :))
I koniec wakacji! Udanego roku szkolnego! (ja już zostałam zapisana na olimpiadę z angielskiego haha)
Pozdrawiam i całuję.x
-Nikt ważny. Nie znasz go.- powiedział bez przekonania.
Oparłem się na silnych linach ringu i wypuściłem ciężkie powietrze wciąż wpatrując się w tę samą ścianę jakby były na niej zapisane odpowiedzi na wszystkie pytania, których nie mogłem lub nie umiałem odczytać.
*Julie* następny dzień rano.
Zajrzałam do kuchni gdzie mam szykowała kanapki na śniadanie. Usiadłam przy stole i wyciągnęłam telefon, było zero wiadomości i zero nieodebranych połączeń.
-Ty dalej w piżamie?- odezwała się rodzicielka kiedy podała mi przed nosem talerz z jedzeniem.- Nie idziesz do pracy?
-Nie. Dzisiaj mamy wolne.- oczywiście było to kłamstwo i Pan Alex nie ma pojęcia, że mnie dzisiaj nie będzie. Mam nadzieję, że ktoś mnie zastąpi i... w końcu byłam wzorową pracownicą i to że raz się nie pojawię nic nie zaszkodzi.
-Oh.. no dobrze. Wychodzisz gdzieś wieczorem?
-Nie? Czemu pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, kiedy brunetka poszła robić tacie kawę.
-Ostatnio mało wychodzisz z Rose lub innymi koleżankami.- zauważyła. Faktycznie dawno się z nimi nie widziałam. A co było gorsze, to nie przejęłam się tym.
-Yhym. Nie wiem, zobaczę.- powiedziałam bez entuzjazmu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
Usłyszałam dźwięk upuszczonych sztućców uderzających o metalowy zlew, odwróciłam się w stronę mamy która gniewnie na mnie patrzyła.
-Dość! Miałam ci tego nie mówić, obiecałam, ale przestajesz wychodzić ze znajomymi, ignorujesz ich. Zakochałaś się nieszczęśliwie?- prawie krzyknęła, a ja osłupiałam. No tak, ona nie miała pojęcia o Harry'm.
-O czym miałaś mi nie mówić?- skupiłam się na pierwszej części pytania.
-Damon tutaj był wieczorem kiedy wyszłaś.- otworzyłam szeroko oczy. Damon? U mnie? Po tym jak mnie zostawił i rozwalił naszą przyjaźń na miliony małych kawałków.
-C-co mu powiedziałaś?
-Na początku myślałam, że gdzieś z nim wyszłaś, ale potem powiedział że przypomniał sobie że umówiłaś się z Rose. Julie? Byłaś z Rose?- spojrzała na mnie tym spojrzeniem, który był mieszanką dociekliwości, troski, zmartwienia, niewiedzy.
-Tak, jasne.- skłamałam kolejny raz.
Mama pokręciła głową. Chciała już coś powiedzieć, ale tata wszedł uśmiechnięty do kuchni i by nie psuć mu humoru mentalnie z mamą przekazałyśmy sobie, żeby odstawić tę rozmowę.
*Parę godzin później. 14:00*
-Wychodzę!- krzyknęłam zamykając drzwi.
Szłam wzdłuż chodnika kierując się w stronę dużego drewnianego domu, należącego od wielu lat do rodziny Hunt'ów. W tym miejscu zamieszkuje Stephan Hunt i jego brat... zgadza się Damon.
Zapukałam w drzwi i chwilę potem usłyszałam kroki osoby schodzącej po schodach. W głębi duszy miałam nadzieję, że to Stephan i powie mi, że Damon'a nie ma, ale pomyliłam się bo parę sekund później brązowa czupryna pojawiła się w drzwiach wraz z twarzą i całym Damon'em z wymalowanym pytaniem mówiącym "co ty tutaj robisz?" na twarzy.
-Hej.
-Hej?- nie, to wcale nie było nie miłe.
-Byłeś u mnie wczoraj.- chłopak zmarszczył brwi i podrapał się po karku.
-Tak, ale to już nie ważne.- wzięłam oddech i weszłam do środka wymijając go.
-Dlaczego nie? Powiedz, co chciałeś mi powiedzieć. Masz szansę.- powiedziałam stanowczo i pewnie. By dodać uroku złożyłam ręce na biodrach.
-Chciałem... tylko...- był zdenerwowany i plątał się w wypowiedzi.- Nie chce kończy tego. Nie w ten sposób.
-Chyba już skończyłeś.- nie chciałam pokazywać jak przeciąganie tej rozmowy mnie boli.
-Julie, bo ja...
-Nie. Jeżeli kolejny raz masz mówić, że Harry nie jest dla mnie to może od razu wyjdę.- kierowałam się już w stronę drzwi bo, ta rozmowa zjeżdżała na niebezpieczne tory, ale nagle poczułam dłoń na moim ramieniu, każącą mi się odwrócić.
-Nie. Zostań... Proszę.
I co miałam zrobić? Zgodziłam się. Cząstka mnie wciąż wierzyła, że mój dawny przyjaciel gdzieś tam jest.
______________________
Posłuchajcie, ten rozdział podzieliłam na dwie części, bo nie mam czasu za bardzo pisać, a nie chciałam przedłużać przerwy pomiędzy udostępnianiem, żebyście nie czekali długo. WIEM, że jest on krótki, ale lepsze to niż nic, prawda? Wybaczcie. Następny pojawi się (mam nadzieje) za tydzień :) (Proszę o komentarze. Bardzo mi zależy i dziękuje. Jest dużo wejść na bloga i gdyby każdy zostawił komentarz byłoby mi bardzoooo miło :))
I koniec wakacji! Udanego roku szkolnego! (ja już zostałam zapisana na olimpiadę z angielskiego haha)
Pozdrawiam i całuję.x
Aaaaaa...
OdpowiedzUsuńWreszcie rozdział :)
Nie spodziewałam się, w gre mogą jeszcze wchodzić narkotyki...
OoOoOoOo...
Może wreszcie pogodzi się z Damonem...
Czekam na next <3
Ach ten Lou z narkotykami... mam nadzieje, ze mowi prawde.
OdpowiedzUsuńA Damon jak mnie wkurzal tak mnie nadal wkurza. XD sorry nie lubie go.
Czekam na nastepny. ♥
Pozdrawiam i weny. xx
Mam nadzieję że Lou nie kłamie i naprawdę z tym skończył. Już myślałam że się nie doczekam :/ ale rozdział naprawdę SUPER no jak każdy twój rozdział. czekam na dalszą cześć x
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja mam wrażenie, że Lou sprzedawał Damonowi dragi?
OdpowiedzUsuńPowodzenia w szkole! xx
super :)
OdpowiedzUsuńCudo !!!!!!
OdpowiedzUsuńświetny! :3 nie mogę się doczekać kolejnego! pozdrowionka ;* xx
OdpowiedzUsuńKocham ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ czekam na next ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ dużo weny ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ nie przeżyje przez tydzień ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ ale mi serduszków nasrało xDD ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ trudno ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ kocham, pozdrawiam i dużo weny ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńSwietnie piszesz na prawdę, jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńwięcej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCud i miód
OdpowiedzUsuńBoze super, po prostu brak slow, nie wiem co mam napisac , to jest extra , zycze weny i do nastepnego :*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały z zapartym tchem, świetna fabuła. Odwalasz naprawdę kawał dobrej roboty, wprost nie mogę się doczekać drugiej części. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 <3
OdpowiedzUsuńczekam na next