Kiedy robi się trudno,
Wiesz, że czasem może być trudno
Ale to jedyna rzecz jaka sprawia, że czujemy się żywi
____________________________
________________
_________
Wiesz, że czasem może być trudno
Ale to jedyna rzecz jaka sprawia, że czujemy się żywi
____________________________
________________
_________
*Rose*
-Przestań!- zaśmiałam się i odepchnęłam dłoń chłopaka, który przejeżdżał w górę i w dół mojego uda podczas prowadzenia samochodem.- Chce bezpiecznie dojechać do domu!- Chłopak tylko się uśmiechnął i wziął swoją dłoń, kładąc z powrotem na kierownicę.
-Kiedy zamierzasz powiedzieć Julie?- zapytał. Zastanowiłam się nad tym, gdyby się dowiedziała prawdopodobnie byłby to dla niej szok, ale sama nie wiem jak to się stało, to... to po prostu się stało. Kłótnia, zamieniła się w rozmowę, rozmowa w dotyk, dotyk w czułość.
-Nie wiem jak przyjmie tę wiadomość.- mój dobry humor znikł i wpatrywałam się w ciemne gwieździste niebo przez przednią szybę samochodu.
-Kiedyś musisz.- powiedział.
-Wiem. A twoi znajomi?
-Będą w szoku, nigdy nie wiedzieli mnie zaangażowanego w związek.- spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami, które migotały w świetle lamp ulicznych.
-Naprawdę?
-Tak, a ty byś pomyślała, że jestem typem jakiegoś romantyka, kiedy mnie poznałaś?- popatrzył miną: "No właśnie."
Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy, no tak, to prawda. Byłam jego pierwszą, hm... dziewczyną? Mogę to tak nazwać, jeżeli chodzi o zaangażowanie się w osobę? Nie można tego było jeszcze nazywać miłością, ale coś to jednak było. Bardzo często mnie wkurzał, ale zdążyłam się już nauczyć, że wkurzanie często bywa jednym z objawów uczucia. Sama siebie dziwiłam, kiedy zaczęłam myśleć o nim przed snem, jeszcze bardziej gdy zgodziłam się na kawę. Jakby nie patrzeć, to jednak był człowiek którego nie znosiłam, jednak nigdy nie powiedziałam, że nie był przystojny; bo był i to cholernie bardzo. Nauczyłam się, też że pozory mylą, a chłopak obok mnie jest przyjaznym, fajnym i zabawnym chłopakiem, ale to wszystko ukrywa pod swoją maską, myślę, że jestem nie liczną która ją odkryła, czy to może oznaczać, że czuje coś do mnie, skoro mi ujawnił swoje obliczę skrywane pod nią? Najwidoczniej, inaczej teraz nie odwoziłby mnie do domu po naszej "mini randce", nie podśpiewywał jakiejś beznadziejnej piosenki i głupio się przy tym do mnie nie uśmiechał.
Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy, no tak, to prawda. Byłam jego pierwszą, hm... dziewczyną? Mogę to tak nazwać, jeżeli chodzi o zaangażowanie się w osobę? Nie można tego było jeszcze nazywać miłością, ale coś to jednak było. Bardzo często mnie wkurzał, ale zdążyłam się już nauczyć, że wkurzanie często bywa jednym z objawów uczucia. Sama siebie dziwiłam, kiedy zaczęłam myśleć o nim przed snem, jeszcze bardziej gdy zgodziłam się na kawę. Jakby nie patrzeć, to jednak był człowiek którego nie znosiłam, jednak nigdy nie powiedziałam, że nie był przystojny; bo był i to cholernie bardzo. Nauczyłam się, też że pozory mylą, a chłopak obok mnie jest przyjaznym, fajnym i zabawnym chłopakiem, ale to wszystko ukrywa pod swoją maską, myślę, że jestem nie liczną która ją odkryła, czy to może oznaczać, że czuje coś do mnie, skoro mi ujawnił swoje obliczę skrywane pod nią? Najwidoczniej, inaczej teraz nie odwoziłby mnie do domu po naszej "mini randce", nie podśpiewywał jakiejś beznadziejnej piosenki i głupio się przy tym do mnie nie uśmiechał.
Była godzina po dwudziestej drugiej trzydzieści, a mój dom sądząc po widoku zza okna, był już nie daleko. Rozsiadłam się wygodnie na skórzanym, miękkim fotelu i ukradkiem spoglądałam na ręce chłopaka zdalnie posługującego się kierownicą i biegami pojazdu.
Dojechaliśmy do mojego domu, w środku nie paliło się światło, więc rodzice prawdopodobnie już spali lub ich nie było, kto wie. Chłopak zgasił silnik i spojrzał w moje oczy, mimo mroku mogłam wyczuć, że się uśmiecha.
-Było bardzo fajnie Rose. Mam nadzieję, że do zobaczenia.
-Do zobaczenia, Louis.- odwzajemniłam uśmiech i wysiadłam z samochodu.
Stałam na chodniku i patrzyłam jak odjeżdża swoim czarnym sportowym samochodem. Nagle się zastanowiłam, "skąd on miał na to kasę?!", "skąd Niall miał kasę na taki dom?", "skąd oni brali na to wszystko forsę?!". To były ważne pytania, jednak chęci rozmyślenia nad nimi oraz wspominania dzisiejszego dnia szybko uleciały, wraz z zobaczeniem postaci siedzącej na ganku. Obcy strasznie się trząsł i jakby pochlipywał, podeszłam ostrożnie bliżej. O Matko! To była Julie!
-Julie! Julie co tutaj robisz!- podbiegłam do kruchego ciała i zaczęłam nią trząść.- Julie otwórz oczy! Wstawaj!- w końcu przerażenie dało za wygraną i uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz, podziałało już po chwili zawyła z bólu i przyłożyła rękę do piekącego miejsca.
-Rose...- Święty Barnabo, była taka słaba. Jakby mówienie sprawiało jej trudność, kto wie ile przesiedziała tutaj czekając na mój powrót.
Szybko podniosłam ją i oplotłam jedną ręką ramieniem, drugą szukając w torebce klucza do domu, znalazłszy go prędko otworzyłam drzwi, udało mi się to sprawnie zrobić mimo słabej widoczności. Weszłyśmy do środka, prawdopodobnie dom był pusty, bo na wieszakach nie było płaszczu mamy i kurtki taty, a ich pantofle jak zwykle były schludnie poukładane, za to moje leżały w nieładzie obok nich. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i zaczęłam rozbierać Julie z jej zimnej kurtki, była słabo ubrana, co tłumaczyło jej wyziębione ciało i ciągłe wstrząsy przechodzące przez nią. Kiedy już mogła stać o własnych siłach, sama ściągnęłam kurtkę i odwiesiłam na swoje miejsce. Dałam przyjaciółce swoje pantofle, a wzięłam zapasowe, moje były znacznie cieplejsze. Poszłyśmy od razu do mojego pokoju. Dziewczyna usiadła na niebieskiej pościeli, pasującej do biało-błękitnych ścian, jak i pozostałych kolorów mebli, a ja za ten czas podeszłam do przestronnej szafy w poszukiwaniu czystych i świeżych, a przede wszystkim ciepłych ubrań. Wybrałam czarne getry i żółty sweter, podałam je dziewczynie, a ona szepnęła ciche "dziękuje" i zaczęła się przebierać. Usiadłam na przeciwko niej na krześle obrotowym i czekałam, aż doprowadzi się do porządku, patrząc na nią mogłam w końcu skupić uwagę na jej mokrych od łez policzków i zapłakanych oczach, co się mogło wydarzyć... Była z Harry'm? Prawdopodobnie, na pewno jej rodzice nie doprowadzili ją do stanu by zapłakana, słabo ubrana i roztrzęsiona wybiegła z domu, bo co innego mogło się wydarzyć? Zakładając, że była z Harry'm. Pokłócili się? Dobierał się do niej? Okazał się być zboczeńcem? Nie chciałam od razu zasypywać ją falą pytań, może powinnam pogadać z nią o tym rano? Tak, tak będzie najlepiej. Kiedy już Julie przebrała się w moje ubrania, podeszłam i wzięłam z ziemi te stare zanosząc je szybko do pralni na dół. Kiedy wróciłam siedziała w tym samym miejscu, zamyślona patrząc w swoje dłonie. Wzięłam z toaletki grzebień i usiadłam za nią na łóżku, zaczynając rozczesywać jej brązowe, długie, falowane włosy które aktualnie były w chaosie.
-Dziękuje. Przepraszam, że tak bez zapowiedzi i w ogóle, ale...- zaczęła łkać i nie mogła wydusić słowa.
-Cii... Pogadamy o tym jutro. Nie masz mnie za co przepraszać.- delikatnie rozczesywałam włosy, kiedy skończyłam, odłożyłam grzebień na poprzednie miejsce, a dziewczyna już zdążyła położyć się na łóżku.- przykryj się i idź spać, za chwilę wrócę. Pójdę tylko pod prysznic.
Kiedy wróciłam, dziewczyna już smacznie spała, przytulając się do poduszki, wyglądało bardzo niewinnie, ale też smutno. Co ten drań mógł jej zrobić? Musiałam go tak nazwać, bo skoro doprowadził moją przyjaciółkę do takiego stanu, nie istniał żaden inny przymiotnik żeby go określić. Po rozczesaniu własnych włosów, położyłam się obok brązowowłosej i spojrzałam w sufit. Przypomniał mi się dzisiejszy dzień, w takich chwilach nie powinnam myśleć o własnej przyjemności, ale to nastąpiło tak samo. Obraz uśmiechniętego Louis'a sam pojawił się w moich oczach. Na początku to wydawało mi się dziwne, ponieważ od początku mnie wkurzał, nie chciało mi się nawet na niego patrzeć, ale teraz... coś się zmieniło i o dziwo nie chciałam by się zepsuło. Zanim się obejrzałam sen totalnie mnie pochłonął.
Obudziłam się przed Julie, więc postanowiłam że zrobię nam śniadanie i przy porannej kawie wszystko mi opowie. Ubrałam pantofle i zeszłam do kuchni, zrobię tosty, szybkie i smaczne.
Akurat kiedy skończyłam przyrządzanie posiłku, moja przyjaciółka zeszła na dół i usiadła przy stole.
-Rose, chce cię jeszcze raz przeprosić, ale ja naprawdę nie wiedziałam, gdzie miałam się podziać. To było okropne, to był okropny dzień, on był okropny.- chyba już nie miała łez, ponieważ jej mina była kamienna. Podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Jesteś w stanie mi opowiedzieć?- zapytałam, a ona przytaknęła. Usiadłam na przeciwko i nastawiłam słuch.
-Więc, była w domu u Harry'ego po naszej nauce jazdy na desce. Wszystko było cudownie, do czasu. Kiedy znalazłam zdjęcie przedstawiające jego w wieku około czternastu lat wraz z całą rodziną, kazał mi nie ruszać tego zdjęcia i nie pytać o nic. Od tej pory ciągle gdzieś wychodził... wiesz po co chodził do spiżarni, czy jak to się nazywało?- urwała, a ja siedziałam cicho.- On tam pił Rose. Wrócił do mnie pijany, zaczął się do mnie dobierać, ale gdy... gdy chciałam wyjść, na początku nie wypuszczał mnie, ale kiedy już to zrobił, nawet się nie odezwał. Pozwolił mi wyjść, od tak. Nie miałam gdzie iść, do rodziców nigdy w życiu, Damon'a tym bardziej od razu by się domyślił, że to przez Harry'ego. Zostałaś mi ty.- opuściła głowę i wpatrywała się w tosty.
-Jedz.- nakazałam.- Jezu Julie, to okropne! Ale dlaczego? Nie podejrzewałabym go o to... to znaczy, był dla ciebie taki inny, dobry i... myślisz że wkurzyło go to zdjęcie?
-Dlaczego niby?- powiedziała, gryząc leniwie kawałek chleba.
-Może coś kiedyś wydarzyło się w jego rodzinie o czym nie chce teraz wspominać i gdy zwróciłaś na to zdjęcie uwagę mogło go to rozdrażnić.. obawiam się, że może topić smutki w alkoholu i nie chce wspominać o rodzinie, bo za bardzo go to boli.
-Uważasz, że ma maskę. Gangster, bokser, ale jest również maska...?
-Tak.. Ale to co zrobił go nie usprawiedliwia, pamiętaj.
-Um...wiem. Co mam zrobić Rose?- popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem z nutką "błagam pomóż mi"
-Jeżeli to prawdziwy facet powinien sam przyjść. Nie odbieraj telefonów, nie odpisuj na sms'y, niech pokaże że żałuje i mu zależy.
-Masz rację.- otarła łzę cicho skrywającą się w kąciku oka. Uśmiechnęłam się do niej słabo.
*Julie
Dziękowałam wszystkim niebiosom za to, że mam kogoś takiego jak Rose. Zawsze mogłam na nią liczyć w trudnych sytuacjach. Najbardziej bolał mnie jednak fakt, że Harry postąpił tak jak postąpił u siebie w domu. Co nim kierowało? Dlaczego to zrobił? Przecież było tak dobrze, mogło się to skończyć jeszcze lepiej, a tym czasem... Czy to wszystko przez to, że podniosłam to zdjęcie? Może faktycznie ma z nim złe wspomnienia? Jestem kłębkiem martwiących mnie myśli i pytań. Nie sądziłam, że tak się zachowa w stosunku do mnie, sądziłam że jestem dla niego w jakiś sposób ważna, a może się myliłam? Może Harry Styles od początku chciał mnie tylko wykorzystać i dać mi plakietkę z jakimś numerem w kolejności.
-Julie, mam pewien pomysł.- odezwała się Rose, a jeżeli Rose Smith ma jakiś pomysł, jest on tak bardzo zły, że może skończyć się na posterunku policji lub dwutygodniowym szlabanie lub tak bardzo dobrym, że wypali w stu procentach. Zanim zaczęłam coś mówić, ona obwieściła mi swój plan.- Pojedziemy do Louis'a.- Hm, ciekawe dlaczego, może o coś w.... Zaraz! Louis'a?! Co?! Rose Smith chce jechać do Louis'a Tomlinsona? Czy ja o czymś nie wiem?!
-Louis'a?! Rose, co... przecież ty, wy.. co?!
-Wytłumaczę ci potem, teraz jedźmy.- szybko chwyciła mnie za ramię i podbiegłyśmy na ganek.
Szybko ubrałyśmy kurtki i buty, następnie wsiadłyśmy do samochodu blondynki i pojechałyśmy do Louis'a. Miałam parę pytań, ale najważniejsze były: dlaczego Harry tak się zachował? Dlaczego Rose dobrowolnie chce pojechać i spotkać się z Louis'em? i ciekawe co robi teraz Harry.
Po około pół godzinie, licząc korki dojechałyśmy na miejsce, jednak nie był to jak oczekiwałam dom Louis'a, ale stara siłownia w której spotykali się chłopcy. Weszłyśmy jak gdyby nic do środka, a gdy znalazłyśmy się już na głównej sali treningowej w drugich drzwiach pojawił się Louis i Niall. Oboje byli uśmiechnięci, ale i zaskoczeni naszym widokiem, zwłaszcza moim. Coś mi tutaj nie pasowało.
-Rose?- Louis podszedł do blondynki i wziął ją za rękę. Co?! To ona mu jeszcze nie grzmotnęła w twarz?
-Musimy porozmawiać, a konkretniej o Harry'm. Julie, ma parę pytań.- chłopak spojrzał na mnie, a potem pytająco na Rose.- Oh... no tak. Julie... Ja i Louis... no.. spotykamy się.- Byłam bardziej niż w szoku, cały okres czasu odkąd poznałam tą ciemną stronę miasta byłam niemal pewna że Rose i Louis wzajemnie, to znaczy Rose na tysiąc procent nie znosi Louis'a, a teraz widzę ich trzymających się za ręce. Co jeszcze dziwnego ma zamiar się dzisiaj wydarzyć? A potem patrząc na nich, oczami jak zakrętki od słoika przypomniałam sobie, jak Louis nie raz patrzył ukradkiem na sylwetkę dziewczyny i niemo się uśmiechał... To nawet składało się w całość, ale nadal był to dla mnie wstrząs jakoś nie widziałam Louis'a w roli chłopaka, a na pewno nie w roli chłopaka Rose.
-Um... wow.. Gratulacje w takim razie.- uśmiechnęłam się. Może Louis sprawi że Rose będzie szczęśliwa? Przecież pozory mylą, ale jeżeli ją zrani, będzie musiał się zmierzyć ze mną.
Louis nie był zmieszany, tylko cwaniacko się uśmiechał.
-Więc, o co chodzi z Harry'm?
-Jest tutaj?- zapytała Rose.
-Nie.
-Czy on, ma problemy z alkoholem?- wypaliłam i od razu pożałowałam, kiedy Niall i Louis spojrzeli na mnie zniesmaczonym wzrokiem.
-Dlaczego tak myślisz?- zapytał Niall podchodząc bliżej. No cóż, nie było odwrotu.
-Ponieważ, byłam u niego wieczorem i.... uh.. zaczęło się od tego że znalazłam jego zdjęcie z rodziną z dawnych lat, a on nagle się okropnie wkurzył i.... upił się po cichu w kantorku, a potem dobierał się do mnie. Nie mam pojęcia co było tego powodem.- opowiedziałam co się stało jak najzwięźlej i najszybciej. Chłopaki popatrzyli na siebie znaczącym, ale współczującym wzrokiem. Wiedzieli?
Oparli się o ścianę.
-To nie problemy z alkoholem.- wyszeptał Niall. Jego postawa zmieniła się i był przejęty.- On... ma problemy z emocjami.
-Co to znaczy?- tym razem byłam śmielsza.
-Julie, posłuchaj. Harry nie miał łatwego dzieciństwa, życia. Na tym zdjęciu miał około czternaście lat, prawda?- przytaknęłam.- Kiedy miał szesnaście rodzice znienawidzili go, a on uciekł, nie szukali go. Uznał, że jest niepotrzebny, tak nam powiedział. Jest bardzo wrażliwy na punkcie tego zdarzenia i swojej rodziny. To zdjęcie to jedyna pamiątka, kiedy ostatni raz był szczęśliwy, chciałby o nich zapomnieć, ale nie może.- słuchałam, ale nie mogłam uwierzyć w to jak Harry musiał cierpieć, to wyjaśniało parę spraw.- Ale zaczął nie panować nad sobą, wdał się w złe towarzystwo, wiesz narkotyki, ale z tym koniec, był też seks, bójki. To mu zniszczyło psychikę i... ma wybuchy złości.- to również się zgadza.- Nie chce się do tego przyznać sam przed sobą, nas też zapewnia że wszystko jest dobrze. Ale my widzimy, że nie jest Julie.
-Jezu...- wyszeptałam i momentalnie zachciało mi się płakać, Harry był małym chłopcem kiedy został sam i dorastał wśród brudnych ludzi, brudnych rzeczy. I jeszcze jego problemy psychiczne.
-Więc, nie zdziw się kiedy nad sobą nie zapanuje. A jego rodzina po prostu to jak przycisk odpalacza wszystko buzuje w nim. Chce zapomnieć, ale nie potrafi.- dopowiedział Niall.
-Nie miałam pojęcia.
-Wiedzieliśmy tylko my. Nie jesteśmy zaskoczeni, że byłaś na niego wściekła. Ale on potrzebuje pomocy, może ty nią jesteś?- podsumował, a ja zakryłam dłońmi usta. Musiałam stąd wyjść, to było dla mnie za dużo.
-Rose, muszę wyjść.- powiedziałam na wydechu, odwróciłam się jeszcze w stronę chłopaków i powiedziałam- Dziękuje..
Dziewczyna wzięła mnie za rękę, wyszłyśmy na chłodne powietrze, było koło dwunastej, jakoś tak. Jedyne co chciałam zrobić to pobyć sama i pomyśleć, nie wiedziałam co robić. To czego się dowiedziałam chwilę temu bardzo mną poruszyło, nie sądziłam że Harry mógł mieć takie życie. Było mi go okropnie szkoda, nic dziwnego w tym na kogo wyrósł, nie powinnam czuć się winna z powodu tego jak go wczoraj potraktowałam bp nie miałam pojęcia o tym wszystkim, gdybym wiedziała, zapewne nawet bym nie zapytała o to cholerne zdjęcie, ale jakaś część mnie i tak miała to poczucie winy. Jednakże może, ktoś powinien z nim porozmawiać, pozwolić wygadać się i dać upust uczuciom trzymanym w sobie bez użycia alkoholu czy innego sposobu zapomnienia o smutkach. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
______________________________
Rozdział 20! Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzach!
Dzisiejszy już szybciej haha, muszę wam wynagrodzić moją nieobecność. Jak nowina z Lou i Rose? Uhh tak bardzo chciałabym wam zdradzić szczegóły następnych rozdziałów, ale wiem że nie mogę haha xD
A kto ma ferie? Ja niestety nie, ale hm.. z jednej strony to lepiej bo mam czas do 16.02 na podniesienie moich ocen :) A wy macie jakieś plany na ten czas wolny? x
Stałam na chodniku i patrzyłam jak odjeżdża swoim czarnym sportowym samochodem. Nagle się zastanowiłam, "skąd on miał na to kasę?!", "skąd Niall miał kasę na taki dom?", "skąd oni brali na to wszystko forsę?!". To były ważne pytania, jednak chęci rozmyślenia nad nimi oraz wspominania dzisiejszego dnia szybko uleciały, wraz z zobaczeniem postaci siedzącej na ganku. Obcy strasznie się trząsł i jakby pochlipywał, podeszłam ostrożnie bliżej. O Matko! To była Julie!
-Julie! Julie co tutaj robisz!- podbiegłam do kruchego ciała i zaczęłam nią trząść.- Julie otwórz oczy! Wstawaj!- w końcu przerażenie dało za wygraną i uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz, podziałało już po chwili zawyła z bólu i przyłożyła rękę do piekącego miejsca.
-Rose...- Święty Barnabo, była taka słaba. Jakby mówienie sprawiało jej trudność, kto wie ile przesiedziała tutaj czekając na mój powrót.
Szybko podniosłam ją i oplotłam jedną ręką ramieniem, drugą szukając w torebce klucza do domu, znalazłszy go prędko otworzyłam drzwi, udało mi się to sprawnie zrobić mimo słabej widoczności. Weszłyśmy do środka, prawdopodobnie dom był pusty, bo na wieszakach nie było płaszczu mamy i kurtki taty, a ich pantofle jak zwykle były schludnie poukładane, za to moje leżały w nieładzie obok nich. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i zaczęłam rozbierać Julie z jej zimnej kurtki, była słabo ubrana, co tłumaczyło jej wyziębione ciało i ciągłe wstrząsy przechodzące przez nią. Kiedy już mogła stać o własnych siłach, sama ściągnęłam kurtkę i odwiesiłam na swoje miejsce. Dałam przyjaciółce swoje pantofle, a wzięłam zapasowe, moje były znacznie cieplejsze. Poszłyśmy od razu do mojego pokoju. Dziewczyna usiadła na niebieskiej pościeli, pasującej do biało-błękitnych ścian, jak i pozostałych kolorów mebli, a ja za ten czas podeszłam do przestronnej szafy w poszukiwaniu czystych i świeżych, a przede wszystkim ciepłych ubrań. Wybrałam czarne getry i żółty sweter, podałam je dziewczynie, a ona szepnęła ciche "dziękuje" i zaczęła się przebierać. Usiadłam na przeciwko niej na krześle obrotowym i czekałam, aż doprowadzi się do porządku, patrząc na nią mogłam w końcu skupić uwagę na jej mokrych od łez policzków i zapłakanych oczach, co się mogło wydarzyć... Była z Harry'm? Prawdopodobnie, na pewno jej rodzice nie doprowadzili ją do stanu by zapłakana, słabo ubrana i roztrzęsiona wybiegła z domu, bo co innego mogło się wydarzyć? Zakładając, że była z Harry'm. Pokłócili się? Dobierał się do niej? Okazał się być zboczeńcem? Nie chciałam od razu zasypywać ją falą pytań, może powinnam pogadać z nią o tym rano? Tak, tak będzie najlepiej. Kiedy już Julie przebrała się w moje ubrania, podeszłam i wzięłam z ziemi te stare zanosząc je szybko do pralni na dół. Kiedy wróciłam siedziała w tym samym miejscu, zamyślona patrząc w swoje dłonie. Wzięłam z toaletki grzebień i usiadłam za nią na łóżku, zaczynając rozczesywać jej brązowe, długie, falowane włosy które aktualnie były w chaosie.
-Dziękuje. Przepraszam, że tak bez zapowiedzi i w ogóle, ale...- zaczęła łkać i nie mogła wydusić słowa.
-Cii... Pogadamy o tym jutro. Nie masz mnie za co przepraszać.- delikatnie rozczesywałam włosy, kiedy skończyłam, odłożyłam grzebień na poprzednie miejsce, a dziewczyna już zdążyła położyć się na łóżku.- przykryj się i idź spać, za chwilę wrócę. Pójdę tylko pod prysznic.
***
Kiedy wróciłam, dziewczyna już smacznie spała, przytulając się do poduszki, wyglądało bardzo niewinnie, ale też smutno. Co ten drań mógł jej zrobić? Musiałam go tak nazwać, bo skoro doprowadził moją przyjaciółkę do takiego stanu, nie istniał żaden inny przymiotnik żeby go określić. Po rozczesaniu własnych włosów, położyłam się obok brązowowłosej i spojrzałam w sufit. Przypomniał mi się dzisiejszy dzień, w takich chwilach nie powinnam myśleć o własnej przyjemności, ale to nastąpiło tak samo. Obraz uśmiechniętego Louis'a sam pojawił się w moich oczach. Na początku to wydawało mi się dziwne, ponieważ od początku mnie wkurzał, nie chciało mi się nawet na niego patrzeć, ale teraz... coś się zmieniło i o dziwo nie chciałam by się zepsuło. Zanim się obejrzałam sen totalnie mnie pochłonął.
***
Obudziłam się przed Julie, więc postanowiłam że zrobię nam śniadanie i przy porannej kawie wszystko mi opowie. Ubrałam pantofle i zeszłam do kuchni, zrobię tosty, szybkie i smaczne.
Akurat kiedy skończyłam przyrządzanie posiłku, moja przyjaciółka zeszła na dół i usiadła przy stole.
-Rose, chce cię jeszcze raz przeprosić, ale ja naprawdę nie wiedziałam, gdzie miałam się podziać. To było okropne, to był okropny dzień, on był okropny.- chyba już nie miała łez, ponieważ jej mina była kamienna. Podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Jesteś w stanie mi opowiedzieć?- zapytałam, a ona przytaknęła. Usiadłam na przeciwko i nastawiłam słuch.
-Więc, była w domu u Harry'ego po naszej nauce jazdy na desce. Wszystko było cudownie, do czasu. Kiedy znalazłam zdjęcie przedstawiające jego w wieku około czternastu lat wraz z całą rodziną, kazał mi nie ruszać tego zdjęcia i nie pytać o nic. Od tej pory ciągle gdzieś wychodził... wiesz po co chodził do spiżarni, czy jak to się nazywało?- urwała, a ja siedziałam cicho.- On tam pił Rose. Wrócił do mnie pijany, zaczął się do mnie dobierać, ale gdy... gdy chciałam wyjść, na początku nie wypuszczał mnie, ale kiedy już to zrobił, nawet się nie odezwał. Pozwolił mi wyjść, od tak. Nie miałam gdzie iść, do rodziców nigdy w życiu, Damon'a tym bardziej od razu by się domyślił, że to przez Harry'ego. Zostałaś mi ty.- opuściła głowę i wpatrywała się w tosty.
-Jedz.- nakazałam.- Jezu Julie, to okropne! Ale dlaczego? Nie podejrzewałabym go o to... to znaczy, był dla ciebie taki inny, dobry i... myślisz że wkurzyło go to zdjęcie?
-Dlaczego niby?- powiedziała, gryząc leniwie kawałek chleba.
-Może coś kiedyś wydarzyło się w jego rodzinie o czym nie chce teraz wspominać i gdy zwróciłaś na to zdjęcie uwagę mogło go to rozdrażnić.. obawiam się, że może topić smutki w alkoholu i nie chce wspominać o rodzinie, bo za bardzo go to boli.
-Uważasz, że ma maskę. Gangster, bokser, ale jest również maska...?
-Tak.. Ale to co zrobił go nie usprawiedliwia, pamiętaj.
-Um...wiem. Co mam zrobić Rose?- popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem z nutką "błagam pomóż mi"
-Jeżeli to prawdziwy facet powinien sam przyjść. Nie odbieraj telefonów, nie odpisuj na sms'y, niech pokaże że żałuje i mu zależy.
-Masz rację.- otarła łzę cicho skrywającą się w kąciku oka. Uśmiechnęłam się do niej słabo.
*Julie
Dziękowałam wszystkim niebiosom za to, że mam kogoś takiego jak Rose. Zawsze mogłam na nią liczyć w trudnych sytuacjach. Najbardziej bolał mnie jednak fakt, że Harry postąpił tak jak postąpił u siebie w domu. Co nim kierowało? Dlaczego to zrobił? Przecież było tak dobrze, mogło się to skończyć jeszcze lepiej, a tym czasem... Czy to wszystko przez to, że podniosłam to zdjęcie? Może faktycznie ma z nim złe wspomnienia? Jestem kłębkiem martwiących mnie myśli i pytań. Nie sądziłam, że tak się zachowa w stosunku do mnie, sądziłam że jestem dla niego w jakiś sposób ważna, a może się myliłam? Może Harry Styles od początku chciał mnie tylko wykorzystać i dać mi plakietkę z jakimś numerem w kolejności.
-Julie, mam pewien pomysł.- odezwała się Rose, a jeżeli Rose Smith ma jakiś pomysł, jest on tak bardzo zły, że może skończyć się na posterunku policji lub dwutygodniowym szlabanie lub tak bardzo dobrym, że wypali w stu procentach. Zanim zaczęłam coś mówić, ona obwieściła mi swój plan.- Pojedziemy do Louis'a.- Hm, ciekawe dlaczego, może o coś w.... Zaraz! Louis'a?! Co?! Rose Smith chce jechać do Louis'a Tomlinsona? Czy ja o czymś nie wiem?!
-Louis'a?! Rose, co... przecież ty, wy.. co?!
-Wytłumaczę ci potem, teraz jedźmy.- szybko chwyciła mnie za ramię i podbiegłyśmy na ganek.
Szybko ubrałyśmy kurtki i buty, następnie wsiadłyśmy do samochodu blondynki i pojechałyśmy do Louis'a. Miałam parę pytań, ale najważniejsze były: dlaczego Harry tak się zachował? Dlaczego Rose dobrowolnie chce pojechać i spotkać się z Louis'em? i ciekawe co robi teraz Harry.
Po około pół godzinie, licząc korki dojechałyśmy na miejsce, jednak nie był to jak oczekiwałam dom Louis'a, ale stara siłownia w której spotykali się chłopcy. Weszłyśmy jak gdyby nic do środka, a gdy znalazłyśmy się już na głównej sali treningowej w drugich drzwiach pojawił się Louis i Niall. Oboje byli uśmiechnięci, ale i zaskoczeni naszym widokiem, zwłaszcza moim. Coś mi tutaj nie pasowało.
-Rose?- Louis podszedł do blondynki i wziął ją za rękę. Co?! To ona mu jeszcze nie grzmotnęła w twarz?
-Musimy porozmawiać, a konkretniej o Harry'm. Julie, ma parę pytań.- chłopak spojrzał na mnie, a potem pytająco na Rose.- Oh... no tak. Julie... Ja i Louis... no.. spotykamy się.- Byłam bardziej niż w szoku, cały okres czasu odkąd poznałam tą ciemną stronę miasta byłam niemal pewna że Rose i Louis wzajemnie, to znaczy Rose na tysiąc procent nie znosi Louis'a, a teraz widzę ich trzymających się za ręce. Co jeszcze dziwnego ma zamiar się dzisiaj wydarzyć? A potem patrząc na nich, oczami jak zakrętki od słoika przypomniałam sobie, jak Louis nie raz patrzył ukradkiem na sylwetkę dziewczyny i niemo się uśmiechał... To nawet składało się w całość, ale nadal był to dla mnie wstrząs jakoś nie widziałam Louis'a w roli chłopaka, a na pewno nie w roli chłopaka Rose.
-Um... wow.. Gratulacje w takim razie.- uśmiechnęłam się. Może Louis sprawi że Rose będzie szczęśliwa? Przecież pozory mylą, ale jeżeli ją zrani, będzie musiał się zmierzyć ze mną.
Louis nie był zmieszany, tylko cwaniacko się uśmiechał.
-Więc, o co chodzi z Harry'm?
-Jest tutaj?- zapytała Rose.
-Nie.
-Czy on, ma problemy z alkoholem?- wypaliłam i od razu pożałowałam, kiedy Niall i Louis spojrzeli na mnie zniesmaczonym wzrokiem.
-Dlaczego tak myślisz?- zapytał Niall podchodząc bliżej. No cóż, nie było odwrotu.
-Ponieważ, byłam u niego wieczorem i.... uh.. zaczęło się od tego że znalazłam jego zdjęcie z rodziną z dawnych lat, a on nagle się okropnie wkurzył i.... upił się po cichu w kantorku, a potem dobierał się do mnie. Nie mam pojęcia co było tego powodem.- opowiedziałam co się stało jak najzwięźlej i najszybciej. Chłopaki popatrzyli na siebie znaczącym, ale współczującym wzrokiem. Wiedzieli?
Oparli się o ścianę.
-To nie problemy z alkoholem.- wyszeptał Niall. Jego postawa zmieniła się i był przejęty.- On... ma problemy z emocjami.
-Co to znaczy?- tym razem byłam śmielsza.
-Julie, posłuchaj. Harry nie miał łatwego dzieciństwa, życia. Na tym zdjęciu miał około czternaście lat, prawda?- przytaknęłam.- Kiedy miał szesnaście rodzice znienawidzili go, a on uciekł, nie szukali go. Uznał, że jest niepotrzebny, tak nam powiedział. Jest bardzo wrażliwy na punkcie tego zdarzenia i swojej rodziny. To zdjęcie to jedyna pamiątka, kiedy ostatni raz był szczęśliwy, chciałby o nich zapomnieć, ale nie może.- słuchałam, ale nie mogłam uwierzyć w to jak Harry musiał cierpieć, to wyjaśniało parę spraw.- Ale zaczął nie panować nad sobą, wdał się w złe towarzystwo, wiesz narkotyki, ale z tym koniec, był też seks, bójki. To mu zniszczyło psychikę i... ma wybuchy złości.- to również się zgadza.- Nie chce się do tego przyznać sam przed sobą, nas też zapewnia że wszystko jest dobrze. Ale my widzimy, że nie jest Julie.
-Jezu...- wyszeptałam i momentalnie zachciało mi się płakać, Harry był małym chłopcem kiedy został sam i dorastał wśród brudnych ludzi, brudnych rzeczy. I jeszcze jego problemy psychiczne.
-Więc, nie zdziw się kiedy nad sobą nie zapanuje. A jego rodzina po prostu to jak przycisk odpalacza wszystko buzuje w nim. Chce zapomnieć, ale nie potrafi.- dopowiedział Niall.
-Nie miałam pojęcia.
-Wiedzieliśmy tylko my. Nie jesteśmy zaskoczeni, że byłaś na niego wściekła. Ale on potrzebuje pomocy, może ty nią jesteś?- podsumował, a ja zakryłam dłońmi usta. Musiałam stąd wyjść, to było dla mnie za dużo.
-Rose, muszę wyjść.- powiedziałam na wydechu, odwróciłam się jeszcze w stronę chłopaków i powiedziałam- Dziękuje..
Dziewczyna wzięła mnie za rękę, wyszłyśmy na chłodne powietrze, było koło dwunastej, jakoś tak. Jedyne co chciałam zrobić to pobyć sama i pomyśleć, nie wiedziałam co robić. To czego się dowiedziałam chwilę temu bardzo mną poruszyło, nie sądziłam że Harry mógł mieć takie życie. Było mi go okropnie szkoda, nic dziwnego w tym na kogo wyrósł, nie powinnam czuć się winna z powodu tego jak go wczoraj potraktowałam bp nie miałam pojęcia o tym wszystkim, gdybym wiedziała, zapewne nawet bym nie zapytała o to cholerne zdjęcie, ale jakaś część mnie i tak miała to poczucie winy. Jednakże może, ktoś powinien z nim porozmawiać, pozwolić wygadać się i dać upust uczuciom trzymanym w sobie bez użycia alkoholu czy innego sposobu zapomnienia o smutkach. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
***
Godzina dwudziesta czterdzieści dwa, stałam przed budynkiem w którym byłam rano. W jednym z pomieszczeń paliło się światło. Idę do dobrze mi znanych drzwi i następnie przemierzam równie dobrze już znany mi korytarz w celu dojścia do oświetlonego pokoju. Kiedy tam dotarłam, stanęłam cicho w progu i patrzyłam jak masa loków skakała wraz z przeskakiwania z nogi na nogę chłopaka ubranego jedynie w szorty i rękawice bokserskie, można było zobaczyć jego tatuaże oraz mięśnie, Harry nie spostrzegł że jest ktoś w pobliżu i się mu przygląda, myślał, że jest sam. Rękawice z wielką siłą uderzały w worek treningowy, widać było gołym okiem, że się na nim wyżywa, ciekawe o czym myślał z każdym pojedynczym uderzeniem. Postanowiłam podejść bliżej by zwrócić na siebie jego uwagę, poskutkowało bo jego ręce opadły wzdłuż tułowia i z nisko opuszczoną głową spojrzał na mnie. Bez słowa wpatrywaliśmy się w siebie, w końcu weszłam na matę i tak po prostu się do niego przytuliłam nie zwracając uwagi na to, że jest spocony, on się nie ruszył, ale to nic. Stałam tam i tylko go przytulałam, w końcu po chwili poczułam jego umięśnione ramiona w okół mojego ciała i głowę w wgłębieniu pomiędzy szyją, a barkiem. Masowałam jego plecy, nie powiedziałam, że mu wybaczyłam, do tego nie były potrzebne słowa.
______________________________
Rozdział 20! Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzach!
Dzisiejszy już szybciej haha, muszę wam wynagrodzić moją nieobecność. Jak nowina z Lou i Rose? Uhh tak bardzo chciałabym wam zdradzić szczegóły następnych rozdziałów, ale wiem że nie mogę haha xD
A kto ma ferie? Ja niestety nie, ale hm.. z jednej strony to lepiej bo mam czas do 16.02 na podniesienie moich ocen :) A wy macie jakieś plany na ten czas wolny? x
Świetny <3
OdpowiedzUsuńWięcej nie umiem powiedzieć xD
Pozdrowionka xx
Cudowny cudowny!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nn . Xx
OdpowiedzUsuńPerfect <3
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać tego ff
OdpowiedzUsuńgenialny :D
czekam co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńŚwietny x
OdpowiedzUsuń