-Julie! Co ci się stało?!- Takie przywitanie otrzymałam od mojej mamy kiedy weszłam do domu.
Miałam zamiar po cichu wejść do środka, ominąć kremowe ściany na których wisiały różne obrazy i pobiegnąć prosto na drewniane schody mieszczące się tuż przy niej, po czym zdjąć z siebie błękitną koszulę i udawać, że wszystko jest okej. Niestety moja niezdarna natura utrudniła mi zrealizowanie mojego planu. Kiedy weszłam do domu potknęłam się o skórzane buty taty i upadłam z głośnym hukiem na posadzkę na przedsionku, kiedy się podniosłam oczywiście musiałam jeszcze zrzucić kluczyki od samochodu, które wywołały kolejny nieprzyjemnie, głośny brzdęk.
Miałam zamiar po cichu wejść do środka, ominąć kremowe ściany na których wisiały różne obrazy i pobiegnąć prosto na drewniane schody mieszczące się tuż przy niej, po czym zdjąć z siebie błękitną koszulę i udawać, że wszystko jest okej. Niestety moja niezdarna natura utrudniła mi zrealizowanie mojego planu. Kiedy weszłam do domu potknęłam się o skórzane buty taty i upadłam z głośnym hukiem na posadzkę na przedsionku, kiedy się podniosłam oczywiście musiałam jeszcze zrzucić kluczyki od samochodu, które wywołały kolejny nieprzyjemnie, głośny brzdęk.
Chwilę potem mama zbiegła wystraszona ze schodów, ubrana w białą piżamę i ulubiony różowy szlafrok, który dostała od babci poprzedniej gwiazdki.
Z szeroko otworzonymi oczami oglądnęła mnie od góry do dołu. Nie dość, że jej córka wróciła do domu cała rozczochrana, to na dodatek w męskiej długiej koszuli sięgającej do ud, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nie miałam na sobie żadnych spodni. Na całe szczęście tata dzisiaj pracował na godzinę poranną, więc nie było go w domu i nie miał jak zobaczyć tej, żenującej sytuacji.
Z szeroko otworzonymi oczami oglądnęła mnie od góry do dołu. Nie dość, że jej córka wróciła do domu cała rozczochrana, to na dodatek w męskiej długiej koszuli sięgającej do ud, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nie miałam na sobie żadnych spodni. Na całe szczęście tata dzisiaj pracował na godzinę poranną, więc nie było go w domu i nie miał jak zobaczyć tej, żenującej sytuacji.
Rodzicielka czekała na jakiekolwiek wyjaśnienie z mojej strony, nie tak wyobrażała sobie mój powrót z nocowania u koleżanki, z resztą ja sama go sobie tak nie wyobrażałam. Powinnam teraz siedzieć u Rose i razem z nią gadać o najróżniejszych plotkach, o gwiazdach czy chociażby o filmie, który oglądnęłybyśmy poprzedniej nocy. Stałam cicho w holu świdrując wzrokiem pomieszczenie, mając nadzieję że ta czynność da mi chociaż o połowę minuty więcej na wymyślenie wiarygodnego kłamstwa tłumaczącego mój niecodzienny powrót, bo przecież nie mogłam powiedzieć mamie, że wybrałam się na imprezę, która skończyła się okropnym incydentem i na dodatek na samy końcu, wisienką na torcie przykrych zdarzeń było to, że wylądowałam w domu "obcego" faceta.
Brawo Julie.
Jednak to nic nie pomogło, każdy oddech i każdy kolejny ruch gałek ocznych zabierał kolejne sekundy -dla mnie- tej niezręcznej sytuacji. Tak bardzo chciałabym by to był tylko sen.
Brawo Julie.
Jednak to nic nie pomogło, każdy oddech i każdy kolejny ruch gałek ocznych zabierał kolejne sekundy -dla mnie- tej niezręcznej sytuacji. Tak bardzo chciałabym by to był tylko sen.
-Julie? Co ci się stało? Jak ty wyglądasz?! Gdzie są twoje ubrania? A ta koszula?!- Zadawała masę pytań, na które nie mogłam wymyślić dobrej odpowiedzi. Stałyśmy w ciszy, po raz pierwszy było mi wstyd przed mamą, zawsze mówiłyśmy sobie wszytko, a teraz... zabrakło mi słów.
-Julie?
-Mamo.. Bo.. Ja ci wszystko wyjaśnię...- Zaczęłam powoli, bojąc się nagłego wybuchu złości. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł, nie był on dość dobry, ale powinien wystarczyć na tę chwilę, poza tym nic innego nie zdołałam wymyślić.- Bo jak byłam u Rose to był jej kuzyn i z okazji moich urodzin na których jej nie było urządziliśmy małą domówkę. I jak wiesz Rose ma basen, a ten jej kuzyn okazał się być totalnym palantem bo podczas popijania piwa wrzucił mnie do wody i byłam cała mokra...i..ta koszula.. ona...- Podniosłam rąbek od błękitnego odzienia.- Jest jego. Pożyczył mi.
Stałam tak i czekałam na jakąkolwiek reakcję ze strony mamy, myślałam, że mój wymysł jest bardziej wiarygodny i niewinny niż to co się stało w rzeczywistości. Błagałam niebiosa by tylko uwierzyła. Przeklinałam się w duchu, że moją słabą stroną jest kłamanie. Byłam zaskoczona, kiedy mama wypuściła z ulgą oddech i oparła się ręką o ścianę.
-I tyle?
-T-tak.
-Wyglądasz tak jakbyś spała całą noc na ulicy, a ty denerwowałaś się wyjaśnić to? Ciesz się, że masz taką matkę, bo ja ci wierzę.- Kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie zabolało mnie serce. Okłamałam ją, a ona mi uwierzyła. Kochała mnie, poczucie winy powoli wzrastało, ale myśl, że zrobiłam to w słusznej sprawię trochę poprawiła mi samopoczucie. Uśmiech wkradł się na moją twarz, z nadzieją, że będzie wyglądał wiarygodnie i, że i jego mama kupi.
-Więc jest okej? Nie jesteś zła?
-Nie.. Ale na drugi raz będziesz miała przechlapane. Jesteś młoda, musisz mieć trochę swobody, ale jeszcze raz taka wrócić do domu to ostrzegam, będzie nieprzyjemnie. Masz szczęście, że taty nie ma. On by ci tego nie puścił płazem.
Szybko podbiegłam do mamy i ją mocno uścisnęłam. Tata jest wyluzowany, ale jeżeli chodzi o takie rzeczy, kobieta miała w stu procentach rację. Zapewne miałabym szlaban przez następny tydzień.
Oświadczyłam mamie, że idę do pokoju po rzeczy i pójdę pod prysznic. Po tym całym zamieszaniu marzę wejść pod chłodną wodę. Mimo iż u Harry'ego wzięłam prysznic, miałam ochotę zrobić to znowu u siebie, gdzie będę już czuć się pewniej i bezpieczniej..
Po drodze z pokoju skąd zabrałam prosty zestaw ubrań (składający się z czarnej bluzki i białych spodni w kwiatki) myślałam o mojej krótkiej rozmowie z chłopakiem, wydawało mi się to dosyć dziwne, że jego rodzice nie wiedzieli czym zajmuje się po lekcjach i (co bardziej wzbudziło moją ciekawość) czy kiedykolwiek zastanawiali się z kąt mogły wziąć się jego siniaki, bo na pewno przy tym brutalnym sporcie, jeżeli można to nazwać sportem, pojawiają się blizny. Kiedy weszłam do łazienki szybko odgoniłam od siebie wszystkie nieustające pytania i rozmyślenia na temat bruneta, rozebrałam się i weszłam do kabiny, chwilę potem orzeźwiający strumień chłodnej wody zaczął lać się ciurkiem po moim nagim ciele. Wzięłam do ręki szampon i zaczęłam szorować włosy, u Harry'ego nie miałam możliwość ich umyć po ostatniej Najgorszej Nocy w Całym Moim Życiu. Z zamkniętymi oczami co chwilę przejeżdżałam rękami po głowie, dokładnie zanurzając w brązowych włosach palce. W tym całym zniszczonym weekendzie próbowałam wyłowić chociaż jedno miłe wspomnienie, powróciłam myślami do imprezy mając nadzieję, że wydarzyło się tam coś dobrego. Trafiłam w sedno. Lekki uśmiech uśmiech wkradł się na twarz, wspomnienie które pojawiło się w mojej głowie zawładnęło całym umysłem. Damon. Myśli o tym jak z nim tańczyłam przyprawiały moje ciało o ciarki. Tak, przyrzekliśmy sobie przyjaźń, ale czy to możliwe, że skryte uczucie którym go obdarzyłam przez pewien, dawny, odległy okres czasu nie wygasło? Lub czy moje przypuszczenia że już nic, kompletnie nic do niego nie czuje rozwiały się, kiedy ponownie go zobaczyłam w dniu imprezy? A może jednak, to tylko moje urojenie?
Ludzie, już nie wiem co czuje.
***
Ludzie, już nie wiem co czuje.
***
Kiedy wyszłam spod prysznica udałam się do salonu w poszukiwaniu mojego telefonu. Przeszukałam wszystkie szafki w salonie, ale nigdzie nie mogłam znaleźć urządzenia, postanowiłam po raz drugi przeszukać mój pokój, ale tam również nic nie było. Byłam już cała w pocie, chyba prysznic w tej sytuacji był zbędny, w mojej głowie miałam tysiące myśli, nie mogłam sobie przypomnieć gdzie go zostawiłam.
-Mamo widziałaś mój telefon?- Spytałam, kiedy weszłam do kuchni, przeczesując kolejne półki w poszukiwaniu zguby. Pocieszała mnie jedynie myśl, że mam hasło i nikt nie dostanie się do wnętrza urządzenia.
-Nie, nie widziałam. A może zostawiłaś u Rose?- Mój umysł rozerwał się na tysiące kawałków, kiedy mama uświadomiła mi, że telefon zostawiam u przyjaciółki. To była prawda, zostawiłam go w czarnej torebce, a dokładniej w czarnej torebce w samochodzie dziewczyny. Możliwe że tym samochodem ten cały Louis odwiózł ją do domu. A może czarne bmw dalej jest przy drodze do lasu? Ruszyłam szybko do telefonu stacjonarnego i wykręciłam pośpiesznie numer blondynki.
-Rose?- Starałam się mówić powoli.
-Julie? Uff.. Jak dobrze, że dzwonisz. Martwiłam się o ciebie. Nie odbierasz telefonu.
-Zaraz.. To ty go nie masz u siebie w domu?- Czułam jak każda komórka, każde gruczoły potowe nasilają się i z każdą sekundą naszej rozmowy byłam coraz bardziej zdenerwowana. W tym telefonie miałam kontakty dosłownie wszystkich znajomych, rodzinne zdjęcia, nie mogłam tego stracić.
-Nie.. Nie mów, że też go nie masz!
-Okej.. Powiedz, czy ten cały Louis odwiózł cię do domu wczoraj? Twoim samochodem?- Próbowałam unormować mój szybki oddech i mówić w miarę zrozumiale. Dziewczyna milczała, jakby zastanawiała się co odpowiedzieć.
-No tak. Byłam tam twoja torebka? Czy...coś?- Stałam wpatrzona tępo w ścianę. Nie potrzebowałam więcej wiedzieć. Dobrze wiedziałam, gdzie obecnie jest mój telefon. Czułam jakbym miała cała wybuchnąć.
-Em.. A twoja była?
-Jak wychodziłam to była tylko moja.
-A Louis? Jak się zachowywał?- Mimo wszystko musiałam się upewnić, by pospiesznie nie rzucić fałszywych oskarżeń, chociaż teraz byłam niemal pewna, że mój telefon jest właśnie trzymany w ręku owego faceta. Znowu nastała chwila ciszy.
-On... Em.. Zachowywał się normalnie.
-Drażnił cie?
-....N-nie...- Wyczułam w jej głosie nitkę niepewności. Ale teraz nie miałam czasu na rozgryzienie tego, postanowiłam że zajmę się tym jak wszystko się wyjaśni.
-Wiesz co, okazało się, że.... o! Moja mama ma mój telefon. Sorry, za zamieszanie.- Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-Ale..?
-Muszę kończyć. Buziaki.- Szybko odłożyłam słuchawkę i rzuciłam się wściekła na sofę. Louis. To on zabrał mój telefon. Nie wiedziałam co mam myśleć, jak go zdobędę z powrotem? Przecież nawet nie wiem gdzie ten głupek mieszka. Dlaczego mam takiego pecha?! Leżałam bezczynnie na kanapie, gdy mama spytała o telefon kolejny raz skłamałam, że jest u Rose, a gdy zadała kolejne pytanie czy wszystko w porządku i tym razem jedną z najważniejszych osób w moim życiu obdarzyłam bzdurą składającą się z "Wszytko w porządku. Jestem zmęczona.".
Resztę dnia spędziłam przed telewizorem, kiedy około 18:00 tata wrócił z posterunku, przytuliłam go na powitanie. Mama zaproponowała, że zrobi domowej roboty frytki i obejrzymy jakiś ciekawy film. Razem z tatą przystaliśmy na tę propozycje.
***
Następnego dnia zwlekłam się z łóżka około godziny 11:00, razem z rodzicami zeszłej nocy urządziliśmy maraton filmowy i oglądaliśmy do późna różne rodzaje filmów, dlatego rano wyglądałam niczym zombie z horroru którego oglądaliśmy jako ostatniego około 02:30 w nocy. Był poniedziałek, na szczęście dzisiaj miałam wolne w pracy więc nie musiałam się nigdzie spieszyć i ogólnie zapowiadał sie kolejny leniwy dzień. Przetarłam ręką twarz i zwlekłam się z łóżka, ubrałam moje ulubione puchate kapcie, owinęłam się równie puchatym pomarańczowym szlafrokiem i pomaszerowałam na dół do kuchni, już na schodach czułam tą soczystą woń świeżo upieczonych bułek. Kiedy weszłam w głąb kuchni rodzice przywitali mnie ciepłym uśmiechem. Usiadłam przy stole na przeciwko taty, który czytał poranną gazetę i czekałam na swoją porcję bułek z jakimś serkiem.
Śniadanie wyglądało jak zawsze, razem z tatą konsumowaliśmy dużą ilość jedzenia, a mama śmiała się z nas i mówiła o tym jacy to jesteśmy podobni. Kiedy już posiłek dobiegł końca, pomogłam mamie pozmywać naczynia, w prawdzie nie robiłam tego codziennie ponieważ -szczerze- nie miałam na to ochoty i uważałam że to męczące i nudne, ale w końcu od czasu do czasu trzeba było to zrobić. Spoglądnęłam na zegarek wiszący nad nami, mała wskazówka pokazywała cyfrę "11", a zaś druga, ta mniejsza zatrzymała się również na numerku "11". A więc była 11:55. Kiedy razem z mamą uporałyśmy się z myciem naczyń, naszych uszów dobiegł dzwonek oznajmiający przyjście niezapowiedzianego gościa, obie spojrzałyśmy na siebie pytającym wzrokiem, żadna z nas nie wiedziała kto mógłby o tej porze do nas zaglądnąć. Tata, który nadal rozkoszował się kawą siedząc przy stole zauważył nasz mały "zawias", więc odłożył na bok trzymaną przez siebie gazetę i poszedł -on jako jedyny z nas nie był już w piżamie- otworzyć drzwi. Razem z mamą zostałyśmy w kuchni, cierpliwie czekając aż nasz gość opuści ganek, przez który jak było słychać wszedł i pójdziemy się przebrać. Usłyszałyśmy szmer rozmowy, kiedy nagle moje serce zamarło na dźwięk usłyszanego przeze mnie imienia, obróciłam jeszcze raz głowę w stronę zegarka, omijając pytające spojrzenie rodzicieli i wróciłam myślami dzień wcześniej.
No tak. Było południe.
O nie.
Naszym gościem był Harry. Zeszłego dnia, powiedział że przyjdzie do mnie i zabierze mnie na randkę, nie zaraz, nie zaprosił on to oświadczył, a teraz ja stałam roztargniona w samej piżamie, a za ścianą czekał na mnie chłopak. Nie miałam wcale ochoty nigdzie z nim wychodzić, ale też mówiąc łagodnie, żeby spadał, nie chciałam wyjść na niegrzeczną przy moich rodzicach.
-Julie, to ktoś do ciebie.- Tato dziękuje, dziękuje że wprowadziłeś go do kuchni, gdzie z łatwością mógł obserwować mnie w samej piżamie, tuż po wyjściu z łóżka. Pomyślałam, kiedy burza brązowych loków zawitała w pomieszczeniu w którym się znajdowałam, rodzice rzucili mi pytające spojrzenie, ale ja tylko odwzajemniłam je, wzrokiem który wchodził w kategorie "wszystko w porządku, proszę idźcie gdzieś." mimo iż nic nie było w porządku, dziękowałam w duchu rodzicom za to, że zrozumieli aluzje i wyszli z kuchni pod pretekstem, że mama pójdzie się przebrać, a tata pójdzie za nią. Tato, brawo za twoją wyobraźnie.
-Witaj.
Usłyszałam znaną mi już barwę głosu z tą aksamitną chrypką. Chłopak swoim widokiem zwalił mnie z nóg. Myślałam, że będzie ubrany jak zawsze czyli w jakiś zwykły T-shirt i jeansy, przy czym założy jakąś beanie, ale dzisiaj mnie zaskoczył i to....mile? Przede mną stała postać niczym grecki bóg obdarzony hipnotyzującymi zielonymi oczami, które mogłyby przesiąknąć całą twoją duszę gdyby tylko chciały, uroczy uśmiech, którego ozdabiały dwa słodkie dołeczki niczym u małego dziecka, muskularna obudowa ciała była przykryta białą koszulą, a szczupłe nogi, (które czasami wywoływały u mnie uczucie zazdrości) były opięte przez ciemne spodnie. Jedyne co nie zmieniło się w wyglądzie chłopaka były jego buty, znowu ubrał czarne converse, a na dłoni miał dwa pierścionki, które bardzo mi się podobały i jeszcze jeden brak zmiany, który nie mógł uciec mojej uwadze. Włosy. Te bujne loki, które były roztrzepane na różne strony świata tworząc tak zwany artystyczny nieład. Przede mną stał najpiękniejszy mężczyzna jakiego dane było mi widzieć w całym moim życiu. Ale dlaczego właściciel tak uwodzącego ciała i urody, w środku musiał być takim, hmm.. nie umiem go określić, ale podchodził pod kategorie "tych złych, niebezpiecznych, tajemniczych, uwodzących". Dopiero po paru chwilach zdałam sobie sprawę z tego, że wpatrywałam się w chłopaka jak w obrazek, a on tylko szeroko się uśmiechał, jak widać dobrze zdawał sobie sprawę z tego jakie wywarł na mnie wrażenie.
-E-e.. Co ty.. Dlaczego ty... Nie myśl, że gdzieś z tobą pójdę.- W końcu skończyłam moją żenującą wypowiedź, która miała wyglądać zupełnie inaczej. Miała być stanowcza, a wyszła jakby ktoś zaciął mi taśmę w odtwarzaczu.
-Powiedziałem ci wczoraj, że chcę się z tobą umówić, skarbie.
-Ale też nie pozwoliłeś mi niczego powiedzieć, a chciała ja ci oznajmić, że nie mam zamiary nigdzie z tobą wyjść.- Tym razem potok słów wypłynął ze mnie z zadziwiającą lekkością, co bardzo mi się spodobało.
-Cóż..- Powiedział i się zbliżył, następnie z kieszeni swoich spodni wyciągnął małe urządzenie, a okazał się to być...mój telefon!
-Skąd ty go masz?!
-Znalazł mi go mój dobry przyjaciel..
-Louis.- Przerwałam mu..- I nie "znalazł" jak to ująłeś tylko bezczelnie go ukradł, na dodatek z samochodu mojej przyjaciółki!
Chłopak uśmiechnął się i lekko oddalił, machając telefonem trzymanym w ręce.
-Chętnie ci go oddam, ale najpierw idziemy na randkę.
-Jesteś okropny.- Stwierdziłam i obeszłam go kierując się w stronę schodów.
-A ty gdzie?
-Jak to gdzie?! Chyba nie myślisz, że wyjdę na miasto w tym.- Gestem rąk wskazałam na szlafrok. Harry się melodyjnie zaśmiał, na co ja prychnęłam i ruszyłam w górę schodów, usłyszałam za sobą jeszcze słowa "ładnie ci w nim, ale ubierz coś seksi", mój organizm zwalczył wszystkie przeszkody stojące mu na drodze i pozwolił by moje policzki oblał rumieniec. Zapowiadał się bardzo długi dzień. Weszłam do pokoju i wybrałam ten strój, mając nadzieję, że nie pokładał on się w dużej mierzę z oczekiwaniem chłopaka, poza tym mnie samej bardzo się podobał.
Kiedy kończyłam nakładać lekki makijaż do pokoju weszła mama z pytaniem kim jest owy chłopak wciąż siedzący przy stole w kuchni, starając się mówić spokojnie, odpowiedziałam że to kolega z pracy, co w sumie było prawdą, oprócz jednego małego szczegółu, Harry Styles nie był moim kolegą.
Kiedy byłam już gotowa do wyjścia zabrałam jeszcze swoją ulubioną małą torebeczkę, spojrzałam w lustro i zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam po schodach do mojej "randki".
-Wow... wyglądasz olśniewająco!- Skomentował mój strój kiedy stawiałam ostatnie kroki na drewnianych belkach schodów.
-Dzięki.
-Może nie tak jak sobie to wyobrażałem, mogłaś ubrać trochę krótszą, ale tak też jest ślicznie.- Puścił do mnie perskie oko, a ja tylko obróciłam wzrok, nie miałam najmniejszej ochoty słuchać jego taniego podrywu, na który zapewne nabrała się niejedna przede mną, która leciała na niego w dużej, a może w największej mierze z wyglądu. Ciemnowłosy jedynie cicho się zaśmiał. Gdy już ubrałam pasujące do stroju buty, krzyknęłam rodzicom, że wychodzę i zamknęłam drzwi. Kiedy klucze z małym doczepionym bryloczkiem-misiem trafiły do mojej torebki poczułam jak długie palce wplatają się w moje, a ciepła dłoń wpasowuje się w moją, spuściłam wzrok na ruch Harry'ego i oglądnęłam nasze ręce. Zaskoczyła mnie jedna rzecz, jego dłoń była duża i mocna, to zaskakująco dziwne jak idealnie wpasowała się w moją małą i drobną. Jednakże nie mogłam pozwolić na to bym pozwoliła na zbyt wiele, szybko wyplątałam rękę z uścisku i ruszyłam w kierunku czarnego mercedesa, który czekał na podjeździe. Usłyszałam za sobą kolejny melodyjny śmiech wydobywający się z gardła Harry'ego jednak postanowiłam to zignorować, chwilę potem chłopak znikąd pojawił się obok mnie otwierając drzwi od strony pasażera gestem ręki zapraszając bym usiadła, lekko się uśmiechnęłam, pamiętając o manierach, mimo iż on zachowywał się czasami aż za bardzo bezczelnie, ja musiałam zachować resztki kultury, dziwiło mnie to, że przy nim jeszcze o niej nie zapomniałam.
Kiedy już usadowiłam się na wyznaczonym dla mnie miejscu, samochód się zachwiał kiedy ciężar Harry'ego spoczął na siedzeniu obok, cały czas na jego twarzy malował się uśmiech.
-Zapnij pas.- Jego słowa nie były rozkazem, ale prośbą, nie od razu spełniłam jego żądanie, ale w gruncie rzeczy dbając o bezpieczeństwo (bo nie wiadomo jak ten maniak jechał) zapięłam je.
-Możesz już mi oddać telefon?
-Nie, odzyskasz go dopiero po randce. Jeszcze mi gdzieś uciekniesz.- Powiedział do mnie tonem takim jak matka mówi do swojego małego dziecka by go zaszantażować tym, że jeżeli zje grzecznie obiad dostanie w nagrodę cukierki. Odwróciłam się w stronę przedniej szyby czekając, aż pojazd ruszy, ale kiedy nic takiego nie nastąpiło, jeszcze raz przechyliłam głowę w stronę Harry'ego i w tym momencie serce na chwilę przestało bić. Chłopak swoją dużą dłonią ujął mój policzek i przysunął do swojej twarzy, składając na ustach głęboki i pewny pocałunek. Czy czułam złość? Nie wiem, czułam tak jakbym, jakbym nic nie czuła. Pocałunek był spontaniczny, mało różnił się od poprzedniego, ale teraz w nim nie było tej.. złości, lub może zdenerwowania jak przy ostatnim.
Sama już nie wiem, mój rozum nie mógł w tej chwili normalnie funkcjonować.
Kiedy jego wargi opuściły moje, szeroko z tryumfem uśmiechnął się i spojrzał na drogę, chwilę potem odpalił silnik.
-Możemy jechać.
No tak. Było południe.
O nie.
Naszym gościem był Harry. Zeszłego dnia, powiedział że przyjdzie do mnie i zabierze mnie na randkę, nie zaraz, nie zaprosił on to oświadczył, a teraz ja stałam roztargniona w samej piżamie, a za ścianą czekał na mnie chłopak. Nie miałam wcale ochoty nigdzie z nim wychodzić, ale też mówiąc łagodnie, żeby spadał, nie chciałam wyjść na niegrzeczną przy moich rodzicach.
-Julie, to ktoś do ciebie.- Tato dziękuje, dziękuje że wprowadziłeś go do kuchni, gdzie z łatwością mógł obserwować mnie w samej piżamie, tuż po wyjściu z łóżka. Pomyślałam, kiedy burza brązowych loków zawitała w pomieszczeniu w którym się znajdowałam, rodzice rzucili mi pytające spojrzenie, ale ja tylko odwzajemniłam je, wzrokiem który wchodził w kategorie "wszystko w porządku, proszę idźcie gdzieś." mimo iż nic nie było w porządku, dziękowałam w duchu rodzicom za to, że zrozumieli aluzje i wyszli z kuchni pod pretekstem, że mama pójdzie się przebrać, a tata pójdzie za nią. Tato, brawo za twoją wyobraźnie.
-Witaj.
Usłyszałam znaną mi już barwę głosu z tą aksamitną chrypką. Chłopak swoim widokiem zwalił mnie z nóg. Myślałam, że będzie ubrany jak zawsze czyli w jakiś zwykły T-shirt i jeansy, przy czym założy jakąś beanie, ale dzisiaj mnie zaskoczył i to....mile? Przede mną stała postać niczym grecki bóg obdarzony hipnotyzującymi zielonymi oczami, które mogłyby przesiąknąć całą twoją duszę gdyby tylko chciały, uroczy uśmiech, którego ozdabiały dwa słodkie dołeczki niczym u małego dziecka, muskularna obudowa ciała była przykryta białą koszulą, a szczupłe nogi, (które czasami wywoływały u mnie uczucie zazdrości) były opięte przez ciemne spodnie. Jedyne co nie zmieniło się w wyglądzie chłopaka były jego buty, znowu ubrał czarne converse, a na dłoni miał dwa pierścionki, które bardzo mi się podobały i jeszcze jeden brak zmiany, który nie mógł uciec mojej uwadze. Włosy. Te bujne loki, które były roztrzepane na różne strony świata tworząc tak zwany artystyczny nieład. Przede mną stał najpiękniejszy mężczyzna jakiego dane było mi widzieć w całym moim życiu. Ale dlaczego właściciel tak uwodzącego ciała i urody, w środku musiał być takim, hmm.. nie umiem go określić, ale podchodził pod kategorie "tych złych, niebezpiecznych, tajemniczych, uwodzących". Dopiero po paru chwilach zdałam sobie sprawę z tego, że wpatrywałam się w chłopaka jak w obrazek, a on tylko szeroko się uśmiechał, jak widać dobrze zdawał sobie sprawę z tego jakie wywarł na mnie wrażenie.
-E-e.. Co ty.. Dlaczego ty... Nie myśl, że gdzieś z tobą pójdę.- W końcu skończyłam moją żenującą wypowiedź, która miała wyglądać zupełnie inaczej. Miała być stanowcza, a wyszła jakby ktoś zaciął mi taśmę w odtwarzaczu.
-Powiedziałem ci wczoraj, że chcę się z tobą umówić, skarbie.
-Ale też nie pozwoliłeś mi niczego powiedzieć, a chciała ja ci oznajmić, że nie mam zamiary nigdzie z tobą wyjść.- Tym razem potok słów wypłynął ze mnie z zadziwiającą lekkością, co bardzo mi się spodobało.
-Cóż..- Powiedział i się zbliżył, następnie z kieszeni swoich spodni wyciągnął małe urządzenie, a okazał się to być...mój telefon!
-Skąd ty go masz?!
-Znalazł mi go mój dobry przyjaciel..
-Louis.- Przerwałam mu..- I nie "znalazł" jak to ująłeś tylko bezczelnie go ukradł, na dodatek z samochodu mojej przyjaciółki!
Chłopak uśmiechnął się i lekko oddalił, machając telefonem trzymanym w ręce.
-Chętnie ci go oddam, ale najpierw idziemy na randkę.
-Jesteś okropny.- Stwierdziłam i obeszłam go kierując się w stronę schodów.
-A ty gdzie?
-Jak to gdzie?! Chyba nie myślisz, że wyjdę na miasto w tym.- Gestem rąk wskazałam na szlafrok. Harry się melodyjnie zaśmiał, na co ja prychnęłam i ruszyłam w górę schodów, usłyszałam za sobą jeszcze słowa "ładnie ci w nim, ale ubierz coś seksi", mój organizm zwalczył wszystkie przeszkody stojące mu na drodze i pozwolił by moje policzki oblał rumieniec. Zapowiadał się bardzo długi dzień. Weszłam do pokoju i wybrałam ten strój, mając nadzieję, że nie pokładał on się w dużej mierzę z oczekiwaniem chłopaka, poza tym mnie samej bardzo się podobał.
Kiedy kończyłam nakładać lekki makijaż do pokoju weszła mama z pytaniem kim jest owy chłopak wciąż siedzący przy stole w kuchni, starając się mówić spokojnie, odpowiedziałam że to kolega z pracy, co w sumie było prawdą, oprócz jednego małego szczegółu, Harry Styles nie był moim kolegą.
Kiedy byłam już gotowa do wyjścia zabrałam jeszcze swoją ulubioną małą torebeczkę, spojrzałam w lustro i zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam po schodach do mojej "randki".
-Wow... wyglądasz olśniewająco!- Skomentował mój strój kiedy stawiałam ostatnie kroki na drewnianych belkach schodów.
-Dzięki.
-Może nie tak jak sobie to wyobrażałem, mogłaś ubrać trochę krótszą, ale tak też jest ślicznie.- Puścił do mnie perskie oko, a ja tylko obróciłam wzrok, nie miałam najmniejszej ochoty słuchać jego taniego podrywu, na który zapewne nabrała się niejedna przede mną, która leciała na niego w dużej, a może w największej mierze z wyglądu. Ciemnowłosy jedynie cicho się zaśmiał. Gdy już ubrałam pasujące do stroju buty, krzyknęłam rodzicom, że wychodzę i zamknęłam drzwi. Kiedy klucze z małym doczepionym bryloczkiem-misiem trafiły do mojej torebki poczułam jak długie palce wplatają się w moje, a ciepła dłoń wpasowuje się w moją, spuściłam wzrok na ruch Harry'ego i oglądnęłam nasze ręce. Zaskoczyła mnie jedna rzecz, jego dłoń była duża i mocna, to zaskakująco dziwne jak idealnie wpasowała się w moją małą i drobną. Jednakże nie mogłam pozwolić na to bym pozwoliła na zbyt wiele, szybko wyplątałam rękę z uścisku i ruszyłam w kierunku czarnego mercedesa, który czekał na podjeździe. Usłyszałam za sobą kolejny melodyjny śmiech wydobywający się z gardła Harry'ego jednak postanowiłam to zignorować, chwilę potem chłopak znikąd pojawił się obok mnie otwierając drzwi od strony pasażera gestem ręki zapraszając bym usiadła, lekko się uśmiechnęłam, pamiętając o manierach, mimo iż on zachowywał się czasami aż za bardzo bezczelnie, ja musiałam zachować resztki kultury, dziwiło mnie to, że przy nim jeszcze o niej nie zapomniałam.
Kiedy już usadowiłam się na wyznaczonym dla mnie miejscu, samochód się zachwiał kiedy ciężar Harry'ego spoczął na siedzeniu obok, cały czas na jego twarzy malował się uśmiech.
-Zapnij pas.- Jego słowa nie były rozkazem, ale prośbą, nie od razu spełniłam jego żądanie, ale w gruncie rzeczy dbając o bezpieczeństwo (bo nie wiadomo jak ten maniak jechał) zapięłam je.
-Możesz już mi oddać telefon?
-Nie, odzyskasz go dopiero po randce. Jeszcze mi gdzieś uciekniesz.- Powiedział do mnie tonem takim jak matka mówi do swojego małego dziecka by go zaszantażować tym, że jeżeli zje grzecznie obiad dostanie w nagrodę cukierki. Odwróciłam się w stronę przedniej szyby czekając, aż pojazd ruszy, ale kiedy nic takiego nie nastąpiło, jeszcze raz przechyliłam głowę w stronę Harry'ego i w tym momencie serce na chwilę przestało bić. Chłopak swoją dużą dłonią ujął mój policzek i przysunął do swojej twarzy, składając na ustach głęboki i pewny pocałunek. Czy czułam złość? Nie wiem, czułam tak jakbym, jakbym nic nie czuła. Pocałunek był spontaniczny, mało różnił się od poprzedniego, ale teraz w nim nie było tej.. złości, lub może zdenerwowania jak przy ostatnim.
Sama już nie wiem, mój rozum nie mógł w tej chwili normalnie funkcjonować.
Kiedy jego wargi opuściły moje, szeroko z tryumfem uśmiechnął się i spojrzał na drogę, chwilę potem odpalił silnik.
-Możemy jechać.
________________________________
Witam Was ponownie!
Really sorry za tą dłuuugą przerwę, ale nasi nauczyciele zaczęli swój sezon na sprawdziany i musiałam zakuwać i zakuwać, a następnie wyjechałam do Anglii *__* Było tak bfeuwbfuiwbfca! Pogodziłam się też z przyjaciółką więc jest już w porządku. :)
Czy podoba mi się ten rozdział? Chyba tak, nie wiem, nie umiem siebie oceniać xd Więc i tym razem proszę byście skomentowali i wyrazili własną opinie :) Bardzo dziękuje za dotychczasowe komentarze, każdy daje tyle motywacji aww..
Jak wyobrażacie sobie randkę Harry'ego i Julie? :D
Trzymajcie się ciepło kochani! xx
Nie no supper aaah..a Harry, Boże kocham go, jest taki słodki *.* dodaj szybko kolejny rozdział nie mogę się już doczekać :D kocham tego bloga !!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPS. Miłego weekendu i życzę weny kochana :D
Super! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału *o*
OdpowiedzUsuńPisz szybko i weny życzę xoxo
O matko! Świetne <3
OdpowiedzUsuńJejkuuuu kocham twojego bloga. On jest po prostu oihjdsfhsdk. No lepiej tego nie wyrażę. Czekam na next.
OdpowiedzUsuń+
Również zapraszam do mnie http://zaynmalikprawdziwahistora.blogspot.com/
+
Weny życzę :)
Suuper
OdpowiedzUsuńsuper! napewno bd razem ! :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Rozwaliło mnie to, że Harry do niej przyszedł, a ona i jej mama w szlafrokach. Jeszcze mama powiedziała, że idzie się przebrać, a tata, że idzie z nią, haha XD Jestem ciekawa jak będzie wyglądać ich randka. Na pewno nas czymś zaskoczysz. Pozdrawiam, Weronika :) x
OdpowiedzUsuńsuper rozdizał czekam na kolejny :)) weny życze
OdpowiedzUsuńO Boże! To jest cudowne! Ja od początku byłam zakochana w tym blogu, a ty z każdym nowym rozdziałem mnie zadziwiasz i cholernie ( sorki) intrygujesz. W ogóle cała ta historia jest jedna w swoim rodzaju. Taka inna i po prostu OMG!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już wróciłaś. Było na co czekać, kochana, bo masz niezwykły talent!
Życzę weny!
http://zaczarowanahistoria123.blogspot.com/
Jaki Harry słodki *o* Boski rozdział <3 Next
OdpowiedzUsuńJezuu świetny!!! ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Jeju, jeju, jeju! Harry jest taki słodki i wbrlejivucb emocje mi latają no :3
OdpowiedzUsuńChcę taką mamę :c Niech mi ją Jullie odda, bo moja jest chyba popsuta czy coś :/ A ten trik z telefonem? Tak, tak tylko Harry może mieć taki tupet hahah Louis aka bad boy, pomocnik xd Jednak z wszystkiego co tutaj jest najbardziej podobało mi się jedno......POCAŁUNEK *.* Nie wiem co jeszcze napisać, rozdział jest "hallelujah zakochałam się" i serio czuje się głupio, że dopiero teraz go czytam :c (Durne złamane serce, za wiele przez nie olałam ) A mój wymysł, na ich randkę? Chyba jest w mojej głowie za dużo scenariuszy hahah, ale wiem, że jak ty go napiszesz, to znowu będzie mi serce co chwilę stawało i się darło "przestań czytać, bo zawał będzie" a ja nie przestanę xd Przepraszam, że wszystko jest takie chaotyczne i pewnie są błędy, ale jest 5:41 rano i serio chcę już spaaaać :3 Soł.....Weny skarbie i czekam na siudemeczke! :* ♥ xx
Cooooooooooooooooooooooooooooooooooooo?? POCAŁUNEK?! Henri? nie za wcześnie?!
OdpowiedzUsuńHahahahaha Tato - mistrzu, MÓJ MISTRZU!
,,wyszli z kuchni pod pretekstem, że mama pójdzie się przebrać, a tata pójdzie za nią. Tato, brawo za twoją wyobraźnie."! Hahahahahahahaha lejeee!! <3
Kocham Cie po prostu dziewczyno!
A co do rozdziału: Cała sie spociłam, gdy pojawił się Henri, aż mnie brzuch zabolał ze stresu. Boże! Jak ty na mnie działasz!!
super ;3
OdpowiedzUsuńfhauofhoahfaiohasofhoiasfioa piszesz niesamowicie! Harry! Już nie mogę się doczekać co będzie dalej <3
OdpowiedzUsuńps. Zapraszam również do siebie http://one-direction-in-our-life.blogspot.com/
Świetny czekam na next :*
OdpowiedzUsuń