czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 10

Od autorki: Witam kochani znooowu.  Ohh czujecie tą wolność wakacji? Jeju! Nareszcie koniec tej szkoły! Oglądacie Mundial? Ja jestem 100% za Brazylią! Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba :)
Jak możecie zauważyć w tym rozdziale skupię się na emocjach Damon'a.
Jeżeli macie jakieś pytania piszcie śmiało!
Proszę piszcie komentarze, każdy nowy komentarz sprawia mi tyle radości! Kocham was miśki! xx
Czas na rozdział bum bum.

___________________________________
____________________________
_______________ 

Czekałem przez cały ten czas,
By w końcu to powiedzieć,
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze. 

*Damon*


Mój chłopak. 

Chłopak. 
Chłopak. 
Chłopak.  

       Głos Julie odbijał się w mojej głowie niczym echo, gdybym był w pustym, wielkim pokoju gdzie każdy najcichszy dźwięk, rozchodził się po pomieszczeniu, głos który każdy zdołałby usłyszeć, powtarzający się w kółko. Wszystkie inne myśli zastąpione zostały jedną, tą że serce dziewczyny posiada ktoś inny. Przetwarzałem w głowie jeszcze raz zdarzenie, które wydarzyło się trzy dni temu, wciąż mój umysł wytwarzał te same miejsca, ludzi, sceny, kolory, dźwięki, emocje.. Niekończąca się rutyna. 
       Od pamiętnego dnia, kiedy wszystko straciłem lub może dużą część tego, nie robiłem nic innego tylko siedziałem na skórzanym fotelu w salonie oglądając jakieś nudne filmy. Co takiego straciłem? Czemu się tak użalam nad tym, że Julie ma chłopaka? Jest parę powodów. Po pierwsze; wiedziałem już od dawna, że kiedy moja przyjaciółka odnajdzie swoją miłość, nasze więzły się nieco rozplączą, nie będziemy ze sobą spędzać tyle czasu co ostatnio, będę musiał zaakceptować to, że teraz z kimś innym częściej będzie spędzać wieczory, ona będzie miała swoją własną gwiazdkę, a ja zostanę księżycem, który będzie ich obserwować, chciałem jej szczęścia, widzieć radość w jej błękitnych oczach, ale kiedy w końcu to nastąpiło nie sądziłem że tak trudno będzie mi z tą myślą. Drugi powód jest o wiele ważniejszy; ona jest moją przyjaciółką, moim aniołem który wyciągnął mnie z doła, kiedy byłem smutny, zagubiony. Dzięki niej wyrzuciłem żyletkę i tym podobne sprawy. A teraz ona jest z nim, to mój problem. Harry Styles, członek najgroźniejszego i najbardziej nieprzewidywalnego gangu bokserskiego w tym mieście, nawet skład Marcusa, nie budził tak dużego lęku jak oni. Wiedziałem jaki był, uwodzicielski, bezczelny, pewny że może dosłownie wszystko, nie znający sprzeciwu, bawiący się kobietami. Tego się bałem, że ją skrzywdzi, wykorzysta i zostawi, że będę musiał patrzeć na jej załzawione oczy, widzieć smutek na jej twarzy, czuć jak jej dusza rozpada się na kawałki, wtedy to ja, będę jej stróżem, opiekunem, ja będę musiał każdego dnia do niej przychodzić i ją pocieszać, czuwać nocami, kiedy będzie zasypiać. Ona naprawdę nie wie co zrobiła. Nie wie czego może się spodziewać. To widać gołym okiem jaki jest Styles. 

-Rusz się, cały czas siedzisz na tym fotelu.- Usłyszałem za sobą zirytowany głos, należący do mojego brata. Kiedy dowiedział się o tym co się stało w sklepie, o tym, że Julie jest ze Styles'em, sam był rozzłoszczony ponieważ nie znosił drania, a Jul bardzo lubił, ale uważał że ma swoje życie i sama musi wybierać kto w nim powinien być. Niby starszy tylko o dwa lata, a jednak wykazuje się tym rozsądkiem którego mi jak widać brakuje. Pff.. 

-Stephan, nie mam ochoty.- Powiedziałem krótko, wciąż wzrokiem świdrując po kolorowym ekranie plazmowego telewizora. Wziąłem do ręki niedokończone piwo i upiłem łyka. Wysoki brunet podszedł do mnie z grymasem na twarzy i wyrwał mi puszkę z ręki. 

-Przestań się tym truć.- Powiedział. Ohh.. Czyżby zaraz miało się zacząć kazanie mojego kochanego brata?- Posłuchaj, to nie pomoże ci wyjść z dołka...- Zaczyna się.- Julie wie co robi, no dobra może jej się wydaje że tak jest. Ale jest dorosła i powinna sama decydować o swoim życiu, niech spotyka się z kim zechce. Musi sama w końcu odpowiadać za swoje czyny. Rozumiem, że jesteś zły, ale zauważyłem jedną rzecz; za bardzo się tym przejmujesz, wciąż przy niej czuwasz patrząc co jest dla niej dobre, a co złe. To cudowne z twojej strony, ale musisz dać Julie swobodę, ona jej potrzebuje, musi nauczyć się tego, że ty nie zawsze będziesz stał przy jej ramieniu i ją prowadził. Jesteś tylko jej przyjacielem, Damon.- Tymi słowami zakończył swoje przemówienie, a we mnie się coś poruszyło. Jakby żołądek nie mógł odebrać jednego ze zdań, wypowiedzianych przez brata, stojącego na przeciwko. 

"Jesteś tylko jej przyjacielem."

Nie, ja jestem tylko jej najlepszym przyjacielem. 

Ale to dziwne się tak nazywać. Nie czułem się tylko przyjacielem, czułem się kimś więcej. Pamiętam i to dobrze, okres w którym między mną i Julie coś się wydarzyło. Pamiętny wieczór, kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy, w tedy chcieliśmy ze sobą spróbować, staliśmy się parą. Parą z pozoru idealną, ale były sprzeczki, kłótnie. Nie wyszło nam, byliśmy młodzi, oboje głodni miłości, to był błąd. Oboje to zrozumieliśmy i postanowiliśmy zakończyć nasz romans, staliśmy się przyjaciółmi, którzy byli bardzo blisko, którzy się razem zwierzali niczym brat z siostrą. Wiem, że z tego związku byłem dumny z jednej rzeczy. Że to ja byłem jej pierwszy pocałunkiem i tego tytułu nikt mi nie może odebrać.
-Pójdę na górę.- Podparłem się dłońmi o fotel i wstałem. Podszedłem do chłopaka, który patrzył na mnie wzrokiem, takim jakby czegoś szukał. Zastanawiał się, chciał z wyrazu mojej twarzy odgadnąć odpowiedź na jego pytanie, lub może w oczach próbował doszukać się dowodu jego przypuszczeń, jakiekolwiek one by były.- Stephan.. Dzięki.- Położyłem mu rękę na ramieniu i poklepałem, następnie przekraczając próg do wejścia na salon, poszedłem w górę schodami kierując się do mojego pokoju. 

Pierwsze co zrobiłem do walnąłem się na łóżku zamykając zmęczone oczy. Myślałem o tym wszystkim co powiedział mi Stephan, czyżby miał racje? Przesadzam? Ale ja chcę tylko jej dobra, staram się by nie cierpiała, czy to coś złego? Jestem smutny, tak jestem smutny, ale nie wiem nawet czym ten smutek jest wywołany. Uczuciem pustki? Tej właśnie pustki, którą poczułem zaraz po opuszczeniu lokalu zostawiając tę dwóję razem? Czy to właśnie, ta mała pusta część duszy wywoływała tyle zamętu w mojej głowie? Otworzyłem z powrotem oczy, usiadłem na materacu i rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajduje. Różne obrazy porozwieszane na brązowych ścianach (wraz z lustrem), zwykłe biurko z laptopem, lampką, długopisami. Ciemne meble; dwudrzwiowa szafa na ubrania, tuż obok niej znajdowała się duża półka, na której poukładane były książki, duże okno wraz z przeszklonymi drzwiami prowadzącymi na balkon przez który można było zobaczyć ogród. I w końcu jedna mała półeczka z pamiątkami oraz zdjęciami. Podszedłem do niej, chwiejąc się i chwyciłem jedno ze zdjęć z boku, które było w brązowej obramówce. Zdjęcie przedstawiało mnie i Julie na zakończenie nauki w szkole podstawowej, postacie na nim uśmiechały się i trzymały w jednej ręce świadectwa. Dziewczyna miała długie brązowe lekko sfalowane włosy i czarną sukienkę sięgającą do kolan, a mężczyzna (ja), czarny garnitur i rozpiętą u góry, białą koszule. Ich oczy błyszczały, a wszystkie emocje związane z tamtym dniem zostały zachowane w jednym pamiątkowym zdjęciu.

-Chodźcie tu!- Usłyszałem znajomy głos mojej mamy, właśnie razem z Julie opuszczaliśmy budynek szkoły podstawowej, zakańczając tym samym kolejny etap w naszym życiu. Wysoka kobieta o krótkich, prostych, brązowych włosach trzymała aparat fotograficzny w jednej ręce, a drugą machała do nas na znak byśmy podeszli. 

-Dzień dobry.- Zabrzmiał radosny głosik małej dziewczyny stojącej obok mnie. 

-Witaj Julie. I jak, już koniec męczarni.- Zaśmiała się mama, a potem jej wyraz twarzy nagle spoważniał.- Przykro mi, że nie będziecie mogli chodzić do tej samej szkoły.

-Tak, wiem proszę pani, ale myślę, że damy sobie rade.- Powiedziała brunetka, która mocniej ścisnęła moją dłoń. Ja nie byłem taki pełen optymizmu, bałem się co będzie dalej. Nowa szkoła, oznacza nowych znajomych, czyli mniej czasu dla starych, nie chciałem urywać kontaktu z moją najlepszą przyjaciółką. 

-Julie już jesteśmy!- Naszych uszu dobiegł głos pani Collins, która kroczyła ramie w ramię ze swoim mężem. Duma była widoczna po ich wyrazach twarzy, podeszli do swojej córki i mocno ją uściskali. 
 Przykro mi było, że mój tata nie mógł tego zobaczyć. Starałem się powstrzymać łezkę, kręcącą się w oku. Mama posłała mi pocieszające spojrzenie. 

-Okej! Robimy zdjęcie! Dzieciaki ustawcie się!- Rozbrzmiał wesoły głos mojej mamy. Objąłem Jul w pasie i razem wystawiliśmy nasze świadectwa w górę, mignął błysk flesza i pamiątka została zapisana w aparacie.- Idealnie! 

Wciąż w głowie słyszałem krzyki i śmiechy dzieci, opuszczających bramy szkoły. Każde z nich cieszące się na słoneczne wakacje, bez zmartwień, nauki, problemów z zadaniami domowymi. Każdy miał jakiś plan, jedni mówili o wyjeździe za granice, inni że zostają w domu. Uśmiechnąłem się na to miłe wspomnienie sprzed lat. Moje obawy, co do naszej znajomości uleciały, zniknęły. Myliłem, się, każdy z nas poznał nowe osoby, ale więź jaka nas łączyła nie słabła, telefony, internet, spotkania one je jedynie umacniały. Dni, kiedy byliśmy osobno, a po tygodniu spotykaliśmy się ponownie jedynie umacniały naszą więź, dając dowód że nic nas nie rozdzieli. Oczywiście, ja miałem dziewczyny, ona chłopaków, ale nawet nasze krótkotrwałe związki, nie mogły odebrać nam tego co mieliśmy w sobie, zawsze kiedy się widzieliśmy. Wiedziałem dobrze, że na miłość nie ma co liczyć, byliśmy przyjaciółmi, to nam wystarczało, zawsze mogliśmy na siebie liczyć i to było najważniejsze. Ale teraz to się zmieniło, ktoś stanął pomiędzy nami, ktoś kto mógł wszystko zniszczyć. Styles. Chłopak który nigdy nie powinien wpieprzyć się do naszego życia. On mógł sprawić, że Julie się zmieni, zabłądzi, przejdzie na jego stronę. Słyszałem jaki on jest; stawia na swoim, wie czego chce, nie poddaje się, walczy, chamski, bezczelny, pewny siebie. Wiem, że teraz, kiedy ma miano chłopaka Jul, nie pozwoli mi się z nią często widywać, będzie uważał, że należy tylko do niego, nikogo innego. Julie wpadnie w jego towarzystwo..
Nie chciałem dłużej o tym myśleć, patrzyłem na rozradowaną i pełną entuzjazmu oraz optymistyczną na przyszłość dziewczynę ze zdjęcia. Nie mogłem pozwolić by ten gnój ją skrzywdził, za bardzo mi na niej zależało. Właśnie teraz, kiedy uświadomiłem sobie, że jej serce należy do innego poczułem jak gwoździe wbijają się w moją dusze i serce tworząc rany. Nie mogłem patrzeć na to wszystko jako obserwator, musiałem działać. Odstawiłem zdjęcie na półkę i sięgnąłem po telefon, był wyłączony, więc szybko nacisnąłem odpowiedni przycisk i chwilę potem ekran rozbłysnął, a na wyświetlaczu od razu pojawiły się informacje; 15 nieprzeczytanych sms'ów, 20 nieodebranych połączeń i 5 nagrań na sekretarkę, wszystkie od jeden osoby. Od Julie. Nie chciałem teraz dawać znaku życia, nie chciałem się tłumaczyć wymyśloną formułką, czemu nie odbierałem telefonu, przynajmniej nie teraz. Skasowałem wszystkie nieodebrane połączenia, zostawiając jedynie wiadomości, w głębi duszy cieszyłem się, że się martwiła o mnie. Nie wiedząc czy robię dobrze i czy w ogóle powinienem to robić, wybrałem numer do jednego z moich przyjaciół.
Po trzech sygnałach usłyszałem głos w komórce.

-Damon? Siema stary, co tam?- Usłyszałem jego głos.- Julie mówiła mi, że nie dajesz znaku życia. Co jest?- Czyli Julie, aż tak się o mnie martwiła, że chodziła po ludziach z myślą o mnie? Oh.

- Nevil, posłuchaj. Mam do ciebie sprawę.- Nie chciałem owijać w bawełnę, nie miałem na to czasu. Wszystko robiłem w euforii, nie zważałem na to co się może zaraz wydarzyć, miałem swoja misję. Misja ta dla prawdopodobnie wszystkich mogła się wydawać masochistyczna i w gruncie rzeczy taka była.- Muszę zdobyć numer telefonu Styles'a.- Mogłem przysiąc, że słyszałem westchnienie przerażenia i zdziwienia, mogłem wyczuć, że spokojny wyraz twarzy mojego kolegi zmienił się na przepełniony wątpliwością i pytaniami.

-Stary! Co ty chcesz?- Usłyszałem po drugiej stronie.

-Możesz mi to załatwić?- Dobrze wiedziałem, że nieliczni mają jego numer telefonu, ale pomyślałem, że Nevil tak zna tutaj wszystkich, że może ma znajomych, którzy maja dostęp do kontaktu z bokserem.

-Stary, ale po co ci to?

-Masz ten numer czy nie?- Zacząłem się denerwować, nie miałem wyjścia byłem zbyt podekscytowany, a zarazem zmieszany. Byłem jak mieszanka wybuchowa, która przy najmniejszym ruchu może eksplodować.- Nevil.. proszę.

-Jak mi się za to oberwie, to cie zabije.- Powiedział poddając się.- Mam kuzyna, który kumpluje się z gościem, który ma warsztat motorowy, wiem że tam Harry pojawia się ze swoim sprzętem. Może ma jego numer.- Na dodatek gościu ma motor.

-Nevil.. a mógłbyś..

-Damon, jak przez ciebie mi się dostanie to cie ożywię i jeszcze raz zabije. Tak, zadzwonię do kuzyna.- Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, na Nevil'u zawsze można było polegać, mimo gróźb, jakie mi złożył wiedziałem że lekko się uśmiecha.

-Stary, dzięki wielkie!- Krzyknąłem na tyle cicho by mój brat z dołu mnie nie usłyszał.

-Dobra. To kończę.

-Pa.- Powiedziałem i rozłączyłem się. Teraz tylko wystarczyło czekać na litość Boską i szczęście od losu by cały mój plan wypalił.

*** 

Mijały minuty, godziny. Godziny czekania i frustracji, zmęczenia, denerwowania i obaw. 
Moja komórka milczała, kiedy spoglądałem na ekran z myślą, że przez przypadek wyciszyłem telefon, za każdym razem się zawiodłem. Chodziłem w kółko po domu, chcąc się czymś zająć, zrobiłem obiad, umyłem naczynia, szperałem w internecie, oglądałem telewizje, wszystko by tylko zabić czas. 

-Damon, wszystko okej? Jesteś jak na szpilkach.- Usłyszałem rozbawiony głos Stephan'a. 

-N-nie. Wszystko okej.- Powiedziałem, z udawaną swobodą. 

-Widzę, że udajesz.- Powiedział i podszedł do mnie z podejrzliwym wzrokiem.- Co się dzieje? Czy to ma związek z Julie?  

-Po co ci ten garnitur?- Starałem się zmienić temat, tylko po to by sytuacja nie doprowadziła do mojego rozłamu i wylaniu się ze wszystkich emocji. Prawda, bowiem była taka, że bałem się stracić Julie, była dla mnie kimś więcej. Nigdy nie chciałem się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale widząc jej uśmiech, motyle w moim brzuchu wydawały się rozrywać jego wnętrze. Jak się nazywa to uczucie? 
Zauroczenie? Stan zakochania? Nie wiem.
To coś pomiędzy.

-Idę do pracy. Nie tak jak ty.- Powiedział prosto z mostu.- A teraz powiedz o co chodzi. Jestem twoim bratem. Widzę, że coś cię trapi.

-Stephan. Ja nie mogę pozwolić by ją skrzywdził.- Powiedziałem, tylko tyle zdołałem mu wyjaśnić. - Nie mogę patrzeć na to, zbyt bardzo mi na niej zależy.-
Tym razem to ja wystawiłem dłoń i poklepałem brata po ręce opuszczając salon i zostawiając go samego z zamętem w głowie.







*W pokoju Damon'a* 

Byłem wdzięczny temu, że Stephan poszedł do pracy i zostałem sam w tym dużym domu, stałem na balkonie roztargniony. Minęły cztery, a może nawet pięć godzin od mojej rozmowy z Nevil'em. Telefon w mojej kieszeni milczał, zapewne wyśmiewał mnie, że mój plan legł w gruzach, jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy nagle rozległo się dzwonienie. Szybko sięgnąłem z nadzieją, że moim przyszłym rozmówcą okaże się mój przyjaciel, Bogu dzięki! To był on.

-Nevil?! I co?

-Stary. Mam ten numer.

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 9

Od autorki: Przyznam iż, trochę się zawiodłam. Zauważyłam, że jest coraz mniej komentarzy pod rozdziałam. Proszę po przeczytaniu zostawcie jakiś ślad po sobie nawet zwykłe "fajny", to mi daje motywacje, a im mniej komentarzy tym myślę, że moje opowiadanie staje się nudne i coraz mniej osób je czyta :(

_________________________________
____________________________
________________

Lecz, jeżeli teraz odejdę.
Jeśli odejdę i zdam się na siebie tej nocy,
To nigdy nie dowiem się, jaka jest odpowiedź. 

       Deszcz nie przestawał padać, wręcz przeciwnie tylko przybierał na sile, jadąc ulicami Londynu słyszałam jak krople deszczu obijają się o szyby samochodu, bałam się że mogę stracić równowagę na drodze i spowodować wypadek, ale teraz to było moje najmniejsze zmartwienie. Rozglądałam się w około, patrząc przez wodę na tabliczki z napisami miast oraz ulic, w końcu moja uwagę przykuła jedna, która była moim obiektem poszukiwań: "Oxford Street." 
       Niestety, moją misję musiał przerwać korek samochodowy w którym musiałam czekać co najmniej dziesięć minut, ale nawet to nie potrafiło wytrącić mnie z równowagi, miałam jeden cel; odkryć to co mnie tak męczy, pojazdy przede mną ruszyły.

~*~ 

Słyszałam chlastanie wody pod moimi butami, podczas kiedy nogi kierowały mnie w miejsce, które tak zawzięcie szukałam. Założyłam na siebie kaptur od kurtki, a torbę postanowiłam zostawić w samochodzie. Przednie drzwi ogromnego budynku z nielicznymi szybami były szczelnie zamknięte, więc nie było mowy bym mogła nimi wejść, postanowiłam dlatego skierować się na tyły gmachu, kiedy weszłam w ciemniejszą alejkę zawiał chłodny wiatr przyprawiając moje ciało o ciarki, tym samym budząc napiętą i mroczną atmosferę. Starając się by moje kroki nie wydobywały głośnych dźwięków podeszłam do żelaznych drzwi starej siłowni, zatrzymałam się i spojrzałam na nie, wtedy przyszły obawy. Czego mogę się tam spodziewać? Jak znajdujące się w środku osoby zareagują na mój widok? Jak bardzo powinnam na siebie uważać? A jak zaczną zadawać pytania? Powinnam odejść i przyjść innym razem? Nie, jesteś już tak blisko! Mój wewnętrzny głos miał rację; teraz albo nigdy. 
Wzięłam do ręki chłodną klamkę i otworzyłam drzwi przy czym towarzyszył im donośny pisk, na który się skrzywiłam, te drzwi dawno nie były naoliwione. Weszłam najciszej jak to było możliwe i przede mną rozciągnął się długi korytarz, na samym jego końcu usłyszałam lecącą muzykę i odgłos jakby ktoś w coś mocno uderzał. Przełknęłam ślinę i zaczęłam iść wzdłuż korytarza, czy w tamtym pomieszczeniu był Harry?

A może tak naprawdę tylko ze mną pogrywał i wkurzy się jak mnie zobaczy..

Takie myśli towarzyszyły mi podczas marszu do pokoju, serce zdawało się przygłuszać piosenkę, a moje kroki jakby z każdym następnym krokiem stawały się głośniejsze. Korytarz wydawał się nie mieć końca lub to może ja, starałam się iść jak najwolniej jak tylko się dało by uniknąć -w tym wypadku- nieuniknionego. Nie mogłam już zawrócić, dźwięki stawały się wyraźniejsze, byłam już przy samym wejściu, dzięki bliskości jaką utrzymałam przed otwartymi drzwiami mogłam usłyszeć czyjeś sapanie, zmarszczyłam brwi i wsłuchałam się w nierówne podmuchy zza ściany, ku mojemu niezadowoleniu, nie należały one do mężczyzny, wydobywały się z gardła kobiety. 

Zaczynamy. 

Po unormowaniu szybkiego oddechu przekroczyłam próg wejścia, moim oczom ukazała się duża sala z szarymi (aczkolwiek wymalowanymi na ten kolor) ścianami, szyby były lekko uchylone, a światło się z nich wydobywające oświetlało łagodnie pomieszczenie, po prawej stronie pod oknem znajdowała się szafka, a po drugiej stronie stolik z różnymi napojami i ławą do siedzenia, przypominała ona takie jak na meczach koszykówki z czterema stopniami. Po tej samej stronie były drzwi prowadzące do innego pomieszczenia. Pokój rozświetlała duża lampa na suficie, w powietrzu unosił się zapach potu, zdeterminowania i siły. Na samym środku sali był umieszczony wielki ring bokserski, a na nim uderzała o worek szczupła i wysoka dziewczyna o brązowych włosach związanych w kuzyk. Ubrana była w szorty i bejsbolówkę, a na rękach miała niebieskie rękawice. Twarz miała skupioną, co parę chwil robiła przerwę między uderzeniami, ale kiedy mnie zobaczyła, zaprzestała wyładowywania siły i ze zdziwieniem na mnie spojrzała. Brązowe oczy wpatrywały się z uwagą w moje, ciało nie mogło się ruszyć, a oddech uwiązł w gardle. Byłam sparaliżowana. 

-A ty to kto?- Spytała patrząc z wyższością, ale kiedy bliżej mi się przyjrzała uśmiech rozświetlił jej twarz, nie był on przyjazny, był bardziej taki, jakby dziewczyna nagle rozwiązała jedną z trudniejszych zagadek.- Aaa.. Znam cię... To ty jesteś dziewczyną.- Nie wiedziałam co odpowiedzieć, co miało znaczyć

-Emm.. ja.. 

-Przyszłaś do Harry'ego... Tak domyśliłam się.- Dziewczyna miała na imię jak zapamiętałam Hayden, Nevil przedstawił mi cały gang podczas tej niefortunnej imprezy, dzięki której teraz jestem tutaj gdzie jestem. Brunetka ściągnęła rękawice, chroniące dłonie bandaże bez żadnych domówień i zeszła z ringu, jej sylwetka była wysportowana. Podążała do mnie z zadziornym uśmieszkiem, wzięłam głęboki oddech i powiedziałam: 

-Tak. Do niego. Gdzie mogę go znaleźć?- Tym razem nabrałam pewności siebie, pierwsza i najważniejsza zasada, którą nauczył mnie tata brzmiała: Nigdy nie pozwól by wróg wyczuł to, że się boisz. Mimo, iż brunetka nie była moim wrogiem, wiedziałam że nie jest przyjaźnie nastawiona, Hayden odchyliła głowę do tyłu, uśmiechnęła się ukazując rząd białych zębów i położyła dłonie na biodrach. Za to ja złożyłam je na piersi, starałam się być jak najbardziej nieustraszona.

-Haaah... Jesteś taka naiwna, powiedz, po co tutaj przyszłaś?- Zwróciła się do mnie nie zmieniając pozycji, wiedziała że jest ode mnie nie tylko silniejsza ale i zna Harry'ego o wiele lepiej.

-Mam do niego sprawę.- Powiedziałam krótko unosząc wysoko głowę.

-Cóż... Harry jest tutaj.- Wzięłam głęboki oddech, i przeczesałam wzrokiem cały pokój w poszukiwaniu czegoś co było oznaką jego przebywania tutaj. Hayden nachyliła się nad moim uchem i wyszeptała..- Ale ostrzegam cię.. Było tutaj wiele dziewczyn takich jak ty.

-Co masz na myśli?- Odsunęłam się od niej i poczułam jak powoli moja cierpliwość się kończy. W co ona ze mną pogrywała? Nie może mi po prostu powiedzieć gdzie znajdę Harry'ego i cała ta głupia szopka się skończy?!

-Niech zgadnę. Harry cię uwiódł swoim wyglądem, potem ty się przekonałaś do jego złowieszczej natury i by się do niego zbliżyć przyszłaś aż tutaj!- Przełknęłam ślinę, a co jeśli ona ma rację? Jeśli Harry tylko się mną zabawia..?- Tak myślałam, niewiele tutaj zaszło, bardzo mało.- Chciałam jej już coś powiedzieć, oznajmić jej, że się myli, opowiedzieć jak miło mi się z nim rozmawiało i o naszym spacerze, ale do głowy przyszła myśl, że w końcu dziewczyna zna go dłużej niż ja i może mieć racje.

-Hayden!- Rozległ się ochrypły głęboki głos, a moje ciało tak szybko jak się rozluźniło, znowu sie spięło.- Czy widziałaś może moją...- Z drugich drzwi wyszedł Harry. Chłopak stał w samych szortach, roztrzepaną fryzurą i gołą, umięśnioną klatą która ukazywała jego najróżniejsze tatuaże, pierwszy raz widziałam je tak wyraźnie, a jego oczy spoglądały na mnie ze zdziwieniem. Był zdezorientowany tym skąd się tu wzięłam i tym bardziej dlaczego rozmawiałam z dziewczyną.- Julie?

-A więc Julie.- Stwierdziła moja rozmówczyni. Spojrzała kontem oka na chłopaka i uśmiechnęła się pod nosem. Kiedyś trzymałam się w przekonaniu, że by oceniać człowieka trzeba go poznać, ale nie tym razem w  tym wypadku zajęło mi około dziesięciu lub piętnastu minut na określenie brunetki pod kategorię "żmij". Nie chciałam wierzyć w żadne jej słowo, nawet gdyby brzmiało jak najprawdziwsza prawda. Nie chciałam, ale...

-Harry, ja..

-Co tutaj robisz?- Chłopak podszedł do mnie i się uśmiechnął.- Hayden?

-Pff.. Jasne już was zostawiam..- Kiedy dziewczyna wzięła z ziemi swoje wcześniej porzucone tam rękawice i gdy wymijała mnie przy drzwiach szepnęła do ucha..- Pamiętaj.- Starałam się odrzucić wszystkie myśli na temat tej dziewczyny (i przy okazji nie wydrapać jej oczu) starałam się skupić całą swoją uwagę na pół nagim chłopaku przede mną.

-Okej, bo ja chciałam...- Zdałam sobie sprawę, że nie wymyśliłam żadnej wymówki, dlaczego się tutaj znalazłam, zagryzłam dolną wargę.

-Przyszłaś mnie odwiedzić?- Harry przybliżył się o krok w przód, sądząc po świeżym zapachu mango jego skóry można było stwierdzić, że niedawno wyszedł spod prysznica. Chłopak stał na tyle blisko bym mogła napawać się tym zapachem.

-J-ja.. Chciałam pogadać.

-A o czym?- Zbliżył się jeszcze o troszkę i tyle wystarczyło, by jego wargi były niebezpiecznie blisko moich, czułam jak drażnił się ze mną. Położył dłoń na mojej tali i przyciągnął do siebie składając pocałunek na... prawym policzku. Zdziwiła mnie ta nagła zmiana, spodziewałam się, że ten ruch skończy się przywarciem jego ust do moich, brunet najwidoczniej wyczuł moje zdumienie bo zaśmiał się przy wilgotnej skórze gdzie jeszcze chwilę temu spoczywały jego aksamitne różowe wargi.- Więc gadajmy.

~*~ 
Chłopak spojrzał na mnie spod długich czarny rzęs. Siedząc na materacu ringu, chciałam dyskretnie dowiedzieć się o Harry'm czegoś więcej, wplątywałam pytania w konteksty zdania by ze słów chłopaka odnaleźć ukrytą w nich odpowiedź. Nie chodziło mi tutaj o rzeczy typu jakie miał hobby. Chciałam wiedzieć co sprawiło, że chłopak zaczął się bić, dlaczego mieszka w domu sam, czemu tak bardzo stara się uniknąć tematu rodziny. Może z tym ostatnim przesadziłam, myślę, że to pytanie zostawię jako ostatnie ogniwo, za krótko się znamy by chłopak zaufał mi na tyle bym mogła poznać historię jego rodziny, może była aż taka smutna lub zła, że boi się o tym wspominać.

-Gdzie wcześniej mieszkałeś?- Zadałam jedno z wcześniej wymyślonych pytań.

-Czemu pytasz?- Ułożył dłoń blisko mojej i pogładził kciukiem mój palec, nie spuszczając oczu ze mnie.

-Tak z ciekawości, rodzinne miasto?

-Cóż, to Holmes Chapel. Wychowałem się tam.- Chłopak lekko westchnął mówiąc ostatnie zdanie, moja ciekawska natura w głębi duszy tak bardzo chciała poznać tajemnicę jego sceptycznego nastawienia do przeszłości. Co wywołało tyle bólu w nim, że kiedy o tym wspomina wszystko inne znika.- A ty? Zawsze tutaj mieszkasz?

-Em.. No tak, przeprowadziliśmy się tutaj kiedy byłam jeszcze mała, bardzo mała.- Chłopak zmarszczył przez chwilę czoło, wsłuchując się w to co mówię, nie przerywał delikatnego masowania mojego palca.

-To dziwne, że wcześniej cię nie znałem.

-Harry.- Zaczęłam się niekontrolowanie denerwować, cała energia nagle zaczęła działać ze wzmocnioną siłą, może to przez kupę emocji które mi towarzyszyło podczas rozmowy, ale nie wiedziałam ile jeszcze mogę wytrzymać, spojrzałam na wprost ściany i powiedziałam:- Dlaczego zacząłeś walczyć? Nie chodzi mi oo... to znaczy... czemu jesteś w grupie Zayn'a? Lubisz boks, czemu nie udzielasz jakichś zajęć tylko robisz to w taki sposób.

-Jaki?- Harry przybliżył się uważnie mnie słuchając, jego postura ciała i nagły jej ruch sprawiły że materac pod nami lekko się ugiął. Był zbyt blisko mnie, ale co dziwne.. nie przeszkadzało mi to.

-Brudny.

-Eh...-Brunet spuścił głowę oglądając podłogę pod nami, zamyślił się przez chwilę, czy to był moment kiedy poznam kolejną odpowiedź?- Zayn.. To mój przyjaciel. Pomógł mi kiedy tego potrzebowałem, wiele mu zawdzięczam.

-Co takiego?

-No bo.. kiedyś, to...

-Harry!- Usłyszeliśmy krzyk i chwilę potem zza drzwi z których weszłam na początku wyłoniła się postać szczupłego blondyna. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego i podburzonego. (ja również w duchu taka byłam bo właśnie przerwał jedną z ważniejszych wypowiedzi Harry'ego.)

-Niall, o co chodzi?

-Marcus. Idzie tutaj ze swoim gangiem.- Chłopak spojrzał znacząco na Harry'ego, ten przełknął ślinę i zmrużył oczy. Moment. Czy za parę minut do tego budynku wejdzie facet z którym Harry się bił podczas imprezy? O mój Boże.- Aha i... zaraz, a to kto?- Chłopak z zadziornym uśmiechem spojrzał w moją stronę podchodząc bliżej.

-Nawet o tym nie myśl. Ona jest moja.- Harry wstał, tym samym splatając nasze palce i ciągnąc bym również wstała.

-Spoko, stary.- Chłopak zaśmiał się i poklepał przyjaciela po ramieniu.- Ale lepiej trzymaj ją blisko kiedy przyjdą. Są niedaleko, Lou dał mi cynka. O! Już jest.

Zza drzwi wyłoniła się postać średniego wzrostu bruneta z przyklepanymi włosami. Jego podkoszulek kolejny raz uwidoczniał jego tatuaże na ramionach. Kiedy mnie zauważył bezczelny uśmiech wkradł się na jego twarz.

- No proszę, proszę. Julie. Jak tam Rose?- Myślałam, że się przesłyszałam. Czy ten cham właśnie wspomniał o mojej przyjaciółce? Trzymajcie mnie bo go walnę.

-Nie twoja sprawa gnojku.- Powiedziałam, w tym momencie Harry spojrzał na mnie i przysięgam że prawię wybuchł śmiechem. Skierowałam się do niego.- Wybacz, ale nie przepadam za twoim kumplem.- Prychnęłam.

-Kochana, spokojnie. Jakoś się dogadamy.- Uśmiech nie opuszczał twarzy Louis'a.

-Stary uważaj. Ona jest moja.- Zaakcentował ostatnie słowo, wtedy chwycił mnie w pasie i zadziornie pocałował chcąc podkreślić wypowiadając przez siebie słowa, na ten nagły gest Louis zareagował odgłosem... zdziwienia.

-No nieźle.

Chłopak oderwał się ode mnie i patrząc w oczy promiennie uśmiechnął. Ta sytuacja wydała mi się zabawna więc zachichotałam. Co?

-Okej jesteście wszyscy i..- Kolejnym gościem w pokoju okazał się Zayn, czarnowłosy wysoki chłopak z lekkim zarostem, ubrany w czarną bluzkę i szorty, kiedy na mnie spojrzał kolejny raz widziałam pytające spojrzenie, ale widać było że był zmęczony i zdenerwowany. Szybko mnie zignorował bez zbędnego pytania, które zapewne brzmiałoby "kto to?", za co w duchu byłam mu wdzięczna, nie chciało mi się odgrywać scenki przedstawiania mnie kolejny raz.

-Jest tutaj ktoś?- Znowu moich uszu dobiegł ten sam rechoczący śmiech, a do pokoju weszła grupa składająca się z sześciu osób, wraz z ich przywódcą Marcusem.- Ho ho, jesteście. Jak miło was widzieć.

-Po co się przywlokłeś?- Na przeciw niego wyszedł Zayn. Mężczyźni stali na przeciwko siebie wymieniając pełne nienawiści spojrzenia, powietrze było wypełniane zbliżającą się awanturą.

-Idź usiądź na stole przy oknie.- Usłyszałam szept Harry'ego tuż nad moim uchem. Wzdrygnęłam się, ponieważ muskularna figura sprzymierzeńca oraz równie niebezpieczny widok jego znajomych przyprawił moje ciało o ciarki, bałam się tego co może się wydarzyć. Wmieszałam się w Niall'a i Louis'a, omijając ich bezszelestnie zajęłam wyznaczone miejsce. Siedziałam tam sama, obserwując całe zdarzenie.

-Marcus. Miło cię widzieć. A teraz wypierdalaj.- Usłyszeliśmy głos Hayden, która weszła do pokoju, jej oczy były wypełnione empatią.

-Kochanie, uważaj na słowa.- Puścił do niej oczko, a ona je zignorowała i dołączyła do chłopaków. Cieszyłam się, że osiłek jeszcze nie zorientował się, że jestem w pomieszczeniu.

-Posłuchaj mnie. Spytam kolejny raz. Po chuj się tutaj przywlokłeś..?- Barwa głosu Zayn'a zmieniała się na coraz to bardziej wytrąconą z równowagi.

-Chciałem pogadać o powiedzmy...porachunkach z przeszłości.- Osiłek spojrzał na Louis'a, a wyraz jego twarzy był mieszaną złości, zdenerwowania, smutku, wściekłości.

-Nie mamy o czym gadać!- Krzyknął podskakując do przodu, an co Marcus zareagował śmiechem.

-Oj jednak mamy. 
Nagle moją uwagę przykuła jedna z postaci, która najmniej była zainteresowana konwersacją. Był to wysoki przystojny chłopak z brązowymi włosami zaczesanymi do góry, miał na sobie czapkę z daszkiem, odwróconą tyłem na przód, ciemne spodnie i podkoszulek na ramiączkach, dzięki której mogłam dostrzec jeden tatuaż przedstawiający jakiś napis. Jednak najbardziej w wyglądzie chłopaka przykuło mnie znamię na jego szyi. Kiedy wzrok chłopaka spotkał się z moim, a czekoladowe tęczówki zlały się z moimi, przez umysł przeleciał mi wir zdjęć, jak kalejdoskop wspomnień. Zatrzymał się on na imprezie, gdy wpadłam na wysokiego chłopaka, a chwilę potem widziałam wystraszoną twarz Nevil'a, następnie kiedy Marcus przyszedł na ognisko, Harry wypatrywał kogoś w jego bandzie.Czy właśnie teraz wymieniam spojrzenia z Liam'em?

-Posłuchaj, nie ma mowy! Nic nie dostaniesz!- Z rozmyśleń wyrwał mnie rozzłoszczony głos Niall'a, który starł ramie w ramie z Zayn'em. Tak skupiłam się na moich przemyśleniach, że nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi w tej wymianie zdań.

-O czyżby? Haha zapamiętaj ja z a w s z e dostaję co czego chce i co mi się należy.- Kątem oka zerknęłam na Harry'ego, jego szczęka zacieśniała się, a klatka piersiowa z każdym ciężkim oddechem opadała i unosiła się, dłonie miał zaciśnięte w pięści. W każdej chwili gotów do ataku.- Ej ty!- Odwróciłam się szybko i spojrzałam na osiłka, z którym przed chwilą rozkłucał się Niall. Wszystkie twarze były zwrócone ku mnie. Czułam na sobie uporczywy wzrok Harry'ego.- Tak ty. Liam! Wyprowadź ją stąd i zajmij się nią.- Marcus uśmiechnął się tryumfalnie, a ja otworzyłam szeroko oczy, bałam się co wydarzy się dalej.

-Kurwa, zostaw ją w spokoju bo ci tak przypierdolę, że..- Zaczął Harry, ale Marcus mu przerwał.

-Spokojnie loczku, Liam, co ja mówię.

-Nawet jej nie dotykaj. Kurwa!- Po raz kolejny Harry rzucił się pięściami na chłopaka przed sobą, ale szybko jego zamiary zostały powstrzymane przez Hayden i Louis'a.

-Stary! On właśnie tego chce! Żebyś się wkurzył!- Brunet szarpał nim, a chłopak powoli się uspokajał.

-Liaaam.- Zarechotał Marcus. Serce mi szybciej zabiło, kiedy kolejny raz twarze wszystkich dookoła spoczęły na mnie, patrzyłam ciężko oddychając w stronę Harry'ego, który również z bólem w oczach na mnie patrzył, wiedział że nie może nic zrobić. Umięśniony brunet o czekoladowych oczach zbliżał się do mnie. Słyszałam ciche zgrzytanie zębów i warknięcie, kiedy moje ramie zostało chwycone przez rękę Liam'a, chwilę potem zostałam wyprowadzona z pokoju, nie buntowałam się, byłam zbyt przerażona na jakikolwiek ruch.

Będąc już na korytarzu, usłyszałam zamykanie drzwi, szłam jeszcze chwilę przez ciemny korytarz ocierając się ciałem o bruneta. Gdy ten z pokerowym wyrazem twarzy otwierał wyjściowe drzwi, usłyszałam krzyk i mogę przysiąc, że odgłos który temu towarzyszył wydobył się z pękającego stołu.
Byliśmy na zewnątrz, było chłodno, ale deszcz już ustał, w powietrzu czuć było ten zaduch po zaprzestaniu ochładzania kroplami deszczu asfaltu. Spojrzałam na Liam'a, który już opuścił swoją dłoń i włożył obie ręce do kieszeni spodni, oparł się o zimną ścianę i spuścił głowę. Był inny niż reszta, nie był taki... pewny, że wszystko się uda. Nie wychodził poza szereg by przypodobać się przywódcy, on jakby starał się najmniej utrzymywać z nim kontakt.

-C-czemu mnie... wyprowadziłeś?- Spytałam lekko spanikowana, aczkolwiek chciałam zachować zdrowy rozsądek, co w takich chwilach jest nie lada wyzwaniem.

-Chciał ich nastraszyć. Wiedział, że Hayden by się broniła i to ostro, a ty... cóż.- Nie wiedziałam czy powinnam się obrazić czy zezłościć na te słowa. Czy on właśnie zasugerował, że jestem słaba i bezbronna? Ugh.. Nienawidzę kiedy ludzie tak o mnie myślą. Nie słyszeli o takim powiedzeniu "pozory mylą."?

-Poradziłabym sobie.- Fuknęłam i złożyłam ręce na piersi, spoglądając na zmęczoną twarz chłopaka, zebrałam w sobie chęci i spytałam.- Liam? Coś nie tak?- Może to wydawać się dziwne, że interesuje mnie stan osoby która mnie tak jakby uprowadziła, ale coś we mnie podpowiadało mi, że powinnam się zapytać.

-Taaa... Wszystko jest okej...- Popatrzył na mnie, a widząc w jego oczach że to co powiedział to czyste kłamstwo, uniosłam brwi.- Dobra, nie do końca.

-Chodzi o chłopaków stąd; Zayn'a, Louis'a, Niall'a, Harry'ego? Ewentualnie Hayden?- Brunet wstał i spojrzał na mnie z góry, jakby w moich oczach chciał wydobyć cel mojego pytania, chociaż sama wiem, że pytałam z czystej ciekawości.- Bo słyszałam, że kiedyś się przyjaźniliście.

-To było kiedyś.- Powiedział krótko i tym samym dając mi znak, że powinnam skończyć temat, mimo że chłopak różnił się od jego "nowych znajomych", nie powinnam walczyć z ogniem. 

Przez następne paręnaście minut ja i Liam pogrążeni byliśmy w grobowej ciszy. Wiedziałam, że jest coś co go męczy, ale sam nie chce się do tego przyznać. Czy to ma związek z gangiem Zayn'a? Chłopak siedział na zimnej ziemi i bawił się telefonem, za to ja bezczynnie opierałam się o ścianę obok i przyglądałam się co jest w około nas. Przy samej krawędzi między budynkami znajdowały się kosze na śmieci, z czego niektóre worki były niechlujnie walnięte obok nich, na ulicy od czasu do czasu można było zauważyć przejeżdżający samochód. Nie wiem dokładnie ile czasu spędziłam w tym miejscu, godzinę, dwie? Podczas bezczynnego stania, moje myśli zaprzątały pytania i wizję o tym co dzieję się w środku budynku. Czy doszło do bójki? Jakiegoś kompromisu? Bałam się, mimo udawania przed Liam'em, że czuje się dobrze, tak naprawdę byłam przerażona, pierwszy raz w całym moim życiu byłam świadkiem czegoś takiego.
Czekając na dalszy ciąg wydarzeń, zastanawiałam się czy mogłam tego w jakiś sposób uniknąć, czy gdybym znalazła inną pracę, nie poznałabym Harry'ego i możliwe, że teraz siedziałabym w domu i rozmawiała na skype z Rose? A cały koszmar związany z nadejściem Harry'ego nigdy by się nie wydarzył? Myśląc nad tym, zastanawiałam się, czy to że spotkałam tego chłopaka z burzą włosów na głowie było nieuniknione, czy nasze spotkanie musiały się wydarzyć? Nasze drogi złączyłyby się w innym miejscu? Istnieje coś takiego jak przeznaczenie?

Nic w naszym, życiu nie dzieje się bez przyczyny.

-Dlaczego z nimi nie porozmawiasz?- Po fakcie zdałam sobie sprawę, że jedno z moich pytań w głowie wypowiedziałam na głos, by nie pogorszyć sprawy, nie spojrzałam na Liam'a, ale mogłam przysięgnąć, że odłożył swój telefon i patrzył na mnie.

-Nie chcą mnie widzieć. To długa historia.- Kolejny raz otrzymałam krótką i zwięzłą odpowiedź. Skoro chłopak nie chcę mi nic powiedzieć, nie będę zmuszać.
Nagle nastał huk i żelazne drzwi otworzyły się obok nas, oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, a widząc posturę Marcusa, zrobiłam parę kroków do tyłu.

-Wszystko załatwione. Liam. Odstaw ją do nich.- Marcus puścił mi oczko i ruszył ze swoimi "gorylami" w stronę ulicy. Poczułam na sobie rękę chłopaka, który pchnął mnie w stronę drzwi, jednak kiedy kątem oka zauważył, że jego szef zniknął za ścianą budynku puścił mnie i zakończył brutalny sposób wprowadzania mnie.
Szliśmy po cichu ramie w ramie, w oddali słychać było głosy chłopaków, którzy nad czymś dyskutują. "Miałeś z tym skończyć!", usłyszałam krzyk Zayn'a na co się wzdrygnęłam. To chyba jeden z najgorszych dni, strach powoli rozpraszał się na każdą komórkę ciała. Jedynie chciałam już wtopić się mocny uścisk kogoś kto powie mi, że wszystko będzie dobrze. Czułam jak łzy zbierają się w kącikach oczu, nie wiedziałam dlaczego akurat mi się to miało przytrafić. Kiedy dotarliśmy do wejścia, wszystkie twarze obróciły się do nas, a konwersacja która przed chwilą tam się rozgrywała wydawała się jakby wcale jej nie było. Nie myśląc dużo, szybko podbiegłam do Harry'ego i nie zważając na nic wtuliłam się w jego tors (który już był przykryty białym podkoszulkiem), poczułam jak chłopak opata moje ciało silnymi ramiona i wtedy to poczułam.... poczułam się bezpieczna. Pozwoliłam by jedna z łez, spłynęła po moim policzku, "już dobrze.", usłyszałam szept Harry'ego tuż przy moim uchu. Odwróciłam głowę by sprawdzić, czy Liam nadal stał w drzwiach, nie myliłam się. Chłopak stał w nich i wymieniał spojrzenia z każdym z chłopaków, nie były one złowieszcze bardziej... bardziej każdy z nich pragnął rozmowy, ale każdy z nich wiedział że ona nie nastąpi. Następnie brunet bez słowa opuścił pokój zostawiając nas samych.

-Liam..- Szepnął Niall.

-Niall, nie. On już wybrał.- Powiedział Louis, poklepał go po plecach i zaprowadził do szatni, chwile potem reszta zrobiła to samo, zostawiając mnie i Harry'ego samych.

-Wszystko okej?- Spytał kiedy go puściłam.

-Tak..- Powiedziałam, chociaż wiedziałam że to nieprawda. Chłopak podszedł do jednej z kanap i wziął swoją dużą torbę, biorąc mnie za rękę i krzycząc: "Ja już spadam!" do znajomych i opuściliśmy lokal wychodząc na zewnątrz.

Po drodze do samochodu (nakazałam by Harry jechał ze mną moim autem, ponieważ nie miałam zamiaru go tutaj zostawiać) i w czasie jazdy zastanawiałam się o co poszło, dlaczego Marcus do nich przyszedł, zmarszczyłam brwi w nadziei, że to pomoże moim rozmyśleniom. Nic bardziej mylnego.

-Nad czym tak myślisz? Nad Marcusem?- Czy ten chłopak potrafił czytać w myślach?

-Czemu przyszedł?

-Miał interesy. Lepiej, żebyś nie wiedziała.

-Czemu Zayn krzyknął "Miałeś z tym skończyć"?- Zadawałam kolejno pytania z nadzieją, że ułożę całkowity przebieg rozmowy.

-Eh... To było z przeszłości. Stare dzieję, Louis, po prostu kiedyś zabłądził i był... w złym towarzystwie.- Cieszyłam się, że jestem błyskotliwą osobą, bo domyślałam się o co mu chodziło. "Miałeś z tym skończyć", "zabłądził", "złe towarzystwo", czyżby chodziło o narkotyki lub coś tego typu? Bałam się o to spytać chłopaka, może będzie lepiej jeżeli zachowam to dla siebie lub ewentualnie powiem mu to kiedy indziej.

Po około pół godziny byliśmy na miejscu. Wysadziłam chłopaka obok sklepu z płytami, Harry twierdził że nie ma daleko do do domu więc chciał wysiąść. W drodze do domu poczułam jak w mojej kieszeni spodni coś wibruje, wyciągnęłam telefon i upewniając się że na drodze nie ma dużego ruchu wyciągnęłam aparat i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomość.
From: Harry. 

Dobrze się czujesz? 
Dlaczego tak w ogóle do mnie przyjechałaś? 
Proszę nie zadręczaj się myślami o Louis'ie. 
I uważaj na siebie.
Do zobaczenia jutro w pracy kochanie xx 

Z parsknięciem odczytywałam wiadomość. Harry się martwił? Ten Bad Boy Bokser? No nie mogę uwierzyć! Ale, może właśnie o to mu chodzi? By tworzyć pozory, w głębi duszy jest inny, ale podoba mu się to jak działa na innych ludzi.
"Kochanie", oczywiście.

To: Harry. 
Czuje się dobrze. 
Wcale nie myślę o tej sprawie z Louis'em, ma swoje życie i niech je sobie zniszczy jak chce. 
Zawsze jestem ostrożna ;)
Do zobaczenia. x

Właśnie wysłałam mu całuska. Co?! Julie idiotko czemu to zrobiłaś?! Ugghh..
Specjalnie nie chciałam wyjaśniać mu mojego powodu przyjazdu, nie wiem czemu, może nie wiedziałam jak to przyjmie? 
Wróciłam do domu, kiedy robiło się ciemno. 

Cóż, dzisiaj dowiedziałam się paru rzeczy, zdobyłam odpowiedź na niektóre pytania i co najważniejsze leżąc w łóżku już wiedziałam kim jest dla mnie Harry.

~*~ 

Właśnie stałam za ladą sklepu z płytami i sprawdzałam na komputerze jedną ze stron muzycznych, Harry był na zapleczu i robił porządki ze starymi, niesprzedającymi się płytami. Od wczorajszego dnia, dużo się zmieniło, pierwszy raz pozwoliłam Harry'emu pocałować mnie na powitanie, na co zareagował triumfalnym uśmiechem, od wczoraj zdałam sobie sprawę, że już nie mogę dłużej traktować tak chłopaka, on nie jest taki jakim opisują go ludzie, Hayden powiedziała, że tylko się mną bawi, ale nie byłam skora do wierzenia jej, może kiedyś okaże się to prawdą i Harry będzie dupkiem, ale teraz nie jest kiedyś, tylko chwila obecna. Nie wiem czy robię dobrze, zmieniając od tak zachowanie wobec niego, ale dalej miałam być taka chłodna i niedostępna dla niego? Czy to by coś zmieniło? Dałby mi spokój? Tyle pytań. Moje rozmyślenia przerwał mi dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł do sklepu, kiedy się odwróciłam uśmiech rozświetlił moją twarz.

-Damon? A co ty tutaj robisz?- Podbiegłam do niego i przytuliłam na powitanie. 

-Przyszedłem kupić jakąś płytę i... och no dobra. Przyszedłem cię odwiedzić i sprawdzić jak sobie radzisz. Ile płyt już rozbiłaś?- Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów, a ja tylko prychnęłam. 

-Dla twojej wiadomości radzę sobie świetnie.- Chłopak z żartem zaklaskał w dłonie i podszedł do lady, zrobiłam to samo.

-Julie, skończyłem chyba teraz już się w... Kto to jest?- Naszą rozmowę przerwał Harry, który wszedł do pomieszczenia i widząc jak Damon zawzięcie ze mną rozmawia piorunował go wzrokiem, takim jakby chciał go poszatkować. 

-Jestem Damon. Przyjaciel Julie.- Powiedział stanowczo i wpatrzył się również w niego. Prawie go zmroziło, nie wiedział że ten Harry Styles ze mną pracuje ten, który prawie zabił Marcusa na imprezie, ten przed którym każdy schodzi z drogi. Teraz, właśnie w tej chwili obwiniałam siebie, że nie powiedziałam o nim Damon'owi wcześniej, założę się, że w głębi duszy był na mnie zły. Upss... problem. Usłyszałam w głowie, wtedy musiałam to zrobić. Przedstawić mojemu najlepszemu przyjacielowi, bratu, druhowi, chłopaku z którym dogadywałam się jak z nikim innym, Harry'ego. Wypuściłam oddech z myślą, że nikt nie zwróci na to uwagi.

-Damon, to jest Harry Styles... mój chłopak.

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 8

 Od autorki: Witam was ponownie. Oto wasz/nasz kolejny rozdział. Dziękuje za każe wejście na tego bloga jest już ponad 10 000 wejść! Dziękuje za każdy komentarz i każdą obserwacje x
Jak widzicie trochę zmieniłam wygląd posta, teraz "od autorki" będzie pojawiać się na samym początku, nie nie wiem czy ktokolwiek to czyta pod rozdziałem więc wstawiam na przód. :)
Jak zawsze ten rozdział mi nie wyszedł kc :*

WAŻNE mam do was prośbę zastanawiam się czy nie zmienić tła na takie by był na nim Harry i Damon (w końcu Damon będzie od teraz należał do tego opowiadania jako jeden z głównych bohaterów ;)). Powiedzcie też, czy mój czy taki styl pisania wam się podoba (by były odstępy między dialogami). Proszę o komentarze,- zostawcie po sobie jakiś ślad.
Ps. Pytanie po rozdziale: Co myślicie o Damon'ie? xx





       Usłyszawszy dzwonek do drzwi, niechętnie podniosłam się z kanapy, na której oglądałam jakiś nudny film o nieszczęśliwej miłości nastolatki i gwiazdy pop'u, co było dziwne bo zbytnio nie przepadałam za takimi filmami.
Miałam dzisiejszy wieczór spędzić sama z Damon'em, na początku ten pomysł wydawał mi się świetny, mogłabym na luzie z nim pogadać i mile spędzić czas, tylko że kiedy już zakończyłam naszą rozmowę przez telefon, ten entuzjazm zniknął, gdy uświadomiłam sobie, że moją głowę zasypały myśli o Harry'm. Teraz wolałabym posiedzieć sama w domu i poukładać wszystkie myśli.
       Kiedy otworzyłam brązowe drzwi, przywitała mnie roześmiana twarz chłopaka. Jego ciemne włosy, jak zawsze lekko opadały na opaloną twarz, ubrany był w czarny podkoszulek i tego samego koloru spodnie, przyznam iż w tej barwie było mu bardzo seksownie. Przywitałam mojego przyjaciela ciepłym uśmiechem.

A  może tego mi trzeba? Czuć obecność bliskiej mi osoby, bym mogła zapomnieć o tych wszystkich męczących mnie sprawach i niekończących się pytaniach dotyczących Harry'ego...? Może ten wieczór, nie będzie taki zły, przecież wieczór spędzony z przyjacielem to nie jest nic złego i nic w postaci jakiejś zdrady (chociaż i tak dla mnie Harry był jedynie znajomym), poza tym nie nastawiałam się na to, że Damon zostanie na noc.
Dawno, nie spędzałam z chłopakiem takich wspólnych wieczorów, parę lat temu w każdy dzień wakacji byliśmy razem, zabawialiśmy się i nocowaliśmy u siebie. Dawno, zanim nauka i studia nie przerwały naszego niekończącego się dzieciństwa.
-Hej Damon.- Przywitałam go, kiedy zamknął mnie w szczelnym uścisku na powitanie. Miłe ciepło ewoluowało z jego ciała, tak samo jak perfumy, którymi dosłownie zawsze był popsikany, pachniał niczym ciasteczka czekoladowe.

-Hej Jul, to.. co robimy?- Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia czym zapełnić nasz wspólny czas.

-Hmm... A na co masz ochotę?

-No nie wiem, może oglądniemy jakiś film czy.. coś.

-Okej, wybiorę... coś.- Zaśmiałam się i oboje weszliśmy do salonu, Damon wygodnie rozłożył się na mojej kanapie kładąc nogi na dolną szafke stoliczka naprzeciwko; określenie "czuj się jak u siebie w domu" w naszym przypadku było znaczeniem dosłownym. Podeszłam do półki z kolorowymi opakowaniami i zaczęłam przeglądać różne płyty; o ile dobrze pamiętam chłopak zawsze lubił horrory, chyba każdy za nimi przepadał, w końcu Harry też... 

Nie, nie myśl o tym. 

Rozwiałam wszystkie nieproszone myśli i podeszłam do chłopaka z wybranym już filmem, kiedy przeczytał streszczenie na tyle opakowania, z uśmiechem przystał na moją propozycje.
Kiedy już włożyłam płytkę do odtwarzacza, a na ekranie telewizora zaczęły pojawiać się pierwsze zapowiedzi filmu wraz z jego tytułem, pomyślałam, że na wszelki wypadek podskoczę do pokoju po mój ulubiony puchaty kocyk, kiedy już zainformowałam o tym Damon'a, on wymyślił, że zrobi popcorn.

-Popcorn jest w szafce nad..

-Dobrze wiem gdzie jest.- Prychnął z udawaną urazą.

-W porządku.- Podniosłam ręce w udawanym geście poddania się i pobiegłam po schodach na górę. Kiedy byłam już z dala od Damon'a, idąc przez ciemny korytarz zamknęłam na chwilę oczy, w moim umyśle od razu pojawił sie obraz chłopaka z burzą włosów i zielonymi oczami, był jak na wyciągnięcie ręki, chciałam już sięgnąć w jego strone by sprawdzić czy jest prawdziwy, ale gdy moich uszu doszło głośne pikanie mikrofalówki szybko otworzyłam oczy, obraz Harry'ego zniknął, a ja stałam przed drzwiami do mojego pokoju.

-Julie! Idziesz?!- Usłyszałam z dołu gruby głos. Uświadomiłam sobie, że wyobrażanie burzy loków zajęło mi dużo czasu i całkowicie się nim pochłonęłam tracąc rachube czasu, wbiegłam pośpiesznie do pokoju i chwyciłam brązowy, miękki kocyk, zamknęłam brązową płyte i omijając korytarz zbiegłam po schodach.

-Musiałem zatrzymać żeby nic cie nie ominęło.- Zaśmiał sie kiedy wskoczyłam obok niego na kanapę i okryłam sie przyjemnym puchem.- Coś ty tyle robiła?

-Em...- Musiałam zrobić chwilę przerwy w mojej odpowiedzi, przecież nie mogłam powiedzieć, że rozkojarzyła mnie myśl o Harry'm. Sama w to nie wierzę i jestem z tego mało zadowolona, a co dopiero on! Nie wiem czy dobrym pomysłem byłoby opowiedzenie Damon'owi o mnie i o Harry'm, tym co się między nami stało. Ale chyba przyjaciel by zrozumiał, powiem mu to, ale jeszcze nie teraz, sądzę, że to za wcześnie.- Ja po protu... nie mogłam go znaleźć. Był gdzieś w szafie, pewnie mama go schowała.

-Oo.. Okej. No to oglądamy.- Moje zdolności kłamania polepszały się z każdym jego użyciem. Btunet nacisnął przycisk na pilocie i film znowu ruszył.- Jeżeli będziesz się bała, możesz się przytulić.- Szepnął mi do ucha.

Nazwanie tego filmy strasznym byłoby niedomówieniem. Ten film był przerażający! Cały seans musiałam oglądać przez szpary pomiędzy palcami, kiedy zakrywałam twarz dłońmi, na co Damon zwykle reagował śmiechem, mimo iż czasami on sam się wzdrygnął, ale z pewnością jego lęk był jak ziarenko w piasku w porównaniu do mojego. Film opowiadał o adwokacie, który miał do sprzedania stary zniszczony dom na uboczu miasta, niestety właścicielka tego miejsca zmarła przez utonięcie w pobliskim bagnie i nękała tych, którzy zakłócali jej spokój, sprawiała że każde dziecko nowo przybyłego badacza- umierało, a dusze dzieci budziły postrach wśród mieszkańców.
Nie było innego odwrotu jak tylko chować się za kocem i wtulać w bok chłopaka by chociaż przez chwilę móc odetchnąć i uspokoić nerwy. Uwielbiałam horrory, ale nie takie gdzie ledwo co mogłam oddychać, co za debil wybrał taki makabryczny film?! A no tak, ja.

-Możesz już wyjść spod tego koca. Film dobiegł końca.- Spod miękkiego materiały usłyszałam roześmiany głos Damon'a. Wsłuchałam się w dźwięki nas otaczające i stwierdziłam, że faktycznie nastała cisza. Wynurzyłam się spod koca i... prawie umarłam. Właśnie w tedy na ekranie pojawiła się blada twarz zjawy, która wywołała u mnie przeraźliwy krzyk, szczerze nie zdziwiłabym się gdyby ktoś z sąsiedztwa mnie usłyszał i zadzwonił po policję. Gdy kobieta opuściła ekran, a na jej miejsce wstąpiły napisy końcowe przedstawiające role zagranych aktorów z całej siły uderzyłam chłopaka obok w ramię, aż zawył z bólu.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to nie koniec! Zrobiłeś to specjalnie!- Zaczęłam się rzucać na chłopaka, a on tylko głośno zachichotał.

-Sorry..

-Nie, czekaj. W sumie, nie wiedziałeś o tym że to nie koniec.- Zaprzestałam mojej bijatyki i spojrzałam na wciąż szczerzącego się Damon'a.

-Tak, naprawdę to już oglądałem ten film i zrobiłem to... specjalnie.- Jego uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył, przez co powstały słodkie zmarszczki w około jego oczu, a ja zaczęłam znowu obkładać go plaskaczami bo całej powierzchni ciała.

-To było podłe.- Powiedziałam kiedy już zmęczyłam się wyładowaniami siły na jego osobie i obrażona podeszłam do odtwarzacza by wyciągnąć płytkę i odłożyć na poprzednie miejsce, kiedy już wszystko było na swoim miejscu (wciąż obrażona) usiadłam obok roześmianego chłopaka i włączyłam satelitkę w celu oglądnięcia jakiegoś serialu by ustatkować emocje.

-Oj Jul, nie gniewaj się.- Chwycił moją dłoń i przejechał po niej kciukiem, ten gest rozluźnił mnie, a ciepła skóra chłopaka znowu wywołała miłe uczucie, uśmiechnęłam się i pokiwałam głową wyjmując swoją dłoń z ręki Damon'a, przez co zrobił się trochę zmieszany i położył dłoń na kolanie.

-Ughh.... Która godzina?- Zaciekawiłam się, bo jutro w końcu muszę wstać do pracy, a wątpię by mój szef chciał oglądać swoją pracownicę jako zombie po źle przespanej nocy.

-Em..- Chłopak spojrzał na swój zegarek.- Dwudziesta trzecia dwadzieścia.

-Co?!- Szybko wstałam z kanapy i stanęłam na równe nogi, patrząc na zegarek wiszący na ścianie, faktycznie wskazówki pokazywały już dwudziestą trzecią, było późno, a ja nawet jeszcze się nie umyłam, wspólny czas z Damon'em działał jak wyłącznik czasu, zawsze było go mało.- Damon, mam jutro iść do pracy o ósmej, przepraszam ale muszę się zbierać spać.- Powiedziałam trochę skruszona, ale nie miałam wyjścia, wszystkie wątpliwości  co do tego wieczoru zniknęły wraz z przekroczeniem domu przez ciemnowłosego, najchętniej spędziłabym z nim całą noc (-przyjaźń-).

-Wyganiasz mnie?- Wygodniej ułożył się na kanapie i spojrzał spod długich rzęs.

-Nie, wcale nie p-po prostu mam rano do pracy, nie tak jak ty, ja nie siedzę cały czas w domu ze starszym bratem.

-Dwa lata, to nie tak dużo.- Spojrzałam na niego unosząc brwi i splotłam ręce na piersi. Czy ten chłopak naprawdę czasami musi mi grać na nerwach? Uwielbiałam go, był cudowny ale czasami jedynym wyjściem z sytuacji byłoby oderwanie mu głowy i tego głupiego uśmieszku. Damon chyba zrozumiał moją aluzję, bo zaraz po pokoju rozniósł się jego śmiech.-.. Rozumiem cię przecież. Idę, idę.

Spuściłam dłonie i powędrowałam za chłopakiem który szedł w stronę drzwi prowokacyjnie ruszając tyłkiem jak to miał w zwyczaj, czyli po prostu się popisywał, zaśmiałam się pod nosem i oparłam o framugę drzwi, przyglądając się jak ubiera swoje czarne trampki.

-Dziękuje za zaproszenie. Było fajnie.- Uśmiechnął się, odpowiedziałam mu tym samym i podeszłam do niego się przytulić na pożegnanie.

-Następnym razem posiedzimy dłużej.

-Jasne.- Jego pogoda ducha była bardzo zaraźliwa i wypełniała całe pomieszczenie, zawsze przy nim znikały zły humor, wątpliwości, a nieprzyjemne myśli zastępowane były tymi optymistycznymi. Kiedy wiedziałam już, że najlepszym wyjściem dla nas będzie tylko przyjaźń, zdałam sobie sprawę, że jest takim starszym bratem, który... kiedy się wkurzy potrafi tak się pobić, że jego ofiara.. cóż może skończyć ze złamaną kończyną. Nie myślcie sobie, że Damon to samo dobro, czasami potrafi zaleźć za skórę, ale w głębi duszy jest świetną osobą.- Papa Jul!

-Pa!- Pomachałam mu kiedy zniknął za brązową płytą.

~*~ 

Ta noc należała do jednych z najgorszych, nie miałam żadnego koszmaru, ani żaden włamywacz nie pakował mi się do domu przez okno, nie słyszeć było żadnych krzyków, no może poza jednym, tym w mojej głowie, którego mogłam usłyszeć tylko ja. Przez dobrą godzinę nie mogłam spać, w mojej podświadomości znowu pojawiły się tysiące myśli odnośnie Damon'a i Harry'ego. Tak! Tak, przyznaję się Harry nie jest mi taki obojętny jak to dotąd sobie utrzymywałam, chciałabym by był, ale to trudne bo coś mnie do niego przyciąga może jego tajemniczość, to że raz jest chłodny, a podczas rozmowy staje się ciepły i pogodny, a może to ta iskra w jego oku na którą zawsze trafiam kiedy nasz wzrok się spotyka. Coś w tym chłopaku jest, ale nie wiem co. I to mnie cholernie denerwuje. 

Pierwszy raz od dnia kiedy zaczęłam pracę w "Your sounds" chętnie maszerowałam do drzwi sklepu by kolejne osiem godzin pracy spędzić w jednym pomieszczeniu z Harry'm. Poprzedniej nocy zrozumiałam, że chcę go poznać lub może chcę go odkryć. 
Przekręciłam klucz w szklanych drzwiach i weszłam do środka, z głośników powieszonych w rogach lokalu leciała jedna z moich ulubionych piosenek, lubiłam ten sklep również z tego powodu, że zawsze można było przyjemnie pracować słuchając na bieżąco nowych przebojów. Dopisywał mi dzisiaj niezwykle dobry humor, może to dlatego że w końcu przyznałam się sama przed sobą, że Harry nie jest mi aż tak obojętny, ale niestety wciąż mam myśl, że jest w nim coś ciemnego. 
Po lokalu rozchodził się zapach świeżo parzonej kawy, którą popijał pan Jonson siedząc na stołku przy ladzie sklepu przeglądając poranną gazetę, mógł sobie na to pozwolić ponieważ pracownicy muszą stawić się do pracy o ósmej, ale sklep otwieramy dopiero o ósmej trzydzieści dzięki czemu personale może przygotować się do pracy. 

-Dzień dobry.- Przywitałam mężczyznę na co on miło się uśmiechnął i skinął głową. 

-Punktualna jak zawsze.- Kiedy się uśmiechał, marszczki na jego twarzy pogłębiły się. Skierowałam się do naszego zaplecza by odstawić torbę na wieszak, było tego dnia chłodniej więc postanowiłam, że zabiorę na wszelki wypadek kurtkę, pogoda w Londynie potrafi zaskakiwać. Podeszłam do ściany gdzie były umocowane skromne wieszaki i zauważyłam tylko jedną brązową skórzaną kurtkę, która z pewnością należała do pana Alex'a, widziałam go już nie raz jak ją na siebie zakładał, zawiesiłam swoją torbę robiąc tak samo z kurtką. Rozglądnęłam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś co mogło być oznaką przebywania Harry'ego w budynku, ale niestety niczego nie znalazłam. Nie ma go? Byłam zaskoczona jego nieobecnością, chociaż powinnam być świadoma tego, że chłopak nie przykładał się do swoich obowiązków, w końcu nie raz przyłapano go na spóźnieniach czy nieobecności w pracy, ale nie ukrywam -moja mina pokazywała wszystko- byłam smutna z braku Harry'ego. 

Julie ale się wkopałaś.

-Harry'ego nie ma?- Spytałam się pana Jonson'a kiedy wychodziłam z zaplecza. Jego zmęczona mina i przetarcie twarzy dłonią tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie zobaczę dzisiaj obiektu moich długotrwałych myśli, nie miałam nawet siły z nimi już walczyć, zbyt trudno było pozbyć się obrazu chłopaka w mojej głowie, mimo iż nadal nie żywiłam do niego sympatii to jednak.. ughh już dam spokój z wyjaśnieniami bo czasem to nie ma sensu.

-Nie i nie mam pojęcia gdzie go znowu poniosło.- Powiedział wydmuchując powietrze z ust, coś mi mówiło, że przeczuwał gdzie mógł być Harry, ale nie chciał się tą informacją ze mną podzielić.

-Aha.. rozumiem.- Starałam się by mój ton brzmiał w miare obojętnie i nie ukazywał żadnych niechcianych, głupich uczuć. Spojrzałam na zegarek który wskazywał ósmą trzydzieści. Podeszłam do drzwi i odwrociłam wizytówkę tak, że teraz pokazywała napis "otwarte", szef poinformował mnie że pójdzie do jakiejś firmy żeby spytać się o nową dostawe i opuścił sklep zostawiając mnie w nim samą. Szlak że jedną zmiane mogą prowadzić tylko dwoje pracowników i drugi szlak, że musiał mi się trafić taki nieodpowiedzialny.

~*~ 

-Do widzenia!- Pożegnałam się z ostatnią dwójką klientów i z ulgą spojrzałam na zegar który wskazywał godzinę piętnastą trzydzieści tym samym informując że dla mnie czas pracy dobiegł końca. 

Hmm.. Niekoniecznie cały dzień pracy, w sklepie owszem, ale miałam jeszcze w planach zacząć moje odkrywanie tajemnic Harry'ego. Za moje pierwsze zadanie postawiłam sobie, że wpierw dowiem sie gdzie często przebywa Harry i później troche się o nim dowiem, jednak jeżeli chodzi o sprawy jego przeszłości i rodzinie to chciałabym sie o tym dowiedzieć bezpośrednio od niego. 

-O Julie. Ty jeszcze tutaj?- Spytała Clarie która właśnie przyszła na swoją zmiane, a zaraz za nią wpadł uśmiechnięty blondyn o imieniu Nath, chłopak przeczesał swoje lekko wilgotne włosy, niestety tak jak przeczuwałam zaczęło padać. Chłopak zawsze był miły, solidny i kompetentny. Oto przykład odpowiedzialnego pracownika. 

-Em... Tak j-ja.- Speszyłam się i uśmiechnęłam zarzucając na ramiona kurtke, trzymając w ręku torbę.- Już wychodzę.

-Na razie Jul!- Krzyknęła do mnie Clarie, kiedy zamykałam drzwi sklepu. Cieszyłam sie, że mimo iż tak krótko należałam do zespłu to dobrze sie dogadywaliśmy. Miałam już iść do samochodu, ale nagle zdałam sobie sprawe, że Nath i Clarie pracowali w tym miejscu dość długo i to znaczy że mogą wiedzieć coś o Harry'm, czując jak krople deszczu zaczynają wzmagać na silne, a moje włosy stawały sie coraz to mokrzejsze szybko wóciłam do sklepu. Kiedy znalazłam się w środku dziewczyna z długimi czarnymi włosami spojrzała na mnie pytająco, a z zaplecza wyszedł blondyn. 

-Mam do was pytanie.- Zaczęłam na początku niepewna, nie wiedziałam jak koledzy zareagują na do pytanie, ale nie było już odwrotu poza tym od czegoś trzeba zacząć.- Jak długo znacie Harry'ego?- Oboje z szeroko otwartymi oczami spojrzeli po sobie, z mimiki ich ciał mogłam zrozumieć, że wahają się nad odpowiedzią.

-Um.. my,  no długo. Zatrudniono go z tydzień, dwa tygodnie po nas.- Powiedział Nath pocierając ręka kark. Widać było, że nie wiedzą jak rozmawiać o ich znajomości, a dzięki temu wiedziałam że muszą coś o nim wiedzieć. 

-To może dziwnie brzmieć, ale.. wiecie może gdzie on... jest kiedy nie ma go w... um... pracy...?- Zadałam kolejne pytanie jąkając się, po minie znajomych po prostu wiedziałam że znają odpowiedź ale, albo nie wiedzą jak mi to powiedzieć albo po prostu nie chcą.

-A po co chcesz to wiedzieć...?- Spytała się Clarie. 

-No.. em.. ja... 

-Jeżeli on ci się podoba to powodzenia, ale wątpię żeby ci się udało, sam próbowałem.- Zaśmiał sie Nath, spojrzałam na niego pytająco.- Nie haha, ja nie jestem gejem haha.- Zaczął się śmiać, by rozluźnić atmosferę, doceniałam to, ale w tamtej chwili naprawdę zależało mi na informacjach o chłopaku.

-A jeśli chodzi o Harry'ego. To on jak wiesz należy do tego gangu i oni... Mają taką siedzibe.- Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Czułam, że zapala sie światło w tunelu. Patrzyłam na Natha'a wyczekująco aż powie coś więcej.- I oni... ten.. ta siedziba jest w starej siłowni na rogu miasta, podobno wyrzucili niepotrzebny sprzęt i zrobili z tego takie posiedzisko. Może tam go znajdziesz.

Czułam jak szczęście wypełnia po kolei komórki ciała, w końcu mam jakąś poszlake, jakiś postęp. Chciałam już wybiegnąć z najnowszą rewelacją i ruszyć na poszukiwanie opuszczonej siłowni, ale przy samym wyjściu zatrzymała mnie Clarie ciągnąc za ręke. 

-Tylko uważaj na siebie... Nie wiadomo jacy są jego znajomi.- Patrzyłam na nią, ale słowa wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim, jedyne co się teraz liczyło było to, że mogłam dowiedzieć się czegoś więcej i że dzięki temu co może się zdarzyć za parę godzin, na zawsze odmieni moje intencje wobec Harry'ego.

Nie mogłam temu dłużej zaprzeczać, to nie miało sensu, może to wydawać się dziwne, ale przez te wszystkie gwałtowne pocałunki, wymuszane spotkanie, ta pewność siebie, ta cała ciemna strona Harry'ego, zadziałała przeciwnie niż by ludzie sobie tego wyobrażali, to właśnie dzięki tym rzeczom zainteresowałam się nim. To ta tajemniczość.

Jestem skomplikowana.

-Będe uważać.- Uśmiechnęłam się wiarygodnie, kiedy przekroczyłam próg sklepu odwróciłam jeszcze szybko głowę do wciąż wpatrujących się we mnie zaniepokojonych twarzy.- Jak mam się tam dostać?

-Hm.. Jak mówiłem jest to na obrzeżach Londynu, nie chcą być w takim centrum... to jest jakąś godzinę drogi stąd.- Zdziwiłam się jak dobrze Nath posługuje się geografią.- Musisz jechać przez Oxford Street i chyba dalej dasz sobie rade. Aha! I jeszcze jedno.- Spojrzałam na chłopaka marszcząc brwi.- Nic od nas nie wiesz.

-Jasne! Dziękuje wam.- Pożegnałam moich przyjaciół i dziękowałam wszystkiemu za to, że zgodzili się udzielić mi paru wiadomości.

       Ruszyłam w stronę samochodu, z nieba nadal lał chłodny deszcz, ale nie przeszkadzało mi to, znalazłam odpowiedź na jedno pytanie, teraz ruszam po odpowiedzi na kolejne. Miałam jeden cel; odkryć świat Harry'ego.





środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 7

        Dużo razy zastanawiałam się jak będzie wyglądać moja pierwsza randka (miałam ich już parę, ale nigdy nie byłam na takiej prawdziwej). Chciałam by wyglądała ona niczym z romantycznego filmu.. Moja sympatia prowadząca mnie przez park, dróżką która w około ozdobiona była płonącymi świeczkami, prowadząca do jeziora gdzie przy brzegu, na piasku czekał przygotowany piknik. Siedzielibyśmy i rozmawiali o wszystkim i o niczym, siedząc na miękkim kocyku pod gwieździstym niebem, słuchalibyśmy piosenek lecących z telefonu lub po prostu rozkoszując się otaczającą nas ciszą.. Lub wystarczyłaby przyjemna kolacja w restauracji lub w domu, byłoby idealnie gdybym spędziła ten czas z osobą, którą darzyłabym szczególnym uczuciem. 
Ale teraz siedzę w samochodzie z chłopakiem, którego nie darze żadnym uczuciem sympatii, który nie zaprosił mnie na randkę, ale siłą na nią wyciągnął. Miałam ochotę płakać, bo to wszystko miało inaczej wyglądać.
        Jechaliśmy dość długą drogę, Harry czasami próbował podjąć jakąś rozmowę, ale za każdym razem ignorowałam jego chęci, tak też naszą podróż przebyliśmy w ciszy. Była śliczna pogoda, tak jak poprzedniego dnia, słońce świeciło jasnym światłem, nie pozwalając by żaden skrawek ziemi pozostał bez jego opieki, najbardziej współczułam roślinom przy drodze lub w doniczkach na tarasach domów, musiały wytrzymywać ten straszny upał, te w doniczkach mogły liczyć na to że właściciel je podleje, a tym przy drodze dawały ukojenie jedynie podmuchy wiatru lub powiem wydobywający się z szybkości samochodów które obok nich przejeżdżały. Niebo było całkowicie białe, czasami mogło się dostrzec jedną lub dwie białe chmurki.Jasne do zrozumienia było, że był to idealny dzień na opalanie się, wyjście na plaże lub basen i tym podobne.
Harry'emu udała się pogoda. 
Zajechaliśmy na parking jednej z kawiarni znajdującej się w parku, chłopak wyłączył silnik (tym samym klimatyzacje) i wysiadł z pojazdu. Obszedł go dookoła i otworzył mi drzwi, zaoferował swoją dłoń bym mogła wysiąść, ale ją zignorowałam, Harry się zaśmiał i zatrzasnął drzwi. 
-Chodźmy.
Podczas dojścia do jednego ze stolików znajdujących się na zewnątrz lokalu, chłopak już nie raz próbował spleść nasze palce ze sobą, ale ja za każdym razem ją odrzucałam. Niech się nie dziwi, czemu tak chłodno reagowałam na jego ruchy, to on pokazał mi jakim jest pewnym siebie podrywaczem, chciałam mu dać do zrozumienia, że nie każda poleci na tą jego "tajemniczość", mimo iż był nieziemsko przystojny. Odsunął mi krzesło bym usiadła, przyjęłam jego gest i zajęłam miejsce lekko się uśmiechając, nie chciałam z drugiej strony uchodzić za jakąś zołzę poza tym zachował się jak dżentelmen co mi się podobało, on również z uśmiechem usiadł na swoim miejscu i splótł razem palce, starałam się nie zwracać uwagi na jego spojrzenie, więc rozglądnęłam się po okolicy; za parkiem znajdowało się jeziorko, do którego prowadził chodnik, w około było pełno drzew z zielonymi grubymi liśćmi, pod tymi drzewami siedzieli ludzie którzy ubłagalnie szukali cienia i chwili ochłody, niektórzy czytali książki, inni rozmawiali, a zakochane pary składały sobie niewinne buziaki, na co się lekko uśmiechnęłam, wyobrażając sobie czy kiedyś i ja mogłabym być na miejscu tej dziewczyny i być obdarowywana czułymi pocałunkami i komplementami jak ona, wywnioskowałam że to komplementy bo blondynka spuszczała głowę i się rumieniła za każdym razem kiedy chłopak coś do niej mówił. 
-W końcu się zorientują, że się na nich gapisz.- Usłyszałam rozbawiony głos, który wyrwał mnie od przyjemnej krainy marzeń. W każdy razie Harry mógł mieć rację, więc zaprzestałam obserwowania uroczej pary i skierowałam swoją uwagę na chłopaka z burzą włosów.
W innym wypadku skakałabym ze szczęścia z myślą, że ten człowiek wyglądem przypominający jakiegoś greckiego boga zainteresował się mną i siedzi tutaj właśnie ze mną przy jednym stoliku, ale właśnie w innym wypadku, gdyby nie był takim bezczelnym typkiem wszystko wyglądałoby inaczej.
-Podać coś państwu?- Kiedy miałam już mu się odszczeknąć, do naszego stolika podeszła kelnerka, która niemal pożerała wzrokiem Harry'ego, ale on ją kompletnie zignorował, nadal patrząc na mnie.
-Ja poproszę zestaw; frytki i pierś z kurczaka, a jeżeli chodzi o napój to kawę.- Powiedziałam z udawanym uśmiechem, odkładając na stół trzymaną wcześniej karte menu.
-A dla ciebie?- Skierowała się do Harry'ego na "ty", przybliżając się bliżej bruneta.
-To samo.
Kobieta niezadowolona odeszła z zamówieniem, które wpisała do małego notesiku, miała nadzieję, że zapewne uda jej się dłużej pogadać z przystojniakiem, ale Harry szybko ją spławił. Poczułam jak noga chłopaka delikatnie przejechała po mojej wywołując tym ciche i mało widoczne wstrzymanie oddechu. Kiedy odepchnęłam swoją nogę chłopak się uśmiechnął ukazując swoje słodkie dołeczki, miałam ochotę zanurzyć w jednym z nich palec, ale powstrzymałam się od tej przyjemności. Zawiał miły wietrzyk, dając ukojenie, ponieważ wciąż obecność słońca dawała o sobie znać, chłopak zdjął swoją marynarkę, a przez biel koszuli można było zobaczyć lekki zarys tatuaży na piersi, tak jak czarny tusz tatuaży był widoczny na przodzie ciała, tak też na ramieniu chłopaka również można było go dostrzec.
Nagle usłyszałam znajomą piosenkę, która była ustawiona jako dzwonek połączeń w moim telefonie, zaczęłam przeszukiwać torebkę w poszukiwaniu aparatu, ale zdałam sobie sprawę, że moje urządzenie jest teraz w posiadaniu Harry'ego. Chłopak wyciągnął telefon, ale kiedy spojrzał na jego wyświetlacz jego radosna mina zbledła, przejechał palcem po ekranie, a dzwonek ucichł.
-Kto to był? Czemu się rozłączyłeś?- Brunet nie odpowiedział.- Harry!- Chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę z aparatem i mi go podał nadal z niezadowoleniem na twarzy. Poszło szybciej niż myślałam. Kiedy już odblokowałam komórkę, uśmiech pojawił mi się na twarzy, okazało się że dzwoniącym był Damon. Byłam zła, że nie mogłam z nim porozmawiać, ale też cieszyłam się w duchu że zadzwonił, szybko napisałam wiadomość która mówiła, że nie mogę rozmawiać i że zadzwonię wieczorem.
-Piszesz do niego.
-Tak, tylko napisze, że nie mogę..
-Nie lubię go.- Powiedział stanowczo. Wysłałam wiadomość i schowałam telefon do torebki, tam gdzie jego miejsce.
-Nawet go nie znasz.- Powiedziałam.
-Znam go, poza tym widziałem jak się na ciebie patrzył podczas imprezy.
-To tylko przyjaciel. A tak w ogóle, to nie powinno cię obchodzić to z kim spędzałam czas podczas zabawy.
-Myślę, że jednak tak, w końcu od teraz jesteś moją dziewczyną.- Ta wypowiedź mnie zaskoczyła i wstrząsnęła na dodatek powiedział to w takim tonie gdyby to było oczywiste, ale nie było. Bo ja nie miałam zamiaru być z nim dlatego, że on tak powiedział.
-Posłuchaj to jest tylko randka, a potem i tak wątpię żebyśmy się znowu gdzieś spotkali.- Właśnie w tej chwili przyszło nasze zamówione danie, kelnerka która nas obsługiwała od początku naszego przyjścia, musiała usłyszeć to co powiedziałam bo zadziorny uśmiech wkradł się na jej twarz, miała tę nadzieję, jeszcze kiedyś uda jej się poflirtować ze Styles'em. Droga wolna. Kiedy kobieta odeszła, bo znowu nie otrzymała żadnego zainteresowania swoją osobą, Harry wziął jeden z frytek i zaczął ją przeżuwać.
-Skąd wiesz, że nie będzie następnej randki? Od razu mnie skreślasz.
-Tak, właśnie tak! Skreślam cię ponieważ nic o tobie nie wiem, a ty pokazujesz mi same złe strony. Jesteś rozpuszczony, bezczelny, pewny siebie. Ughh.. Nie mogę na ciebie patrzeć.- Wstałam z miejsca i wzięłam torebkę do ręki. Sądziłam, że może uda mi się jakoś bliżej poznać drugie oblicze chłopaka, ale niestety tym razem kolejny raz się na nim zawiodłam. Żałowałam że w ogóle się tutaj wybrałam, chciałabym ten dzień spędzić z kimś, z kim mogłabym normalnie porozmawiać, pożartować, poopowiadać jakieś historyki z przeszłości, pragnęłam być tutaj z osobą przy której czułabym się swobodnie, z kimś takim jak Damon, przyjaciele w końcu tak robią.
Kiedy oddaliłam się od stołu wyciągnęłam telefon, okazało się że była nowa wiadomość.

Uśmiechnęłam się, chciałam już coś odpisać, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, obróciłam się, tym kimś okazał się Harry, jego twarz już nie była taka wyluzowana jak wcześniej, tym razem była zawiedziona i.. smutna.
-Dasz mi jeszcze jedną szanse?- Chciałam powiedzieć, że nie, że miał już wiele szans na pokazanie mi swojego prawdziwego oblicza i za każdym razem zawodził. Ale miałam za dobre serce, za bardzo chciałam pokazać ludziom jaka jestem dobra i zawsze kończyło się to wyrzutami sumienia, albo płaczem po nocach.
-Dobra. To jest twoja ostatnia szansa.- Powiedziała z naciskiem na słowo ostatnia. Chłopak uśmiechnął się i nachylił by pocałować w policzek, kiedy jego wargi opuściły skórę, szepnął mi do ucha: 
-Dziękuje, nie zawiedziesz się słonko.- Powrócił jego pewny ton głosu, jego oddech drażnił moją szyję. Zrobił to specjalnie, zagrał całą role skruszonego chłopaka proszącego o przebaczenie, a kiedy już je otrzymał znowu powróciła jego zuchwałość. Ale miałam w planie by tego dnia poznać jego osobę i pod koniec naszej randki stwierdzić jaki jest i czy powinnam zacząć go nienawidzić jeszcze bardziej. O ile bardziej się dało. 
-To co idziemy się przejść?- Zaproponował i ponownie w tym dniu spróbował spleść nasze palce, ale w końcu -sama się dziwie- uległam. Tak też rozpoczęliśmy nasz wspólny spacer. 

*** 

Szliśmy parkiem, rozmawiając o różnych rzeczach, praca, wakacje, szczenięce lata, to były nasze tematy, co dziwne jakimś sposobem nawiązaliśmy wspólny język. Opowiadał mi jak w dzieciństwie jeździł do domku letniskowego na wakacje lub jak mu szło w szkole, dowiedziałam się też że pan Alex Jonson jest dobrym przyjacielem jego rodziny, jednak ani razu nie wspomniał o swoich rodzicach. 
Ja za to starałam się mu opowiedzieć o moich chwilach w lecie, jak jeździłam do wujków, kiedy pierwszy raz leciałam samolotem i odwiedziłam Paryż. Miałam okropny lęk przed lataniem. Mówiłam mu, że oceny w szkole nie zawsze były piękne i czasami musiałam zostawać w domu, kiedy reszta znajomych wychodziła na imprezy czy ognisko. Harry był bardzo dobrym słuchaczem, pierwszy raz się tak przed nim wygadałam, nie zwróciłam nawet uwagi na to, że inne dziewczyny z zazdrością patrzyły jak idziemy razem trzymając się za ręce. Może chłopak który teraz szedł przy moim boku nie był taki zły? Tylko trzeba by było go poznać, by dowiedzieć się jaki jest naprawdę. 
Po spacerze, który zajął nam około godzinę usiedliśmy przy jednej z dwóch fontann, które znajdowały się w centrum zielonego parku, strumyczki lały się z dziurek posążków, które stały po środku, a w wodzie leżało pełno złotych monet, ludzie wrzucali je z nadzieją, że spełnią się ich życzenia. 
-Co lubisz robić wieczorami?- Spytał nagle. 
-Słucham? 
-Co lubisz robić wieczorami, kiedy jesteś sama w domu? 
-Emm.. cóż. Zazwyczaj oglądam jakiś film, albo coś poczytam lub zaproszę znajomych. Czemu pytasz?- Spojrzałam na niego. 
-Z ciekawości, chciałbym cie lepiej poznać. 
-Oh.- Wymsknęło mi się. 
-Jakie lubisz filmy? 
-Emm.. Akcji, dramaty, hmm.. romans, horror te najbardziej. A t-ty?- Spytałam. 
-Akcja, horrory.- Powiedział pewnie.- Jak widać coś nas łączy.- Przybliżył, kładąc dłoń na udzie, którą zaraz zrzuciłam, nie mogłam pozwolić na zbyt wiele, ale i tym razem moja reakcja tylko podziałała na odwrót tak jak tego chciałam, chłopak znowu się zaśmiał. 
-Dlaczego walczysz?- Zdobyłam się na pytanie, które kosztowało mnie wiele wysiłku, ponieważ już poprzedniej nocy myślałam o tym, co sprowadziło Harry'ego na tą drogę. Myślałam o tym, tak z... nudów. Chłopak przez chwilę się zamyślił po czym odpowiedział: 
-To mnie relaksuje. Lubie to, pozwala mi na...em.. opanowanie... ring to mój dom, tam czuje że jestem w czymś dobry.- Zaciekawiła mnie jego wypowiedź, zająknął się i myślał w czasie tego kiedy mówił. Jakby chciał coś ukryć. Ale uważałam że odkrywanie jego wszystkich tajemnic na jeden raz nie jest dobrym pomysłem. 
Jednak co z tego, że z Harry'm jakoś można było pogadać, przecież on nadal był tą samą bezczelną,  i zbyt pewną siebie osobą. Zadawał się z nieodpowiednimi, złymi osobami, wtaczał bójki i jeszcze wiele złych rzeczy na pewno ma za sobą, ale pewna część mnie chciała go poznać, chociaż wewnątrz.. bałam się go. 
 Nie, nie to nie mogło tak być, to było zbyt dziwne że tak nagle zmienił swoje zachowanie, a może zawsze taki był.. NIE. To wciąż ten sam chłopak, nie mogę się z nim wiązać i wkroczyć w jego świat, ten świat tylko niszczy. 
-Pójdę już.- Powiedziałam i wstałam. 
-Co? Dlaczego?!- Wstał i niemal krzyknął na co wytrzeszczyłam oczy, cofnęłam się o krok do tyłu. 
-Po prostu, chce.- Znowu ten zimny wzrok powrócił, a cały spacer jakby zniknął, znowu wróciła jego ciemna strona, czułam ten chłód wydobywający się z jego oczu. 
Wiedziałam. 
Ruszyłam szybko przed siebie starając się nie zwracać uwagi na ludzi, którzy mi się przyglądają. Czułam, że za mną biegnie, ale nagle, kiedy wbiegłam w część parku, która była otoczona gęstymi drzewami, moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, całe ciało tak zareagowało, mój umysł również. Coś we mnie; pewien głos mówił mi, że przecież to tylko przypuszczenia że jest zły, nie znam jego całej historii, może w przeszłości był całkiem inny, ale coś się stało w jego życiu i wywarło wielką dziurę w jego psychice, ale przez te dni był taki chłodny, pewny siebie, myślący że każda może być jego, taki dumny ze swojego zachowania, ale dzisiejszy dzień....... Nie wiem co spowodowało ten nagły zwrot, mam teraz dalej biec? A może zostać i poczekać aż kroki za mną ustaną i będę czuła że stoi z tyłu. Upadłam na kolana i zakryłam rękami twarz, powinnam uciec, wyrwać się z tond, zapomnieć o nim, ale nie mogłam pobiegnąć na pierwszy autobus, nie mogłam się ruszyć, moim największym sukcesem w tym dniu było powstrzymanie się od płaczu. 
-Julie?- Szybko się poderwałam na równe nogi, słysząc już dobrze mi znaną chrypkę.- Co się stało? Czemu uciekłaś?- Podbiegł do mnie i wziął za rękę. 
-J-ja..
-Co się stało?! Julie... Czy ty się mnie boisz? 
-Tak.- Szepnęłam i spuściłam wzrok. 
W Harry'm coś pękło po tych słowach, kiedy podniosłam znowu głowę chłopak wpatrywał się we mnie wystraszony, jakby to moje wyznanie odbiło się o jego psychikę.
-Odwieź mnie do domu. 
-Dobrze.- Harry lekko się uśmiechnął i nachylił się by mnie pocałować, ale odwróciłam głowę, następnie piorunując go wzrokiem. 
Skierowaliśmy się do samochodu, chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera, a następnie sam wsiadł na miejsce kierowcy, w tym czasie ja zdążyłam już zapiąć pasy. W końcu ruszyliśmy, było późno, a droga z powrotem zajęła nam mniej czasu niż wcześniej, podczas podróży nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa, chłopak patrzył przed siebie skupiony na drodze, a ja ponownie przeniosłam wzrok za szybę, gdzie oglądałam mijające nas życie. Nie skupiłam większej uwagi na tym co dzieje się po drugiej stronie, moje myśli przejęły wydarzenia z tego dnia, od chwili kiedy go zobaczyłam u nas w kuchni, aż do chwili obecnej. A może byłam za ostra? Ale to w końcu on wszystko zaczął. Miałam mętlik w głowie, a co jeśli dałabym mu szansę, czy chłopak może być inny niż opisują go ludzie..? 
Dojechaliśmy pod mój dom, słońce powoli chowało się za powłoką chmur, lekko się ochłodziło, ale ta zmiana wyszła wszystkim na dobre, kiedy wysiadłam z auta, chciałam już skierować się do domu, ale okazało się że kiedy się obróciłam Harry stał oparty o maskę samochodu, wyczułam po jego spojrzeniu, że czeka na jakieś pożegnanie, ale nie wiedziałam co robić. 
-Więc było... miło. 
-Podejdź.- Powiedział spokojnie, nie pewna tego czego miałam się spodziewać podeszłam do chłopaka. 
-Harry. Ja-a..- Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi kolejny szybki pocałunek przez chłopaka, ale tym razem był on inny. Znacznie inny, chłopak był świadomy tego co ze mną robił, był to długi pocałunek, ale nie protestowałam. 
Kiedy ciepłe wargi,  oderwały się od moich, brunet łobuzersko się uśmiechnął, był zadowolony z tego że tym razem się nie wyrwałam. 
-Do zobaczenia piękna. 
Po czym bez dalszych ogródek wsiadł do samochodu, skierowałam się lekko zdenerwowana w stronę drzwi, kiedy stałam na werandzie zdołałam jeszcze usłyszeć jak silnik samochodu cichnie wraz ze zwiększaniem się odległości od mojego domu i skrętem w boczną ulicę. Gdy moje poszukiwanie kluczyków do drzwi dobiegło końca, otworzyłam je i weszłam do środka.  W mieszkaniu było cicho, zdawało się jakby nikogo nie było, zajrzałam do kuchni, na stole leżała biała prosta kartka, podeszłam do niej i odczytałam wiadomość. 

Ja i tata pojechaliśmy do wujka, ciocia zadzwoniła że jest chory i musimy pilnie jechać, będziemy jutro około południa, w szafce pod telewizorem zostawiliśmy pieniądze jakby były ci potrzebne. Buziaki.
                                                       Mama.   
Czyli rodziców nie ma, a cały dom jest pusty i spędzę dzisiaj całą noc sama, zgięłam kartkę i wrzuciłam do kosza, następnie poszłam do pokoju by odstawić torebkę na jedną z pólek, i kiedy spojrzałam na zegarek zawieszony w pokoju przypomniałam sobie, że obiecałam zadzwonić do Damon'a. Wyciągnęłam telefon i szybko wybrałam numer przyjaciela, już po dwóch sygnałach usłyszałam jego ciepły i radosny głos. 
-A myślałem, że już zapomniałaś o mnie. 
-Haha Damon, o tobie nigdy.- Uśmiechnęłam się, chociaż wiedziałam że i tak tego nie zobaczy.- Miałeś do mnie jakąś sprawę?
-A czy zawsze musi być jakaś sprawa? Chciałem pogadać.- Po tonie głosu rozpoznałam, że też się uśmiecha.
-Więc gadajmy. 
-Co robisz?
-Siedzę w domu, rodzice wyjechali do wujka, kiedy mnie nie było.- Wytłumaczyłam, nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł, skoro już z nim rozmawiałam, a i tak nic ciekawego sama bym nie robiła w tym dużym domu, to co by mi zaszkodziło zaproszenie przyjaciela, we dwójkę zawsze raźniej.- A może masz ochotę do mnie wpaść?
-Serio?- Ucieszył się.- Z chęcią. 
-To za godzinkę? 
-Jasne! Do zobaczenia! 
Z uśmiechem na twarzy rozłączyłam się i usiadłam na łóżku, cieszyłam się że spędzę miły wieczór z Damon'em, a jeżeli wszystko pójdzie dobrze utwierdzi mnie to w przekonaniu, że to co do niego czuje to jedynie przyjaźń. 
      Ale czułam się dziwnie, bo po całym dniu spędzonym z Harry'm, nagle zapraszam do domu innego chłopaka, ale to w końcu przyjaciel, a tak poza tym co się będę przejmować. 

Nie, jednak trochę się przejmuje, ale przecież nie mam czym, z Harry'm nic mnie nie łączy i nie będzie. 
A może jednak?

Znowu przyłapałaś się na myśleniu o nim. 

Cały entuzjazm na dzisiejszy wieczór nagle zmalał. 

________________________
Od autorki: Przepraszam, że tak długo, znowu kazałam wam czekać, ale na szczęście czas sprawdzianów dobiega końca i mam nadzieję, że next pojawi się wcześniej. Co do rozdziału: jest on dość długi, ale potraktuje to jako niespodziankę za długie czekanie. Sprawił mi on wiele problemów, ponieważ nie dość że wyobrażałam go sobie kompletnie inaczej to do tego wyszedł taki głupi i pogmatwany, po prostu go zepsułam! A tyle się tutaj podziało randka Harry'ego i Julie, a teraz jeszcze czeka nas wieczór z Damon'em. Do tego czuje się źle, bo postać Harry'ego w tym rozdziale miała zachować się inaczej, ale mam w naturze jakiś romantyzm który mną zawładną i taki dziwny wyszedł... Jestem niezadowolona z tego rozdziały. Wybaczcie mi.. Jeszcze się rozpisałam więc dziękuje tym co doczytali do końca, nie wiem czy ktoś czyta te moje małe notki pod rozdziałem, ale co tam.
Proszę o komentarze, one bardzo motywują  x