Trzymamy tę miłość na fotografii
Stworzyliśmy te wspomnienia dla siebie samych
Gdzie nasze oczy nigdy się nie zamykają
Nasze serca nigdy nie były złamane
I czas jest na zawsze zamrożony, bez przerwy
Stworzyliśmy te wspomnienia dla siebie samych
Gdzie nasze oczy nigdy się nie zamykają
Nasze serca nigdy nie były złamane
I czas jest na zawsze zamrożony, bez przerwy
-Zmieniło się tutaj odkąd byłam tu ostatnim razem.- powiedziałam rozglądając się po drewnianym pokoju.
Wszystko się odnowiło, duże białe szafy zamieniły się na ciemne komody, wszystkie plakaty zostały zerwane i zastąpione różnymi zdjęciami czy obrazami, gdzieniegdzie wciąż pozostawały kolorowe odnośniki ulubionych zawodników piłki nożnej i klubów sportowych. Duży żyrandol który wisiał za czasów kiedy byłam codziennym gościem w domu Hunt'ów został zamieniony na dwa mniejsze, jedyne co się nie zmieniło to wejście na balkon oraz rozmiar pomieszczenia- wielki jak zawsze.
-Dawno cię tutaj nie było.- odpowiedział i zamykając za sobą drzwi usiadł obok mnie na podwójnym łóżku.
-To prawda.
Siedzieliśmy w najbardziej krępującej ciszy jaka mogła być. Nigdy pomiędzy naszą dwójką nie było takiej gęstej i nieprzerwanej ciszy, zawsze nasuwał nam się jakiś temat do rozmowy, czasami nawet bezsensowny. Dużo się jednak zmieniło, on się zmienił i nie mam pojęcia dlaczego. Może kogoś poznał? Nie, wiedziałabym o tym. Sprawdziłam zegarek, była piętnasta.
-Stephana nie ma?- spytałam.
-Nie, pojechał chyba do pracy.- krótko i zwięźle, świetnie zaczynająca się rozmowa, wyczujcie ten sarkazm.
-Powiesz mi dlaczego u mnie byłeś?
-Już nie ważne...-powiedział, ale gdy spojrzałam na niego ze złością w oczach westchnął i dodał.- chciałem pogadać okej?
-O czym?
-O nas Julie.- złapał moją dłoń i potarł kciukiem jej zewnętrzną stronę.- nie chce się kłócić i wiem, że zrobiłem źle. Po prostu... zależy mi na tobie. To wszystko.
Patrzyłam na niego i zastanawiałam się co powinnam odpowiedzieć.- Mi na tobie też zależy...
-Nie, nie w ten sposób. Mi zależy na tobie w sposób w jaki tobie nigdy na mnie nie będzie.
-Mówisz szczerze?- nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
-Kiedy dowiedziałem się, że wyszłaś ze Styles'em, chciałem rozwalić pierwszy lepszy płot. Wiesz czemu go tak nienawidzę? Nie mogę na niego patrzeć?- nie odpowiedziałam, tylko siedziałam cicho wsłuchując się w jego niespokojny monolog.- Bo zabrał mi jedyną rzecz która miała dla mnie znaczenie, on zdobył to na co ja tak długo czekałem, czego tak pragnąłem.
-Damon...
-To nic. Już nic nie czuję, ważne że z tobą jest dobrze.- pochylił się i ucałował mój policzek najdelikatniej jak potrafił, po czym zabrał dłoń i wstał.
-Przepraszam, nie chciałam cię zranić.
-Nie zrobiłaś tego. Sam siebie zraniłem.
Nie myśląc długo wstałam ze swojego miejsca i podeszłam przytulić chłopaka, kiedy oplótł moje drobne ciało ramionami, otworzyłam oczy i dostrzegłam na półce zdjęcie naszej dwójki. Pamiętam kiedy ono było robione, po zakończeniu klasy. Uśmiechnięty Damon wylatujący ze szkoły, robione zdjęcia, rozwrzeszczane dzieci. A potem wspólne wakacje. Ponownie przymknęłam powieki i cieszyłam się tym razem ciszą pomiędzy nami.
-Dobra bo się rozkleję.- usłyszałam przy uchu jego głos, odsunął się ode mnie i uśmiechnął, chciał być wiarygodny ale wiedziałam że udaje by nie wyjść na łamagę.- Chcesz coś do picia?- kiwnęłam głową i spuściłam wzrok.
Gdy usłyszałam zamykające się drzwi, przeszłam się w około pokoju, jedna z szafek była uchylona. Spojrzałam do jej wnętrza i coś mignęło mi przed oczami, zaciekawiona odsunęłam jeszcze bardziej szufladkę i wstrzymałam oddech, były tam trzy małe ostre żyletki. Przełknęłam ślinę i wzięłam jedną z nich do ręki, obróciłam kilka razy wokół palców i pustym wzrokiem wpatrywałam się w nią. Nie chciałam myśleć co ona tutaj robi i do czego była mu potrzebna, nie chciałam tego wiedzieć mimo iż znałam odpowiedź.
-Przyniosłem jesz... Co robisz?- z transu wyrwał mnie Damon który wszedł do pokoju z tacą na której znajdowały się dwa kubki kawy i ciastka. Zacisnął szczękę i odłożył posiłek na łóżko, podchodząc do mnie i wyrywając mi metal z ręki.- Dlaczego grzebiesz mi w szafkach?
-Nie grzebałam, było otwarte i... czy ty...- nie dokończyłam, a w zamian chwyciłam obie ręce i spojrzałam na ich wewnętrzną stronę. Puste. Żadnych ran, nacięć, nic. Nieskażona, gładka skóra.
-Nie tnę się Jul. One są dla Stephana prosił mnie o nie bo potrzebne mu są do zastrugania czegoś czy coś.- wyjaśnił z uśmiechem, na co przytaknęłam modląc się by było to prawdą, nie wybaczyłabym sobie tego, że przeze mnie mój przyjaciel musiałby się okaleczać.
*Narrator*
Julie skierowała się w stronę wyjścia z pokoju by pójść do salonu i oglądnąć jakiś nudny film jak to mieli dawniej w zwyczaju, kiedy spoglądnęła za siebie Damon był obrócony tyłem.
-Hej idziesz?- spytała.
-Tak, tylko to schowam.-odpowiedział.
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i chwilę później słychać było jak jej stopy uderzają o schodki. A Damon, opuścił koszulkę, którą trzymał uniesioną w ręce zakrywając tym samym kilka małych kresek na biodrze.
Kilka następnych godzin minęło na wspólnym oglądaniu seriali i filmu, zajadaniu popcornu i wspominaniu starych lat. Julie i Damon oglądali zdjęcia z przeszłości i wzajemnie się z siebie śmiali, z ubrań do jakich dzisiaj by się nie przyznali, śmiesznych fryzur i zabawnych póz na fotografiach. Julie starała się nie myśleć o tym, że Damon czuje do niej coś więcej, a Damon starał się nie myśleć że obok niego siedzi wszystko o co prosił każdej nocy.
*Julie*
Około godziny dwudziestej wyszłam z domu Damon'a, byłam zmęczona i jedyne czego chciałam to położyć się do łóżka. Po zakończeniu wizyty muszę powiedzieć, że była ona udana i warto było przyjść. Niestety, idąc pustym chodnikiem w stronę domu na myśli nasuwały mi się informacje zdobyte z dzisiejszego dnia, że powodem kryzysu w naszej znajomości, naszej przyjaźni byłam ja.
Z łzami w oczach weszłam do domu i od razu udałam się do łazienki pod prysznic. Krople wody zmieszały się z tymi na policzkach. Umyłam szybko i niedokładnie włosy nie mając siły na porządne ich wyszorowanie i szybko przetarłam ręcznikiem. Umyłam zęby, ubrałam koszulkę i spodenki, a następnie bez ceregieli opadłam na łóżko.
Kiedy byłam na skraju snu, zrobiło mi się zimno i jeszcze bardziej zagłębiłam się w pościel i docisnęłam kołdrę pod szyję. Gdzieś z oddali słyszałam szelest i jakby świat za oknem był głośniejszy niż kiedyś, mocniej zacisnęłam oczy chcąc już zakończyć ten męczący dzień. Nagle... Nagle poczułam jak druga strona materaca skrzypi i się zapada, a chwilę później coś ciężkiego lega za moimi plecami. Nie bałam się, bo zaraz po tym silne i ciepłe ramiona oplotły moją osobę i przycisnęły do siebie, słyszałam cichy oddech za moim uchem, a duże stopy pod kołdrą splątały się z tymi moimi małymi, od razu było mi cieplej.
Nie chciałam się obracać i niszczyć naszej wygodnej pozycji, ale kiedy usłyszałam cichy wydech ciepłego powietrza i lekkie chrząknięcie zrozumiałam, że mój anioł już śpi. Anioł z ciemnymi skrzydłami, ale czułym bijącym sercem.
________________________________________
Witajcie! Przepraszam za tyle czekania (chyba znowu), ale zaczął się rok szkolny a ja już jestem po uszach w nauce, serio około 5 sprawdzianów mam przed sobą i mam dużo pracy. Wybaczcie, dzisiaj na szczęście (halleluja!) miałam czas i udało mi się coś napisać, już pominę że nieco inaczej to sobie wyobrażałam, ale może nie jest najgorzej...
Dziękuje za cierpliwość i proszę o komentarze bo chce wiedzieć ile osób czeka na moje rozdziały. BŁAGAM WAS XX
Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza to mnie bardzo motywuje.